Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ojciec obwinia spółdzielnie mieszkaniową w Gnieźnie za śmierć Michała

KB
Są wyniki sekcji zwłok 20-letniego Michała Darula. Tak jak podejrzewano młodego chłopaka zabił czad. Z tragedią nie może pogodzić się ojciec. Jego zdaniem ofiar może być więcej.

Do tragedii doszło pod koniec lutego. Nieprzytomnego Michała z łazienki wyciągali rodzice. Ojciec, dziś uważa, że syn już nie żył. Krótko po zdarzeniu prokuratura informował, że według wstępnych informacji 20-letni mężczyzna zatruł się tlenkiem węgla. Wyniki sekcji zwłok potwierdziły te przypuszczenia. Obecnie prowadzone jest śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci.

- Dla mnie jest to umyśle spowodowanie śmierci mojego syna - mówi Tomasz Darul.

Dodaje, że 10 kwietnia zeszłego roku młody mężczyzna po raz pierwszy zasłabł w kąpieli. - Wyciągałem go nieprzytomnego z wanny. Wówczas zdążyłem uratować mu życie. Syn wylądował w szpitalu, na komorze hiperbarycznej - opowiada pan Tomasz. - Po tym zdarzeniu przyszedł do nas kominiarz, który poradził mi wymianę rury, która przepuszcza spaliny. Jak mi tłumaczył, ta j może być już nieszczelna. Zrobiłem jak mi poradzono. Byłem pewien, że jesteśmy bezpieczni. Ta kontrola i wymiana tej rury uśpiła moją czujność. Tak naprawdę, nie zrobiono nic, aby zapewnić bezpieczeństwo mnie i mojej rodzinie - dodaje. Tomasz Darul, uważa, że zagrożeni zaczadzeniem są również inni mieszkańcy osiedla Tysiąclecia. - Te bloki mają niesprawną wentylacje. Siedzimy niczym na bombie, a spółdzielnia nic z tym nie robi - mówi.

Czytaj: Nastoletnia bohaterka

Zarówno kominiarz jak i władze spółdzielni mieszkaniowej nie przypominają sobie zdarzenia z zeszłego roku. Jak przekonują, nikt ich o wypadku nie poinformował. Ich zdaniem do tragedii doszło ponieważ ludzi e nie stosując się do wymogów związanych z odpowiednią wentylacją. Zdaniem kominiarzy ludzi mają, między innymi zbyt szczelne okna.

Nie ma wątpliwości, że to co spotkała rodzinę państwa Darulów to wielka tragedia. Można powiedzieć, że podwójna. Michał 10 kwietnia zeszłego roku po raz pierwszy zasłabł w kąpieli.
- Wyciągałem go nieprzytomnego z wanny. Wówczas zdążyłem uratować mu życie. Syn wylądował w szpitalu, na komorze hiperbarycznej - opowiada pan Tomasz. - Po tym zdarzeniu przyszedł do nas kominiarz, który poradził mi wymianę rury, która przepuszcza spaliny. Jak mi tłumaczył ta jest może być już nieszczelna. Zrobiłem jak mi poradzono. Byłem pewien, że jesteśmy bezpieczni. Ta kontrola i wymiana tej rury uśpiła moją czujność. Tak naprawdę, nie zrobiono nic, aby zapewnić bezpieczeństwo mnie i mojej rodzinie - dodaje. Tomasz Darul, uważa, że zagrożeni zaczadzeniem są również inni mieszkańcy osiedla Tysiąclecia. - Te bloki mają niesprawną wentylacje. Siedzimy niczym na bombie, a spółdzielnia nic z tym nie robi - mówi.

Podobnego zdania są sąsiedzi pana Tomasz. W rozmowie z nami trzy osoby przyznają, że również zdarzyło im się zemdleć podczas kąpieli.
- Tłumaczyliśmy sobie, że stało się tak ponieważ kapaliśmy się w zbyt ciepłej wodzie. Dopiero tragedia jaka dotknęła rodzinę Darulów uświadomiła nam, że my zostaliśmy podtruci - tłumaczą.

Zdaniem audytora energetycznego - Mariusza Górkowskiego, również sąsiada pana Tomasza, do do zatruć dochodzi, ponieważ najprawdopodobniej doszło do nieprawidłowości, podczas budowania bloków na osiedlu Tysiąclecia. Tłumaczy, że według przepisów obowiązujących w latach kiedy oddano budynek do użytku ( czyli na początku lat 90.) powinien on mięć indywidualne kanały wentylacyjne i spalinowe. W bloku przy ul. Barciszewskiego 10, gdzie doszło do tragedii jest inaczej.

Mieszkańcy, którzy spotkali się z nami krótko po tym jak przyszły ostateczne wyniki sekcji zwłok, przyznają, że obawiają się o swoje życie. W związku z tym wystosowali petycje do spółdzielni mieszkaniowej, w której żądają wstrzymania wszelkich wydatków z funduszu remontowego do czasu realizacji zapewnienia im bezpiecznego korzystania z mieszkań.
- Chcemy by przestano wydawać pieniądze na inwestycje mało istotne, a w końcu naprawiono nam tą wentylacje. chcemy czuć się bezpieczni w naszych domach - tłumaczą mieszkańcy z bloku przy ul. Barciszewskiego 10.

Petycja w środę miała trafić do władz spółdzielni. Podpisało się pod nią 86 osób, również z innych klatek.
Zdaniem Mariusza Górkowskiego, przede wszystkim w tej sprawie powinni wypowiedzieć się niezależni eksperci, którzy doradzą co trzeba zrobić, aby być bezpiecznym we własnym domu.
- Moim zdaniem wystarczyłoby wymienić junkersy z komorą otwartą na junkersy z komorą zamknięto. Wówczas nie było by możliwości, aby spaliny cofały się z powtrotem do naszego mieszkania - tłumaczy Mariusz Górkowski.

- Taki junker kosztuje około dwóch tysięcy złotych. Ja uważam, że właśnie na tyle wyceniono życie mojego syna. Gdyby spółdzielnia zdecydowała się na wymianę tych urządzeń moją rodzinę nie dotknęła by ta tragedia. Nie było by tej rozmowy. Ludzie informowali spółdzielnie o tym, że z wentylacją jest coś nie tak, że z kratek leci zime powietrze. Nic z tym jednak nie zrobiono. Kominiarze nie przeprowadzali solidnych kontroli. Mam nadzieję, że w końcu ktoś z tym wszystkim porządek, choc tak naprawdę ja już niczego nie oczekuje, bo nic nie zwróci życia mojemu synowi, Mój syn dostał tak dużą dawkę spali, że nawet czujki by nie uratowały mu życia. - mówi ojciec Michała - pan Tomasz.

Na koniec marca przewidziana jest kontrola nadzoru budowlanego w budynku przy ulicy Barciszewskiego.

Roman Klejberowski, wiceprezes gnieźnieńskiej spółdzielni mieszkaniowej, przyznaje, że bardzo współczuje rodzinie Darulów. Podkreśla jednak, że nie miał wiedzy na temat pierwszego wypadku Michała.
- Spółdzielnia prowadzi ewidencja wszystkich dokumentów oraz zgłoszeń, które do nas trafiają. Sprawdziliśmy dokumenty z ostatnich trzech lat i z budynku znajdującego się na ul. Barciszewskiego 10 takiego zgłoszenia nie było - zaznacza Roman Klejberowski. Jak dodaje, spółdzielnia przekazał policji protokóły przeglądów kominiarskich i gazowniczych za ostatnie dziesięć lat.

- Przeglądy kominiarskie wykonywane są przepisowo raz w roku oraz na każde zgłoszenie lokatora - zaznacza R. Klejberowski. Wiceprezes spółdzielni tłumaczy, że dużym problemem są bardzo szczelne mieszkania.

- W ostatnich latach większość naszych mieszkańców wymieniła okna na plastikowe, wymieniono również drzwi wejściowe do budynków. My wysłaliśmy do wszystkich naszych lokatorów informacje o tym że aby urządzenia gazowe dobrze działały musi być dostarczona odpowiedni ilość tlenu. Jeżeli mamy zbyt szczelne drzwi w łazience oraz okna może dojść do tragedii - tłumaczy Roman Klejberowski. Jak mówi, jest to pierwsza tego typu tragedia, do której doszło w budynkach spółdzielni.

- Było podtrucia - przyznaje.

Mistrz kominiarski Andrzej Zarada przyznaje, że wraz z pracownikiem spółdzielni był w mieszkaniu państwa Darulów.
- Próbowaliśmy odtworzyć to zdarzenie. Ja osobiście przebywałem w pomieszczeniu łazienki przy zamkniętych drzwiach i wszystkich oknach. Woda do wanny, o pojemności ok. 130 litrów płynęła dokładnie 40 minut. Urządzenie gazowe było ustawione ma maksimum, temperatura wody nie uzyskała 60 stopni Celsjusza. Oznacza to, że najprawdopodobniej urządzenie to jest zakamieniałe. To jednak oceni biegły. Prawda jest taka, że w tym przypadku wentylacja stawiała opór, nie wykazywała siły ciągu - tłumaczy Andrzej Zarada.

To, jak mówi, oznacza, że brak jest stałego napływu powietrza do danego pomieszczenia.

- Jeśli mamy sprostać wymogą , które nakłada ją na nas polskie normy i przepisy to wentylacja pomieszczenia kuchni powinna odprowadzać 70 metrów sześciennych powietrza na godzinę. Wentylacja w łazience 50. natomiast urządzenie gazowe 30 . W tej sytuacji łatwo jest sobie przeliczyć, że musimy mec około 150 metrów sześciennych napływu powietrza na godzinę żeby wszystko było normatywne. Pan Darul w rozmowie ze mną stwierdził, że syn dopuszczał wodę do wanny, co oznacza, że urządzenie gazowe miało temperaturę spali ok. 130 stopni Celsjusza. Ponadto objętość pary była szalona - tłumaczy kominiarz.

Jego zdanie, głównym, powodem tragedii była zbyt duża szczelność pomieszczenia.
- Ludzi biorą na siebie część odpowiedzialność za ewentualne zagrożenia, ponieważ uszczelniają mieszkania w możliwy tylko sposób - mówi Roman Klejberowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto