Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna. Kareja - serce miasta, miłość, wolność i kryminał

Jarosław Mikołajczyk - Muzealny Detektyw w Muzeum Początków Państwa Polskiego
Widok Friedrichstrasse po przebudowie, rysował W. Trelewski 1863
Widok Friedrichstrasse po przebudowie, rysował W. Trelewski 1863
Oficjalnie według wikipedii cała ulica Chrobrego w Gnieźnie to blisko kilometr, gdybyśmy skupili się na deptaku, pewnie nie byłoby nawet 300 metrów. Kareja to serce miasta, dziś utożsamiane z miejscem spacerowym.

Kareja, kiedyś dłuższy odcinek ulicy Chrobrego w Gnieźnie, dzisiaj deptak, zawsze była sercem miasta. Wydarzyło się tu wiele ważnych sytuacji, takich które budowały prawdziwą historię nowoczesnego Gniezna. Tutaj wielu gnieźnian poznawało swoich przyszłych małżonków. Kareja była niemym świadkiem, wielkich miłości, szczeniecych wygłupów, ale też zabójstw czy zrywów wyzwoleńczych.

Od początku: Karei czy Kareji?

Częściowo o Karei już pisaliśmy, przygotowywana przez Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie wystawa Historia Karei jest jednak dobrą okazją by przypomnieć i rozszerzyć temat. Zatem zanim napiszemy skąd wzięła się ta nazwa, wyjaśnijmy jak poprawnie zapisujemy celownik liczby pojedynczej słowa Kareja. Komu więc i czemu się przyglądam?
Miłośnicy sporów gramatyczno-ortograficznych potrafią kruszyć kopię o to czy „i” czy „ji”. Warto na początku zdać sobie sprawę, że gwara jest mową potoczną. Jako „komunikat” ulicy w swoim źródle jest przede wszystkim tym co słyszymy i wypowiadamy a nie co zapisujemy. Słyszymy wyraźnie w poznańskim zaśpiewie to jest długie Kareji. Gnieźnianie też kiedy jeszcze było wolno „bachali się na Weneji”. Dlatego też w sytuacjach, które mają podkreślić gwarowość dopuszcza się „pisanie ze słuchu”. W przypadku np. pseudonimów artystycznych: Szczun z Kareji, albo nazwy imprezy: „migana na Kareji” czy nawet gnieźnieńskiego zwyczaju „szlifowania Kareji”. To jednak wypadki szczególne.
Ponieważ nasza gwara poznańska w sensie formalnym nie jest językiem, zapisujemy jednak tytuł wystawy: „Historia Karei”, a spacer „100 metrów historii - Kareja” rozpocznie się 13 września o 18.00 koło Ratusza na Karei. Zanim ruszymy w trasę warto zerknąć w tym miejscu na wspomnianą wystawę.

Skąd się wzięła Kareja?

Pytanie o historyczny początek Kareji, rodziłoby zaskakującą odpowiedź. Kareja wzięła się z wielkiego pożaru. Pozostańmy jednak jeszcze przy samej nazwie tego odcinka Gniezna. Jeśli już nawet o tym wspominaliśmy, przypomnijmy, bo warto.
Tutaj niekwestionowanym autorytetem jest profesor Eliza Grzelak z Instytutu Kultury Europejskiej UAM, językoznawca, ale też badaczka gnieźnieńskich nazw i określeń, również gwarowych.

Kareja pochodzi od morfemu „kara” - oznaczającego wóz drewniany. Była to brukowana droga, którą mogły jeździć wozy. Główne drogi w okolicznych wsiach też często noszą nazwę Kareja

- powiedziała nam profesor Grzelak.

Warto porównać: karawan, karoca, kareta, czy wielkopolskie karadeja inaczej rozklekotany wóz, samochód, często zabawka lub wózek dziecięcy. Karadaja lub czasem karada występuje też między innymi na Kociewiu. Powiązanym choć mniej naukowym tłumaczeniem źródła tej nazwy jest popularne na gnieźnieńskich fyrtlach określenie „dej się karnąć”.
Przykładowa sytuacja:
Jakieś 45. lat temu, w któryś piątek. Podwórko ul. Budowlanych 5, wtedy na Budulcu było sporo gzubów na winklach i placach. Bębny najmłodsze i kakoludy wyćwirzają na trzepaku, niektóre zaś grają w gałę. Najlepiej z anglówy sztrzelał Sławek Klaś. Przed środkową klatką dwa Jarki, komple z jednej klasy. Brachol tego co gra w Miechu i tak dobrze gra w blazę trzyma w ręce wielkiego plyndza zwiniętego z cukrem. Ten drugi trochę gielejza, ale lepszy w budzie, syn inżyniera z Wirówek oparty o dziwny rower z bardzo długim siedzeniem, widać ma smake na plyndza.
-Tej Jaras dasz chapsa? - pyta silniejszego kolegę nie bez pietra w portkach.
- No dam, ale dej się karnąć koło bloku - odpowiada Jaras Jarasowi. Po chwili obaj się kielczą ze szczęścia.
Rzecz jasna z Budulca do miasta, czyli też na Kareję jeździło się raczej nie na rowerze, a „czwórką”. Sytuacja jedynie pokazuje, że jeszcze nie tak dawno w całym Gnieźnie w piątek do jedzy były albo plyndze albo pyry z gzikiem. A przejechać się znaczyło po prostu karnąć się. Bez wątpienia przez lata najwięcej miejsca było do tego by się przejechać na Karei.
Zapewne chciałoby się genezy Karei szukać jeszcze w początkach XIX w. kiedy gościł w Gnieźnie 4 czerwca 1800 r. sam Fryderyk Wilhelm III, a jak wiemy przez lata obecna ulica Bolesława Chrobrego nazywała się Fryderykowską, a raczej Friedrichstrasse. Jeśli jednak wychodzimy od morfemu kara, to pierwszą fabrykę powozów założył w Gnieźnie w 1806 r. mistrz siodlarski Wolfgang Henryk Ehrenfeuchter. Nawet jednak miejskie legendy nie pozwalają jego warsztatu szukać przy obecnej Karei. Jeśli nawet zaczątki przyszłej głównej ulicy zaczynały się tworzyć - nic z nich nie pozostało. Plan z końcówki XVIII wieku nie pozwala wnioskować wiele.

Tak, ale pożar?

9 czerwca 1815 roku, kiedy zakończył się Kongres Wiedeński całe miasto liczyło nieco ponad 3 tysiące mieszkańców. Raptem na byłą stolicę Polski składało się 451 domów.
Gniezno sprzed 1819 roku, nie było nowoczesnym, europejskim miastem. Trudno czasem się z tym pogodzić, jednak dopiero standardowe niemieckie rozwiązania urbanistyczne przywróciły jego blask. Z sentymentem możemy spoglądać w tę wielką średniowieczną przeszłość, zapewne też czerpać z niej dumę.
Niestety w zabudowie zniszczyły ją już poprzednie pożary. Między innymi ten z 1760 r., o którym już pisaliśmy. Strawił on tę część miasta, która była usytuowana bliżej katedry. Warto też wiedzieć, że w czasach piastowskich Karei po prostu jeszcze nie było. Ten teren był wówczas poza murami miasta. Nie mniej obecne centrum Gniezna przed pożarem z 1819 r. w większości wypełniała zabudowa drewniana, a jeśli zdarzyła się inna to tak czy owak sporo w niej było elementów drewnianych.
Ogień z 1819 r. zniszczył miasto w ogromnej części. Jak wspomnieliśmy, przed 27 maja 1819 rokiem w mieście stało niespełna 500 domów, w dużej mierze zabudowa parterowa. Łącznie 37 murowanych domów i niewiele ponad 110 szachulcowych. Łatwo policzyć, że blisko 70 % zabudowy mieszkalnej to konstrukcje drewniane. Trzeba też powiedzieć, że w okolicach bliskiej przyszłej Karei dzielnicy żydowskiej, gdzie wybuchł pożar trudno by szukać tych murowanych, one stały między innymi na Wzgórzu Lecha, w ich skład wchodziły między innymi kanonie.
Tuż za murami miasta, na ulicy Żydowskiej w domu Icchaka Ephraima rozpoczął się pożar. Galanternik jednak niekoniecznie miał na imię Icchak czy Izaak. W przekazach mowa o Icku Ephraimie, słowo Icek może też oznaczać lekceważąco Żyd. Wiemy także, że swego czasu mówiło się o dość częstych w tym okresie pożarach wielkopolskich miast średniej wielkości, że ogień był w interesie pruskiego zaborcy.
Zostawiając te dywagacje, trzeba powiedzieć, że większość tych miast zyskała w XIX wieku nowoczesny kształt architektoniczny. To nie ulega kwestii. Zaborca niemiecki był o tyle szczęśliwym dla Wielkopolski, że nie pozostawiał zgliszczy, a odbudowywał i modernizował spalone miasta. Tak było w Gnieźnie. Z ocalałych relacji wynika, że 5 godzin pożaru strawiło 235 domów. Trudno dziś nawet sobie wyobrazić, że w tak krótkim czasie w popiół obróciła się połowa Gniezna. Odbudowa trwała niezwykle długo. Przez kilkanascie miesięcy wielu gnieźnian mieszkało w prowizorycznych konstrukcjach i szałasach. O ile rzecz jasna sam pożar jedynie wiąże się z obecnym rejonem ul. B. Chrobrego to jest on bez wątpienia początkiem tego fyrtla. Wspomnijmy więc jeszcze dokładniej straty po „wielkim ogniu” . Inne źródła mówią o tym że spłonęło 245 budynków w tym 111 domostw i 134 różnego rodzaju przybudówki i zabudowy gospodarcze. Tym razem pożar oszczędził praktycznie kościoły wewnątrz murów: Katedrę, Farę i oo. Franciszkanów. Ówczesny Ratusz, który stał w obrębie Rynku przygotowywany był do rozbiórki, jednak jeszcze wykorzystywano go do funkcji urzędowych, po pożarze został praktycznie zrównany z ziemią. To rodziło potrzebę budowy nowego. Niestety trudno nawet przy wnikliwej kwerendzie znaleźć dane na temat liczby ofiar. W tym momencie historii popożarowej Gniezna możemy też mówić o początku Friedrichstrasse, potem Chrobrego ale też przecież Karei.

Oś miasta i budowla Schindlera

Ulubione przez architektów niemieckich z XIX w. sytuowanie zabudowy miast wokół ulicy osi, dało początek nowemu kształtowi Gniezna. To właśnie przebudowa miasta po pożarze stworzyła imponująca oś widokową wzdłuż całej długości powstającej Fryderykowskiej. Na końcu osi nad miastem góruje do dziś katedra. To co istotne, choć najeźdźcy, nie tylko niemieccy na przestrzeni dziejów próbowali wielokrotnie dyskredytować katedrę, zaborca pruski w pierwszej połowie XIX wieku uczynił z tej budowli szczyt miasta. Znaczenie ulicy rosło z powiększaniem się miasta, ale punktem zwrotnym było pobudowanie Ratusza własnie przy Fryderykowskiej. Pisaliśmy już o tym, że przed pożarem na terenie obecnego Gniezna poza spalonym Ratuszem na Rynku, funkcjonowało kilka ratuszy, między innymi na niezwykle niezależnych, również od wpływów Cechów - Cierpięgach czy na Grzybowie.
W 1830 roku możemy mówić o budowie według projektu Schindlera klasycystycznego Ratusza. Budynek był jeszcze przebudowywany pod koniec XIX w. i w 1916 roku. Po pożarze pierwsze posiedzenia władz odbywały się tu po pierwszych wyborach do rady miasta, które według Ilustrowanego Przewodnika po Gnieźnie wydanego przez Księgarnię Lebiedzińskich w 1929 r. odbyły się w 1837 r. Te pierwsze wybory wprowadziły do rady 6 Polaków i po 3 Niemców i Żydów.
Gdyby spojrzeć na sam Ratusz jako centrum Karei to choćby tutaj miało miejsce kilka istotnych wydarzeń.
1830 r.
Oficjalnie zakończona została przebudowa centrum Gniezna. Powstał obecny kształt ulicy, wybudowano m.in. Rathaus (ratusz) przy Friedrichstrasse. Został zaprojektowany w stylu klasycystycznym, według projektu niemieckiego architekta Schildnera

9 listopada 1918 r.

Ogłoszono abdykację cesarza Wilhelma II. Nazajutrz w Gnieźnie powstała Rada Robotnicza.
Bolesław Kasprowicz wraz z Zygmuntem Karpińskim wywiesili czerwoną flagę na gmachu Ratusza, zastępując nią flagi Rzeszy. Odtąd władzę nad miastem przejmowała Rada Robotniczo-Żołnierska

28 grudnia 1918 r.

Wybuch Powstania Wielkopolskiego w Gnieźnie. Czas po podjętej w domu Kasprowiczów decyzji i przyjeździe do miasta sierż. Piotra Walczaka z Poznania, który wzywa mieszkańców do spontanicznego ataku na koszary z okrzykiem „Rodacy do broni, Polska powstaje!”. Zmobilizowani mieszkańcy Gniezna podejmują to działanie i wyruszają spod kamienicy Bolesława Kasprowicza i budynku Ratusza w stronę bramy głównej koszar, zdobywają też pocztę.

Grudzień 1936 r.

Grupa bezrobotnych Gnieźnian szczególnie dotknięta kryzysem zdemolowała Ratusz, domagając się poprawy warunków bytowych. Wśród nich byli także działacze komunizujący, którzy próbowali wyrzucić włodarzy przez okno Ratusza z I piętra, na szczęście większośc protestujacych ich powstrzymała i nie doszło do tragedii. Po zajściach zatrzymano około 50 uczestników, część z nich odpowiadała przed sądem za zniszczenie mienia.

Jak pisaliśmy Kareja była miejscem ważnych wydarzeń osobistych i narodowych. Tutaj też, co wspaniale opisał Rafał Wichniewicz w swojej książce „Mroczne Gniezno” miały miejsce historie kryminalne. Właśnie na Karei w kwietniu 1929 r. postrzelony został Bogu ducha winny szofer Antoni Cieślewicz. Kierowca po prostu przyglądał się sprawie honorowej u zbiegu Mieszka i Chrobrego, to znaczy na jednym z winkli obecnej Karei. Zapewne właśnie fakt, iż była to sprawa honoru sprawił, że przyglądał się nader uważnie. Zresztą nie od dziś wiadomo, szofer musi wiedzieć, więc i chciał wiedzieć z zawodowej pewnie ciekawości. Do czego więc doszło w miejscu gdzie jeszcze wtedy skręcało się w stronę synagogi a dziś mieszkają „grube ryby”? Otóż doszło do sprzeczki między dwoma oficerami a malarzem i stolarzem, co relacjonującemu dziennikarzowi Lecha, do którego materiału dotarł R. Wichniewicz, wydało się nader ważne by ich profesję wymienić... Pozostawiając szczegóły do odczytania u źródła skróćmy, że koniec końców jeden z wojskowych wymierzył do afrontującego kobiety malarza. Mimo, iż strzelił trzy razy malarza nie trafił, za to postrzelonego szofera odwieziono do szpitala.

Szlifowanie Karei, szarotki i papież

Zanim więc dalszy ciąg opowieści, wyciąg z materiałów przygotowanych na wystawę przez Muzealnego Detektywa dokonany przez dr Michała Bogackiego, dyrektora Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie:

Kareja


„Kareją” nazywają dziś gnieźnianie deptak, fragment ulicy Bolesława Chrobrego ciągnący się od Rynku do ul. Mieszka I. Wyraz ten pochodzi z gwary wielkopolskiej i wywodzi się od dwóch słów: „karadeja” – stary, rozklekotany wóz (konny, potem samochód, ale też wózek, np. dziecięcy) oraz „karnąć”, czyli przejechać się np. rowerem. Dawniej „Kareją” określano tylko prawą stronę ulicy – w kierunku Rynku, później fragment od ul. Łubieńskiego. Dopiero od 1991 r., czyli momentu wyłączenia z ruchu kołowego odcinka od Mieszka I, Kareja ograniczyła się do deptaka.

Chrobrego


Dzisiejsza ulica Bolesława Chrobrego, której nieodłączną część stanowi „nasza bohaterka”, powstała dopiero w XIX w. Po wielkim pożarze Gniezna w 1819 r. władze miasta postanowiły całkowicie zmienić układ ulic miasta. W miejscu wypalonych kwartałów powstała Friedrichstrasse – długa, szeroka ulica, reprezentacyjna dla całego Gniezna. Według planów miała być główną arterią komunikacyjną miasta, dochodzącą aż do dworca kolejowego. W praktyce jednak dworzec zbudowano w innym miejscu, co nie umniejszyło jej znaczenia. Powstawały przy niej liczne sklepy, restauracje. W 1830 r. do użytku oddano nowy (wówczas) Ratusz – dzisiejszy „Stary Ratusz”. W 1919 r. zmieniono nazwę ulicy na Chrobrego, którą nosi do dziś.

Niezależnie jak długa była Kareja, zawsze była popularna wśród młodzieży. Tętniło na niej życie towarzyskie, m.in. za sprawą różnych kawiarenek, restauracji czy późniejszych pubów.
Kareję szlifowano, czyli przechadzano się po niej. Takie szlifowanie wymagało „wysztafirowania się”, „wypindrze-
nia”. Niektórzy nawet „lajsnęli” się na nowy „gajerek”, a niektóre – na nową kieckę. Dlaczego? Dlatego, że było to ulubione miejsce spacerów, spędzania czasu i... nawiązywania znajomości damsko-męskich.
Podczas „szlifowania” Karei rodziła się niejedna miłość, ale zdarzało się też, że ktoś tu „nagrandził”. Do teraz wielu gnieźnian z lubością oddaje się „szlifowaniu” Karei, szczególnie w weekendowe wieczory...
Na zapowiadanej wystawie dowiecie się więcej. Przypomnimy czas II wojny światowej, potem przejazd św. Jana Pawła II Kareją w 1979 r. oraz kilka innych wydarzeń, a przede wszystkim wiaruchnę z Karei. Pamiętacie państwo np. Bronusia?

Z gwary wielkopolskiej:
anglówa – rodzaj kopnięcia w piłce nożnej z zewnętrznej strony stopy
gajer – garnitur
kakoludy – krasnale tu w odniesieniu do dzieci
lajsnąć – zafundować sobie, kupić coś drogiego
nagrandzić – narozrabiać
pietrać się, mieć pietra – bać się
plędzy, plyndze – placki ziemniaczane
portki – spodnie
wypindrzyć [się] – przesadnie się uczesać, zrobić ostry makijaż
wysztafirować [się] – wystroić [się]


Wsparcie:


dr Michał Bogacki – dyrektor MPPP
profesor Eliza Grzelak – IKE UAM
Dawid Jung – członek zarządu SDP Wielkopolska
Dariusz Stryniak – MPPP
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto