Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zofia Fluder o tym jak żyje się z najbardziej zapracowanym lekarzem w Gnieźnie [FOTO]

Karolina Barełkowska
Zofia Fluder ze swoim mężem Marianem jest już 40 lat!
Zofia Fluder ze swoim mężem Marianem jest już 40 lat! Dawid Stube\Agencja Fotostube
Gdyby nie Zosia, nie byłoby mnie w tym miejscu, w którym jestem obecnie - przyznaje Marian Fluder, najbardziej znany i zapracowany lekarz w Gnieźnie. Kim jest kobieta, z którą doktor przeżył 40 lat? - To najbardziej zdeterminowana i odważna osoba, którą znam - stwierdza w rozmowie z nami.

Dla pani Zofii małżeństwo z Marianem Fludrem jest drugim. Pierwszy mąż był pilotem i zginął w tragicznych okolicznościach. Z tego związku pani Zosia ma córkę, która na stałe mieszka w Australii. - Mariana poznałam w Witkowie, gdzie trafił do wojska zaraz po studiach. Poznaliśmy się kiedy zachorowała mi córka. Potem widzieliśmy się jeszcze parokrotnie, ale na kawę po raz pierwszy umówiliśmy się po dwóch latach, kiedy spotkaliśmy się w Gnieźnie. Pamiętam, że było to na Chrobrego na wysokości poczty - mówi. I od tego pory są nierozłączni. Już 40 lat. Pani Zofia przyznaje, że nie jest to łatwe życie. - Mąż wcale nie jest pracoholikiem. On po prostu jest bardzo empatyczny, nie potrafi nikomu odmówić. Kiedy jednak uda mi się go wyciągnąć na wakacje, nie tęskni za pracą. Zresztą, kiedy w niedzielę jedziemy do lasu, to również potrafi się wyłączyć. Jest to czas tylko dla nas. Wiem jednak, że bardzo lubi swój zawód, jest to coś, w czym jest dobry, wykonuje go dobrze i ma ogromną wiedzę, dlatego nie próbuję już z tym walczyć - przyznaje. Chwile, w których doktor Fluder ma czas tylko dla żony, nie zdarzają się często. Przez większość dni w roku doktor pracuje.

- Na początku faktycznie próbowałam z tym walczyć. Jednak, kiedy zobaczyłam, że jest to walka z wiatrakami, odpuściłam. Przyznam jednak, że na początku było ciężko, zwłaszcza, gdy dzieci były małe, a wszystko było na mojej głowie - mówi żona M. Fludra. Przyznaje , że mąż od zawsze był takim człowiekiem. Już kiedy go poznała bardzo dużo pracował. Zofia Fluder nie zaznała takiej sytuacji, że siada z mężem przy kawie, by porozmawiać. - Owszem dyktujemy, nawet dużo, ale tylko w biegu. Mąż wpada do domu, żeby zjeść śniadanie albo obiad i wówczas mamy chwilę, by porozmawiać - mówi.

Pani Zofia już dawno temu postanowiła, że nie będzie zaglądać do gabinetu męża. I mimo że prowadzi mu całą dokumentację, wciąż trzyma się tej zasady. Co więc robi, kiedy nagle musi z nim porozmawiać? Dzwoni do niego?
- Ależ skąd, przecież by nie odebrał - przyznaje i zdradza, że wychodzi do ogrodu i... puka mu w okno od gabinetu. - Na szczęście takie sytuacje zdarzają się naprawdę rzadko.

Pan doktor jest tak zaabsorbowany swoją pracą, że właściwie wszelkie decyzje związane z domem podejmuje "jego Zosia". - Kiedy budowaliśmy ten dom, na początku próbował ingerować w to co się dzieje , podjął nawet jedną decyzję. Nie okazała się zbyt trafna - śmieje się żona doktora. - Od tego czasu on podejmuje tylko decyzje dotyczące gabinetu, pozostałe sprawy, takie jak rachunki, urządzenie domu, różne naprawy, zakupy podejmuję ja. Wzięłam na swoje barki wszystkie obowiązki.
- To prawda, bez Zosi ten dom by nie istniał. Ona jest nie tylko bardzo zdeterminowana, ale również doskonale zorganizowana - mówi Marian Fluder.
- Inaczej nie potrafię. Dzięki temu nigdy nie miałam dość swojego życia. Nawet kiedy szłam na tydzień do szpitala, to wszystko przygotowałam mężowi tak, aby przez ten czas udało się mu nie zginąć.- śmieje się pani Zofia. Przyznaje też, że już przyzwyczaiła się do takiego trybu życia. Nie czuje się wcale samotna. Mimo że nie ma szans, żeby wybrać się z mężem do kina czy teatru, to nie oznacza wcale, że ona tam nie chodzi.
- Bardzo lubię towarzystwo, mam grono swoich znajomych, z którymi bardzo często się widuję- przyznaje. Kiedy akurat jest w domu też nie ma czasu na odpoczynek.
- Bardzo lubię czytać książki. Teraz na przykład "studiuję" książkę o diecie wegańskiej. Ja od wielu lat nie jem mięsa, teraz zrezygnowałam także z nabiału. Czuję się z tym naprawdę dobrze, choć nie mam również problemu, aby przygotować mężowi mięsną potrawę.

Jak Zofia Fluder wyszła przez męża na kłamczuchę...
Żona doktora Fludra przyznaje, że brak męża bardzo ciążył jej dzieciom, kiedy te były małe. - Nigdy się jednak nie skarżyły. Wiem , że miały taką świadomość, że tata jest, ale tylko fizycznie. Pamiętam taką sytuację, kiedy nasz starszy syn Piotr zachorował na świnkę. Cierpiał ogromnie, ponieważ miał powikłania. Tak czekał na tego tatę, że w końcu nie wytrzymał i mówi do mnie : "Kiedy ten cholerny ojciec w końcu do mnie przyjdzie, bo ja zaraz umrę?". Tak to niestety wyglądało - przyznaje.

Pani Zofia opowiada jak przed laty "wybłagała" męża, aby miał wolne weekendy. - Mówię do niego: "Przecież te twoje dzieci nie znają swojego ojca i powinieneś poświęcić im trochę czasu". Mąż się zgodził, że sobota i niedziela będą dniami dla rodziny. Tak było ustalone, aż do czasu... kiedy to przyszedł pacjent. Przekonałam Mariana, że powiem, że go nie ma. Wyszłam i mówię że mąż wyjechał i że dopiero będzie w poniedziałek. Nagle za moich pleców słyszę: "Nie, nie, przepraszam, jestem". Myślałam, że się zapadnę pod ziemię. Raz jedyny dałam się tak zrobić. Wyszłam na kompletną kłamczuchę - opowiada pani Zofia. - Mąż ma już taki charakter, że jest bardzo oddany ludziom. Zresztą to mi bardzo zaimponowało kiedy się poznaliśmy - dodaje.
Pani Fluder przyznaje, że w ich małżeństwie zdarzały się również konfliktowe sytuacje. Było to jednak dawno temu, kiedy dzieci były małe. Dziś nie mają na to ani czasu, ani ochoty.

Wciąż chcę się podobać mężowi
Pani Zofia nie ma łatwego życie, to jasne: wiecznie nieobecny mąż, samodzielnie podejmowanie decyzji. Mimo tego zaznacza, że nie zamieniłaby swojego życie na żadne inne. - Mam fajne dzieci i wnuki. Syn córki to dorosły chłopak, mieszka w Australii, na szczęście jednak ma śliczną dziewczynę, która jest Polką. Zresztą niedawno był u nas przez miesiąc. Poza tym mam 2,5-letnią wnuczkę, która jest bardzo śliczną, bystrą dziewczynką, która ma doskonałą pamięć. Mąż mówi, że to po dziadku.
Pani Zofia przyznaje, że nie jest typową babcią, choć jak trzeba było, to opiekowała się wnuczką. - Rano musiałam przygotować wszystko w domu, a potem jechałam do wnusi. Wracałam o godzinie 18.00, 19.00, a na stole czekała na mnie sterta papierów; ale cóż, trzeba było pogodzić wszystkie obowiązki - wspomina.
- Nie myślę o innym życiu. Tak jest dobrze - mówi i przyznaje, że po czterdziestu latach wspólnego życia wciąż chce podobać się mężowi. - Oczywiście, że dbam o siebie, przecież mąż na co dzień spotyka się z tyloma młodymi kobietami... - śmieje się pani Zofia.

Przeczytaj też wywiad z doktorem Marianem Fludrem z Gniezna:

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto