Było kilka dni przed sylwestrem, na stacji paliw panował spory ruch. Pracownicy zapamiętali jednak mężczyzn, którzy przyjechali lublinem. - Zjedli, wypili kawę i wyszli. Pozostawioną przez nich saszetkę zobaczyłam później - mówi pani Anna.
W saszetce było mnóstwo banknotów i faktura. Pracownicy stacji zamknęli je w sejfie i wezwali policję. Tymczasem na stację wrócili mężczyźni z lublina. Szukali saszetki. - Uspokoiłem ich, że pieniądze są, ale czekamy na policję. Myślałem: Jak im teraz oddam, to potem mogą mnie oskarżyć, że coś ukradłem... Jak bym udowodnił, że nic nie zabrałem? - tłumaczy pan Tomasz.
Po przyjeździe policji przeliczono gotówkę. Mundurowi przesłuchali przyjezdnych i oddali im saszetkę. Tomasz i Anna dostali po 700 zł znaleźnego, bo policjanci przypomnieli o tym zwyczaju. Mężczyźni tłumaczyli, że reprezentują ojca jednego z nich w kupnie maszyny i nie czują się upoważnieni dysponować jego majątkiem.
W ostatnim czasie nie był to jedyny taki przypadek. W grudniu w Szczecinie pani Barbara znalazła na ulicy 30 tys. zł i oddała je policji. Okazało się, że pieniądze należały do 35-letniego mieszkańca Lublina, który zamierzał kupić samochód. - Tak się ucieszyłem, że aż podskoczyłem - mówił później. I wypłacił kobiecie 3 tys. zł znaleźnego.
Wtedy wybuchła afera. Okazało się, że od znaleźnego trzeba zapłacić podatek. Niektórzy nadal nie mogą w to uwierzyć. - Znaleźne stanowi swojego rodzaju wynagrodzenie za wypełnienie obowiązków - tłumaczy Barbara Zmierczak-Stawicka, wspólnik kancelarii Skoczyński Wachowiak Strykowski Kancelaria Prawna spółka komandytowa. - Otrzymując pieniądze z tytułu znaleźnego po stronie tego, który znalazł, powstaje podlegający opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych przychód. Podatnik-znalazca powinien więc rozliczyć się z fiskusem i zapłacić podatek.
O tym, że mimo to istnieją uczciwi ludzie, przekonują kolejne przykłady. Na początku roku w markecie w Środzie kobieta znalazła portfel, w którym było 1100 zł. Przekazała go policji. Kilka dni później zgubę oddano właścicielce (przyszła do jednostki). W styczniu na parkingu w Lesznie znaleziono portfel (w którym były dokumenty i 1600 zł). Mundurowi odnaleźli właściciela zguby.
- Uczciwi znalazcy mogą być przykładem dla innych - mówi Zbigniew Paszkiewicz z KWP w Poznaniu. Przypomina, że znalezionych rzeczy nie wolno przechowywać. Robiąc tak, naraża się na zarzut przywłaszczenia, a za to może grozić nawet do 5 lat więzienia.
Biura rzeczy znalezionych
Co zrobić, jeśli coś znalazłeś? Pieniądze, broń i amunicję, dokumenty należy zanieść na policję. W innych przypadkach można skorzystać z usług któregoś z biur rzeczy znalezionych. Takie biuro działa np. w siedzibie starostwa powiatowego w Poznaniu czy Urzędu Miasta Poznania. Rzeczy znalezione w budynkach publicznych czy środkach transportu należy zostawiać u zarządcy budynku lub przewoźnika. Biuro rzeczy znalezionych MPK mieści się przy ulicy Głogowskiej w Poznaniu.
Można żądać znaleźnego
Zgodnie z kodeksem cywilnym, znalazca może żądać znaleźnego.
Przepisy określają, że może to być jedna dziesiąta wartości rzeczy. Roszczenie jednak należy zgłosić najpóźniej w chwili wydania rzeczy osobie uprawnionej. A co, jeśli właściciel się nie znajdzie? Kodeks reguluje także tę kwestię. Pieniądze, papiery wartościowe, kosztowności itp. staną się własnością Skarbu Państwa, a inne rzeczy staną się własnością znalazcy, jeżeli uczynił on zadość swoim obowiązkom.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?