Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gnieźnianin Krzysztof Godek o swoim ostatnim filmie o deskorolkarzach.

Iza Budzyńska
Pierwszy film Krzysztofa Godka - "W szoku max", swoją premierę miał w sierpniu 2008, później gościł na kilku festiwalach.
Pierwszy film Krzysztofa Godka - "W szoku max", swoją premierę miał w sierpniu 2008, później gościł na kilku festiwalach. Archiwum prywatne / Facebook
Rozmowa z Krzysztofem Godkiem - którego film "Problem?" o polskich deskorolkowcach mogliśmy obejrzeć w dniu premiery w ponad 20 miastach. W tym gościł w Miejskim Ośrodku Kultury w Gnieźnie. Rozmowa ukazała się w "Gnieźnieńskim Tygodniu" 28 grudnia.

Tytuł filmu brzmi "Problem?" Opowiedz, co, czy kto jest tym tytułowym problemem?

Wydaje mi się, że to właśnie my, deskorolkowcy jesteśmy w Polsce problemem. Ludzie wrzucają nas do jednego worka z wandalami, wydaje im się że to właśnie my jesteśmy odpowiedzialni za zniszczenia... Bardzo mnie boli, że jesteśmy niechciani i nielubiani, my pragniemy tylko wykorzystywać przestrzeń miejską w kreatywny sposób, tworząc różne ciekawe rzeczy - filmy, zdjęcia... wyrażamy się w ten sposób. W Berlinie, Barcelonie i innych europejskich cywilizowanych krajach skaterzy potrafią dojść do kompromisu z ludźmi, normalnie porozmawiać i dostrzec wzajemne potrzeby... w Polsce jesteśmy ciągle zastraszani, oblewani wodą z okien, wyrzucani, karani mandatami. Mamy po prostu problem i stąd ten tytuł. Moim marzeniem jest zmienić obraz deskorolkowca w oczach polskiego nieszczęśliwego społeczeństwa.

To produkcja z większym rozmachem niż "W szoku max", który przedstawiał tylko Gniezno. Czy podporządkowałeś całe życie temu filmowi? Jak wyglądała praca nad nim?

"W szoku max" nie przedstawiał tylko Gniezna Ale głównie, to fakt. "Problem?" to produkcja już dużo poważniejsza. Zaskoczeniem był fakt, że mi - zwykłemu gnieźnianinowi - udało się zaangażować w swój projekt najlepszych skaterów z całej Polski. Dostając taką szansę chciałem zrobić najlepszą rzecz jaką potrafię, żeby nie przynieść nikomu zawodu. Moim życiem totalnie zawładnął ten film, do tego stopnia, że nie mam w tym momencie życia "normalnego". Oszczędzałem ile tylko mogłem, żeby pozwolić sobie na poświęcenie się tylko i wyłącznie realizacji tego filmu. Kiedy poczułem, że nadszedł ten moment, w maju, kiedy pogoda zaczyna być dla nas sprzyjająca, zwolniłem się z pracy i rozpocząłem "zbiory" materiału na poważnie. Na początku wakacji przeprowadziłem się do Warszawy ze względu na największą w Polsce ilość "miejscówek". Codziennie przez ostatnie kilka miesięcy starałem się umówić z kimś na deskę jak najwcześniej, żeby jak najintensywniej wykorzystać dzień, światło itd. a wracałem dopiero wtedy kiedy ostatniej osobie - albo mi - brakło sił. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, ale jazda na deskorolce to bardzo trudna czynność. Czasami dla jednego tricku, gdzie ujęcie miało trwać około 3 sekundy, poświęcało się np. pięć dni... Ciągłe podchody z ochroną, policją, dewocją, walka z pogodą, kontuzjami potrafi doprowadzić do depresyjnych stanów. Często zastanawiamy się "po co my to w ogóle robimy, przecież nic z tego nie mamy", mówimy, że nienawidzimy deskorolki. Ale kiedy coś wychodzi tak, jakbyśmy tego chcieli w konkretnym miejscu, radość jest nie do opisania. No i pamiątka na całe życie. Każdy trick ma swoją historię... dla mnie uliczny skateboarding to forma sztuki, na pewno nie sport. Deskorolkowcy podchodzą do tego bardzo emocjonalnie, każdy ma swój styl jazdy, po którym można wywnioskować nawet charakter tej osoby. Różnorodność stylów, podejść to najpiękniejsza rzecz w skateboardingu.

Dlaczego wybór takich, a nie innych miejsc?

Wybór miejsc determinowała ilość i jakość miejscówek w danym mieście, kraju. Oglądając inne deskorolkowe filmy lub gazety, kiedy spodoba się nam jakiś "spot" staramy się dowiedzieć, gdzie on się znajduje i co jeszcze jest w pobliżu, zbieramy pieniądze, organizujemy plan i tam po prostu jedziemy w konkretnym celu. Z niektórymi osobami wracaliśmy specjalnie do Barcelony - która jest uważana za europejską stolicę miejscówek - po tricki, których nie udało się zrobić na poprzednim wyjeździe. Było trochę zagranicznych wyjazdów np. Berlin, Malmo, Praga, Hamburg. Z polskich miast głównie Warszawa i Poznań ponieważ w nich mieszkałem, ale oprócz tego często wyjeżdżaliśmy do innych miast... Białystok, Kielce, Wrocław, Szczecin, Lublin itd...

Masz swoje autorytety, wzory - filmowe i deskorolkowe?

Bardzo podobają mi się filmy Pontusa Alv, French Freda, AWS filmworks, Kuby Kaczmarczyka, Kuby Perzyny, Michała Długołędzkiego, ale w przypadku wideo nie staram się na nikim wzorować - robię wszystko tak jak ja sam to czuję, dobieram muzykę taką, która wcześniej nie pojawiła się w deskorolkowych filmach. Chcę robić niepowtarzalne i ponadczasowe rzeczy. Nie chcę nikogo kserować. Jeśli chodzi o deskorolkę, to zawsze byłem fanem Andrew Reynoldsa. Gdybym miał wymieniać kogo jazda mi się podoba, nie starczyłoby pewnie tej gazety a czytelnikom i tak by to nic nie mówiło. Ważne dla mnie jest również podejście danej osoby do skateboardingu.
Na razie udaje się to łączyć, ale zastanawiasz się, czy jesteś bardziej filmowcem czy skaterem?
Zdecydowanie czuję się bardziej filmowcem. Przez okres nagrywania filmu prawie w ogóle nie robiłem tricków, bo bałem się, że doznam jakiejś kontuzji i nie będę mógł nawet nagrywać. Mi przyjemność sprawia sam fakt odpychania się, poruszania po mieście, podskoczenie pod krawężnik... Chciałbym robić dobre tricki, ale jak przez ponad 10 lat się nie nauczyłem zbyt wiele , to nie sądzę żeby teraz się coś zmieniło. Więc chociaż filmem staram się zrobić coś dobrego dla polskiej deskorolki.

No właśnie: czy skaterem, deskorolkowcem po prostu się jest, niezależnie od tego, co się robi w danej chwili?

Raczej niezależnie, to jest takie trochę skrzywienie psychiczne... dostrzegamy ciągle coś nowego poruszając się po mieście np. na schody, poręcz czy murek, patrzymy jako na przeszkodę, sprawdzamy czy jest najazd, odjazd, jak to ogólnie wygląda, czy ciekawie by to wyszło na filmie. Zwykły czlowiek nie dostrzega w tym nic specjalnego, dla nas to w sumie jedna z najważniejszych rzeczy. Deskorolka to nie tylko jazda na niej, to sposób na życie, dzięki niej dostrzegasz piękno tricków i miejscówek, masz poczucie wolności przemieszczając się między tymi wszystkimi ludźmi goniącymi za pieniędzmi, uczy wytrwałości i daje siłę, nawiązujesz przyjaźnie niemal na całe życie. Odjechany, wymarzony trik daje taką przyjemność i satysfakcję, której nic nie jest w stanie zastąpić. Pasja to najlepsza rzecz, jaka może przytrafić się człowiekowi, dzięki niej jego życie ma sens, dodaje energii do dalszych działań. Chcemy tylko tolerancji i chociaż minimalnego szacunku do tego co robimy.

Jakie są twoje kolejne filmowe plany?

Mam kilka pomysłów, chcę zrobić kolejny deskorolkowy film. Raczej nagrywanie czegoś innego nie sprawia mi przyjemności... chyba, że jakieś rzeczy dla siebie. Praca nad tym filmem w dużym stopniu nauczyła mnie radzenia sobie w życiu. Już wiem jakich błędów nie popełniać. Przy tworzeniu kolejnej produkcji na pewno będę wszystko lepiej organizował.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto