Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gaz w szatni

Jacek ZDUŃCZYK
Irena Michalska i Karina Kaczała musiały skorzystać z maseczki tlenowej. Fot. S. Szewczyk
Irena Michalska i Karina Kaczała musiały skorzystać z maseczki tlenowej. Fot. S. Szewczyk
Oddział Dziecięcy kaliskiego szpitala nie był w stanie pomieścić wszystkich uczniów, którzy ulegli zatruciu, gdy ich 16-letnia koleżanka dla zabawy rozpyliła w szkole...

Oddział Dziecięcy kaliskiego szpitala nie był w stanie pomieścić wszystkich uczniów, którzy ulegli zatruciu,
gdy ich 16-letnia koleżanka dla zabawy rozpyliła w szkole... gaz paraliżujący!

Niebezpieczna substancja rozpylona została w szatni kaliskiego Zespołu Szkół nr 6w Kaliszu. Tuż przed godziną ósmą, kiedy doszło do zdarzenia, przebywało tam kilkudziesięciu uczniów. Dzieci z Ic czekały na zajęcia z techniki.

- Byłyśmy tam może z dziesięć minut - mówi Ania, uczennica Ic. - Żadna z nas nie czuła drażniącego zapachu. Po jakimś czasie zaczęłyśmy się jednak dziwnie czuć. Oczy nam łzawiły, kichałyśmy, pojawił się też ból głowy.
Nauczyciele kazali wszystkim uczniom natychmiast opuścić pomieszczenia szatni i przejść do sali gimnastycznej. Pootwierali też okna, żeby przewietrzyć szkołę.
Dyrektorka szkoły powiedziała dzieciom, że jeżeli źle się czują, to mają się natychmiast zgłosić do higienistki. Na tym jednak miało się nie skończyć.

Wynajęli autobus

Ponieważ sporo uczniów odczuwało dolegliwości, kierownictwo placówki wezwało karetkę pogotowia i straż pożarną. Lekarze zadecydowali, że dzieci powinny zostać bezzwłocznie przewiezione do szpitala.

- Podjęłam decyzję o wynajęciu autobusu komunikacji miejskiej - mówi Grażyna Oleksy, dyrektorka Zespołu Szkół nr 6. - Samochód został podstawiony bardzo szybko. Do szpitala pojechało 41 uczniów.

Przyjęcie tak ogromnej liczby pacjentów nie było proste. Dzieci umieszczone zostały w świetlicy. Lekarze dokonywali tam wstępnej selekcji małych pacjentów. Najciężej poszkodowanych ulokowano na czterech oddziałach: dziecięcym, obserwacyjno-zakaźnym, gastroenterologicznym i chirurgicznym.

Rodzice kilku gimnazjalistów we własnym zakresie przywieźli do szpitala jeszcze ośmioro uczniów, którzy już po powrocie domu, zaczęli narzekać na bóle głowy i nudności.

- Ludzkie pojęcie przechodzi, co dzieje się w tej szkole - mówi jeden z rodziców. - Wcześniej już dwukrotnie ktoś telefonował, że podłożono tam bombę. Dyrekcja powinna zatrudnić w szkole ochroniarzy. Nie wiadomo na jaki pomysł wpadnie młodzież następnym razem.

Skrucha po czasie

Pomieszczenia szatni zostały dokładnie „prześwietlone” przez strażaków.

- Szukaliśmy jakiegoś pojemnika, zbiorniczka, czy czegokolwiek, co mogłoby pozwolić na ustalenie rodzaju użytej substancji - mówi Krzysztof Knop, aspirant sztabowy z KM PSP w Kaliszu. - Jednak niczego nie znaleźliśmy.
Więcej szczęścia mieli policjanci z KMP w Kaliszu. W wyniku podjętych działań natrafili bowiem na pusty zbiornik po gazie paraliżującym produkcji niemieckiej o nazwie NATO.

- Znaleziono go na terenie boiska szkolnego - mówi podinspektor Barbara Buśkiewicz, rzecznik prasowy KMP w Kaliszu. - Po niedługim czasie ustalono też osobę, która rozpyliła gaz. Była to uczennica klasy trzeciej. Dziewczynka przyznała się do winy. Mówiła, że bardzo żałuje tego co zrobiła, że nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji. Obecnie policjanci próbują się dowiedzieć, skąd gimnazjalistka miała gaz.

Finał w sądzie

Materiały dotyczące tej sprawy przekazane zostaną niebawem do Sadu Rodzinnego. To sąd podejmie ostateczną decyzję o rodzaju wymierzonej kary. Za narażanie drugiego człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat.

Nie pierwszy raz


W ubiegłym roku na terenie Kalisza dwukrotnie odnotowano podobne zdarzenia. Gaz łzawiący rozpylony został w szkole ponadgimnazjalnej oraz w... przedszkolu. W pierwszym przypadku z objawami zatrucia do szpitala przewieziono pięciu uczniów. W drugim, na szczęście obyło się bez poważniejszych komplikacji. Przedszkolacy zostali w porę ewakuowani z budynku.

Piotr Suda
ordynator Oddziału
Chorób Dziecięcych

Szkodliwe działanie gazu paraliżującego polega na drażnieniu i wywoływaniu stanu zapalnego spojówek, a przede wszystkim śluzowek dróg oddechowych. W skrajnych przypadkach może to doprowadzić
do zapalenia płuc i obrzęku płuc, które
pojawiają się po kilkunastu godzinach
od zdarzenia. Biorąc pod uwagę fakt, że
stężenie gazu nie było duże, to najprawdopodobniej do tak drastycznych konsekwencji nie dojdzie. Dzieci są stopniowo
zwalniane do domu. Na noc pozostwimy
w szpitalu około 20 osób.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto