Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bo ofiara nie chciała umierać... „Samobójstwo rozszerzone” to zabójstwo

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
Ciała pięciu osób znaleziono w domu w Chodzieży. 41-letni Krzysztof A. z żoną Martą i czteromiesięcznym synkiem Stasiem sprowadził się do rodzinnego domu w tej miejscowości dwa miesiące temu. Zdaniem śledczych zabił swoich rodziców, żonę i dziecko, a na koniec popełnił samobójstwo.
Ciała pięciu osób znaleziono w domu w Chodzieży. 41-letni Krzysztof A. z żoną Martą i czteromiesięcznym synkiem Stasiem sprowadził się do rodzinnego domu w tej miejscowości dwa miesiące temu. Zdaniem śledczych zabił swoich rodziców, żonę i dziecko, a na koniec popełnił samobójstwo. Szymon Chwaliszewski
Zginęli od uderzeń tłuczka. Zginęli od ciosów nożem. Ci ludzie nie chcieli umierać, zostali zamordowani. To, co powszechnie nazywane jest samobójstwem rozszerzonym, to tak naprawdę samobójstwo poagresyjne, czyli zabójstwo zakończone samobójczą śmiercią sprawcy.

Samobójstwo rozszerzone rozumiane jako zabójstwo połączone z samobójczą śmiercią sprawcy jest rzadkością. Jak powiedział w rozmowie z PAP biegły psychiatra Rafał Żelanowski, „w proporcji do samobójstw jest jak tysiąc do jednego”. Trudno jednak nie zauważyć, że chociażby w ciągu ostatniego roku, takich przypadków jest więcej. Śledczy z samej Wielkopolski pracują obecnie nad trzema głośnymi sprawami.

Pożar miał zakryć ślady zbrodni?

W poznańskiej prokuraturze toczy się śledztwo w sprawie śmierci czteroosobowej rodziny z podpoznańskiego Zalasewa. W nocy 11 października ubiegłego roku służby zostały wezwane do pożaru domu jednorodzinnego - ogień trawił dach budynku. Z domu wyniesiono ciała czterech osób. Zginęło małżeństwo (61-letni Marian i 55-letnia Joanna) i ich dzieci (14-letnia Sunny i 8-letni Jerome).

Z pierwszych, nieoficjalnych doniesień medialnych wynikało, że w domu mogło dojść do zabójstwa lub samobójstwa rozszerzonego, a pożar miał jedynie zatrzeć ślady zbrodni. Wskazywać miał na to m.in. worek założony na głowę jednej z ofiar. Szybko okazało się, że sprawa ma charakter kryminalny.

- Nie wykluczamy udziału osób trzecich, ale najbardziej prawdopodobna wersja dotycząca zdarzenia to tzw. samobójstwo rozszerzone. Ostateczne wnioski i wyniki naszych prac będziemy mogli poznać po przeprowadzeniu czynności na miejscu zdarzenia, a także po sekcji zwłok

- powiedział dzień po zdarzeniu prok. Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Jak zginęła czteroosobowa rodzina? Przeprowadzona tuż po zdarzeniu sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Biegłym udało się ustalić jedynie wstępną przyczynę zgonu 8-letniego chłopca. Stwierdzono u niego obrażenia czaszkowo-mózgowe, które zostały spowodowane ciosami zadanymi w głowę narzędziem tępokrawędzistym. Jak poinformował wówczas prok. Wawrzyniak, do wydania ostatecznej opinii z sekcji zwłok konieczne są dodatkowe badania. Matka i córka doznały oparzeń IV stopnia, ich ciała były częściowo zwęglone, co utrudnia ustalenie przyczyny śmierci.

Z biegiem czasu, śledczy otrzymali kolejne informacje w sprawie rodziny z Zalasewa. Miesiąc po tragedii do prokuratury wpłynęła opinia biegłych z zakresu pożarnictwa, wskazująca, że przyczyną pożaru domu było podpalenie.

- Proces spalania w różnych częściach domu miał charakter celowego wywołania inicjowanej osobiście przez człowieka

- przekazał rzecznik poznańskiej prokuratury.

W dalszej kolejności biegli ustalili, że 61-latek zmarł w wyniku uduszenia. Śledczy oficjalnie ujawnili, że mężczyzna miał założony worek foliowy na głowie. Poinformowali również, co wykazała opinia z analizy śladów biologicznych, ujawnionych na miejscu zdarzenia.

- Podczas oględzin ujawniono tłuczek do mięsa. Biegli stwierdzili na części roboczej tłuczka, czyli tej służącej do rozbijania mięsa, ślady biologiczne trzech osób - kobiety, dziewczynki i chłopca

- dodał prokurator Wawrzyniak.

Z kolei w marcu śledczy podali, że zarówno matka i córka zginęły śmiercią nagłą i gwałtowną. Rzecznik prokuratury wskazał, że bezpośrednią przyczyną śmierci matki był uraz czaszkowo-mózgowy, powstały na skutek zadania ciosu narzędziem tępokrawędzistym, podobnie jak w przypadku chłopca. Zaznaczył też, że śledczy nadal nie wykluczyli zarówno hipotezy o tzw. samobójstwie rozszerzonym, jak i udziału w zdarzeniu osób trzecich. Postępowanie wciąż trwa.

- Nic nie zwiastowało tej tragedii

- mówiła najbliższa sąsiadka rodziny z Zalasewa, która niespełna rok przed zdarzeniem, po 20 latach nieobecności, sprowadziła się z Niemiec do Polski. Rodzina remontowała dom, w którym mieszkała.

- Joasia mówiła, że tak bardzo chciałaby skończyć ten remont, przenieśliby się wszyscy na dół, potem robiliby górę. Mówiła: „jeszcze z tydzień i spotkamy się na kawce, kupię dobre ciasto, bo wiem, że lubisz, usiądziemy razem”

- wspominała dzień po pożarze pani Elżbieta, sąsiadka.

Koszmar rodziny z Chodzieży

Śledczy z Poznania pracują też nad sprawą śmierci 5-osobowej rodziny z Chodzieży, której ciała znaleziono 24 kwietnia br. w domu.

- Policja została powiadomiona o tym, że osoba, którą poproszono o sprawdzenie, co dzieje się z tą rodziną, bo nie było z nią kontaktu, zastała widok, jaki zastała...

- przekazał prok. Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Początkowo zgłoszenie dotyczyło ujawnienia zwłok starszego małżeństwa w wieku 72 i 73 lat. Na miejscu policjanci odkryli kolejne trzy ciała: 4-miesięcznego Stasia oraz jego rodziców 38-letniej Marty A. i 41-letniego Krzysztofa A.

Czytaj też: Wstrząsająca zbrodnia w Chodzieży. Co wydarzyło się w jednym z domów na spokojnym osiedlu? "To byli spokojni i cisi ludzie"

Według śledczych sprawcą tego zdarzenia jest 41-latek.

- To był syn, mąż i ojciec pokrzywdzonych. Z naszych ustaleń wynika, że dokonał on czterokrotnego zabójstwa, najpierw swoich rodziców, a potem żony i dziecka, po czym popełnił samobójstwo. Nie znamy motywu, nie wiemy, dlaczego tak się stało

- podał rzecznik prokuratury.

Sekcja zwłok rodziny wskazała, że przyczyną zgonu wszystkich osób były rany cięte szyi. Zadanych ran było od jednej do dwóch, w zależności od osoby.

- Według tego, co określił biegły, przypuszczalny czas zgonu starszego małżeństwa wynosi ok. 3-5 dni od momentu oględzin, a 41-letniego mężczyzny, jego żony i dziecka 2-3 dni. Najpierw zginęły starsze osoby, a potem śmierć poniosła żona, dziecko i mężczyzna

- przekazał prok. Wawrzyniak.

I wskazał, że trzy osoby - rodzice i żona 41-latka - miały na rękach charakterystyczne obrażenia, tzw. obronne, co świadczy o tym, że broniły się. Dodatkowo kobieta była skrępowana. Prokurator przekazał też, że domniemany sprawca zbrodni miał na nadgarstkach rany cięte. W ten sposób próbował odebrać sobie życie. Raną, która pozbawiła go życia była rana cięta szyi.

Wiadomo, że rodzina nie miała założonej tzw. niebieskiej karty, a 41-latek nie był karany. Śledczy sprawdzają, czy mężczyzna leczył się psychiatrycznie.

Co wiadomo o rodzinie z Chodzieży? Mieszkańcy miasta mówią, że byli spokojni, trochę żyjący w „swoim świecie”. W zasadzie rzadko byli widywani, a jeśli już to mówi się tutaj głównie o starszym małżeństwie 70-latków. Rzeczywiście, nie wszyscy musieli zauważyć pojawienie się młodych w domu przy ul. Podgórnej, gdyż ci, jak mówił prokurator Łukasz Wawrzyniak, sprowadzili się do Chodzieży dwa miesiące temu z Sochaczewa, „żeby opiekować się ojcem tego sprawcy”.

Przyznała się do zabójstwa dzieci

Ustalenie motywu działania w obu wyżej opisanych sprawach może być dla śledczych trudnym lub wręcz niemożliwym zadaniem, bowiem nie żyją wszyscy domownicy. Łatwiejsza do wyjaśnienia powinna być za to sprawa z Kobylej Góry.

Tam, cztery dni przed tragedią w Chodzieży, służby otrzymały zgłoszenie o dwóch osobach z zatrzymaniem krążenia. Na miejscu okazało się, że w zdarzeniu uczestniczy trzecia osoba. Informacje przekazane przez służby było początkowo oszczędne.

Lokalne media ustaliły, że chodzi o dwie dziewczynki w wieku 9 i 13 lat oraz ich matkę. Niestety - pomimo podjętych działań - dzieci nie udało się uratować. Kobieta trafiła do szpitala, przeżyła. Ciała dziewczynek - jak podało Radio Poznań - miał odnaleźć ich ojciec, gdy wrócił do domu.

Czytaj też: Tragedia w Kobylej Górze. 47-letnia matka przyznała się do zabójstwa dzieci

Wstępne wyniki sekcji zwłok dzieci wykazały, że przyczyną starszej dziewczynki było wykrwawienie, na jej ciele stwierdzono kilkadziesiąt ran kłutych, ciętych oraz drążących w głąb ciała. Z kolei 9-latka zmarła najprawdopodobniej w wyniku uduszenia.

Na początku maja prok. Maciej Meler z Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim poinformował w rozmowie z PAP, że 47-letnia matka przyznała się do zabójstwa córek. Dodał, że istnieje konieczność przeprowadzenia badań pozwalających na ocenę stanu zdrowia psychicznego kobiety.

Rodziną z Kobylej Góry jeszcze przed tragedią zainteresował się sąd. Wiceprezes Sądu Rejonowego w Ostrzeszowie, Barbara Sabała-Bronś, w rozmowie z PAP powiedziała, że zaniepokoiła się pismem, które matka zamordowanych dziewczynek przysłała do wydziału rodziny i nieletnich na przełomie marca i kwietnia. Treść pisma miała być nielogiczna, dziwna i budząca niepewność. Dlatego - jak powiedziała Sabała-Bronś - zdecydowano o wszczęciu z urzędu postępowania w celu ustalenia, co dzieje się w rodzinie, czy ma miejsce coś niepokojącego.

Sąd zawiadomił urzędy, które mogły coś wnieść do sprawy. Zwrócono się o wydanie opinii. Zostało także wyznaczone posiedzenie opiekuńcze. Do spotkania w sądzie nie doszło, ponieważ kobieta nie przyszła. Dzień później doszło do tragedii...

Pomylone pojęcia

W przypadku chociażby rodziny z Zalasewa czy Chodzieży sami śledczy używają takiego pojęcia jak „samobójstwo rozszerzone”. Powszechnie rozumiemy je jako zabójstwo, po którym sprawca sam odbiera sobie życie.

- Samobójstwo rozszerzone

- jak tłumaczy kryminolog prof. Brunon Hołyst - jest wówczas, gdy np. dwie lub więcej osób umawia się, że w tym samym miejscu i czasie, odbiorą sobie życie.

Adam Czabański, profesor Akademii im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Wielkopolskim, suicydolog, socjolog i ekspert w Biurze ds. Zapobiegania Zachowaniom Samobójczym w IPIN w Warszawie, zwraca uwagę na nielogiczność używania określenia „samobójstwo rozszerzone” w przypadku, kiedy ofiara nie chciała, by ktoś ją zamordował.

- W takich przypadkach nie możemy mówić o samobójstwie rozszerzonym. O wiele bardziej fortunnym wydaje się tu użycie pojęcia „samobójstwo poagresyjne”. I tu możemy wyróżnić dwa sploty okoliczności, choć w każdym przypadku jest on trochę inny

- wskazuje prof. Czabański.

I dodaje: - Po pierwsze, kiedy w rodzinie dochodzi do jakiegoś konfliktu - np. zdrady, rozbicia rodziny, kwestii opieki nad dziećmi, alimentów. Wówczas sprawcą takiego samobójstwa poagresyjnego jest zazwyczaj mężczyzna. Zabija swoją partnerkę czy żonę, w wielu przypadkach także dziecko lub dzieci, a na końcu sam odbiera sobie życie. W tych okolicznościach, szeroko pojętego konfliktu rodzinnego, sprawca jest wściekły, pojawia się u niego czysta agresja, którą może rozładować poprzez zamordowanie bliskiej osoby (żony, partnerki), a siłą rozpędu także i dzieci. Niekiedy ma to taki wyraz, że w akcie zemsty, za to, co kobieta zrobiła mężczyźnie, zamordowane zostaje tylko dziecko, bo np. kobieta była poza zasięgiem sprawcy.

Ekspert podkreśla, że możliwe są też przypadki, w których w trakcie eskalującego konfliktu wystarczy impuls do popełnienia samobójstwa poagresyjnego. Co mogłoby o tym świadczyć? Jak wskazuje prof. Czabański, metoda popełnienia tego czynu. Sprawca zabija swoich bliskich i stosuje radykalne, bezwzględne środki, np. zabija ich siekierą, czy podrzyna gardło.

- To zależy od konkretnego splotu sytuacyjnego. W wielu przypadkach można coś niepokojącego zaobserwować i odpowiednio na to zareagować. Niepokojące oznaki dostrzec mogą najbliżsi, choć nie zawsze. Niekiedy osoby w kryzysie bardzo dobrze się maskują, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Często, na początku, nie jest w stanie wychwycić tego nawet psycholog. To jest ten problem, który polega na maskowaniu prawdziwych intencji. Niestety taki problem występuje w ogóle wśród osób, które nie chcą, by im pomóc, by ich uratować przed popełnieniem samobójstwa, bo im się wydaje, że to jest najlepsza opcja. Podejmują wówczas działania mające na celu uspokojenie otoczenia, zapewniając, że wszystko jest dobrze

- wyjaśnia ekspert.

I dodaje: - W pierwszym splocie okoliczności mamy do czynienia z prostymi instynktami, agresywnym wykorzystaniem narzędzi, np. siekiery. Po prostu sprawca w pewnym momencie zostaje wyprowadzony z równowagi, chwyta za to narzędzie i nie patrzy na konsekwencje. Może być tak, że sprawca poszedł z tą siekierą, żeby wymordować wszystkich, a potem zabić siebie. Być może miał inny plan, że chciał kogoś nastraszyć, a dokonał zabójstwa w afekcie. I dopiero, kiedy dotarło do niego, co zrobił. Sam wymierzył sobie sprawiedliwość.

Natomiast w łagodniejszych przypadkach samobójstwa poagresyjnego mamy do czynienia z innym postrzeganiem. Jak wskazuje prof. Czabański, ktoś zabija z miłości lub troski, bo chce chronić swoje dzieci czy najbliższych przed złym - w jego odczuciu - światem. Wówczas taka zbrodnia jest wcześniej przygotowana, zaplanowana, nie ma działania na oślep.

Czy można zapobiec samobójstwom poagresyjnym?

- To zależy od konkretnego splotu sytuacyjnego. W wielu przypadkach można coś niepokojącego zaobserwować i odpowiednio na to zareagować. Niepokojące oznaki dostrzec mogą najbliżsi, choć nie zawsze. Niekiedy osoby w kryzysie bardzo dobrze się maskują, zapewniając, że wszystko jest w porządku. Często, na początku, nie jest w stanie wychwycić tego nawet psycholog. To jest ten problem, który polega na maskowaniu prawdziwych intencji. Niestety taki problem występuje w ogóle wśród osób, które nie chcą, by im pomóc, by ich uratować przed popełnieniem samobójstwa, bo im się wydaje, że to jest najlepsza opcja. Podejmują wówczas działania mające na celu uspokojenie otoczenia, zapewniając, że wszystko jest dobrze

Prof. Czabański podkreśla, że warto zwrócić uwagę na to, że kiedy człowiek jest w kryzysie suicydalnym (w kryzysie samobójczym), rozmyśla - niekoniecznie o tym, że zaraz wymorduje całą swoją rodzinę i potem odbierze sobie życie - ale w ogóle, że może targnąć się na swoje życie. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne oznaki.

- Jedną z nich może być radykalna zmiana w zachowaniu, np. człowiek był bardzo spokojny i nagle jest cały czas pobudzony, albo był przygnębiony przez długi czas i nagle popada w euforię. Może to świadczyć o tym, że nagle dotarło do niego, że może rozwiązać swój problem poprzez samobójstwo. Jakby doznał olśnienia, że znalazł skuteczny sposób. Autentycznie może odczuwać pewnego rodzaju ulgę w tym stanie tego wymęczenia sytuacją, splotem sytuacji, klęski

- wskazuje ekspert.

I podkreśla: - My jednak wiemy, że samobójstwo jest najgorszym z możliwych rozwiązań, ponieważ po śmierci samobójczej bliskiego człowieka pozostaje wiele osób cierpiących, z poczuciem winy. Gdy podejrzewamy, że nasz bliski znajduje się w stanie kryzysu samobójczego, należy z nim o tym wprost porozmawiać, zaproponować pomoc, zmobilizować do pomocy osoby, do których osoba w kryzysie ma zaufanie, namówić tę osobę do skorzystania z pomocy profesjonalistów (psychologów, psychiatrów), pomóc w logistycznym przygotowaniu takiego spotkania osoby w kryzysie samobójczym z profesjonalistą.

Gdzie szukać pomocy w sytuacjach kryzysowych?

  • Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży - 116 111
  • Kryzysowy Telefon Zaufania - 116 123
  • Niebieska linia - dla doświadczających przemocy - 800 120 002
  • Centrum Wsparcia dla Osób Dorosłych w Kryzysie Psychicznym - 800 702 222
  • Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka - 800 121 212
  • Ogólnopolski telefon zaufania Narkotyki - Narkomania - 800 199 990 (codziennie 16-21)
  • Telefon zaufania „Uzależniania behawioralne”- 801 889 880 (codziennie 17-22)
  • Telefon zaufania HIV/AIDS - 801 888 448 (pn.-pt. 09-21)
  • Telefon Zaufania Młodych - 22 484 88 04 (pn.-sob. 11-21)
  • Telefon Zaufania dla osób starszych - 22 635 09 54 (pn, śr. i czw. 17-20)
  • Antydepresyjny telefon zaufania - 22 484 88 01 (pn.-pt. 15-20)
  • Wsparcie dla osób po stracie bliskich (będących w żałobie) - 800 108 108 (pn.-pt. 14-20)
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bo ofiara nie chciała umierać... „Samobójstwo rozszerzone” to zabójstwo - Głos Wielkopolski

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto