Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Janem Szurmiejem, reżyserem "Xiąg Schulza"

Małgorzata Matuszewska
Paweł Relikowski
Jan Szurmiej we wrocławskim Teatrze polskim wystawia „Xięgi Schulza” na motywach twórczości Brunona Schulza. Premiera 8 czerwca, następne spektakle 9 i 10 czerwca.

Jak się Pan czuje dziś w Teatrze Polskim?
Wróciłem tu po wielu latach i spotkałem się z serdecznym przyjęciem ludzi, którzy mnie pamiętają. A jest ich wielu: od pracowni, aktorów, ekipy technicznej, został tu mistrz świata w budowaniu dekoracji Leszek Nowak. Kazimierz Budzanowski, który przez wiele lat był w Teatrze Polskim dyrektorem naczelnym i wspierał dyrektorów artystycznych. Tak, że przyjęto mnie tu bardzo serdecznie, z czego się cieszę. I cieszy mnie każda scena, na której mogę realizować moje plany z ciekawymi ludźmi, bo tutaj mam wycastingowaną grupę tzw. teatralno-muzyczno-choreograficzną.

To utalentowani ludzie…
Tańczą, śpiewają, czytają nuty, są wykształceni w tym kierunku. Grają tu epizody aktorskie, wchodząc do zawodu. Plus aktorzy, których znam i którzy grają tu średnie i główne role, jak Dariusz Bereski, którego znam i Krzysztof Kuliński – znamy się od wielu lat. Wspaniali aktorzy.

Porozmawiajmy o Schulzu, bo na podstawie jego tekstów wystawia Pan spektakl. Kim jest Bruno Schulz z jego wizjami w Pana życiu?
Jest zawsze dla mnie inspirujący, wracam do niego co jakiś czas, ostatnio bardzo często, ze względu na spektakl, który mogłem realizować z moimi przyjaciółmi. Bo tak się złożyło, że scenariusz nazwaliśmy „Xięgi Schulza”, korzystając z twórczości i prozy poetyckiej Schulza, z moim przyjacielem i współpracownikiem Wojtkiem Jankowiakiem napisaliśmy scenariusz. Długo się zastanawialiśmy, co byśmy chcieli w teatrze zrobić, padło na Schulza. Ze względu na ciekawość prozy poetyckiej i jego twórczości – tak powstał zaczyn. Potem znalazł się teatr, chciałem to wystawić w bywszym rodzimym Teatrze Żydowskim w Warszawie, ale to zostało odsunięte na bok. Zdarzyła się okazja, rok temu spotkaliśmy się z dyrektorem Polskiego Cezarym Morawskim i dawnym dyrektorem Kazimierzem Budzanowskim, który wrócił do teatru i namawiali mnie, żebym coś wystawił na Dużej Scenie. Od razu powiedziałem „Schulz”, a oni powiedzieli „proszę”. Dopięliśmy scenariusz, doprosiłem do współpracy bardzo utalentowanego młodego kompozytora Marcina Partykę. Dla niego to duże wyzwanie, ale ma już swoją praktykę w teatrze radiowym, gdzie pisze muzykę, z nagrodami w Sopocie.

Muzyka jest ważna w tym spektaklu?
Ma tu bardzo ważne zadanie, w sensie songów, które opracowałem na bazie prozy Schulza i muzyki ilustracyjnej, to dodaje klimatu oniryczności przeprowadzania przez Józefa, który jest personifikacją Bruno Schulza przez świat jego wyobraźni. To zawsze we mnie wzbudza dreszczyk emocji.

Co dziś wciąż fascynuje w świecie wyobraźni Schulza?
Forma. Widzenie tego świata przełożone na prozę i na jego twórczość plastyczną. Postrzeganie tego świata oczami dziecka. Oczywiście ten świat ma różne swoje formy, jest fetyszem, tęsknotą za minionymi latami, jest w pewnym sensie idealizacją Drohobycza. Wartość, którą wnosi Schulz jako artysta, jest niebywała. Trudno jest zrecenzować Schulza, mając Boscha, Chagalla, Picassa i wielu innych. Każdy z nich stanowił swoją wartość, oryginalność. Ta schulzowska oryginalność trafia do mojego serca, w związku z czym jest mi bliska. Tyle mogę powiedzieć.

Co to za opowieść w warstwie fabularnej?
Będzie podróżą Schulza, momentem, kiedy on umiera, w jego głowie jest iluminacja. Czyli przechodzi przez swoje życie w ciągu sekundy od dziecka aż do momentu śmierci. I ta iluminacja sprawia, że ta jego droga jest niebywała. Do tego spektaklu wymyśliłem postać małego Józefa, czyli małego Bruno Schulza. Jest dualność czasów, czasami oni się mijają, wręcz wymieniają na scenie. Adela, która była majordomusem w domu Schulzów, mówi, że duży Schulz krzyczy „Adelo, Adelo!”. „A, mały Józio, podejdź no bliżej”. I chłopiec podchodzi, pyta „gdzie schowałaś ojca”? To tak, jakby się zamieniali w czasie. On widzi siebie, a czasami mały Józio gra i na jego miejsce wchodzi duży. Ale świat tego nie zauważa, bo świat zatrzymał się w czasie dorosłego Schulza, albo małego. I idziemy w czasie od jego młodości do momentu jego śmierci, kiedy miał 50 lat. Onirycznej śmierci. To teatr wędrówki, a on jest demiurgiem wędrującym przez świat swojej wyobraźni.

Schulz jest dziś ważny?
Romantyczność, bo tak bym określił, drapieżność (generalnie postrzegam Schulza jako drapieżcę, takim był też Hieronim Bosch, byli inni twórcy) – jest dla mnie romantyczny, dziecięcy, przetworzony w formie. Dziś brakuje romantyki. Spieszymy się, nie rozmawiamy ze sobą, w tramwaju nie uśmiechamy się, nie postrzegamy starszej pani, której trzeba ustąpić miejsca. Jedzie grupa klawiszowców, jak ich określam. Jest wiosna, jadą tramwajem i nie widzą, że w parku Szczytnickim kwitną magnolie. To jest romantyzm. Tracimy komunikowanie się ze sobą, a komunikowanie się z Schulzem, jego prozą i twórczością jest czymś, co wzbudza naszą wyobraźnię, powoduje kształtowanie wrażliwości. Polecałbym każdemu człowiekowi, niezależnie od jego społecznego statusu, wieku i wykształcenia, żeby sięgnął pod Schulza i przeczytał. Każdy będzie go inaczej odbierać.

Mamy we Wrocławiu Festiwal Schulza.
Nigdy w nim nie uczestniczyłem. Fajnie by było, żeby Schulz był rozprzestrzeniony, zagospodarował różne obszary kultury, od malarstwa, rzeźby, teatru, radia, teatru radiowego, koncerty inspirowane twórczością Schulza z prozą.

Pracując w Teatrze Polskim, nie obawia się Pan środowiskowej niechęci? Tu wciąż jest konflikt, część zespołu sprzeciwiała się powołaniu Cezarego Morawskiego na dyrektora.
Odpowiem prosto. Nie interesują mnie polityczne karesy i rozgrywki, bo nie może być jednej racji z jednej strony, pod hasłem „my robimy jedynie słuszny teatr”. Można się z tym zgadzać, lub nie. Ja oglądam różne formy teatru i nawet, pomimo że może mi nie odpowiadać obsrany pampers, wymieniany na scenie lub szynka wyjmowana ze slipów i konsumowana przez aktora, taki teatr może być. Każdy ma prawo do swojej twórczości, ja tego nie komentuję i nie krytykuję. Narzucanie komuś, jak Teatr Polski ma wyglądać, nie powinno istnieć. Nie wchodzę w ten konflikt, nie ja prowadzę politykę tego teatru. Mnie interesuje wyzwanie i zespół, z którym pracuję. A też zadano mi pytanie o aktorów, twierdzą „przecież tu nie ma aktorów”. Odpowiadam, że nie ma złych zespołów aktorskich, są źli reżyserzy, albo źli dyrektorzy artystyczni. Czyli reżyserzy, którzy nie potrafią uruchomić zespołu. Czasem aktor z trzeciego rzędu może być aktorem wybitnym, jeśli reżyser ma intuicję i wie, jak go obsadzić. Mnie się przez ponad 50 lat mojej pracy artystycznej intuicja w zasadzie nigdy nie zawiodła. Jak reżyser potrafi uruchomić zespół, wie, jak do niego dotrzeć, można tworzyć rzeczy niebywałe w dobrej atmosferze teatralnej. I to mnie najbardziej interesuje. Mam powiedzenie: nie interesuje mnie tramwaj, prowadzony przez kogoś z jakiejś partii politycznej, która mi nie odpowiada. Bo musiałbym chodzić na piechotę. Wsiadam do tego tramwaju, a to, że prowadzi ten człowiek, to jego sprawa i wybór. Mnie interesuje moja praca, od tego niezależna. Mądry człowiek teatru nie ma prawa bojkotować działań innych twórców. Bo tak: dyrektorzy się zmieniają. Przeżyłem czas, kiedy zmieniali się dyrektorzy, a teatr pozostaje. To znaczy, że ma zawiesić swoją działalność? Proszę popatrzeć na ludzi z techniki sceny. Połowa z nich pracowała ze mną przy spektaklach. To jedna z najwspanialszych ekip technicznych, z którymi mi przyszło pracować. Jeśli przyszedłem i oni powitali mnie serdecznie, chcą ze mną pracować, to jest najwyższa nagroda. Nie zastanawiam się, czy ktoś będzie mnie oceniał tak, lub inaczej. Mam to głęboko w poważaniu. Niech przyjdą, zobaczą, ocenią obiektywnie pracę zespołu. Jak będzie dobrze, to proszę bardzo. A jak nie, to też proszę bardzo, tylko wiarygodnie, bez hejtu, animozji, narzucania, nakładania pętli na głowy tego zespołu, bo ci ludzie tworzą teatr, a dyrektorzy co jakiś czas się zmieniają.
CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIERZE
XIĘGI SCHULZA – ZAPOWIADAMY PREMIERĘ

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wroclaw.naszemiasto.pl Nasze Miasto