Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno:prawie 50 osób pisało dyktando. Autorem tekstu wiceprezydent Czesław Kruczek.

IB
Prawie 50 osób wzięło udział w dyktandzie ortograficznym o "Złotą Stalówkę Prezydenta Miasta Gniezna". Tekst, sprawdzający znajomość zasad pisowni, związany był z Mistrzostwami Europy w Piłce nożnej. Zwycięzcę poznamy w sobotę.

Zapisani na liście zasiedli z kartkami i długopisami na Placu Św. Wojciecha wczoraj wieczorem, w przerwie między meczami Euro. Największą pułapką, której obawiali się piszący dyktando były nazwiska zawodników i nazwy klubów. Tych obco brzmiących nie było zbyt wiele - pojawił się Ludovic Obraniak i Borussia Dortmund. Za to trzeba było wiedzieć, jak napisać "szybkostrzelny", "żurnalista", "Szopenowski", "azaliby", czy "biało-czerwoni".

Najwięcej trudności według autora dyktanda - był nim Czesław Kruczek, zastępca prezydenta Gniezna - mogły sprawić łączenia wyrazów. Chociaż tekst zawierał przegląd wszystkich możliwych zasad ortograficznych.

- Ja sam przyznam, że gdyby mi ktoś zafundował taki tekst, też miałbym pewne trudności, chociaż jestem polonistą. Nie wstydzę się do tego przyznać - mówi Czesław Kruczek. - Ale ważne jest też, żebyśmy mieli świadomość tego, że popełniamy błędy i żebyśmy w razie tych wątpliwości sięgali po słowniki ortograficzne.

Miał też nadzieję, że taki "okolicznościowy" tekst zachęci do zostania w strefie kibica, na meczu Polska-Rosja.

Wśród uczestników zdania były podzielone, chociaż nikt raczej nie uważał dyktanda za arcytrudne. Gnieźnianka Marta przyznała po napisaniu tekstu, że najwięcej kłopotów sprawiało "nie" z różnymi częściami mowy.

- Było bardzo łatwe, tylko było bardzo mało czasu. W związku z czym było szybko dyktowane i można było gubić poszczególne wyrazy - zauważa Stefania Wojtczak, z wykształcenia farmaceutka.

Przygotowany tekst okazał się na tyle długi, że w trakcie czytania go przez aktora Bogdana Ferenca ekipa obsługująca strefę kibica dawała znaki, że kończy się czas. Przeczytanie całego tekstu na końcu nie było więc tak dokładne i spokojne, jak życzyliby sobie tego piszący.

Ogłoszenie wyników tegorocznego dyktanda odbędzie się dopiero w sobotę, przed meczem Polska - Czechy.

Tekst dyktanda:

Sprzed Wzgórza Lecha
W nie najlepszych humorach gnieźnianie wraz z pokaźną rzeszą innych kibicujących Wielkopolan schodzili z przykatedralnego placu, zamienionego na ten czas w obszar sportowych superemocji. Azaliby strwożone i nieszczęsne twarze druhów tudzież kompanów, dzierżących w mężnych dłoniach trąbki i chorągwie, miały nie rozpromienić się na widok triumfów drużyny biało-czerwonych w futbolowej batalii? Doprawdy, nie wlewając w swe serca otuchy i nie żywiąc nadziei, zagłębiamy się w nihilizmie albo apatii, mimo że w głębi pielęgnujemy okruchy patriotyzmu. Na szczęście umiemy chełpić się szybkostrzelnym Robertem Lewandowskim, na co dzień megagwiazdą Borussii Dortmund. Zasłużone komplementy winny uskrzydlać Ludovica Obraniaka, dwudziestoośmioletniego potomka jednego z pobiedziszczan.
Porzućmy pesymizmy, bieżmy dziś czym prędzej zewsząd, nawet z najodleglejszych obrzeży Pierwszej Stolicy. Ruszajmy hurmem, ale bez zbędnego hałasu, do nowo powstałej strefy kibica. Na wielkoformatowym ekranie ujrzymy nie Szczęsnego, ale dalibóg bohaterskiego Tytonia. Jeśliby zaś nie jeden, a wielu chuliganów, zanadto podchmielonych wysokoprocentowymi alkoholami, miało zakłócić nastrój spodziewanej euforii, to niechby zajęli się nimi od razu stróże prawa oraz straż miejska. Warzone specjalne trzyipółprocentowe miodowozłote trunki nie mogą nikogo uwieść bardziej niż rozbrzmiewające gromkie "hura", będące przede wszystkim aplauzem dla niepohamowanej woli zwycięstwa.
Tu i ówdzie wróżono nam porażkę, zżymano się z powodu niepochlebnych opinii różnej proweniencji żurnalistów. W przededniu mistrzostw dało się słyszeć, że niedomagają piłkarze tej czy tamtej drużyny. My jednak prężymy się z dumą, gdy zagraniczne reportaże pełne są "ochów i achów" na cześć Polaków, którzy zdążyli na czas z przygotowaniami, mimo czarnowidztwa malkontentów.
Skądinąd nie lada wyzwaniem było urządzenie na Stadionie Narodowym ceremonii otwarcia Euro 2012, podczas której zaprezentowano pełne rozmachu choreografie i ciekawie brzmiące Szopenowskie aranżacje. To samo miejsce w okamgnieniu stało się areną dzisiejszego pojedynku między grającymi niby dobrze Rosjanami a spadkobiercami nieocenionego Kazimierza Górskiego. Zanim po raz wtóry zabrzmią takty "Mazurka Dąbrowskiego", z wiarą marzymy o ćwierćfinale.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto