Wracamy do sprawy pożaru i wybuchu w rozlewni gazu przy ulicy Portowej w Głogowie do którego doszło 23 maja ubiegłego roku. Poszkodowany został 20-letni pracownik, który w ciężkim stanie, z poparzeniami ciała trafił do szpitala w Nowej Soli. Sama rozlewnia przestała istnieć.
Na miejscu wybuchu pracował prokurator i policjanci. Miejsce zdarzenia oglądali też biegli z zakresu pożarnictwa i BHP. Był też inspektor pracy.
Po tragedii prokuratura wszczęła dochodzenie o sprowadzenie zdarzenia powszechnie niebezpiecznego, czyli eksplozji i pożaru, a także ciężkiego rozstroju zdrowia u pokrzywdzonego oraz wywiązania się przez pracodawców z wymogów BHP.
Ustalono wówczas, że w dniu zdarzenia w rozlewni gazu znajdował się 20-latek, który dopiero przyuczał się do pracy. Podczas napełniania butli z gazem doszło do wycieku o bardzo niskiej temperaturze, w wyniku którego mężczyzna został poparzony.
- 20-latek zdołał wybiec z hali, gdzie znajdowało się wiele butli, w dużej części napełnionych. Gdy udzielano mu pomocy doszło do wybuchu i pożaru – informowała wówczas prokuratura.
Co ustalili inspektorzy PIP?
Swoje ustalenia ma Państwowa Inspekcja Pracy w Legnicy, która przyznaje, że za to niebezpieczne zajście odpowiada pracodawca, który nie dopełnił wielu formalności.
- Rozlewnia nie była wyposażona zgodnie z przepisami, a pracownik nie posiadał jakichkolwiek szkoleń z bezpieczeństwa i higieny pracy, ani wymaganych uprawnień dozoru technicznego. Praca była prowadzona niezgodnie z przepisami – wyjaśnia Jan Buczkowski, kierownik oddziału OIP Wrocław w Legnicy.
Do dnia wypadku, czyli przez prawie dwa tygodnie młody pracownik nie posiadał umowy o pracę. Dopiero na polecenie PIP pracodawca ją zalegalizował.
Strażacy obronili ogromny zbiornik z gazem
W wyniku wybuchu rozlewnia została zniszczona. PIP uznała zdarzenie za naruszenie zasad BHP, co jest wykroczeniem za co grozi od 1 tysiąca do 30 tys. zł.
- Inspektorzy podjęli w tym zakresie określone działania biorąc pod uwagę także postawę pracodawcy, który po wypadku zalegalizował zatrudnienie pracownika, zgłosił do ubezpieczenia społecznego poszkodowanego, stworzył odpowiednią dokumentację powypadkową i współpracował z Inspekcją Pracy – informuje Jan Buczkowski.
Inspektor dodaje, że wybuch gazu przy Portowej stwarzało ogromne zagrożenie publiczne. Podkreśla, że w pobliżu znajdował się zbiornik na 20 tys. litrów płynnego gazu i gdyby doszło do wybuchu, to byłaby ogromna tragedia. - Obroniła go straż pożarna – zaznacza.
Co dalej w śledztwie?
W lutym tego roku ustalenia inspektorów PIP zostały przesłane do Prokuratury Rejonowej w Głogowie. W związku z tym prokurator powołał biegłego z zakresu BHP.
- I na tę opinię jeszcze oczekujemy. Ma być ona sporządzona prawdopodobnie do końca kwietnia – informuje Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Kolejną czynnością prokuratora będzie powołanie kolejnego biegłego z zakresu pożarnictwa, który na podstawie wcześniejszych opinii biegłych oceni ostatecznie przebieg wydarzeń.
- Dopiero wówczas zostanie podjęcia decyzja co do dalszych kroków w tej sprawie. Obecnie postępowanie toczy się w sprawie, a nie przeciwko osobie – dodaje pani rzecznik.
Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?