18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak szkoła specjalna radzi sobie po reorganizacji?

IB
Jak szkoła specjalna radzi sobie po reorganizacji?
Jak szkoła specjalna radzi sobie po reorganizacji? Dawid Stube/Agencja Fotostube
Szkoła inna niż wszystkie. Tutaj lekcje to miła odmiana – a nie sama codzienność. Odwiedziliśmy Zespół Szkół Specjalnych im. Janusza Korczaka po reorganizacji sprzed paru lat

Jak szkoła specjalna radzi sobie po reorganizacji?

Nauczycielami przedmiotu, pedagogami i wychowawcami, a czasem trochę jakby psychologami i rodziną muszą być nauczyciele Zespołu Szkół Specjalnych im. Janusza Korczaka, działającego przy szpitalu „Dziekanka”. Parę miesięcy po reorganizacji szkoły, odwiedziliśmy ją, żeby zobaczyć, jak działa w tej chwili. Nie ma szkolnego gmachu i klas z ławkami na kilkudziesięciu uczniów. W tej chwili nauczyciele i wychowawcy pracują z młodymi ludźmi z problemami psychicznymi i neurologicznymi, przebywającymi na oddziale.

- Zapewniamy tym dzieciom naukę z uwagi na to, że okres przebywania na oddziale psychiatrycznym jest długotrwały. Wielokrotnie jest tak, że sam etap diagnozy medycznej skupiony jest wokół kilku tygodni, potem jest odpowiednia doza leczenia farmakologicznego, obserwowanie, czy leczenie jest skuteczne. A następnie długi okres obserwacji, czy wszystkie zaburzenia, z którymi dzieci i młodzież trafiają na oddział psychiatryczny zostały już opanowane, czy całkowicie wyeliminowane z jego zachowania. – mówi Lidia Boguszyńska, dyrektor Zespołu Szkół im. J. Korczaka.

Radzenie sobie z rozmaitymi problemami
Pacjenci uczą się w klasach łączonych, obejmujących klasy szkoły podstawowej i gimnazjum. Zadaniem nauczyciela jest zapewnienie realizacji programu nauczania każdemu z uczniów na przykład z trzech roczników, uczących się na wspólnych lekcjach. Klasy liczą do 8 osób. W tej chwili pod opieka szkoły jest kilkudziesięciu uczniów.Lidia Boguszyńska przyznaje, że ważne w tej pracy jest doświadczenie. Przyszpitalna szkoła na terenie „Dziekanki” istniała już w 1948 roku, obecna szkoła kontynuuje jej tradycję. Obecna kadra ma doświadczenie wyniesione chociażby z pracy przed reorganizacją szkoły.

Oprócz samego przekazania wiedzy, pedagodzy muszą też dostosować pracę do ucznia z różnymi problemami, z jakimi trafił na oddział. - Mamy zaburzenia zachowania, zagrożenia niedostosowaniem społecznym, niedostosowania społeczne, fobie szkolne, depresje, lęki, schizofrenie dziecięcą – wymienia Lidia Boguszyńska. – Mamy bardzo duży odsetek młodzieży, która przebywa na detoksie po środkach psychoaktywnych. Mamy dzieci z rodzin zaniedbanych, które decyzją sądu oczekują na pojawienie się placówki opiekuńczej. Mamy dziewczynki z problemami odżywiania. Do każdego pacjenta faktycznie potrzebne jest zindywidualizowane podejście.
Coraz większym problemem są, jak przyznaje L. Boguszyńska, środki psychoaktywne. Często nie do końca wiadomo, co zawiera i jak działa, to czym odurzają się nastolatki.

Oderwanie się od szarej codzienności

Pomimo iż lekcje w szpitalu nie kojarzy się z regularnością szkolnych zajęć, są stałe godziny lekcji. Lidia Boguszyńska przyznaje, że organizacja nauki jest trudna, bo na pierwszym miejscu jest jednak leczenie i terapia. Jednak jest tygodniowy rozkład zajęć. - Tak naprawdę jest to taka sama szkoła, jak każda inna. Zajęcia dydaktyczne odbywają się od ósmej do piętnastej – mówi dyrektorka. Różnica zaczyna się kiedy „zwykli” uczniowie mogą pójść do domu, tymczasem w przyszpitalnej szkole do godz. 20.00 dyżury pełnią wychowawcy, którzy także prowadzą zajęcia. To też czas na nadrobienie zaległości w lekcjach, ale też zajęcia rekreacyjne.

Nauka, która dla wielu uczniów stanowi nielubiany obowiązek, tutaj bywa przeciwnie – oderwaniem się od szarej codzienności. - Nasze oddziaływania są elementem terapii, dlatego, że młody człowiek, który staje w sytuacji całkowitej izolacji, to tak naprawdę ta edukacja, gdzie w szkołach ogólnodostępnych jest kulą u nogi, to na takim oddziale stanowi dla nich pewien element rozrywki, oderwania się od takiej szarej szpitalnej rzeczywistości, ale na pewno też duży element socjoterapeutyczny – mówi Lidia Boguszyńska.

Jest też klasa specjalna dla dzieci z różnego rodzaju upośledzeniami , które muszą przebywać na oddziale. Z kolei tzw. Nauczanie przyłóżkowe potrzebne jest uczniem w gorszej kondycji fizycznej – czy to cierpiących na np. porażenie mózgowe, czy czasowo osłabionych jak np. dziewczyny w początkowej fazie leczenia anoreksji.
Problemy skomplikowane, materia delikatna – w szkole działającej jak ta ważne jest poczucie bezpieczeństwa, a także współdziałanie nauczycieli ze sobą. Dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych podkreśla, że nauczyciele wymieniają się wiedzą i doświadczeniami, omawiają w swoim gronie problemy i przypadki, by lepiej sobie z nimi radzić.

Istotna jest współpraca i wzajemne zrozumienie
- Codziennie mamy do czynienia z nową rzeczywistością choroby, codziennie odkrywamy nowe, niepożądane zjawisko. Nie moglibyśmy sobie z tym poradzić bez naszej współpracy, bez naszej wymiany refleksji, doświadczeń ale przede wszystkim tez tutaj bardzo istotną rolę odgrywa nasze współdziałanie z personelem medycznym – mówi Lidia Boguszyńska. Na oddziale psychiatrycznym dla dzieci i młodzieży uczą się młodzi ludzie często z całej Polski. Nie wszyscy mają systematyczne kontakty z bliskimi. Niekoniecznie są to dzieci z ośrodków wychowawczych. Czasem problemem jest tylko czas, odległość i pieniądze. Czasem, nad czym ubolewają pedagodzy, brakuje zainteresowania i uczuć.

- To jest przykre. My zaznajamiając się z historią choroby stajemy nie tylko w roli nauczyciela, pedagoga, wychowawcy, resocjalizatora ale też w roli ojca lub matki. Chcemy temu dziecku część tej miłości, która została im gdzieś zabrana, przekazać w czasie pobytu u nas – przyznaje Lidia Boguszyńska. Zaznacza, że trudno się zupełnie nie przywiązywać do uczniów. Dla wielu uczniów szkoła na „Dziekance” to tylko epizod, chociaż trwający kilka miesięcy czy chociażby tygodni. Zdobywanie ocen też jest dla nich ważne. Przekonują się, że są w stanie sobie poradzić. Jak mówią nauczyciele, często radzą sobie nawet lepiej niż w szkole powszechnej, gdzie w klasie jest po trzydzieści osób i młodzieży z zaburzeniami trudno się odnaleźć, a nauczyciel nie zawsze ma czas na indywidualne podejście.

- Uczeń, który opuszcza naszą szkołę, nie ma problemów z klasyfikacją, z brakiem ocen cząstkowych, ponieważ taką informację przesyłamy do jego macierzystej szkoły – mówi dyrektorka. - Dostarczamy je z adnotacją, że uczeń był hospitalizowany, nie sygnalizujemy co to za szpital, ponieważ nie chcemy etykietować, stygmatyzować, by nie miał problemów z rówieśnikami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto