Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna. Na migane i przechadzkę. Weneja i ejbry z Kcyńskiej Łaty

Jarosław Mikołajczyk – muzealny detektyw Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie
Weneja na zdjęciu Stanisława Kubackiego
Weneja na zdjęciu Stanisława Kubackiego Stanisław Kubacki
Skąd w Gnieźnie wzięła się Wenecja, albo jak mawiają gnieźnioki - Weneja i inne takie fyrtle historią obrosłe? Jak pisał już w tym miejscu Muzealny Detektyw, gwara, w której jest tkanka kulturowa miasta przełomu XIX i XX wieku, pozwala nam poczuć najlepiej Gniezno i to co się w nim działo sprzed lat. Dziś więc o gnieźnieńskich fyrtlach ponownie po naszymu...

Rozpoczęliśmy przed momentem wakacje. Muzealny Detektyw też na urlopie, część naszych Czytelników pisała do nas jednak, aby powrócić do historii pisanych w gwarze wielkopolskiej, którą muzealnik z IMG posługuje się na co dzień.
Wakacje to także czas gdy startuje społeczny wakacyjny ośrodek kultury Latarnia na Wenei, dlatego sięgamy po opowiadanie z książki „Bądźma ludźmi szak!”, w którym wyjaśniamy skąd wzięła się nazwa Wenecja, którą Gnieźniaki skrócili po swojemu na Weneja. Sięgamy także po opowiadanie o ejbrach z Kcyńskiej Łaty. Oba opowiadania pisane były przez Jarosława Mikołajczyka dla Muzeum Początków Polskiego w Gnieźnie. Oba także staną się inspiracją do kolejnych artykułów.

Jak Gnieźnioki na migane lotali - rozrywki gnieźnieńskie

Wiaruchna no te nasze rajzengi to tak nie każdą razą są istnie takie jak kiedy fyrom z turystami po mieście. Dzisiej to znowu raczy rajzenga sentymentalna. No tej wiadomo jeszcze przed I wojną Gnieźniaki chętnie bawili się nad Weneją, znaczy jak gadają szkolune gamonie wew magistratach i belfry w lani nad Jeziorem Jelonek. Trzebno powiedzieć raz na juntro: wiara dopiero wew latach dwudziestych zaczęła gadać, że to jezd Weneja. Mało kto pamięta tero, skąd się to wzino.
Wew 1883 roku gnieźnieński Niemiec, Gawell, nad jeziorem podle Posenerstrasse, (tera w tym miejscu leci Łaskiego) lajsnął se kryngielnie. Wuchta wiary lotała na kręgle, to i Gwell migusiem bejmów się nagłabał. Mądry był to cięgiem inwestował, kupnął resztę ziemi nad wschodnim brzegiem między młynem parowym Kratochwila a garbarnią Rogowskich. Tam zbudowoł renstaurancjum i fest ogród. Ta największa knajpa nad wodą, miała taras, zez którego szczuny i mele szpycały se na wode. No nie jedni co się zaś hajtneli - tutej na randki fyrali. Wew ty „Gawells Etablissement” jak godają najstarsze Gnieźniaki i Ziutas z Kłeckoski do jedzy to nawet raki było można dostać. W końcu magistrat gnieźnień-
ski zaczon go znaczy tego Gawlla, ciągać po sądach, że kanalizacja jego biznesu ponoś ufajdała Jelonek. Koniec końców lokal przejął Stanisław Berchiet, który tak z galońska nazwał go „Saską Kępą”. No i tutej to nie tyko na migane wiara latała były też koncerty i różne kukiełki czy teatry.
W 1923 roku „Saska Kępa” zminiła nazwę na „Wenecja”, Berchiet zorganizował też na inaugurację „Noc Wenecką”, 9 sierpnia 1923 roku Berchieta jak Gawlla wykończył magistrat lotając co i rusz do sądu. A Wenecja Wenecją pozostała, chociaż po żadnym z tych budynków już nie ma śladu.
No oddejma jednak sprawiedliwość, jeszcze po wojnie znaczy za komuny tutej też było fest. Jeżdzała tako mała bana dla gzubów, były też te pomosty i nawet żaglówki lotały po wodzie. Podle ty Poznański to szczuny i mele zez gnieźnieńskich liceów i zawodówek nasadzili drzewa wew czynie społecznym. No te co je wew 2017 roku 11 sierpnia tako fest nawałnica połamała. No potem tak już od osiemdziesiątych lat lepiej było tamtyndy nie fyrać, bo kierechów pełno porosło no i kwiat młodzieży, szpliny ejbry i apasze lubili se po ławkach kwaśnioki i inną berbeluszkę wydudlać, a wiadomo jak jest jak ktoś jest skatajany.
Teraz koniec końców znowu tu jezd ordnung, i wiara sama z siebie zaczyna robić różne takie atrakcje, jak budżet obywatelski czy Latarnia na Wenecji.
Inne ulubione miejsca miganych i rozrywki Gnieźnian w dwudziestoleciu, to kurorty. A mielim dwa: na Dalkach pod Gnieznem i wew lesie miejskim Jelonek, na południowy wschód od miasta, leżącym w dobrach hr. Żółtowskiego, podle ty leśniczówki co od stu lat 78 jest wew famule Burzyńskich, no tera Kubackich, bo się Leszek Kubacki tyn syn fotografa, hajtnał zez Teresą z Burzyńskich. Tej no teraz tam też jest Motobar. Tam to dopiero buło fest, przed wojną no nie jedyn tu pirwszy roz dyloł, abo jaką mele całował i zez malinką na gnyku na chatę wracał. Na majówki, a nawet festyny patriotyczne Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, Bractwa Kurkowego czy harcerzy się tutej fyrał. Cołkie eki fyrały na Dalki abo na Jelonek. No to też wiara se chwaliła, że można buło wąskotorówą się karnąć na te uzdrowisko na Jelonku. Większość gnieźnioków pamiętała chyba barzy z zabaw zimowych za gzubów „Diablą Górę” na Cierpięgach, co leciała od ul. Garbarskiej do samiuśkiej Weneji. No tej nie jeden tutej się otonkoł w lodowaty wodzie, abo se jakie limo nabił. Ejbry istne się tu chowały.
Na Dalkach w latach trzydziestych była restaurancja „U Leona”. Za właścicieli, tyn przybytek miał kolejno: Patera, Kostenckiego i Jabłońskiego. Do dzisiej po fyrtlach krążą legendy jakie tam wtedy migane, imprezy famuł gnieźnieńskich i inne atrakcje się działy. Tutej na kolonie letnie zez Górnego Śląska gzuby górników jeżdżąły odpocząć od tegu różowego powietrza co jezd u Hanysów, no wtedy buło napewno. No nie do się tak dokładnie wew dwie zaity pedzieć jeszcze gdzie się wiara bachała, abo ino otonkać latała. Jedno jezd pewniutkie żyło się fest wew Gnieźnie. Jeszczy buły przecież inne lokale, Eska, Europejska, Juniorek... no bo o Wiarusie i Szatanie lepij nie gadać.
Obok tych wspomnianych miejsc, gdzie Gnieźnianie chodzili ma migane, w czas wakaji kiedy gzuby już nie muszą fyrać na blauki, tu w pamięci tych, którzy wychowywali się na Budulcu, Ustroniu ale i Winiarach, były przede wszystkim Łazienki. Nikt przecież nie mówił, że idzie nad jezioro, chodziło się po prostu na Łazie. Tutaj jeszcze pod koniec lat 80-tych bieliły się hangary, można było pożyczyć łódkę, kajak. Przede wszystkim bachać się bezpiecznie. Nad wszystkim czuwał legendarny dziś ratownik, którego młodzież tamtych czasów nazywała Flakiem. Czasy były inne, nawet ejbry najgorsze nie śmiały stalować się przed tym ratownikiem Każdy wiedział - wypłyniesz za czerwoną boję no to sprawiedliwie dostawał od „ratusa” przez krybuny. Nikomu nie przyszło do głowy iść na szkieły albo do rodziców. Ojciec po prostu by poprawił, chwycił za gnyk i jeszcze doprowadził aby pana Flaka przeprosić.
W jednym z kolejnych artykułów zajmiemy się szerzej historią Osiedla Tysiąclecia. Tutaj przecież kwitnęła kontrabanda i jeden z marynarzy mieszkających w tak zwanym kwadratowym bloku koło żłobka sprzedawał balonówy Donaldy, które kupowało się uprzednio pukając szyfrem. Tysiąclecie to przecież „Parówa” i „Banderoza” i niezwykle barwne historie nie tylko czasów PRL-u.

Kcyńsko Łata

Po prowdzie zez turystami, raczy się na ten fyrtel nie fyro. Tej, nie żeby tam cięgiem kwiat towarzyski po chatach kwitnął. Ady my się możemy pieszkom na girach abo jak gadał Jaraz Klaś z Budulca z papcia przelecieć. Dzisiej trudno było by szukać na jaki mapie gdzie ona jest, znaczy ta Kcyńsko Łata. To wam powiem Kcyńsko Łata leci podle ty krzyżówki na Kłecko zez Poznańską i Powstańców Wielkopolskich.
Ten pełen ejbrów, apaszów i im podobnych fyrtel ciągnął się akuratnie na Żabią. No nie czarujma się na Kcyński raczy nie buło akuratnie. Wyrywne szczuny i mele takie niesztafirowane mieszkały po chatach. Ziutek zez Kłeckoski kompel kuzaja mojego dziadka, kiedysi przyszedł grać wew Boche, abo w Kopa wszak to jedno i istnie to samo, do nas na Kareję godoł, że ta Kcyńsko Łata to bez pocerowane i portki i połatane jaczki bymnów co się tam chowały.
– Wiara no lekko nie buło, ale się żyło – gadoł dość czynsto,
Dość pedzieć ino, że wew ty okolicy mało mieszkało szczunów co mieli robotę we Wirówach Różakolskiego abo wew Cukrowni Grabskiego. Bieda była, to i wiara portasy łatała, w ancugach i pod bindką nikt tu nie fyroł. Waldas co to był synem powstańca wielgopolskiego to gadoł, że to bez to, na tym fyrtlu wszystko było jak wykopyrtnięte abo wykośla-
wiune. Chaty co miały tam stojeć tak rychtyg nieakuratnie no bele jak budowano jak wiara bejmów nie miała. Za to życie towarzyskie kwitło. Wiara gada, że wew bójkach na fyrtlu nie jedyn kielochy stracił abo limo czy śliwę pod slipskiem dostoł. Zaś gzuby i inne kakaludy miały mieć tam dobrze. Zes samiuśkiegu rana klaptuszułe wew łape no jak buła zima to cięgiem zez górek na Kustodi się na papciach abo na portkach jeżdżało i bez to trzeba buło te portki na okrągło łatać. Jak kto był bogol, no to mioł jakie sanki abo łyżwy na papcie dokręcane. Wew lato knajdry fyrały na harynde, na jabza abo świętojanki, czasem se który glubków w mycke naćpił.
Ziutek godoł, że bez to, że wiara na Kcyński Łacie wyrywno była, a nie jakie gielejzy czy stulidupy to wew wojnę żaden nie był jaką glapami karmiuny coby kolaboracją uprawiać ze Szkiebrami. Na ty Kcyński szczuny istny frunt oporu zrobili, wspierając księdza Mateusza Zabłockiego... Nie jeden zaś potem zez giwerą bronił Kłecka. Czy tak buło po prowdzie? Nie wiem. Koniec końców jeszcze za PeeReLu szkieły mieli skaranie boskie zez ejbrami z tego Fyrtla. Ni za tym ni po tym, ta Kcyńsko Łata to tako buła zapomniana dzielnica, a wiara mieszkała tam taka jak na Pradze u galonów we Warszawie ino barzy w ordnungu mimo wszystko no bo też Pyry. Te Kcyńską Łatę to rozwaliła ta trasa co ją niedawno pobudowali i przecini na szagę ją jak jaką sznekę z glancem. A to był kawał naszy historii, bez to jak lete wew grudniu na groby powstańców to cni mi się do ty stary porządny Kcyński Łaty zez jej ejbrami i melami co do szczunów z Kareji zawsze słabość miały
Dziś podle Kcyńskiej przy Żabiej swoją prywatną galerię ma Marceli Derengowski. Jeden z ciekawszych artystów naszego miasta. I o nim i o galerii napiszemy wkrótce, kiedy będziemy przede wszystkim opowiadać o powstańcach z Kcyńskiej Łaty. Sam Marceli Derengowski to jest kawał historii tego miasta warto wspomnieć, że ten sympatyczny facet na fleku w kapelindrze urodził się w 1930 roku. do dzisiaj grandzi artystycznie to malując to rysując to nasze kochane Gniezno.

Za pomoc dziękuję:
Piotr Wiśniewski - BPMG
śp. Ziutas z Kcyńskiej Łaty
Przemek Jarosz - rysunki
Leszek Kubacki - zdjęcia z archiwum ojca Stanisława

Tajemniczy zegar i historia Maksymiliana Waberskiego. Gnieźn...

Warsztat i skład Różakolskiego przy Dąbrówki

Historia Gniezna. Gdzie wiara lotała do roboty? Lekcja gwary.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto