Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gnieźnieńscy ratownicy medyczni też protestują. Nie chcą wyrządzić szkody pacjentom

Paweł Brzeźniak
Ratownicy medyczni uważają, że w porównaniu z pielęgniarkami są traktowani nierówno pod względem zarobków. Ratownicy medyczni z Gniezna też przyłączyli się do ogólnopolskiego protestu. Mimo że narzekają na swoją sytuację i przyłączyli się do akcji protestacyjnej, to zapewniają, że w żadnym stopniu nie odbije się ona na zdrowiu pacjentów.

Gnieźnieńscy ratownicy medyczni też protestują. Nie chcą wyrządzić szkody pacjentom

Rozpoczęła się akcja protestacyjna, bo ministerstwo nie chce dać tego, czego żądają ratownicy. -Na pewno nie odbędzie się to kosztem pacjenta, także w Gnieźnie. Nic się nie zmieni - mówi ratownik medyczny z naszego miasta, który woli zachować anonimowość. - To nie są żale do dyrektora szpitala, tylko do rządu. Jak rząd się zgodzi, on dostanie pieniążki i nam da. Tak jak jest z pielęgniarkami. Przykre jest to że mamy największe uprawnienia w Europie a zarabiamy najmniej - dodaje.

Ratownicy oczekują zrównania zarobków z pielęgniarkami. - Poza tym, w Niemczech ratownik podaje tylko 6 leków, w Polsce 47 - mamy duże uprawnienia. Wykonujemy procedury, które przez lata były dedykowane lekarzom, a zarabiamy trzy razy mniej niż koledzy z Niemiec. Szkoda gadać. Oczekujemy to, co każdy ratownik w tym kraju, mieć takie same dodatki jak pielęgniarka. Zaoferowano nam od 1 lipca 400 brutto i kolejne 400 za rok. Ogólnopolskie związki zawodowe chcą, aby od zaraz dostać 800 zł, we wrześniu 400 zł i ponownym roku kolejne 400. Daje to 1600 zł brutto - tyle ile mają obiecane pielęgniarki - mówi ratownik.

Nasz rozmówca podkreśla, że od 9 lat nie było żadnych dodatkowych nakładów na ratownictwo. - Ciągle dokładne są nam obowiązki i uprawnienia, ale nie wiąże się to podwyżką pensji. Wszyscy są zdeterminowani, bo to nie jest normalne, żeby ratownicy nie zarabiali nawet 2000 złotych. Ratownik może samemu podać 47 leków, już na poziomie karetki leczyć ostre zespoły wieńcowe, może wykonywać procedury takie jak kardiowersja czy przedskórną stymulacje serca - są to procedury, które przez wiele lat mógł wykonać tylko lekarz. Teraz również mamy możliwość podawania czynnika krzepnięcia u ludzi chorujących na hemofilie. W ciągu 5 lat musimy zdobyć 200 punktów edukacyjnych. Są to drogie kursy, czasami koszt takiego szkolenia to ok 1000 zł, wszystko z własnej kieszeni. Za taki kurs dostaje się często 20 punktów - opisuje ratownik.

- Wszyscy w służbie zdrowia powinni zarabiać godziwie. Niestety, ta godziwość trochę się spłaszcza z tego względu, że rosną płace minimalne - uważa Krzysztof Bestwina, dyrektor szpitala w Gnieźnie. - To jest problem, który dotyka każdego szpitala. Dochodzi do takich sytuacji, że pracownicy niższego szczebla zarabiają porównywalnie do tych ze średniego czy nawet wyższego. Pensje nie rosną, nakłady na służbę zdrowia nie wzrastają. Szpital w Gnieźnie, nie odnotowując pracowni hemodynamiki, od 2009 do 2016 roku nie odnotował wzrostu przychodów, a z czego mamy dać? - pyta retorycznie Bestwina. Pracownicy nie mogą przez 15 lat czekać na regulację płacową.

Dyrektor szpitala uważa, że oliwy do ognia w sprawie ratowników medycznych dolał Marian Zembala, minister zdrowia w rządzie Ewy Kopacz. - Dał dodatkowe pieniądze tylko jednej grupie zawodowej, czyli pielęgniarkom i położnym. Cieszę się z tego, tylko trzeba było pomyśleć o innych grupach zawodowych. Jeśli ratownicy doprowadzą do zrównania, to za chwilę przyjdą technicy radiolodzy czy opiekunowie medyczni i powiedzą: „A dlaczego my nie?”. Niestety, te grupy się podzieliły i walczą tylko o swoje - mówi Krzysztof Bestwina. - Jako dyrektor szpitala nie zgadzam się z tym, żeby minister zdrowia decydował, która grupa zawodowa w szpitalu dostanie pieniądze, a która nie, bo to powoduje znaczne zamieszanie i niepokoje w naszej placówce, a one niestety nie trafiają do ministerstwa - dodaje.

Jak zaznacza dyrektor szpitala, na początku tego roku ratownicy medyczni mieli zmienioną stawkę. - Pracowali o 2 złote mniej za godzinę. To też nie jest tak do końca, że nie było żadnych ruchów. Przeprowadziliśmy podwyżkę z 18 do 20 złotych za godzinę. Niektórzy mówią, że to za mało, a inni, że to nieźle w porównaniu z innymi grupami. Nie obawiam się ewentualnego protestu w Gnieźnie, bo pracujemy z naprawdę solidną grupą ratowników, którzy moim zdaniem do tego nie doprowadzą - opisuje K. Bestwina.
Szpital w Gnieźnie współpracuje z grupą kilkudziesięciu ratowników medycznych. Głównie są to ratownicy pracujący na umowach cywilnoprawnych, więc mają oni swoją działalność gospodarczą.

Aby nie zaszkodzić pacjentom, ratownicy podczas protestu skupiają się przede wszystkim na informowaniu mieszkańców o swojej sytuacji. Mają do tego służyć dyskusje podczas pokazów ratowniczych, flagi na karetkach czy koszulki ze specjalnymi nadrukami.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto