Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno: wspomnienie zmarłych z naszego powiatu

Paweł Brzeźniak
W okresie Wszystkich Świętych i Zaduszek wspominamy najbardziej znanych oraz zasłużonych mieszkańców naszego regionu, którzy odeszli w ostatnim czasie.

Wigilia 2015 roku. W wielu rodzinach czas radości z okazji wspólnego spotkania. Rozdawane są prezenty, a na twarzach domowników widoczna jest wesołość.

Ten dzień na pewno nie był szczęśliwy w domu Krzysztofa Szkudlarka, burmistrza miasta i gminy Witkowo. Gospodarz gminy poczuł się źle i w Wigilię został zawieziony do szpitala w Gnieźnie, gdzie następnego dnia zmarł. Krzysztof Szkudlarek od kilku lat chorował na nerki, a w ostatnim czasie choroba przeniosła się na oskrzela. Krzysztof Szkudlarek był burmistrzem od 1994 roku i w ocenie wielu osób dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków.

„Mówię o nim Krzyś Szkudlarek”
Jedną z osób, która doskonale znała zmarłego burmistrza był Tadeusz Bąkowski, wójt gminy Kiszkowo. - Był to mój bliski kolega, dlatego mówię o nim Krzyś Szkudlarek. Wspominam go jako niezwykle ciepłego, opanowanego, wyważonego człowieka. Swoim zachowaniem i słownictwem pokazywał, że miał wielki takt i kulturę osobistą. Miał w sobie niezwykłą elegancję. Jego najbardziej karcącym słowem w stosunku do kogoś, kto zrobił coś złego, było powiedzenie: „To było nieeleganckie”. Zmarły burmistrz był niezwykle życzliwy i sympatyczny - wspomina Tadeusz Bąkowski. - Nigdy nie unosił się w sposób hałaśliwy. Nie słyszałem, żeby w słowie był w stanie kogoś obrazić. Był niezwykle merytoryczny, każdego traktował bardzo poważnie. Informacja o jego śmierci bardzo mnie przybiła. Miał tyle fajnych rzeczy w swoich planach zawodowych i rodzinnych.

Tadeusz Bąkowski podkreśla, że Krzysztof Szkudlarek bardzo cierpliwie znosił swoją chorobę. - Zawsze był optymistycznie nastawiony. Nigdy nie okazywał tego, że cierpi. Nie chciał tym emanować. Zawsze był uśmiechnięty i pogodny. Kiedy zadawałem pytanie: „Krzysiu, jak tam zdrówko”, to zawsze mówił, że wszystko jest na dobrej drodze - opisuje.

W pogrzebie burmistrza Witkowa wzięły udział, poza rodziną, nieprzebrane tłumy mieszkańców gminy, samorządowcy z okolicznych gmin, poczty sztandarowe oraz przedstawiciele lokalnych organizacji.
Wielka walka w maleńkim ciele

Po niespełna pół roku dotarła do nas kolejna tragiczna informacja. W dniu 15 czerwca zmarła dziewczynka, o której życie walczyło całe Gniezno, ba, cała Polska! Cierpiąca na nowotwór pnia mózgu 5-letnia Marta Dobska przegrała walkę z chorobą.

Przypomnijmy, że przez kilka miesięcy trwała zacięta walka o zebranie środków na leczenie Marty. Dziewczynka z Gniezna trafiła do niemieckiego Giessen, gdzie w tamtejszej klinice miała przejść leczenie.

Na miejscu okazało się jednak, że stan 5-latki jest tak ciężki, że trudno było mówić o podjęciu leczenia - tę opcję wykluczyły szpitale w Polsce, do których zwracali się rodzice Dobskiej.

Walka o życie Marty
Gnieźnianie okazali ogromne serce małej dziewczynce, bowiem na jej rzecz odbyło się mnóstwo akcji charytatywnych. Udało się zebrać potrzebne środki, ale niestety było już za późno na to, żeby spożytkować je na leczenie małej Marty. W przypadku dziewczynki nowotwór postępował w bardzo szybkim tempie.
Miałem to szczęście, że osobiście poznałem Martę i jej rodzinę. Szczególnie zapamiętam dwa momenty.
Pierwszy to przyjazd do domu Marty z moim kolegą, fotoreporterem Dawidem Stube. Była to jedna z najtrudniejszych rozmów, jakie przeprowadziłem w swoim dziennikarskim życiu. Na moje pytania odpowiadała mama Marty, która co chwilę przerywała rozmowę ze względu na emocje, które ją targały. Nie ma się czemu dziwić, bo trudno jest mówić o losie swojego dziecka, które za chwilę może pożegnać się z życiem, a tymczasem rodzina odbija się „od drzwi do drzwi” w sprawie możliwości leczenia.

Drugi moment był znacznie bardziej radosny. To mecz charytatywny dla Marty, który odbył się w sali sportowej SP nr 2 w Gnieźnie. Do naszego miasta przyjechała Reprezentacja Artystów Polskich, która zagrała z reprezentacją Gniezna. Na terenie hali nieprzebrane rzesze ludzi, niestety nie wszyscy z nich mogli wejść na miejsca dla publiczności. Tuż przed rozpoczęciem meczu nagrałem rozmowę z mamą Marty, która trzymała swoją córkę na ramionach. Po wszystkim mama Marty zapytała córkę, czy mnie kojarzy, po czym przybiliśmy z Martą „żółwika”, bo wiedzieliśmy, że wszystko zakończy się dobrze. Mecz charytatywny zakończył się sukcesem, bo udało się zebrać sporą sumę. Niestety, ta spektakularna akcja nie uratowała życia Marty.

Pożegnanie tytana pracy
W dniu 16 sierpnia Szymon Olszewski skończyłby 23 lata. Był hokeistą, grał w Stelli Gniezno, pracował, był bardzo lubiany w środowisku. Niestety, chłopak utonął w lipcu nad jeziorem Powidzkim. - Znałem go od dzieciaka, trafił do naszego klubu w wieku 11 lat, jeśli dobrze pamiętam - wspomina Rafał Grotowski, trener sekcji hokejowej w Stelli Gniezno. - Szymon przeszedł pod moim okiem wszystkie kategorie. Mam tutaj na myśli końcówkę młodzika, następnie juniora młodszego, juniora starszego i seniora. Był to jeden zawodnik, o którym mogę z ręką na sercu powiedzieć, że był zawsze do dyspozycji. On nigdy nie narzekał, nie marudził, był ze wszystkim „na tak”. Na pewno było dobrą duszą naszego zespołu. zarówno wśród juniorów, jak i seniorów - opowiada Rafał Grotowski.

Trener Stelli przyznaje, że nie dość, że Szymon wnosił dużo pozytywów jako zawodnik, to jeszcze potrafił zmobilizować innych. - Był to chłopak, który żył sportem i dla sportu. Oprócz tego, że udzielał się w naszej sekcji hokejowej, to jeszcze biegał, uprawiał inne sporty. Zawsze był aktywny fizycznie - mówi Rafał Grotowski.
Trener Stelli zaznacza, że na palcach jednej ręki mógłby policzyć dni, w których Szymon byłby nieobecny na treningu w ciągu ostatnich pięciu lat. - Nigdy nie słyszałem, żeby on był przeziębiony czy chory, albo że mu się nie chce. Dlatego trzeba przyznać, że jest to niesamowita strata. On potrafił rano iść na indywidualny trening biegowy, a dystans wynosił do 20 kilometrów. Następnie szedł do pracy, z której zrywał się o 20:00 po to, żeby o 20:15 być gotowym do treningu hokejowego. Na pewno był tytanem pracy. To doskonały przykład dla młodych ludzi, jak należy przygotowywać się do treningu sportowego - mówi Rafał Grotowski.

- Miły, grzeczny i ambitny zawodnik. Brał udział w rozgrywkach na boisku i na hali. Przyjaźnił się z Mateuszem moim synem też hokeistą i często bywał u mnie w domu - mówi Małgorzata Tomczak, dyrektor sportowy KS Stella Gniezno. - Będzie nam w drużynie brakować Szymona. Bardzo współczuję jego rodzicom, nie ma gorszego bólu i tragedii niż bycie na pogrzebie własnego dziecka - dodaje.

Do pochwał na temat Szymona przyłączył się także Zdzisław Kujawa, prezes Stelli. - Obserwowałem Szymona na turniejach i meczach ligowych w ciągu ostatnich 2-3 lat. Jako zawodnik był bardzo ambitny, pracowity i skromny. Nie zapomnę, jak się cieszył ze zwycięskiego meczu ze Startem Gniezno. Nie ukrywam, że na koniec, w ten upalny dzień, wypiliśmy po piwie. Przed oczami mam jego zadowoloną twarz - podkreśla Z. Kujawa, który zaznacza, że w tym, i wielu innych meczach Szymon był jednym z bohaterów. Grał na obronie i radził sobie bardzie dzielnie, wspólnie z Mateuszem Tomczakiem.

- Choć wydaje mi się, że jestem dość twardą osobą, to na pogrzebie Szymona, kiedy zagrała muzyka, to łezka zakręciła mi się w oku. Zrobiło mi się po prostu żal, że tego chłopaka już nie będę widział - opowiada Zdzisław Kujawa. - Byłem pod wrażeniem tego chłopaka. Kiedy jeździłem samochodem, to często widywałem go na „Tysiącleciu”, jak biega. Może nie trenował tak często, jak zawodowcy, ale trzeba przyznać, że miał kondycję . Dlatego takie mówienie o tym, że wypił sobie jedno piwo i przez to się utopił, nie jest prawdą. Jeżeli wypił sobie jedno czy dwa piwa, to myślę, że mu nie zaszkodziło. Ja myślę, że to była jakaś inna przyczyna, na pewno nie alkohol, na co dzień prowadził się bardzo higienicznie - dodaje.

Zdzisław Kujawa podkreśla, że Szymon wiedział o tym, że musi pracować na siebie. - Rozmawiałem z ojcem Szymona, który mówił o tym, że chłopak myślał o wyjeździe do swojego brata, bodajże do Anglii. Niestety, nie było mu to dane. Był na tyle odpowiedzialny, że wiedział, że nic mu z nieba nie „skapnie”, że sam będzie musiał na siebie zarobić. Niestety, hokej na trawie jest taką dyscypliną, że się nie płaci. To są zawodnicy z najwyższej klasy rozgrywkowej, ale z tego tytułu nie ma nic oprócz satysfakcji, strojów i sprzętu - dodał.

„Wychodził z domu, żeby strzelić fotkę”
25 września zmarł Mirosław Skrzypkowski - fotograf, propagator kultury, wykładowca akademicki, wieloletni radny miasta Gniezna. Miał 72 lata. Mirosław Skrzypkowski był wykładowcą na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i w Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w Poznaniu oraz Wyższej Szkole Humanistyczno-Menedżerskiej „Milenium” w Gnieźnie. Przez wiele lat sprawował również funkcję miejskiego radnego. Jego największą życiową pasją i sposobem na życie była fotografia.Zasłynął jako autor wielu publikacji fotograficznych i wystaw w Gnieźnie oraz osoba promująca Pierwszą Stolicę Polski poprzez fotografię. Jego wystawy można było oglądać m. in. w Brukseli, Londynie, Chicago, Budapeszcie czy w Warszawie.
W 2009 roku otrzymał medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, przyznany przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przez wiele lat współpracował z gnieźnieńskim Teatrem Fredry. Był też fotografem „Głosu Wielkopolskiego”.

Słowa podziękowania dla zgromadzonych na pogrzebie skierowała córka Mirosław Skrzypkowskiego. - Chciałabym na tym miejscu podziękować wszystkim tym, którzy towarzyszyli ojcu w jego trudnej i bolesnej drodze rozpoczętej przed dwoma laty. Wszyscy znaliśmy tatę takiego, jaki był - wysoki, uśmiechnięty, z rozwianymi włosami i donośnym głosem, otwarty na ludzi. Codziennie wychodził z domu z torbą na ramieniu i aparatem, żeby, jak mówił, „strzelić fotkę”. Postępująca choroba zamknęła go w domu i przykuła do łóżka. W tym właśnie czasie wiele dla niego znaczyła okazywana przez was życzliwość i pomoc. Przywiezienie do szpitala w Bydgoszczy, upieczony placek, ugotowana zupa, lampka do czytania w szpitalu, rozmowa telefoniczna i wiele innych - dziękuję za to wszystko. Wierzę, że ojciec jest tutaj z nami obecny, patrzy na nas i chciałby nam, jak zawsze, zrobić zdjęcie. Dzisiaj jednak w innym wymiarze.

Córka Mirosława Skrzypkowskiego podkreśliła na pogrzebie, że to, co jej ojciec zabierze ze sobą, to „odbicie wszystkiego dobrego, co od nas doświadczył w całym swoim życiu”.- Nam pozostaną po nim fotogramy, zrobione z pasją, i wspomnienia, wspomnienia, które są jak jego zdjęcia: radosne, może smutne, czarno-biało lub kolorowe, czasami może trudne do zrozumienia. Wybierzmy z nich te dla nas najlepsze i zachowajmy w naszej pamięci - dodała córka Mirosława Skrzypkowskiego.

Odszedł strażak-senior z Kiszkowa
3 października, po długiej chorobie, zmarł Ryszard Wojtacha. Urodził się w 1938 r. w Zakrzewie. Z wykształcenia był technikiem ekonomistą. Do 2008 r. był pracownikiem Urzędu Gminy w Kiszkowie. Do OSP w Kiszkowie wstąpił w 1987 r. gdzie był członkiem zwyczajnym do 2002 r. W 2002 r. został wybrany na Prezesa Zarządu Oddziału Gminnego Ochotniczych Straży Pożarnych w Kiszkowie.

W czasie pełnienia służby wyróżniał się zdolnościami zarządczymi i organizacyjnymi. Był bardzo aktywnym działaczem na rzecz OSP w na terenie gminy jak również powiatu. Organizował zawody sportowo-pożarnicze oraz rożne imprezy okolicznościowe tj. obchody i jubileusze jednostek Ochotniczych Straż Pożarnych z terenu gminy Kiszkowo.

We wtorek po walce z ciężką chorobą zmarł Wojciech Kaczmarek. To były zawodnik Startu Gniezno, kapitan drużyny która w 1980 roku zdobyła historyczny dla Gniezna, brązowy medal Drużynowych Mistrzostw Polski.
Pochodzący z wielkopolskiego Miąskowa żużlowiec był trzykrotnym finalistą Indywidualnych Mistrzostw Polski - w latach 1976, 1980 i 1981 najwyżej plasując się w swoim debiucie na 13 miejscu. Na kartach historii zapisał się też jako triumfator zawodów o Łańcuch Herbowy Ostrowa Wielkopolskiego w 1980 roku oraz czwarty zawodnik turnieju o Złoty Kask w 1977 r. Wojciech Kaczmarek miał 68 lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto