Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dzisiaj mruczki mają swoje święto. Kociarze z Gniezna na Dzień Kota

Iza Budzyńska
"Kociarze" wiedzą, że te nieco tajemnicze i charakterne czasem futrzaki potrafią - jak każde zwierzę - odwdzięczyć się za miłość i troskę.
"Kociarze" wiedzą, że te nieco tajemnicze i charakterne czasem futrzaki potrafią - jak każde zwierzę - odwdzięczyć się za miłość i troskę. Archiwum prywatne Ewy Bjorklund
17 lutego obchodzimy... Dzień Kota. Przez wieki były uważane za demoniczne, egoistyczne, niezależne, ale też i pożyteczne w gospodarstwie. Co o nich mówią sami "kociarze"?

Trudno powiedzieć, czy ludzie dzielą się na tych, którzy lubią koty i na miłośników psów. Wielu tak twierdzi, jednak nie brakuje domów, gdzie pojawia się cała gromadka futrzaków wszelkiego rodzaju. Na pewno do każdego bardziej pasuje inne zwierzę, a są i tacy, którzy "nie dogadują się" z żadnymi. O kocie nie mówi się, że jest najlepszym przyjacielem człowieka. Czy słusznie? Ci, którzy z nimi żyją, pewnie się nie zgodzą. Przypisuje się im raczej przysłowiowe chodzenie swoimi drogami.

Na pewno, jak mówi Beata Łukasiewicz z Gniezna, kiedy raz się kota kupi, czy przygarnie, na jednym trudno poprzestać. Dziś ma małą hodowlę "syberyjczyków".

- Akurat my pracujemy zawodowo, więc to jest bardziej kwestia takiego hobby, czy miłego spędzania czasu - przyznaje. "Kociarzami" byli oboje z mężem, problemem była jednak alergia, która nie pozwalała przygarnąć zwierzaka. W kotach rasowych zakochała się, kiedy kolega miał takie dwa.

- Myśl o jakimś zwierzaku zawsze była - mówi. - Potem okazało się, że te koty syberyjskie są najbardziej bezpieczne dla alergików, bo nie mają w ślinie białka, które uczula.

Tak do domu trafił Chimbo-nazo. Tak naprawdę to on wybrał sobie ludzi, a nie odwrotnie. Państwo Łukasiewiczowie chcieli innego kociaka z tej samej hodowli, jego brata.

- Jak przyjechaliśmy, pobawiły się chwilę i gdzieś zniknęły. Natomiast ten został, usiadł i patrzył - opowiada pani Beata.

Chimbo miał być kotem "na kolanka". Okazało się jednak, że szkoda byłoby nie przekazać dalej genów takiego ładnego rasowca. Dołączyła więc do niego koteczka Neea eN. U synów pani Beaty mieszka ich potomstwo - dwie kolejne kotki i rudy Cayenne. Jest jeszcze Czako. Za mała, jak na swoją rasę, nie nadaje się na kota hodowlanego, za to puszysta, ruda kulka to niewątpliwie maskotka domu.

Kiedy rozmawiam z panią Beatą, Czako zagląda do leżącej obok torby, by po chwili zacząć tarmosić jej ucho. Szybko nudzi się tą zabawą i chodzi po salonie, pomiaukując do pozostałych. Neea patrzy z wysokości kociego drapaka - wyposażonego w kładki i legowiska na różnej wysokości. Chimbo leży do góry brzuchem na swoim ulubionym fotelu. Mebel miał zostać wyrzucony dawno temu, ale kot go sobie upodobał.
Beata Łukasiewicz przyznaje, że z kociętami zawsze trudno się rozstać.

- Mając je w domu, poznaje się ich charaktery - mówi. - Wydaje mi się, że każdy kolejny miot jest fajniejszy, bardziej "przytulaśny". Może my też wiemy coraz lepiej, jak się kociakami zajmować, co robić, żeby one były właśnie tak do ludzi nastawione. Od początku trzeba brać na ręce, żeby były zsocjalizowane.
Pani Beata przyznaje, że to nie do końca tak, iż to koty w domu rządzą. Podobnie jak psy, dają się "ustawić" - trzeba tylko dużo konsekwencji.

Nie zgadza się z tymi, którzy twierdzą, że w przeciwieństwie do psów koty są niewdzięczne. A właśnie psy uważa za bardziej absorbujące, lubiące być w centrum uwagi.

- Kot ma swój charakter i lubi spokój, ale tyle, na ile on ma ochotę pobyć razem, mi zupełnie wystarcza. Nikt nikomu się nie narzuca - mówi. - Jeśli ktoś lubi spokój, lubi się wyciszyć, to koty są idealne.
Niezależnie od rasy, wielkości, czy barwy futerka, charakter i upodobania każdy zwierzak ma własne. Są i tacy, którzy za nic nie zamieniliby "dachowca" na rasowego kota.

Ewa Bjorklund przygarnęła w swoim życiu wiele kotów. Przyznaje, że do zrobienia przy nich jest czasem sporo - zwłaszcza, gdy ma się w domu kota starszego, czy schorowanego - dla każdego futrzastego domownika inna dieta, na czas posiłku trzeba je rozdzielić. A to nie zawsze jest łatwe.

- Koty zamieszkują w moim domu- najpierw to było mieszkanie - od ponad trzydziestu lat - mówi. Pani Ewa doskonale pamięta, jak to się zaczęło. - Pierwsza była Maminka. Pobita ciężarna kotka. Niestety udało się uratować tylko jednego malucha. Otrzymał imię Fuks i żył szesnaście lat.

Ewa Bjorklund kocha wszystkie zwierzęta. Przez dom przewinęły się też psy - znajdy lub ze schroniska.

- Dla mnie koty są absolutnie magiczne i wyjątkowe - uważa. - Za ofiarowaną im uwagę i miłość odpłacają swoim przywiązaniem, łaszą się, tulą i mruczą. Moje koty są tak bardzo do mnie przywiązane, że kiedy czasem muszę na krótko wyjechać tęsknią. Nie jedzą, miauczą i szukają. Obala to z całą pewnością mit, że koty przywiązują się do miejsca a nie do właścicieli.

Przypisywana im fałszywość to, zdaniem pani Ewy, cecha wyłącznie ludzka. Bycie "kociarą" czy "kociarzem" nie zawsze jest też łatwe.

- Jedni uważają ich za wariatów inni za tych, którzy nie mają nic lepszego do roboty - przyznaje. - Ja kiedyś usłyszałam, że powinnam pomagać biednym ludziom a nie kotom. Kot się przecież sam wyżywi. Moi znajomi jakoś mnie i moje "wariactwo" tolerują.

Niektórzy tylko, jak dodaje, czują się niezręcznie, gdy koty są wszędzie. Na szczęście przyjaciele pani Ewy podzielają jej miłość do zwierząt.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto