Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna: Motorem na poznański Czerwiec... "A teraz będziesz rozstrzelany!"

Jarosław Mikołajczyk, IMG w ramach Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie
W trzecim artykule Interaktywnego Muzeum Gniezna, proponujemy czytelnikom fragmenty historii Miasta zapisane na jednym z pięter kamienicy przy Chrobrego 5.

Historia Gniezna: Motorem na poznański Czerwiec... "A teraz będziesz rozstrzelany!"
- Odwróć się twarzą do ściany - powiedział prowadzący przesłuchanie oficer Urzędu Bezpieczeństwa. Gnieźnianin usłyszał przeładowanie broni i poczuł, jak łomocze mu serce. - A teraz, bandyto będziesz rozstrzelany - dodał zimnym głosem ubek. Młody “szczun ze starówki” pomyślał: "To koniec". Zamknął oczy i zacisnął zęby. Padły strzały z pistoletu. Były to ślepaki. Co czuł w tym momencie?

Pozostanie tajemnicą Mariana Pica i Bogdana Gruszczyńskiego z Underground Scouts Army - Podziemnej Armii Skautowskiej. Kiedy Gruszczyńscy (linia niespokrewniona z obecnym starostą gnieźnieńskim) wprowadzili się około 1943 roku do kamienicy Chrobrego 5, podobnie jak większość Polaków w Gnieźnie, upatrywali jednego wroga - hitlerowskich Niemców. Tu nawet we wojnę nie każdy „Szkiebr” był wrogiem, a jednak nikomu z Gruszczyńskich nie przyszło do głowy, że przyjdą czasy, gdy to Polak podstawi młodego Bogdana pod ścianą. Zamieszkali tu po - jak podkreślają - porządnym żydowskim lekarzu. Rodzina nie wyprzedała przez lata niedoli nic ze swojej rodowej zastawy i dóbr, które były częścią jej tożsamości. Obrusy, zastawa, portrety rodziny, to była spuścizna, coś ważnego. Polska, tradycja, rodzina i mogło nie być na chleb, a jednak już rodzice Helena i Henryk wpajali Bogdanowi i jego rodzeństwu: „siebie sprzedać nie wolno”.

Bogdan Gruszczyński już w 1944 roku zatrzymany został z kolegami za akcję przeciwko Hitlerjugend. Zaczynał naukę, miał wtedy niespełna 12 lat. Wyprawy z kolegami „na hitlerjugendów”, były początkowo prowokacjami, czasem bójką. Po jednej z takich bójek policja zatrzymała chłopaków. Ponieważ babcia jednego z nich była volksdeutschem, zwolniono wszystkich „polskich bandytów” w tym Bogdana. Niemcy opuścili Wielkopolskę zastąpieni przez Czerwoną Armię, gimnazjalista uczący się u „Chrobrego” przez moment szukał realizacji w drużynie ZHP. Znienawidzeni hitlerowcy odeszli, rzeczywistość nowej Polski, była dziwna, dla tych, których wychowano w przedwojennej tradycji. Kiedy tworzył się mit Pokolenia ZMP, Bogdan miał krótki epizod w 1948 roku. Wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej. Tu, w Gnieźnie, mocne rozgoryczenie przyniosły sfałszowane wybory z 1947 roku. Silne PSL wygrało je w rzeczywistości u nas, jednak oficjalny wynik był inny. Większość gnieźnian nie miała wątpliwości - wybory sfałszowano. Mikołajczyk, który kształcił się na Dalkach, był zbyt silny by przegrać. Już wtedy Bogdan, choć nie przekonał go powrót premiera Rządu Londyńskiego do kraju, nie wierzył w sens socjalistycznej młodzieżówki. Kiedy spotkał Zbigniewa Rożaka stało się jasne, że ZMP trzeba rozsadzić od środka.

Plan był tak samo prosty jak niebezpieczny. Zbigniew Rożak przejął przewodnictwo koła ZMP w Liceum. Bogdan zaczął działać na tyle aktywnie, by uśpić aparat bezpieczeństwa i zostać szefem wyszkolenia ideologicznego hufców harcerskich. Obaj inteligentni, z organicznikowskich wielkopolskich domów, pasowali ówczesnej wierchuszce jako ci, którzy będą nieść sztandary socjalizmu i oświecenia. Rzecz w tym, że fasadowe ZHP nie przypasowało bliskim idei skautów bodenpowellowcom.
Bogdan, jako szef wyszkolenia ideologicznego, pewnie jak nikt z „eki” gnieźnieńskich fyrtli wiedział, jak nadmuchane absurdy każą mu sprzedawać ideowcy socjalizmu realnego. Coraz mocniej odzywały się sięgające powstańców styczniowych tradycje rodzinne, do których nijak się mieli towarzysze Stalin i Bierut.

Zaplecze dla powstającej wówczas Underground Scouts Army o dwuznacznym skrócie, bolesnym dla komunistycznych władz - U.S.A stanowili częściowo członkowie ZHP, którzy szybko zorientowali się, że „czerwone harcerstwo” mało ma wspólnego ze skautami. Wśród nich był i Bogdan Gruszczyński.

Zostawmy historię Podziemnej Armii Skautowskiej na jeden z kolejnych artykułów. Chcemy zaznaczyć, że pierwszym inicjatorem tej unikatowej formacji podziemnej był Witold Grzęda, jednak do niej nie wszedł, a dowodził między innymi wspomniany Rożak, wcześniej Zenon Szymański. Bogdan Gruszczyński w pewnym momencie został dowódcą jednej z „piątek”. Struktura organizacji opierała się właśnie na pięcioosobowych drużynach. Zdaniem Mariana Pica, dowódcy jednej z piątek: 34 osoby należące do PAS były represjonowane i sądzone, potwierdzają to akty oskarżenia Wojskowego Sądu Rejonowego w Poznaniu.
Jak wyglądała konspiracja Bogdana? Zbudował bardzo silną „Piątkę”, w domu Gruszczyńskich była maszyna do pisania, Włodzimierz Heleniak zwerbowany przez Gruszczyńskiego wyciągnął dzięki ojcu powielacz ze Stada Ogierów. Oni tworzyli tzw. grupę ulotkową.

Jest to bardzo możliwe, że na maszynie Gruszczyńskich w pokoju, w którym parę lat później zamieszkała poetka Anna Piskurz, nie pisał wierszy, ale odezwy do narodu. Jedną z większych akcji przygotowali bodaj w 1949 roku na 1 maja. Co do roku, uczestnicy akcji nie mają pewności. Ulotki powielone, na podprowadzonym ojcu ze stadniny przez Heleniaka powielaczu. Ulotkarze z U.S.A mieli trudne zadanie, mieli w bramach, z za kominów, z kryjówek na dachu rozrzucać ulotki. Dziś pewnie nie dowiemy się już nigdy, jak dowodził swoją „eką” Bogdan Gruszczyński i ile takich akcji przeprowadzili. Długie lata Gniezno zamiast być dumne, jak twierdzą niektórzy pracownicy IPN, z najliczniejszej w Polsce podziemnej organizacji harcerskiej - milczało. Nawet w schyłkowych latach „komuny” niewiele mówiło się o PAS, jedynie w latach stanu wojennego w efemerycznej gazetce UFO w SP nr 6, ktoś wspomniał nazwę PAS. Jaki wymiar miały dokonania kolegów Bogdana?

W zakonspirowanych szeregach mogło być do 50 młodych ludzi. Akcje miały różny charakter, Ci, którzy spotykali się u Kniffera lub właśnie przy Chrobrego 5, drukowali ulotki, oni też je kolportowali. Natomiast „Piątki” z Cierpingów najczęściej malowały hasła na bramach. Były różne, np. kpili z rzekomo polskiego pochodzenia Konstantego Rokossowskiego, lub pisali wprost: „Sowieci Won!”. Trzeba przyznać, że PAS i niektórzy jej członkowie chcieli przeobrażenia w struktury wojskowe. W lesie miejskim trenowali strzelanie z broni, którą udało im się znaleźć. Nie było jej mało. Tajniacy i „szkieły” węszyli. Im więcej akcji, tym więcej szpionów wśród uczniów Chrobrego. Bogdan wiedział dobrze, czym może się skończyć ta ich konspiracja, to nie była zabawa. Któregoś dnia przyszli nocą i kolbami w drzwi łomocą. Jak wspomina rodzina, Bogdanowi podrzucono broń. UB-ecja wiedziała o działaniach gnieźnieńskich podziemnych skautów, raczej z przypuszczeń i donosów, dlatego preparowano dowody.

Wyrok brzmiał - 7 lat. Więzienie w Jaworznie, mimo, że w nazwie „dla młodocianych”, lekkie nie było. Nocne przesłuchania, bicie. Bicie, choć Bogdan rodzinie opowiadał niewiele, zaczynało się zaraz za drzwiami Urzędu. Po wejściu do UB zaraz zrobiono Bogdanowi brutalną rewizję, od razu zaczęli bić i wyzywać, chcieli go zastraszyć. Tak robili z większością. Sadzanie podczas przesłuchań na nodze odwróconego taboretu, też przeżył tak jak inni. To, co przeszło wszelkie granice psychicznych tortur, to pozorowane egzekucje. Przeżyło je co najmniej 3 gnieźnian z PAS, w tym prawdopodobnie i Bogdan. Opisaliśmy tę torturę wyżej. Przyszła amnestia 1956 roku. Radość jednak nie była długa. Tortury i więzienie nie zabiły ani miłości do ojczyzny, ani odwagi. Tak wychowano w domu.

Tuż po wyjściu z Jaworzna Bogdan usłyszał w radiu o wydarzeniach czerwcowych. Wsiadł na motocykl i nie zdążywszy powiadomić rodziny, pomknął do Poznaniu. Był jednym z aktywnie działających na ulicach. Znalazł się wśród 100 aresztowanych za rzekome posiadanie broni. Z bronią było, tak w wypadkach poznańskich, że wędrowała z rąk do rąk protestantów, czasem podrzucana przez ubeków, była raczej straszakiem.

To nie jest koniec historii Bogdana Gruszczyńskiego, ten jednak miał przyjść wkrótce. Gruszczyński wyjechał z Gniezna na Pomorze, tu zajął się budową łodzi. Pod koniec lat 70. jego „niezatapialny jacht” znaleziono na jeziorze Dąbie. Wiadomo tylko, że czterech, lub pięciu przyjaciół gnieźnianina wyłowiono z wody, sam właściciel jachtu był przywiązany do masztu. Dla rodziny Gruszczyńskiego było to podejrzane. Służby Bezpieczeństwa cały czas deptały mu po piętach, był na czarnej liście. Nie możemy jeszcze powiedzieć, czy był to mord socjalistycznej bezpieki. Jedno co możemy napisać to, że IPN wznawia śledztwo, a podejrzenia rodziny wydają się mieć uzasadnienie.

Do historii Gruszczyńskich z Chrobrego 5, zapewne wrócimy, tak jak do tego, że na tym samym piętrze mieszkała i tworzyła zwyciężczyni blisko 100 konkursów literackich - Anna Piskurz.

Czy historia Gniezna ostatnich stuleci nie jest dramatyczna i fascynująca?

Pomoc w realizacji tematu:
dr Elzbieta Gruszczyńska - Brożbar UE w Poznaniu,
Sławomir Łubiński IMG,
Jarosław Wróblewski - Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.
**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto