Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno: Podzieliła ich szafa czy ZGL? Wojna po 40 latach sąsiedztwa

Karolina Barełkowska
Wydaje się, że w tej sprawie nie ma satysfakcjonującego obie strony wyjścia. Niewykluczone, że nie byłoby o czym mówić, gdyby nie ingerencja Zarządu Gospodarowania Lokalami.

Państwo Boguccy i Czechańscy sąsiadami są od przeszło 40 lat. Ich relacje nigdy nie były zbyt bliskie, nie były jednak też złe. Po prostu - były poprawne. Aż pewnego dnia w ich życiu pojawił się ZGL!
ZGL nic nie może zrobić, bo sprawa trafiła do sądu
Andrzej Bogucki kilka lat temu skorzystał z oferty Urzędu Miasta i wykupił duże, przestronne mieszkanie w kamienicy przy ulicy Dąbrówki, w którym jego żona mieszkała od urodzenia. Do lokalu wchodzili wówczas z korytarza, z którego korzystają również państwo Czechańscy, którzy po obu jego stronach mają swoje pomieszczenia. W maju 2011 roku okazało się, że Zarząd Gospodarowania Lokalami nakazał zamurować drzwi wejściowe do mieszkania pana Andrzeja i jego żony. - Wcześniej nie uprzedzono nas o tym fakcie - mówi . Po jego ostrym sprzeciwie do zamurowania nie doszło. W listopadzie ZGL poinformował państwa Boguckich, że przystępuje do zapewnienia samodzielności lokalu, stanowiącego własność miasta, a który obecnie zajmują państwo Czechańscy. - Chodziło po prostu o zamurowanie drzwi do naszego mieszkania,- tłumaczy pan Andrzej. Tak też się stało. Rodzina Boguckich miała od tego czasu korzystać z klatki schodowej od strony oficyny. Tak jest zresztą do dziś. - Nie było by z tym żadnego problemu, gdyby nie fakt, że ta klatka jest znaczenie mniejsza i bardzo stroma - mówi. - Posiadamy opinię straży pożarnej, w której napisano, że klatka schodowa, z której jesteśmy zmuszeni korzystać jest za wąska. Ponadto, że zamurowanie tego przejścia spowoduje pogorszenie warunków ewentualnej ewakuacji z naszego mieszkania - przytacza pan Andrzej.
ZGL w końcu i tak postawił na swoim i zabił drzwi płytą OSB. Jednak po decyzji nadzoru budowlanego musiała ona zostać rozebrana. To jednak nie zakończyło sprawy. Kolejnego dnia okazało się, że drzwi zostały zagrodzone szafą. Było to w 2013 roku.
- W końcu więc zostaliśmy pozbawieni możliwości korzystania z tego korytarza - mówi Andrzej Bogucki, który przyznaje, że ostatecznie oddał sprawę do sądu i ma nadzieję , że ten rozpatrzy sprawę po jego myśli. - Czekaliśmy cierpliwie aż do teraz, kiedy sprawy się u nas skomplikowały - mówi pan Andrzej. Wyjaśnia on, że jego żona przeszła operację i ma problem z poruszaniem się. - Kiedy wyszła ze szpitala, mieliśmy wielki problem, żeby ją wnieść na drugie piętro. Po prostu korytarz jest zbyt wąski, aby ją wnieść w dwie osoby. Napisałem pismo do ZGL z prośbą o możliwość skorzystania z tego wejścia, jednak otrzymałem odpowiedź, że nasza sprawa toczy się prze Sądem Okręgowym w Poznaniu i do czasu jej zakończenia gmina nie może podejmować żadnych decyzji. Nie będę opowiadał o sposobie wniesienia żony do domu, bo nie jest to zbyt przyjemne - przyznaje pan Andrzej.
Zażądają innego lokalu
Pan Zdzisław Czechański przyznaje, że dla niego ta sprawa również nie jest komfortowa.
- Żebym na starość musiał jeździć po sądach, to jest dla mnie straszne - mówi. Na pytanie czy odsunie szafę, jeżeli sąd tak zadecyduje, długo myśli . - A co będę mógł innego zrobić? Jeżeli tak się stanie, to będzie porażka ZGL-u, bo to z nimi sąsiad się sądzi, nie z nami. Gdy to tego dojdzie, zażądam od miasta innego lokalu- odpowiada. Tłumaczy, że mało komfortowe jest, kiedy posiada się korytarz, po którym krzątają się sąsiedzi.
- My po obu stronach mamy pomieszczenia. Sąsiad kiedy wychodził z domu, to po prostu zamykał swoje drzwi i miał spokój. W sytuacji, gdy nie zamkną głównych drzwi wyjściowych ktoś najzwyczajniej w świecie mógł wejść do naszego mieszkania - tłumaczy. Jego żona - pani Barbara- przyznaje, że to ZGL zainicjował całą sprawę. - My kiedyś, dawno temu, staraliśmy się o ten korytarz, jednak dostaliśmy odpowiedź, że nie ma szans , bo tamto wyjście nie spełnia norm, daliśmy więc spokój - opowiada. - Zarząd zdecydował, że to jednak nasz korytarz, płacimy zresztą za niego. Kiedy zdjęto tą płytę z drzwi urzędnicy poradzili, aby postawić tam szafę - opowiada Barbara Czechańska.

Wojciech Krawczyk, z Zarządu Gospodarowania Lokalami poinformował nas, że do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia przez Sąd Okręgowy w Poznaniu nie będzie komentował tej sprawy. - 23 czerwca 2015 roku jest kolejna rozprawa. Będzie wówczas zeznawał pan Czechański oraz osoba, która wykonywała inwentaryzacji pomieszczeń - poinformował nas. Sprawy nie chciał również komentować Jacek Dudek, który jest członkiem wspólnoty mieszkaniowej kamiennicy przy ulicy Dąbrówki. - Nie opowiadamy się po żadnej ze stron - usłyszeliśmy. Nie wiadomo czy sąd na kolejnej rozprawie wyda decyzje do kogo należy korytarz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto