Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno. 100 metrów historii część II. Ulica Tumska – hotel, meble i pyry

Jarosław Mikołajczyk (muzealny detektyw Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie)
Archiwum MPPP Gniezno
Tym razem zdecydowaliśmy się na kontynuację, podjętego w ubiegłym numerze spaceru. Muzeum Początków Państwa Polskiego, podobnie jak gniezno.naszemiasto i „Gnieźnieński Tydzień” kontynuje akcję #zostańwdomu. W ubiegłym tygodniu zaproponowaliśmy wam „wyjście” bez wychodzenia na ulicę Tumską, a w sumie stanęliśmy na jednym winklu i nie udało nam się skończyć opowieści. Dziś jej dalszy ciąg...

16 numerów, 16 domów, tyle bodaj dziś stoi przy ulicy wiodącej stromo z rynku do Tumu. Wydawać by się mogło, że ta ulica mogła być jedynie miejscem procesji świętowojciechowych, procesji na Boże Ciało i być może marszy patriotycznych. No bo co tu się mogło jeszcze wydarzyć? Do 1815 roku ulica tak jak dziś była Tumską, po ostatecznym upadku Napoleona, nadano jej niemiecką nazwą Domstrasse, tak trwało do zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego w 1919 - które przywróciło nazwę funkcjonująca do dziś.

Wokół Tumu i do dumu

Sama nazwa ulicy, zwraca uwagę na Tum, z niemieckiego DOM - katedra. Nie dziwi więc, że niemal wypływa ta ulica z kolegiat, które również określało słowo Dom i jak twierdzą niektórzy etymolodzy, to właściwsze rozumienie. Tak czy owak, stare gnieźniaki mówili „wokół Tumu i do dumu”. Wiąże się to z nieco para psychotroniczną legendą. Otóż zdaniem niektórych Góra Lecha to pradawne miejsce mocy. Mówiło się nawet, że to jeden z tzw. czakramów ziemi (węzłów energetycznych) o mniejszej mocy niż rzekomy na Wawelu. Gnieźniaki też mówią, że tu jest dobra energia, że miejsce ma własności lecznicze. Podobno jak kogo bolała łepetyna to nie łykał patylek tylko fyrnał se wokół katedry, kolegiat, potem ulicą Tumską i jak ręka odjął. Stąd to powiedzenie.

Czy faktycznie, a jeśli - to dlaczego, spacer wokół Tumu i ulicą w górę pomaga? Legenda to jest? Czy jednak działa, dziś niestety nie dane nam sprawdzić. Nie bez przyczyny według autorów artykułu Turystyka Ezoteryczna publikowanego przez Turystykę Kulturową (Nr 7/2014 (lipiec 2014), jeszcze przed chrześcijaństwem nasi przodkowie wybrali to miejsce. W publikacji Tadeusza Jędrysiaka (Warszawa) i Marty Kamel (Akademia Wychowania Fizycznego w Poznaniu) czytamy, że promieniowanie mierzone w jednostkach Bovisa wynosi na Wzgórzu Lecha 50000 jednostek, czyli mniej więcej tyle co choćby przy katedrach w Bazylei i Kolonii. Zostawmy jednak nauki ezoteryczne, bo to też trochę jak legenda, a Bovius to paranauka. Zatem jeśli jest jak mówią, to po epidemii, warto tę legendę miejską sprawdzić.

Przeszliśmy się leczniczo wokoło Góry Lecha, usiądźmy wygodnie

Stojąc plecami do bazyliki, zerknijmy w lewo. Budynek, w którym dziś znajduje się Dom Lekarza, budził niedawno trochę kontrowersji dzięki sztuce współczesnej w formie kolorowych jaj na balkonie. Obecnie nie ma ich już od strony Tumskiej, a jedynie od Św. Wojciecha. Sam jednak, dziś wytynkowany w bieli, z dobrze utrzymaną elewacją prezentuje się pięknie. Wybudowany w czasach pruskich, na przełomie XIX i XX wieku mieścił bardzo dużą fabrykę mebli, prowadzoną w pewnym momencie przez państwa rodzinę Falkenbergów, Bambrów - gnieźnieńskich.. Fabryka to była nie byle jaka. Na bocznej ścianie kamienicy miała szyld, który podziwiać można na starych fotografiach. Meble biurowe tej fabryki zupełnie niedawno przywędrowały od kolekcjonera ze Śląska do pracowni konserwatorskiej Marzeny Szczerkowskiej i stąd wiemy, że były to biurka solidne i stylowe. Był tu też skład meblowy. Wewnątrz warsztatu pracownicy tworzyli wspaniałe rzeczy.

Miejska legenda mówi, że tym domu powstawały legendarne krzesła na licencji firmy Thonet. Cieśla z Boppardu w Nadrenii, jeszcze na początku XIX wieku wyprzedzając epokę podbił serca, a raczej inną część ciała całej niemal Europy. Nie jest tajemnicą, że to Thonet zmienił myślenie o meblach, to On wyprzedził myśl projektantów niemieckiej grupy Bauhaus. Choć potomkini Falkenbergów Ewa Mierzowska - Kruze, mówi, ze z tym Thonetem z Tumskiej to jednak przesada. Dziś właśnie w kamienicy Falkenbergów Mierzowskich szczęśliwcy mogą zobaczyć niemałą kolekcję mebli, takich mistrzów jak: Marcel Breuer, Miles van der Rohe czy Corbusier. To dzięki Ewie Mierzowskiej – Kruse, podczas jednej z ważniejszych wystaw artystycznych Gniezna organizowanej przez profesor Grażynę Gajewską „Modernizm w lustrze współczesności”, mogliśmy zobaczyć w 2006 roku niektóre z tych legendarnych mebli. Pod tym samym adresem był też inny zakład, skromniejszy. Tu pani Bogajewska miała warsztat haftu. O tyle była to szczególna hafciarnia, że poza dekoracjami domowymi powstały tu sztandary dla wojska, dla najbardziej znaczących jego oddziałów.

Jeszcze raz Piątka, uśmiech losu

Historię popularnej „Piątki” omówiliśmy już w poprzedniej części spaceru. Skupiliśmy się wówczas przede wszystkim na działalności pracujących tu Atelier fotograficznych, głównie prowadzonych przez panie. Mieściła się tu również jedna z pierwszych w Wielkopolsce siedzib kolektury państwowej. O tym jedynie wspomnieliśmy, więc w uzupełnieniu: Monopol na organizowanie loterii miało państwo, stąd Loteria Państwowa. Tradycje Loterii w Gnieźnie sięgały jednak wcześniej niż początki XX wieku. Zanim jednak powstawały prywatne kolektury, gdzie licencjonowani kolektorzy, tacy jak Paweł Kasch i nie tylko dystrybuowali „bilety loteryi” już w pierwszych 3 ciągnieniach 8 sierpnia 1796 r., drugie – 18 sierpnia, trzecie – 29 sierpnia. Jednym z miast funkcjonowania loterii było Gniezno. Dochód z loterii przeznaczony był na korzyść inwalidów i wdów oraz na funkcjonowanie przytułków dla dzieci i ubogich. „Informacja o zasadach funkcjonowania i celach tej loterii została rozesłana do magistratów aż 45 miast, w tym: Białegostoku, Ciechanowa, Częstochowy, Gniezna, Inowrocławia, Kalisza, Piotrkowa, Poznania, Radomia i Pułtuska - jak pisała w swojej pracy doktorskiej Alina Nowak. Ciekawym był fakt, że na ziemiach zaboru pruskiego kontrolę sprawowała Warszawska Dyrekcja Loterii (Lotterie Direction zu Warschau). W czasie gdy kolektura, w której Kasch sprzedawał także cygara i wyroby tytoniowe losy kosztowały w zależności od klasy: cały 40 zł, tak zwana połówka 20 zł. a Ľ 10 zł. Ceny z 1926 roku, podajemy za Gazetą Lech. Dla pełnego obrazu trzeba powiedzieć, że np. nauczyciel do 1932 roku zarabiał mniej więcej 250 zł., robotnik godzinowy otrzymywał średnio nieco ponad 1 zł na godzinę. 10 kg soli kosztowało wówczas 8 zł, 10 kg cukru natomiast 36 zł., benzyna 100 kg około 74,5 zł. Zatem ludzie, mimo iż losy tanie nie były, chętnie kupowali u Kascha nadzieję na lepsze jutro, wszak wygrać można było i 10 000 złotych.

Meble, hotel i pyry

Po tej samej stronie w górę do Rynku winkiel Tumska i Wawrzyńca. O tej kamienicy pod Trójką już opowiadaliśmy w poprzedniej części. Tu mieściła się dawniej fabryka mebli i materacy. W głębi, z wejściem od Wawrzyńca, pracował tu ze swoimi ludźmi wybitny stolarz pan Bogajewski. To czas międzywojnia, a usługi zamówić można było lub umówić się na obstalunek czy kupno konkretnego mebla, pod nr telefonu 495. Był moment, dużo już później kiedy również działała w tym fyrtlu fabryka walizek tekturowych. Sporo walizek, z którymi podróżowali nasi rodzice i dziadkowie tu wykonano. To jednak nie wszystko. Wspominaliśmy poprzednio, że tu właśnie był skład, ale i fabryka Fortepianów Sommerfelda, który swoje instrumenty sprzedawał również w Bydgoszczy. Związki rzemieślnicze i kulturowe były wówczas z Bydgoszczą silne, co zapewne było wynikiem tego, że przez czas trwania Provinz Posen, Gniezno należało do rejencji bydgoskiej.
Może wydać się dziwnym, że w tym historycznym budynku można było także i to na nie małą skalę dostać pyry sadzeniaki, Takie ogłoszenie znaleźliśmy w jednej z przedwojennych gazet. Nie możemy przy historii tej pięknie dziś odrestaurowanej przez obecnego właściciela kamienicy zapomnieć, że mieścił się tu przez jakiś czas hotel. U pani Chrościńskiej, na dole w składzie można był kupić między innymi cygara hamburskie, Wodę Kolońską i inne pachnidła oraz towary piśmiennicze. Jak piszą Erazm Scholtz i Marek Szczepaniak w książce „Gnieźnianina żywot codzienny” było to już w roku 1864.
Ten fragment ulicy miał szczęście do takich szczególnych sklepów właściwie do współczesności. Jak wspominają dziś starsze gnieźnianki i gnieźniaki, tutaj jeszcze po wojnie w czasach PRL-owskiej siermięgi w sklepie zwanym „u Lebiedziowej” można było kupić różne niedostępne gdzie indziej cudeńka, takie jak piękne wstążki czy spinki do włosów. O tym magicznym sklepie napiszemy więcej w jednym z kolejnych artykułów, w którym przyjrzymy się kultowym składom powojennej historii Gniezna. Wtedy napiszemy też o sklepie „U Kukli”, czy o wspaniałych lodach u Bigosa, po które w niedzielę stało się w ponad stumetrowej kolejce, ale było warto.

Szewc co bez butów nie chodził, a Sommerrey to była marka

Zapewne nie trzeba być najstarszym gnieźnianinem by pamiętać, że zaraz za skrzyżowaniem Tumska, Wawrzyńca jeszcze niedawno straszył obrazek jak po wojnie. Wchodząc na podwórko Tumska 2 od strony Wawrzyńca, gnieźnianie mówili, że można by tu kręcić filmy wojenne. Dziś na szczęście nie tylko odnowiono budynek, ale też solidna firma konserwatorska odtworzyła zgodnie z oryginałem piękną sztukaterię fryzu. I dobrze, bo ta kamienica to kolejne losy wspaniałych gnieźnian. Najbardziej z tych zapomnianych zacnym był słynny przedwojenny szewc Pejka. Tradycje szewskie w Gnieźnie bogate były od dawna. Wystarczy powiedzieć że już w 1808 roku był to najliczniejszy Cech w Gnieźnie. Na początku XIX wieku mieliśmy aż 60 majstrów i 22 czeladników. Wracając jednak do Pejki, pod koniec lat dwudziestych produkował jedne z najlepszych wysokich butów w Wielkopolsce. Specjalizował się w projektowaniu i szyciu pod mustro zdjęte z nogi klienta butów na polowania. Zdarzało mu się szyć damskie botki. Po latach mówi się, że wyprzedził świadomością tego czym są buty nawet włoskiego Salvatore Ferragamo, a przecież Włoch zaczynał mniej więcej w tym samym czasie. To też ważne, że choć kariery światowej nie zrobił, sam również robił buty dla samego siebie, mówiąc, że robi je dla siebie dlatego, że ceni sobie wygodę chodzenia.
Pod adresem Tumska 2 od lat 20. XX wieku powtarza się jeszcze jedno nazwisko. Prawdę mówiąc przewija się jeszcze w XXI wieku. Pierwsze wzmianki reklamowe w prasie dotyczą Jana Sommerrey. Ten pozłotnik, dekorator kościołów, witrażysta, ale także twórca ram i mebli, wystawiał się już w 1925 roku na Wystawie Rolniczo Przemysłowej Rzemieślniczej w Gnieźnie. Wykonywał także rzeźby i ołtarze, jak zapewniał w reklamach meble i ramy okrągłe i owalne był w stanie wykonać według każdego rysunku. Jednym z kolejnych śladów działalności rodziny jest wpis do księgi telefonicznej, w której widnieje Wanda Sommerrejowa - pozłotnictwo, szklarstwo i malarstwo. Działa już w latach 30. XX wieku. Zakład malarski prowadził tu P. Sommerrey, o czym dowiadujemy się między innymi z Wiadomości Parafialnych Parafji Farnej z listopada 1938 roku. Firma rodziny działa do dziś w podobnej branży tyle, że przy Zielonym Rynku. Tutaj też wedle księgi numerów telefonicznych urzędował uznany adwokat Jan Trafalski co najmniej od 1932 roku do samej II wojny.

Tumskiej ciekawostki i osobliwości

Te osobliwe zakłady, urzędy składy, których jeszcze nie wymieniliśmy będziemy zmuszeni opisać w jednym z kolejnych odcinków naszych artykułów Muzealnego Detektywa. Nadmieńmy więc tylko, że był tu jeszcze Posterunek Policji Państwowej. Po wielkim pożarze obradował tu w kamienicy Jelnickiego magistrat zanim wybudowano Nowy Ratusz. Sprzedawano maszyny rolnicze. Był też skład towarów „białych i krótkich”, czym jednak w nim handlowano od blisko 1871 roku? Niech jeszcze pozostanie to tajemnicą.

Gniezno. 100 metrów historii część II. Ulica Tumska – hotel, meble i pyry

Pomoc w zbieraniu materiałów:
Dawid Jung - autor Leksykonu Zapomnianych Gnieźnian
Sławomir Łubiński - IMG
Aleksander Olo Karwowski - publicysta i regionalista
Leszek Kabaciński - IMG

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto