Członkowie TOZ zainteresowali się sprawą po sygnale od anonimowej osoby. - Dowiedzieliśmy się, że pies przez wiele dni skowył. W końcu komuś się zrobiło go żal i nas poinformował - mówi Joanna Stojecka, z TOZ w Gnieźnie. Obrońcy zwierząt do domu leśniczego udali się w piątek, 16 stycznia.
- Najpierw pojechał tam nasz prezes z jedną z naszych członkiń. Niestety, pies był tak wystraszony, że nie dał im się złapać. Wiedzieliśmy już, że jego sytuacja jest bardzo zła i że jeżeli natychmiast mu nie pomożemy to ta sprawa źle się skończy. Jeszcze tego samego dnia pojechałam tam i zabrałam psa - opowiada Joanna Stojecka.
Zwierzę zostało przewiezione do siedziby towarzystwa.
- Okazało się, że jest jeszcze gorzej niż myśleliśmy, sama skóra i kości - mówi Joanna Stojecka.
- Pies był tak słaby, że nie miał siły stać o własnych siłach. Przez tyle lat co pomagam zwierzętom to drugi tak drastyczny przypadek - dodaje Janina Matczyńska.
Członkowie towarzystwa jeszcze tego samego dnia udali się do jednej z gnieźnieńskich lecznic. W opisie badania czytamy, m.in. że stopień zmian jest bardzo duży. Ponadto, że posokowiec był wychudzony, wyniszczony oraz że miał odwodnienie trzeciego stopnia.
Udało nam się porozmawiać z właścicielem psa. Jak nam tłumaczył zwierzę było chore.
- Jeszcze dwa tygodnie temu pies był w doskonałej formie - słyszymy - Potem Dora zaczęła mi chudnąć. Kupiłem jej tabletki na odrobaczenie, niestety nie poskutkowały. Moja wielka wina, że nie pojechałem z nią do weterynarza. Taka jest prawda, wszystko to co mówi TOZ to oszczerstwa i kłamstwa. Ci ludzie zniszczyli mi opinię w nadleśnictwie, w Związku Łowieckim i wśród społeczeństwa - stwierdził leśniczy. Jak dodał, będzie się starał odzyskać posokowca.
W to co się wydarzyło nie mogą uwierzyć znajomi leśniczego.
- Widziałem tego psa w październiku i nie wyglądał na chorego, był w dobrej kondycji - mówi Jerzy Modrzejewski, prezes koła łowieckiego "Szarak" w Gnieźnie . Jak dodaje, on leśniczego poznał jako odpowiedzialnego człowieka, dlatego trudno mu pojąć co się stało.
Członkowie towarzystwa nie wierzą w to, że posokowiec był chory.
- Rozmawialiśmy z weterynarzem, który nam powiedział, że to jak wygląda ten pies nie jest wynikiem choroby, ale zaniedbania - mówi Joanna Stojecka. Jak słyszymy, zwierzę zostało zabrane w ostatniej chwili.
- Jego dni były policzone. Nie wiadomo czy gdybyśmy go nie zabrali to by jeszcze żył - mówi Janina Matczyńska.
TOZ zwróciło się już z prośbą do prezydenta o zabranie na stałe zwierzęcia od leśniczego . - W myśl ustawy zabraliśmy zwierzaka od tego pana, ponieważ istniało zagrożenie jego życia. Teraz chcemy oddać tego psa do adopcji, jednak potrzebujemy decyzji prezydenta o odebraniu psa - tłumaczy J. Matczyńska.
Gnieźnieński TOZ chcę także odebrać drugiego psa leśniczemu, również rasy posokowiec. Mimo że zwierzę jest dobrej kondycji ich zdaniem powinien trafić do nowego domu.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?