Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dariusz Pilak o tym, czy czuje się jak bohater "Rancza" [WYWIAD]

Paweł Brzeźniak
Dawid Stube/Fotostube
Wkrótce minie rok odkąd Dariusz Pilak pełni funkcję dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury w Gnieźnie. O porównaniach z jedną z serialowych postaci i dotychczasowych osiągnięciach rozmawia z nim Paweł Brzeźniak.

Czy ogląda Pan serial „Ranczo”?
- Tak, jest on powszechnie znany, ale regularnie go nie oglądam. Podziwiam scenarzystów tego serialu za ich pomysłowość.

Zadaję to pytanie, bowiem w serialu pojawia się postać Czerepacha, który odgrywa ważną rolę w urzędzie
w Wilkowyjach. Po przegranych wyborach samorządowych zostaje on dyrektorem ośrodka kultury, co jest dla niego rodzajem zsyłki i źródłem frustracji. Czy po tym, jak przestał Pan być starostą, a został Pan dyrektorem MOK-u, ma Pan podobne odczucia?

- Absolutnie nie miałem żadnych frustracji. Wszędzie obracałem się w sferze ludzi, którzy coś tworzą. Cieszę się, że jestem w MOK-u, bo pracuje tutaj zespół kreatywnych osób. Nasz ośrodek to marka, którą chcemy budować zespołowo.

Pozwoli Pan, że pozostaniemy jeszcze w konwencji „Rancza”. Serialowy Czerepach odbił się od politycznego dna i stanął na wyżynach swojej kariery. Ma Pan podobne aspiracje? Zamierza Pan odzyskać władzę w powiecie w 2018 roku?

- Uważam, że posiadam wielkie doświadczenie, jeśli chodzi o pracę w samorządzie powiatowym. Współpracowałem z wieloma ludźmi. Chcę to na razie wykorzystywać w pracy w ośrodku. Między innymi, poprzez kontakt z ludźmi, którzy mają wiele pomysłów na pobudzenie kultury. Co do sfery politycznej, ona jest nieprzewidywalna. Jesteśmy społeczeństwem, które co sezon fascynuje się i zachwyca kimś lub czymś nowym – a to bardzo szybko przemija. Tak było z Samoobroną czy Korwin-Mikke – to są gwiazdy jednego sezonu. Na razie myślę o tym, żeby w sferze politycznej dobrze wykonywać obowiązki radnego powiatu, odpowiadając na zapytania i problemy ludzi, którzy przychodzą do mnie w różnych sprawach. Mogą wybrać 26 innych radnych, a przychodzą akurat do mnie. Za przykład może posłużyć problem z ZSP nr 4.

Czy bezpośrednio spotykał się Pan z zarzutami o to, że Pański wybór na dyrektora MOK-u to była decyzja polityczna. Nie słyszał Pan, na przykład, o tym, że: „Pilak został dyrektorem MOK-u, bo jest kolegą partyjnym Budasza”?
- To był normalny otwarty konkurs, w którym startowały inne osoby. Doświadczenia ze współpracy z eSTeDe z czasów, kiedy pracowałem w starostwie, było pomocne w pracy w MOK-u.

Dobrze, zostawmy politykę na boku i zajmijmy się kulturą. Dzięki czemu obecny MOK może, pisząc kolokwialnie, „robić różnicę” w porównaniu z tym, co było wcześniej?

- Na uwagę zasługuje chociażby projekt „Kultura dostępna”, kiedy z działalnością artystyczną mogliśmy wejść do więzienia. Włączyliśmy do współpracy bezdomnych, którzy mogli nauczyć się tanga. Realizujemy także działania dla osób niepełnosprawnych, bo ośrodek musi być otwarty dosłownie dla wszystkich. Cały czas pracujemy nad tym, aby dostosować ośrodek dla ludzi niepełnosprawnych. Nie jest to takie proste, bowiem budynek jest zabytkowy. Mamy to jednak na uwadze. Dzięki życzliwości dyrektora SP nr 2 zajęcia tańca dla osób niepełnosprawnych odbywają się w sali sportowej przy ul. Łubieńskiego. Nie zapominamy o tych ludziach. Wiem od pani instruktor, jak wiele takie spotkania dają uczestnikom. Uspołeczniamy wystawy, dzięki m.in. żywemu kontaktowi z ich twórcami. Zdarza się, że mieszkańcy, którzy przychodzą na wystawy, mówią, że chcieliby mieć taki, a taki obraz u siebie, w domu. Prowadzimy także lekcje edukacyjne dla młodych ludzi. Słowem, nasza oferta jest przeznaczona dla osób od lat 3 do 103.

Już w kwietniu czekają nas obchody 1050. rocznicy Chrztu Polski. MOK proponuje działania w związku z tym wydarzeniem, i to należy pochwalić. Czy nie obawia się Pan jednak, że Poznań nas przyćmi?
- To są takie dywagacje na zasadzie „przeciągania liny”, kto jest silniejszy, kto stworzy swoją wizję historii. My stworzymy wystawę, która będzie bazować na źródłach, czyli na czymś najważniejszym w badaniu historii. Kiedyś powiedziałem w Poznaniu: „Jeżeli przywieziecie państwo do Gniezna źródła mówiące o tym, że w 1000 roku mieliśmy Zjazd Poznański, to możemy realizować pewne rewizje”. Mamy obecnie do czynienia z nadinterpretacją faktów, tylko z tego względu, że Poznań jest większym miastem. Bolesław Chrobry w 1000 roku pokazał Ottonowi III Gniezno, jako coś najcenniejszego. Nie poprawiałbym teraz naszego pierwszego króla.

Czy nie ma Pan takiej obawy, że planowane działania, organizowane w Gnieźnie, to swoiste przekonywanie przekonanych?
- Patrzy pan z pozycji nas, mieszkających tutaj. Kiedy gdzieś jadę i mówię, że jestem z Gniezna, to ludzie wiedzą o tym, że jestem z Pierwszej Stolicy Polski. Spór z Poznaniem jest odbierany jako próba rewizjonizmu historycznego. Bardziej powinniśmy skupić się na tym, aby w podręcznikach do historii przedstawiać Gniezno, jako miejsce, gdzie powstała Polska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto