Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno. 100 metrów historii - czyli spacerkiem po ulicy Tumskiej. Jakie skrywa historie?

Jarosław Mikołajczyk
Czas kwarantanny sprawił, że gnieźnianie na chwilę zrezygnowali z spacerów z gnieźnieńskim detektywem, który odkrywał przed mieszkańcami nieznane historię ulic Pierwszej Stolicy Polski. Nie był to jednak zmarnowany czas. Dzisiaj Muzealny Detektyw opowiada o ulicy Tumskiej. Myślałeś, że wiesz o niej wszystko i nic nie jest cię w stanie zaskoczyć? Błąd!

Ogromny pożar u rzeźnika, a wszędzie pełno okowity, takie historie też miały miejsce na ulicy Tumskiej. Nie tylko jednak dla tego właśnie ta krótka ulica wiodąca od Tumu do Rynku, była inspiracja dla nazwy „100 metrów historii”. Dzisiejsza Tumska to niespełna 20 numerów, a gdyby chcieć choćby ostatnie trzy stulecia streścić, potrzeba by kilku wydań „Gnieźnieńskiego Tygodnia”.

Zacząć trzeba od tego, że przed niemiecką przebudową po 1819 roku ulica biegła jeszcze po łuku w Kanoniczą. Niezależnie od tego to właśnie, dziś niezwykle szeroki deptak wielkomiejski w sercu miasta był zagłębiem warsztatów, składów i atelier.

Zacznijmy od miłości. Legenda o córce burmistrza.

„Na mieście” mówią, że tę legendę słyszał od pewnego gnieźnieńskiego kasztelana, który bywał w Londynie, sam William Szekspir nim wystawił w swoim The Globe „Romea i Julię”. Problem jednak nie w kasztelanie, który bywał faktycznie w stolicy UK, a za kołnierz nie wylewał. Rzecz w tym, że jeśli burmistrzanka Anna z Gniezna miała być pierwowzorem Julii to musiałby naszą legendę usłyszeć raczej włoski Mattea Bandello - ten spisał opowieść w 1554 roku, a w 1562 na Wyspach ukazało się jej tłumaczenie pióra Arthura Brooke’a. Zresztą motyw Julietty przed Szekspirem opisany został przez Williama Paintera również w Anglii.. Poza niezwykle popularnym motywem wielkiej i tragicznej miłości podobieństwa są nieco naciągane przez „jednego z gnieźnieńskich przewodników” i należy traktować je z przymrużeniem oka.

Oto niedaleko wystawionej tu przez prezydenta Jacka Kowalskiego w sierpniu 2014 roku Ławeczki Zakochanych, w drugiej połowie XIV wieku mieścił się dom gnieźnieńskiego burmistrza. Zacny to był nicpoń, ale i uczciwy, a jego córka Anna słynęła z niebywałej urody. Do Gniezna w okolicach 1370 roku przybył ostatni piastowski książę z Kujaw Włodko Biały, a ujrzawszy Annę zakochał się. Była to miłość ogromna i wzajemna. Niestety Włodko przyjechał do Gniezna w towarzystwie króla polskiego Ludwika Węgierskiego. Król szepnął piastowskiemu księciu dość dosadnie: „tej ty możesz się kochać lubo chędożyć z każda babką, ale czyś Ty repla dostoł? Hajtnąć się możesz ino z księżniczką!”. Nie mamy jednak pewności czy zamiast wielkopolskiej mowy nie użył dosadnej łaciny lub nieco twardszego madziarskiego.

Włodko chcąc nie chcąc porzucił zbałamuconą Annę. Jak to facet ze średniowiecza, pojechał na polowania, wojny i inne zajmujące działania, o Annie zapomniał. Ta zaś zmarła z tęsknoty jak zwiędła róża u podnóża zamku Bogorii Skotnickiego, który już chyba szykował się do odejścia w Kaliszu. Najstarsze Gnieźnioki lubią opowiadać brawędę, że to niby do dziś Anna porzucona w białej koszuli nocnej na wysokości Ławeczki w okolicach północy lubi łzy suche ronić. Choć sami nie widzieliśmy zachęcamy do sprawdzenia.

Ławeczka Zakochanych stanęła przed obecną kamienicą nr 14. Współczesność dodała ciąg dalszy legendy, ta jednak raczej w przeciwieństwie do cierpienia Anny została zmyślona, albo po prostu jest nieprawdziwa. Od czasów już przedwojennych, utarło się w Gnieźnie, że jeśli zakochani całują się w pobliżu tego miejsca, a katedra będzie tłem tego pocałunku to nie zadziała na nich klątwa Anny oraz księcia gniewkowskiego Władysława i będą żyli długo i szczęśliwie. Dziś młodzi lubią robić sobie tu sweet photo. Tyle, że w poniedziałek na zdjęciu siedzi dajmy na to Marcysia lat 13 z Jankiem lat 15 z adnotacją: „w związku”, a w piątek ten sam Janek lat 15 z Julką lat 14 też „w związku”. Zatem jakie czasy takie legendy. Choć kłódki wieszane na obudowie ławki przeniesione z florenckiego Ponte Vecchio może mają już jakąś moc. Nie mniej o miłości Anny burmistrzanki i ksiecia gniewkowskiego Władysława Białego pisał w swoim dramacie „Władysław Biały książę gniewkowski” Józef Kościelski. Legendę zaś przypomniał Dawid Jung, autor „Leksykonu Zapomnianych Gnieźnian”, publikowanego na Popcentrali.

Początek tego spaceru, chronologiczne chyba słuszny, zresztą Ławeczka przy takim winklu stoi, że nie trzeba nawet ruszyć ani w dół do bazyliki, ani też w górę do Rynku, by zabrakło szpalty.
Trochę jednak schodząc w stronę gdzie wznoszą się nasze Dwie Wieże, po przeciwnej stronie ulicy niż Ławeczka wydarzył się niezwykle dramatyczny pożar mocno podsycony alkoholem. Budynków, które wówczas spłonęły rzecz jasna już nie zobaczymy. W drugiej połowie XVIII wieku w drodze do Tumu, albo wracając z niego, gnieźnianie zaopatrywali się u rzeźników, których na tej niedługiej ulicy było co najmniej dwóch i których znamy z imienia. Po lewej idąc od Rynku swój skład miał Tomasz, a niemal naprzeciwko zabijał i sprzedawał rzeźnik Piotr. Dowodów na to, że to konkurencja była przyczyną pożarów, dziś już nie znajdziemy. O tym jednak, że Tomasz i Piotr w 1760 roku niezbyt się lubili krążyły legendy.

Ten pożar, który wybuchł 28 sierpnia, zagroził nie tylko okolicznym domostwom, ale i katedrze. O tym wiemy dokładnie z kroniki klasztornej, w której pożar opisuje świadek zdarzenia. „Dnia 25 sierpnia, o godzinie 8. wieczorem, pożar ognisty zajął się u Tomasza rzeźnika, w ulicy po lewej stronie idąc z rynku do Tumu. Naprzeciw tegoż mieszkał Piotr rzeźnik. Z drugiej strony od tych począwszy pożar wielki, ile z łojów i wódek znajdujących się w domach tych i innych następujących, szerzył się z wiatrem ku kościołowi Tumskiemu i spaliwszy 13 domów, z kaplicą Św.Anny, z rezydencją JM. ks. Podkustoszego, która pod jednymże dachem była, dostał się na kościół, który był wielce wspaniały; na którym wprzód się wiązania i za dogorywaniem onego, koprowina topić się musiała i częścią na sklepienie padała, która wielkie z siebie wydając iskry w odległości 4 domy pod słomą za jeziorem spaliła. Od tegoż ognia dwie wieże o trzech perspektywach i z po­złocistemi krzyżami spaliły się; te koprowiną pobite były, na jednej wieży 4 dzwony wielkie, na drugiej dwa zegary kosztowne zgorzały. W bliskości kościoła zgorzało kanonii 8, od których ogień na sadach zatamował się. Trwał od 8 z wieczora aż do 12 nazajutrz w południe.“ Rzecz jasna spora ilość łoju w domostwie i warsztacie rzeźnika nikogo dziwić nie powinna, nie tylko ze względu na bitą tu zwierzynę jak i na lampy łojowe, jednak widać, że opisującemu w kronice klasztornej zapewne zakonników przeszkadzała już wówczas nagminna w domostwach gnieź­nian gorzałka, choć przecież do powstania fabryki wódek Kasprowicza było jeszcze jakieś 120 lat.
Właściwie nie ruszyliśmy się jeszcze ze skrzyżowania: Tumska, Podgórna i św. Wawrzyńca, już jednak pominęliśmy sporo, choćby „klarysze pola” i tereny XV/XVI wiecznego targowiska ciągnącego się mniej więcej do okolic dzisiejszego budynku Rynek 10.

Niezwykle dynamiczna historia Tumskiej to czas późniejszy, przede wszystkim po wielkim pożarze w 1819 roku, kiedy to ulica staje się częścią miejskiej osi widokowej odsłaniającej katedrę. Czy chcemy się z tym pogodzić, czy nie to pruski zaborca w większości, z wyjątkiem „dojcz katolików”, protestancki ustawił wszystko tak by był ordnung i katedra na widoku. Jak mawiali nasi dziadkowie „zaWilusia to buło akuratnie”.

Foto Herstorie

Popatrzmy jednak przenosząc się w czasie na tę sama lewą od Rynku stronę. Powiedzieć można, że Tumska 4 i 5 to zagłębie fotografii. O dziwo głównie fotografii zrobionej przez kobiety. Rzecz jasna o Ludwice Mąke, występującej czasem w papierach jako Molke, której Atelier mieściło się Pod Piątką, gnieźnianie słyszeli sporo. Często zresztą stawia się ją obok lub w kontrze do Pelagii Gdeczyk z Mieszka, wówczas Horna 32. To były faktycznie dwie wybitne fotografki.
Mąke początkowo prowadziła warsztat przy Łubień­skiego, potem Dąbrówki, to jednak atelier przy Tumskiej 5 było tym, z którego naświetliła najwięcej zdjęć. Ludwika kochała Gniezno, a przede wszystkim gnieźnian, których portretowała namiętnie. Niezwykle szanowana rzec można mieszczka a jednak dama, choć sama raczej widziała siebie jako kobietę czynu. Warto nadmienić, że czynnie w atelier pracowała blisko 36 lat. Do historii fotografii polskiej przeszła zwłaszcza dzięki portretom rodzin. Ludwika przyszła na świat w 1847 roku na pobliskich Kujawach. W 1882 roku przyjechała do Gniezna mając już w ręku papier mistrzowski, co było wówczas fenomenem - kobieta fotograf. Gniezno do tych fotografek miało zresztą szczęście a Tumska szczególnie. W 1899 roku, czyli jeszcze w XIX stuleciu, Mąke otworzyła atelier w kamienicy przy Tumskiej 5. Tu zajęła całe piętro. „Jubileuszowe Gniezno - 1897” to album, który wydała na 900-lecie śmierci św. Wojciecha. W publikacji dominowały zdjęcia wnętrz katedry i widoki Gniezna. Wybitna gnieźnianka zmarła w 1917 roku w Gnieźnie nie doczekawszy wolnej Polski. Jej grobowiec „na Krzyżą”.

Sama kamienica pod nr 5 miała niezwykle bogatą historię. Tu miała miejsce pierwsza w Gnieźnie siedziba Loterii Państwowej. Prowadzona przez Pawła Kascha i dalej Felicję Kaschową. Tu też firmowany tym samym nazwiskiem był skład cygar i wyrobów tytoniowych. Pozłotnik Granecki pod tym samym adresem, z numerem telefonu 465, urzędował robiąc nie tylko złocenia, lustra i szklenia, ale też ramy obrazów. Sprzedawał dewocjonalia. W innym czasie niż Mąke swoje atelier fotograficzne prowadziły Pod Piątką jeszcze inne panie. W szalonych latach 20. XX. wieku fotografowała tu Stefania Kowalczyk, przed nią zaś od 1917 roku po śmierci Ludwiki Mąke Pelagia Kulińska - Wierzcho­sławska. Choć obie panie nie zostały tak mocno zapamiętane przez gnieźnian jak Mąke czy Gdeczykowa, pewnie dlatego, że działały krócej, oba zakłady były niezwykle w Gnieźnie międzywojnia popularne. Rzec można, że Tumska 5 to miejsce chyba najbardziej w Polsce wykorzystane przez fotografujące kobiety. Historia tej kamienicy choć dramatyczna, nie kończy się na fotograficznym Atelier. To tu na przełomie następnych stuleci XX i XXI działała prężnie Piwnica Jazzowa „Pod Piątką”. Koncertowali najlepsi polscy muzycy jazzowi z Janem Ptaszynem Wróblewskim, Krzysztofem Ście­rańskim czy Henrykiem Miśkie­wi­czem. W ogrodach tego uroczego miejsca odbyło się kilka Międzynarodowych Festiwali Jazzowych z udziałem światowych gwiazd Jazzu.

Fotografią żyła też Tumska 4. Bodaj pierwszym zakładem konkurującym z atelier pań był tu warsztat Mazurkiewicza, działający pod katedrą na pewno od 1926 roku prawdopodobnie do 1928 roku, kiedy tutaj rozpoczął działalność Wiktor Nowicki. Ten niezwykle popularny fotograf pracował na Tumskiej do przyjścia Niemców hitlerowskich w 1939 roku. Wybuch II wojny światowej przerwał historię zakładu Nowickiego. Po 1945 roku powrócił tu na jakiś czas, choć w sercach gnieźnian zapisał się drugi jego zakład na Chrobrego 35. Wojna jednak nie przerwała fotografowania na Tumskiej. Właśnie pod „Czwórką” Niemcy otworzyli A. Korkunow Fotohaus „LUX”. Warsztatów oraz rzemiosła przy Tumskiej było zresztą dużo więcej. Pod numerem trzecim Bogajewski produkował meble i wykwintną stolarkę. Tutaj też mieściła się zapomniana choć nie jedyna fabryka czy też manufaktura fortepianów i harmonii Sommerfelda z numerem telefonu 303 i filiami w Bydgoszczy i Grudziądzu. Wcześniej też na Tumskiej (ten sam narożnik od strony sądu) fortepianmistrz Michalski wytwarzał fortepiany już w 1859, on także sprzedawał skrzypce z Cremony, instrumenty najwyższej próby. Nazwiska: Amati, Stradivari i Guarneri to właśnie mistrzowie z niewielkiej Cremony, to ich właśnie instrumenty można było nabyć przy Tumskiej. Tumska to także wybitny witrażysta, dekorator i szklarz Jan Sommerrey i cała sukcesja rodzinna do dziś znana w Gnieźnie i działająca. To wreszcie gnieźnieński Salvatore Feragamo - czyli szewc Pejka. Tu też powstało towarzystwo Sokół. O tym jednak i innych napiszemy w kolejnej części „100 metrów historii - Tumska”. Napiszemy też o gnieźnieńskim Smoku.

Z gwary:
akuratnie - tak jak trzeba, po wielkopolsku
brawęda - opowieść trochę zmyślona
repla dostoł - pomieszały mu się zmysły
winkiel - narożnik

Pomoc:
Dawid Jung autor Leksykonu Zapomnianych Gnieźnian
Sławomir Łubiński - IMG

Gniezno. 100 metrów historii - czyli spacerkiem po ulicy Tumskiej

Gniezno. 100 metrów historii - czyli spacerkiem po ulicy Tum...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto