Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna. Leon nieZawodowiec, zabił prezydenta USA

Jarosław Mikołajczyk, Muzealny detektyw w Muzeum Początków Państwa Polskiego
Zabójstwo McKinleya rys. T.Dart Walker
Zabójstwo McKinleya rys. T.Dart Walker wikipedia
Kolejny już artykuł Muzealnego Detektywa prowadzi nas spod Gniezna w daleki świat. Pisaliśmy między innymi o Modeście Maryańskim - inżynierze, podróżniku właścicielu kopalni. Wtedy odwiedziliśmy Australię i USA. Dziś historia powiązanego rodzinnie z Mogilnem - Leona, który wprawdzie nie stąpał po naszej ziemi, jednak stąd pochodził. Kiedy zabijał prezydenta Stanów Zjednoczonych był już zagorzałym anarchistą mówiącym biegle po angielsku, ale także w języku swoich rodziców.

Paweł Czołgosz w 1867 roku wziął ślub w parafii w Strzelcach w powiecie mogileńskim z Marianną Nowak. Paweł, miał wtedy wedle ksiąg parafialnych 25 lat. W późniejszych dokumentach żona Czołgosza występuje już jako Wiktoria. Jest to już jednak druga żona Pawła. Wbrew temu co sugeruje profesor Pastusiak nie nosiła jednak tego imienia. Prawdę mówiąc wokół Czołgoszów, prostych potomków parobków, którymi byli, narosły ciekawe legendy, do których wrócimy za chwilę. Rodzicami Pawła, byli Augustyn i Franciszka. Pobrali się w parafii Żnin. W akcie ślubu z nr 14 zapisano, że „Augustyn Czołgosz – 25-letni parobek, syn Jana i Małgorzaty Włodarkownej ożenił się z 19-letnią Franciszką Zielińską córką pracowitego Bartłomieja Zielińskiego i Zuzanny Zwietrzalanki”.

Pradziadkowie Leona – Bartłomiej i Zuzanna Zielińscy, pobrali się w parafii Góra w 1803 roku. Adnotacja, że Augustyn Czołgosz - dziadek Leona Czołgosza jest o tyle istotna, że to jedyne źródło pozwalające sądzić, że sytuacja materialna rodziców przyszłego zamachowca była podstawowym motywem emigracji. Jak znajdujemy w dokumentach amerykańskich, zapisany jako Paul Czolkowski, ojciec Leona wraz z jego matką przybyli do upragnionej Ameryki 1 stycznia 1872 roku dokładnie 5 lat po ślubie. Pierwszy ślad ich obecności za oceanem znajdujemy w Nowym Jorku. Naturalizowani zostali dopiero w 1894 roku.

Ustalenie pochodzenia rodziny Leona, nie jest zadaniem najprostszym. Wszystko wskazuje na to, że końcówka nazwiska „ski” jest wymysłem, albo zapisującego Pawła w dokumentach urzędnika amerykańskiego, który pisał z rozpędu, albo dla podniesienia własnego statusu przez samych Czołgoszów w trakcie rejestracji w USA. O wiele bardziej rozbudowane legendy znajdujemy w dokumentach rosyjskojęzycznych. Prawdopodobnie już sam Leon, albo jego anarchistyczni przyjaciele podrasowali życiorys. Temu podrasowaniu dał się nawet zwieść profesor Longin Pastusiak, autor książki „Zamachy na prezydentów USA”. Przez lata więc krążyły powielane przede wszystkim przez Ко Konsomolska Prawdę. Wedle Pastusiaka rodzina Czołgoszów pochodziła z terenów zaboru rosyjskiego, zaś komuniści z Rosji widzieli w Pawle ubogiego szlachcica spod Wilna. Dziś jednak nie ma wątpliwości, że to właśnie famuła Czołgoszów z okolic Żnina, prostych chłopów skrywa korzenie zabójcy 25. prezydenta USA.

O Pawle Czołgoszu i jego życiu w Polsce, poza tym, że był synem parobka Augusta, a co za tym idzie ubogim chłopem, wiemy niewiele. Urodził się 2 stycznia 1843 r. w Górze pod Żninem. Wschodnie pogranicze Wielkopolski to rzecz jasna teren Zaboru Pruskiego. Ścierały się tu wpływy Wielkopolski, Kujaw i Pałuk. Zabór Pruski był, jak wiemy niezwykle wymagającym zaborem, tutaj tak naprawdę w miarę dostatnio mogli żyć tylko najsilniejsi i najbardziej gospodarni. Tym, którym nie wystarczało to do czego mogli dojść dzięki swojej pracy, a mieli w sobie ambicje została emigracja.

Maria i Paweł Czołgosz pierwszego potomka doczekali się jeszcze w Wielkopolsce. Niestety brak solidnego wykształcenia i niewielki skrawek ziemi nie pozwoliły młodym na dorobku rozwinąć swojej przedsiębiorczości. Jak mówią rodzinne podania, otrzymali pewne wsparcie od rodziców zarówno Pawła jak i Marii, po to by opłacić podróż do lepszego świata. Paweł wielokrotnie jeszcze w Ameryce podkreślał, że nie chciał wyjeżdżać. Zresztą w tej upragnionej przez wielu Ameryce nigdy nie nauczył się języka angielskiego. Praktycznie do końca mówił po polsku i otaczał się Polonią. Był to czas gdy z terenów polskich wyjechała - wypłynęła ogromna fala blisko miliona emigrantów.

Mniej więcej w rok po przybyciu do Stanów Czołgoszom urodził się kolejny syn - Leon już w Alpena, w stanie Michigan. Maria, jako kobieta z pogranicza Wielkopolski prowadziła dom oszczędnie, jednak nie skąpiła czasu na wychowanie dzieci. Dbała by w przeciwieństwie do niej i męża poznały język angielski i uczęszczały do szkoły. Niestety bardzo wcześnie osierociła dzieci, umierając przy ósmym porodzie. Stąd błąd, który wkrada się w wiele źródeł, które podają jako matkę Leona Wiktorię. Ta była drugą żoną Pawła Czołgosza. Niestety Leon, był raczej dzieckiem cichym, bojaźliwym, miał szczególne kłopoty z komunikacją z rówieśnikami. Leon miał pięciu braci i dwie siostry.
Paweł Czolgosz, tuż przed narodzinami przyszłego anarchisty, był zamieszany w sprawę zabójstwa przełożonego w pracy. Nic mu nie udowodniono, jednak fakt ten wypłynął po latach, kiedy sądzono Leona. Mimo, szybkiego procesu i oczywistej winy wspomniano, że ojciec zamachowca mógł być również winnym czyjejś śmierci. Wszystko wskazywało jednak na to, że to nie obciążenie genetyczne Leona.
Paweł Czołgosz uchodził za uczciwego człowieka. Dorobił się szacunku i niezłej pozycji wśród licznych w Cleveland rodaków. Po latach doczekał chwili gdy niewielu pamięta, że był ojcem zabójcy prezydenta. Dożył 101 lat. Zmarł i pochowany został właśnie tu, w stanie Ohaio. Według jednego z portali genealogicznych w Stanach Zjednoczonych drugą żoną Pawła Czołgosza była nie Wiktoria a Katarzyna.

Syn parobka z pogranicza sklepikarzem

Paweł Czołgosz, syn parobka z zaboru pruskiego, powędrował z Nowego Jorku do Michigan.Tutaj, jak wielu rodaków pragnął zbudować swoje szczęście. Wywiózł z pogranicza Wielkopolski zmysł gospodarczy i silne zdrowe ręce. Nie był wykształcony, jednak jego osobisty upór, sprawił, że powoli układał sobie życie. Z Alpena, w stanie Michigan powędrował do Ditroit ze swoją rodziną, która stawała się coraz większa.
W 1889 roku rodzina przeniosła się o miejscowości leżącej niedaleko Pitsburga w Pensylwanii, tam Leon dostał pracę w fabryce butelek, podobnie jak większość mężczyzn z rodziny. Tutaj robotnik zarabiał 75 centów na dzień. Kiedy Paweł Czołgosz z drugą żoną przenieśli się do Cleveland, gdzie, zatrudnili się w stalowni American Steel and Wire Company, zarabiali, na ówczesne warunki bardzo dobrze – 4 dolary dziennie. Dla emigrantów z Polski był to powoli spełniający się sen o bezpiecznym życiu. W 1895 roku Paweł Czołgosz kupił niewielki skład spożywczy w Cleveland. Interes powoli rozwijał się, a skład Czolgosow tak wówczas zapisywano ich nazwisko. Skład nie tylko przynosił zyski, ale też stawał się miejscem spotkań Polaków.

Prawdopodobnie tutaj Leon spotkał pierwszy raz Antona Zwolińskiego, tapicera, który prowadził koło samokształceniowe. Paweł Czołgosz jak przystało na mieszkańca kresów Wielkopolski, stronił od politycznych tematów, które bliskie były Zwolińskiemu, jednak nie stawiał sprzeciwu by syn, któremu udało się skończyć 5 klas szkoły podstawowej, pracował nad własnym rozwojem. Ze Zwolińskim związanych było wówczas kilku anarchistów. Ojciec radził by Leon nie mieszał się do polityki. Zresztą Paweł Czołgosz był przykładnym katolikiem, który jako jedną z najcenniejszych pamiątek z Polski traktował fotografię katedry gnieźnieńskiej przesłaną w jednym z nielicznych listów od rodziny z Gniezna. W młodości do Gniezna wybierał się co najmniej raz w roku. A tu syn coraz bardziej angażował się politycznie.

Republikanin czy anarchista

Leon Czołgosz w pewnym momencie wycofał swoje udziały w przedsiębiorstwie rodzinnym. Żywo reagował też na próby obniżania pensji pracownikom oraz krwawe tłumienie protestów. W 1893 roku wszystkich protestujących zwolniono. To właśnie sytuacje, w których pracodawcy, nierzadko krwawo, rozprawiali się z pracownikami, wpłynęły na poglądy Czołgosza. Był też świadkiem pobicia protestującego robotnika przez pracodawcę. Co go mocno poruszyło wówczas, że rządzący stoją po stronie kapitalizmu, a nie bronią robotników. Leon był wtedy członkiem Partii Republikańskiej. Kółko oświatowe Zwolinskiego budziło poglądy szeroko rozumianego anarchizmu w głowie Czołgosza. Wyraźny wpływ na działania i myślenie Czołgosza, miała Emma Goldman, pionierka anarchizmu w Stanach Zjednoczonych. Mówiła ona, że zabójstwa, motywowane obroną pokrzywdzonych i biednych są uzasadnione.
Leon powiedział podczas późniejszego procesu:

„Goldman wznieciła we mnie ogień”.

Jak już wspomnieliśmy, jeszcze przed 20. urodzinami, Czołgosz (Leon) wycofał swoje udziały, w rodzinnym interesie. Pieniądze wydał przede wszystkim na podróże. Wtedy właśnie przyjął swoje alter ego - człowiek nikt, stąd przybrane nazwiska to Fred Nieman, Fred Nobody. Choć sam popierał wcześniej w wyborach kandydaturę McKinleya, rosło w nim rozgoryczenie władzą i potrzeba działania. Coraz obsesyjniej podchodzi do słów Emmy Goldman. W ostatnim dniu sierpnia 1901 r. wynajął w Buffalo pokój na nazwisko John Doe. Kupił też rewolwer Iver-Johnson kalibru 32. Już wtedy szukał okazji by zabić prezydenta, który w jego głowie uosabiał niesprawiedliwość społeczną. Kilkukrotnie próbował podejść na tyle blisko by oddać strzał.

McKinley został zastrzelony na terenie Wystawy Panamerykańskiej w Temple of Music w Buffalo w stanie Nowy Jork , 6 września 1901 roku. Witał się z każdym z obywateli poprzez uścisk dłoni, prawdę mówiąc najprawdopodobniej on takie zachowanie wprowadził do obyczajowości władców. Gest został później nazwany „uchwytem McKinleya”. Każdy w tłumie mógł liczyć, że kiedy odpowiednio się ustawi, będzie miał okazję by uścisnąć dłoń prezydencką.

Wśród rozentuzjazmowanego tłumu był również wyglądający zupełnie zwyczajnie Leon Czołgosz.

W prawej ręce ściskał Iver-Johnson 32 owinięty w chusteczkę. Tu wykazał się sprytem, wyglądało to na skaleczenie. Ponoć, jak ujawniono w procesie jeden z członków ochrony miał zapytać, czy się skaleczył, a Leon jedynie pokiwał głową na tak.

Podszedł do prezydenta, podał mu jednak lewą dłoń tę rzekomo zdrową, a z prawej oddał strzał, a po chwili drugi.

Okazało się, że przy pierwszym strzale prezydenta ochronił metalowy guzik kamizelki. Drugi strzał jednak trafił. Jak podają amerykańskie gazety McKinley miał popatrzeć jeszcze na zamachowca i zapytać:

Have I been shot?

Nie wiemy, czy temu pytaniu i niedowierzaniu nie towarzyszyły odruchowe niecenzuralne słowa. Sam Leon Czołgosz jednak miał powiedzieć: Zrobiłem co musiałem. Prezydent będący w wieku Pawła Czołgosza, miał jeszcze prosić ochronę, by była łagodna informując żonę. Zanim przyjechał ambulans powiedział jeszcze do policjantów i linczującego Leona kelnera Jamesa Parkera, który usiłował podciąć gardło zamachowca: On ma już dość, zostawcie chłopaka.
Po ośmiu dniach hospitalizacji prezydent zmarł w wyniku gangreny, która dostała się z powodu postrzału.
Proces Leona Czołgosza był błyskawiczny. Rozpoczął się 23 września 1901 roku w Buffalo. Oskarżony odpowiadał bardzo skrótowo, mówił między innymi, że zrobił to bo musiał, że jeden człowiek nie może mieć tylu przywilejów, gdy inny nie ma żadnego.

Po trzech dniach sędzia White skazał Czołgosza, co było do przewidzenia, na karę śmierci. Zamachowca przewieziono do więzienia Auburn State Prison, gdzie znajdowało się krzesło elektryczne. To były początki stosowania takiej formy kary śmierci. Był 50. osobą straconą na krześle elektrycznym.

Szef więzienia J. Warren Mead 29 października o godzinie 7.12 dał znak, odpowiedzialny za egzekucję elektryk pociągnął dźwignię. Prąd o 1700 wolt przechodził przez ciało Leona minutę. Po stwierdzeniu zgonu, jeszcze raz włączono napięcie, aby upewnić się, nie żyje. Jak podaje wikipedia, mózg Czolgosza został dokładnie zbadany i opisany przez Edwarda Anthony’ego Spitzkę. Resztę ciała Czolgosza zalano kwasem siarkowym, natomiast listy i ubrania spalono.

* * *

Ojciec Paweł Czołgosz pod naciskiem opinii społecznej wyrzekł się syna. Po wydarzeniu często mówił o powrocie do ojczyzny, jednak do Europy za życia Pawła wrócił tylko syn Tedy, który walcząc w pierwszej wojnie światowej zginął na terenie Francji. Jak mówią rodzinne legendy Czołgoszów, córka Cecylia, która znalazła zwłoki Pawła Czołgosza, do trumny włożyła kilka zdjęć rodzinnych i zdjęcie katedry gnieźnieńskiej. W internecie można znaleźć film przedstawiający egzekucję Leona – jest to jednak inscenizacja, wbrew obiegowej opinii nie widzimy na nim Czołgosza.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto