Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna. 100 metrów historii. Marianna, Kizia i Mizia, Fikus oraz tandyciorz i Młotek (Farna cz. II)

Jarosław Mikołajczyk, Muzealny detektyw w Muzeum Początków Państwa Polskiego
Ulica Farna po prawej za dorożką Farna 1 - pocztówka zasoby MPPP
Ulica Farna po prawej za dorożką Farna 1 - pocztówka zasoby MPPP
„100 metrów historii” to autorska forma oprowadzania przewodnickiego w gwarze z elementami teatralizacji. Formę tę stworzyło Muzeum Początków Państwa Polskiego zostawiając wiele swobody Muzealnemu Detektywowi. Kreacja jest formą nowego opowiadania o historii. Wpisuje się najświeższe trendy edukacji muzealnej.

Pozostańmy więc przy ulicy Farnej. W poprzednim artykule pisaliśmy o „Winklu Dudziarza” wspominając Leona Galińskiego. Podczas spaceru w ubiegły czwartek, na dudach wzorowanych na tych, na których grał Leon Galiński zagrał Mikołaj Woźniak, ostatni kontynuator tradycji dudziarskiej w Gnieźnie. Poza epizodem dudziarskim Farna to przede wszystkim znana już naszym czytelnikom historia Farnej 1. Wspaniała rodzina Karpińskich. Podczas spaceru dzięki zgodzie obecnych właścicieli weszliśmy na podwórko.

Spróbujmy bez większego powtarzania się usystematyzować jednak choć część opowieści o tej niezwykłej kamienicy.

Zapewne, tak jak to inscenizował Teatr 100 metrów z III Liceum Ogólnokształcącego z Gniezna, w letnie dni Marianna - gosposia sędziego Antoniego Karpińskiego obierała pyrki na plyndze na podwórku. Nie mamy informacji o tym, czy funkcjonowała tu tak modna na przełomie wieków „latowa kuchnia”. Znając jednak z relacji Zygmunta Karpińskiego praktyczny, niemal organicznikowski zmysł dziewczyny i przyzwyczajenie do wielkopolskiej odrębności i akuratności, na tym podwórku mogła gdzieś funkcjonować.
Karpińscy mieszkali początkowo na pierwszym piętrze, tu pozostał po nich piękny piec kaflowy, który jak mówią właściciele kamienicy będziemy mogli niebawem sfotografować i pokazać czytelnikom. Czy stojące na tyłach podwórka w rzędzie murowane komórki pamiętają czasy, gdy mieszkali tu państwo Karpińscy? Jest to możliwe. Poczciwy sędzia Antoni Karpiński został przez Niemców w latach II wojny światowej zmuszony do opuszczenia mieszkania. Rzecz jasna to czas kiedy nie było też Apteki pod Orłem, od której zaczęła się historia tej kamienicy. Czas okupacji to jedna z aptecznych niemieckich sieciówek Adler Apotheke.

Marianna - gosposia z zasadami

Postać Marianny pojawia się u Karpińskich prawdopodobnie dopiero gdy sędzia Antoni, piastuje już szacowne stanowisko. Kiedy się urodziła? Jakie było jej nazwisko? Tego nie wiemy. To jednak jej ślady w książkach Zygmunta Karpińskiego i Ewy Gierat pokazują, jak spory wpływ miała nie tylko na starszego od siebie Zygmunta, jak i na małe wnuczki dziadzi Antoniego. Marianna, można rzec służąca czy raczej gosposia z zasadami, była obok sędziego nawet gdy ten owdowiał. Przesłanką do tego kiedy się mogła urodzić jest jedynie relacja Ewy Karpińskiej - Gierat. Starsza wnuczka sędziego urodzona w 1922 roku, powołuje się na zabawną wypowiedź swojej siostry Wandy, zwanej przez Karpińskich Mizią.

- Po jednym lądowaniu na ulicy Farnej - Mizia, która zgłębiała właśnie sztukę liczenia ogłosiła z powagą - Marianna to musi być bardzo stara, Ona ma chyba ze dwadzieścia lat. Dwadzieścia lat stało się więc przysłowiowym w rodzinie uosobieniem sędziwego wieku. Granicą, której przekroczenie jest właściwie nie do pomyślenia

- opisała w wydanej w USA w latach 50. XX. wieku czytance dla polonijnych dzieci „Miasteczko”.

Nie jest jednak prawdopodobne by zakładając, że opis dotyka jednej z wizyt w 1928 roku, kiedy Wanda ma 3 latka, trafiła w swoich obliczeniach. Prawdopodobnie więc zapomniana bohaterka urodziła się pomiędzy 1900, a 1905 rokiem. Jej poświadczona w literaturze znajomość Gniezna i jego zwyczajów pozwala sądzić, że nie była, jak to najczęściej w tamtych czasach bywało, gosposią z wioski. Pewni możemy być, że była pełna rezonu, charyzmatyczna i zaradna. Jak podkreśla Zygmunt Karpiński w swoich wspomnieniach, potrafiła też strofować zarówno sędziego jak i przyjezdnych z rodziny. Nigdy też mimo nienagannego wychowania nie przyjęła pańskiej mowy z Warszawy. Jeśli była patriotką, to niezwykle lokalną. Czasem nieco wbrew sędziemu Antoniemu wszczepiała jego jego wnuczki gwarowych begryfów.

- „Te smakołyki przyciągały dzieci, które to też w kuchni z rozmów z Marianną poznawały osobliwości potocznego języka wielkopolskiego jak: pyrki, leberka, klimki, szneki z glancem, albo spódnik zamiast spódnica, niepłoty - niegrzeczny, drabka zamiast drabina, węborek na określenie kubła”

- wspominał w książce „O Wielkopolsce, złocie i dalekich podróżach” Zygmunt Karpiński.

Zapewne wymogi korekty sprawiły, że w książce znalazła się wersja "węborek” - iście polska, ale też totalnie nienaturalna dla fonetyki naszej gwary. Zapewne lepiej czytałoby się „wemborek” albo nawet „wymborek”. Przy okazji Karpiński powołując się na językoznawców mówi też o tym, że słowo to Linde i Brückner wywodzą z greckiej amfory. No w takim przypadku tym bardziej byłby to wemborek.
Cóż więc niezwykłego w tej Mariannie, gosposi która chyba oprócz gwary kochała też najmocniej swoją Farną, parafię i fyrtel, że zarówno syn sędziego Antoniego najżarliwszy gnieźnieńskiego bonapartysty, jak niezwykle światła harcmistrz z USA poświęcają jej sporo miejsca w swoich książkach?

Marianna, w którą wcieliła się jedna z uczennic III LO podczas naszego spaceru, mogła by być archetypem młodej gnieźnianki, lat międzywojnia. Prosta, ale też nie głupia czy prostaczka, zaradna rzec można po naszemu akuratna i porządna. Życie sędziego Antoniego po wczesnej śmierci żony, nie byłoby tak poukładane gdyby nie dbałość o ordnung, którą pielęgnowała Marianna. Sędzia miał wszak sporo pracy, a porządek lubił, choć mówił o nim raczej po polsku, raczej ten ordnung nie chciał mu w domu przechodzić przez gardło.

- Na każdym stole w biurze, a także w pokojach mieszkalnych stały lampy naftowe, stosunkowo niedawny wynalazek Ignacego Łukasiewicza, wymagające codziennego mozolnego ich czyszczenia

- pisze Karpiński. Dodaje też, że ojciec lubił porządek i wszystko na miejscu.

Zadanie nie było łatwe. Sędzia prowadził dom otwarty, przyjmował gości. Do 1909 roku wszystkim zajmowała się hrabina Wanda ze Święcickich herbu Jastrzębiec. Światła dama, patriotka siostra Heliodora Święcickiego. W tym dziś już legendarnym mieszkaniu codziennością były wizyty uczestników powstania styczniowego, a w rodzinie byli przodkowie jeszcze z listopadowego. Po przedwczesnej śmierci hrabiny sędzia próbował trzymać dom w ryzach i z pomocą gosposi udawało mu się to. Wspomniany Zygmunt Karpiński, syn Wandy i Antoniego, wybitny ekonomista krótko po udziale w Powstaniu Wielkopolskim przeniósł się do Warszawy i tam założył rodzinę. Wtedy dziadzia Antoni wyczekiwał na przyjazdy warszawiaków, szczególnie Kizi i Mizi, które rozpieszczał nie tylko on, ale i wspomniana Marianna.
Za moment wrócimy do Marianny, która to miała szacunek do kluchów na łachu, albo - jak też mawiała - pyzów na młodziach i gwary ulic gnieźnieńskich.

Kizia i Mizia siostry a tajemnica rodziny

Kizią nazywano w rodzinie nieco starszą Ewę. To ona opisywała w wydanej w USA książce „Korzenie i Owoce” cały niemal hollywoodzki epizod ratowania przez Zygmunta Karpińskiego, który dorastał na II piętrze Farnej 1, polskiego depozytu bankowego. W jednym z poprzednich artykułów Muzealny Detektyw o tym rozpisywał się szerzej. Przypomnijmy, że w 1941 roku po odprawieniu polskiego złota depozytu bankowego z Francji, gdzie nasz skarbiec narodowy był zagrożony, Zygmunt Karpiński wywoził z Francji pod ostrzałem niemieckich samolotów komplet dokumentów Banku Polskiego. Ratując go musiał zatopić walizki z rzeczami osobistymi swoich córek i pamiątkami rodzinnymi. W tym dramatycznym momencie uczestniczyły i Kizia - Ewa i Wanda - Mizia.

Jeszcze wtedy Zygmunt Karpiński przeświadczony był, że jest ojcem jednej i drugiej panny. Niedługo po tym zdarzeniu wyszło jednak na jaw, że ojcem Wandy okazał się Antoni Dygat - ojciec Stanisława Dygata, do tego kuzyn Zygmunta Karpińskiego. Wszystko wskazuje na to, że to w rodzimej dla Karpińskiego Wielkopolsce Grażyna z Jeżewskich, wówczas już nie tylko żona Zygmunta ale matka Ewy, wdała się w romans z Antonim Dygatem spokrewnionym po kądzieli z rodziną sędziego Antoniego. Słynny architekt był synem siostry sędziego Karpińskiego - zatem bratem ciotecznym Zygmunta. W czasie wojny miłość Grażyny i Antoniego odżyła na tyle, że zdecydowali się oni uciec do Brazylii zabierając z sobą Wandę. Wyjawiając przy tym prawdę o całej trudnej rodzinnie sytuacji zarówno Ewie jak i Wandzie oraz Zygmuntowi Karpińskiemu. Choć sytuacja była trudna do zaakceptowania zwłaszcza przez naszego bohatera, do ostatnich swoich dni utrzymywał kontakt z Wandą, jej matką - swoją już ex żoną a przede wszystkim przyjaźnił się z synem kuzyna, który mówiąc kolokwialnie odbił mu żonę - Stanisławem Dygatem. Tak okazało się więc, że bratem Kizi, którą sędzia Antoni Karpiński do samej śmierci traktował jak wnuczkę był właśnie Stanisław Dygat.

Wanda, znana później jako Wanda Mycielska, pisarka brazylijska polskiego pochodzenia to właśnie Mizia, która nieco ponad dwudziestoletnią jej zdaniem Marianną nazwała starą. To być może dzięki bajkom, które nie tylko w kuchni panienkom Karpińskim wówczas opowiadała Marianna - Mizia stała się autorką książki „Fikus” o sympatycznym słoniku. Na książce tej dziewczynki, która nie raz przechodziła ze starszą siostrą przez olbrzymie drzwi kamienicy z odbitymi w prętach inicjałami pierwszego jej właściciela, wychowały się już 3 pokolenia Brazylijczyków nie tylko pochodzenia polskiego. O słoniku Fikusie, którego pierwsze zamysły rodziły się być może na Farnej pisał wybitny brazylijski poeta Guilherme de Almeida - Historia, którą opowiada Fikus, jest najbardziej czarującą historią, bo jego własną. Prostą i piękną. Gdyby Mały Książę Antoine’a de Saint-Exupery’ego i Fikus poznali się, Książę na pewno zabrałby Fikusa na swoją asteroidę. Ten słonik Filozof łączy też Farną 1 z Tyszkiewiczami. O tym jednak przy innej okazji. Bramę i zapach Apteki, w której na długo przed urodzeniem Kizi i Mizi sprzedawano naftę do lamp pana sędziego, dziewczynki po każdym przyjeździe pociągiem do Gniezna mijały rytualnie, pytając dziadzię o to co znaczą te litery K i K.

Kizia swoje życie zakończyła w 2014 roku w USA. Jeszcze w latach 90. XX wieku wydała wspomnianą już książkę „Korzenie i Owoce”. Zredagowana jako raczej wybór pamiątek pisanych rodziny książka nie da się czytać ciągiem, jest za to wspaniałą lektura dla ciekawych nie tylko Gniezna, czy rodziny Karpińskich. Znajdujemy tu artykuły Ewy Gierat i te o Gnieźnie i o harcerstwie i o emigracji. Mamy też listy Stanisława Dygata, ale i korespondencję Ewy Gierat z Giedroyciem i Gombrowiczem. Tak Kizia, która z czułością pisze o Mariannie i o Miasteczku wakacje spędzała przed II wojną przy ul. Farnej 1.

Ten jeden dom, jedna kamienica to nie tylko ludzie, których biogramy znajdujemy w wikipedii i wielu encyklopediach. To nie tylko sędzia Antoni Karpiński, jego zięć Julian Hulewicz, szwagier Heliodor Święcki, przyjaciel szwagra Stanisław Przybyszewski, znajomy bliski sędziego Henryk Sienkiewicz, córka Mickiewicza Maria Gorecka. To posłowie, literaci, sędziowie, którzy przewijali się przez mieszkanie przy Farnej 1, oczywiście obie wnuczki i wreszcie Zygmunt. Wszyscy oni jednak byli niezwykle godnie podejmowani w Gnieźnie dzięki Mariannie, której ani dokładnej daty urodzin, ani też nazwiska możemy już nie ustalić.

Tożsamość Fyrtli jest taka jak ich mieszkańcy

Spotkania „Tożsamość Fyrtli” to kolejny etap projektu, o nim więc szerzej wkrótce w kolejnych artykułach. Pierwsze odbędzie się właśnie na podwórku Farnej 1. Tutaj gdzie przecinały się drogi wielu polskich i wielkopolskich elit profesor Klaudiusz Święcicki z UAM będzie mówił o ciekawych epizodach z życia Bolesława Kasprowicza i Kasprowicza Juniora. Muzealny Detektyw opowie o Zygmuncie Karpińskim, ale pojawią się i wątki mądrości Marianny.

Wielkopolskość i specyficzna polskość ulicy Farnej to wypadkowa umiłowania przez sędziego Karpińskiego do Napoleona i nowinek technicznych, tu wjeżdżał jeden z pierwszych w Gnieźnie samochodów, a w 1910 roku działała już elektryczność. Ta tożsamość to także Powstanie Wielkopolskie, bo przecież i Zygmunt Karpiński z tej Farnej i ks. Mateusz Zabłocki. To jednak też Marianna, która nie mogła się nadziwić państwu, że chadzają na mszę do katedry, a nie do swojego kościoła, do Fary, którą z okien widać. Ten przedziwny makrolokalny patriotyzm Marianny mógłby być początkiem czegoś co Muzealny Detektyw nazywa patriotyzmem najbliższego winkla.

- Kościół Farny dzieliły od domu zaledwie dwie kamienice, do katedry zaś trzeba było nie tylko przejść przez cały Rynek, ale jeszcze wędrować sto metrów ulicą Tumską. Mariannę dziwiło niezmiernie, po co chodzimy tak daleko!

- pisała Ewa Gierat.

Kiedyś Ernst Schumacher napisał książkę „Małe jest piękne”, nawet jeśli dotyczyła ona teorii gospodarczych, nie odkrywa niczego o czym Zygmunt Karpiński wybitny ekonomista nie usłyszałby od Marianny. A na Farnej obok wielkich i dramatycznych historii spod „jedynki”, i tych od Karpińskich i od pierwszego właściciela Klemensa Kuglera a potem cudownej apteki Gnatkowskich „Pod Orłem”królowały ruble od Königsbergerowej wymieniane bodaj vis a vis Karpińskich. Nieco wcześniej niż rządziła tu Marianna powstał jeden z pierwszych lumpeksów w Miasteczku. To właśnie na Farnej sprzedawał tandyciorz Tuch. Używaną odzież pod koniec XIX wieku kupowali tu nie tylko biedni mieszkańcy centrum, ale i ubożsi mieszczanie - to zatem w Gnieźnie się nie zmieniło. O dziwo sklep tandyciarza jak informuje w 1896-12-22 Nr 292 Lecha został nawet z owej odzieży nie do końca znoszonej okradziony.
Dziś to tyle historii z ulicy Farnej, o części pisaliśmy jednak z innej perspektywy. Oczywiście nie zamyka to Farnej, wszak był tu wspaniały sklep J. Przybyszewskiego z dewocjonaliami i artykułami papierniczymi, swój warsztat miał też znany zegarmistrz.

Jak wspomina pan Zbigniew Cieśliński:

- Przy ul. Farnej drugi lub obecnie trzeci sklep, licząc od kościoła miał przez wiele lat zegarmistrz Firma Młotek.

Wsparcie:
Sławomir Łubiński IMG
Zbigniew Cieśliński
**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto