Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gnieźnieńscy wolontariusze na ratunek kotom w każdej sytuacji

Mikołaj Stopczyński
Mikołaj Stopczyński
Działają, nie oglądając się na pandemię koronawirusa, poświęcają swój wolny czas. Stowarzyszenie Kocie Gniezno codziennie pomaga bezpańskim kotom, dając im szansę na lepsze życie. Niestety to zadanie nie należy do najłatwiejszych.

Jesienią 2014 roku na jednej z gnieźnieńskich ulic uratowano rannego kota, nazwanego później Mareczkiem. Został on poddany intensywnemu leczeniu, by wkrótce cieszyć się beztroskim życiem wśród nowych właścicieli. Miał wiele szczęścia, jednak nie tylko on wymagał pomocy. Tak powstała inicjatywa, która trzy lata później przekształciła się w pełnoprawne stowarzyszenie.

Głównym założeniem Kociego Gniezna jest pomoc wolno żyjącym kotom, głównie poprzez kastracje dzikich stad, które często bytują obok człowieka.

- Kilka razy w roku, z jednej kotki przychodzi na świat średnio 5-8 kociąt. Często żyją w nieludzkich warunkach i zapadają na choroby, przez co większość z nich nie dożywa pół roku. Sterylizacja jest konieczna, by zapobiegać niekontrolowanemu rozmnażaniu i kolejnym tragediom – tłumaczy Agata Szczęśniak, prezeska stowarzyszenia.

Tylko w tym roku wykonano już ponad dziewięćdziesiąt takich zabiegów, a kolejnych „kandydatów” niestety nie brakuje. Po rekonwalescencji zdrowe dzikie koty trafiają z powrotem do pierwotnych miejsc bytowania. Te, które nie byłyby w stanie przeżyć na wolności, trafiają do adopcji lub zostają w siedzibie stowarzyszenia.

Siedziba Kociego Gniezna mieści się w prywatnym mieszkaniu jednej z wolontariuszek. Przez niecałe sześć lat przewinęło się przez nie ponad siedemset kotów. Początkowo trzymano je w trzech klatkach, ale ich liczba wraz z liczbą zwierząt szybko zaczęła rosnąć i obecnie zwiększyła się do czternastu. Aktualnie zamieszkuje je ponad dwudziestka podopiecznych. Niektórzy pojawili się niedawno, inni goszczą tam od miesięcy. Za każdym z nich kryje się inna historia, której nowy rozdział następuje właśnie w tym miejscu.

Nad rezydentami czuwa jedenastu wolontariuszy, codziennie zajmując się nimi według indywidualnych instrukcji rozpisanych w jednym z pomieszczeń. Każdy kot wymaga innych czynności, musi także otrzymać odpowiednie leki i pożywienie. Do codziennych obowiązków należą także sprzątanie klatek, zmiana opatrunków i podawanie zastrzyków. Jak mogliśmy się dowiedzieć, nie należy to do najłatwiejszych zadań.

- Pojawiało się wiele osób, które przychodziły tylko raz czy dwa. Obcowanie z dzikimi kotami to wiele trudności, duża odpowiedzialność i poświęcenie czasu, na co nie każdy jest gotowy – tłumaczy Agata Szczęśniak.

Wiele kotów, które trafia pod opiekę wolontariuszy, dostaje drugą szansę. Na profilach społecznościowych stowarzyszenia widnieją ogłoszenia o podopiecznych szukających nowego domu. Dotychczas do rodzin z całej Polski trafiło ponad dwieście kotów. Sam proces adopcji jest dość skrupulatny, ponieważ, jak często powtarzają działacze, „posiadanie kota to nie obowiązek, tylko przywilej”. Potencjalny nowy opiekun musi spełnić odpowiednie wymogi, by móc przyjąć pod swój dach nowego pupila. W tym celu odbywa się między innymi wizyta wolontariuszy. Muszą oni upewnić się, że kot trafi we właściwe ręce.

W ostatnich miesiącach ograniczono możliwości adopcji, między innymi z powodu trwającej pandemii. Mimo to nie wpłynęła ona znacząco na działanie stowarzyszenia, a obecnie koty znów mogą znajdować nowe domy. Opieka nad zwierzętami przebiega bez zmian, z zachowaniem odpowiednich środków higieny. Jak przyznają wolontariusze, ich podopieczni wymagają uwagi i pomocy niezależnie od okoliczności.

- Działamy codziennie, bez względu na epidemię. Jedyne ograniczenie wiąże się z przyjmowaniem kociaków przez weterynarzy, ale staramy się szukać dogodnych terminów. Warto także podkreślić, że koty nie przenoszą koronawirusa, więc pod tym względem nie ma się czego obawiać – komentuje jedna z wolontariuszek.

Choć inicjatywa jest szczytna, często wiąże się z ograniczeniami, a głównym jest liczba miejsc.

- Każdy nowo przyjęty kot musi przejść obowiązkową kwarantannę. To okres, podczas którego dowiadujemy się o jego stanie zdrowia dlatego często nie mamy możliwości przyjąć więcej zwierząt - przyznaje Agata Szczęśniak.

Liczba kotów potrzebujących opieki z terenu miasta i okolic przewyższa obecne możliwości Kociego Gniezna, które utrzymuje się głównie z darowizn i internetowych zbiórek. Dwa razy w roku za pomocą facebooka organizowane są także bazarki z różnymi przedmiotami. Stowarzyszenie chętnie przyjmie zarówno wsparcie materialne jak i nowych (koniecznie pełnoletnich) wolontariuszy. Mimo ograniczeń i codziennych wyrzeczeń misja Kociego Gniezna trwa dalej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto