W latach 70-tych był jednym z niewielu zdunów w okolicy. Zdobycie przez niego tytułu mistrza było wyjątkowym wydarzeniem. Jak relacjonuje żona Jacka, było to wówczas tak trudne, jak obecnie zdobycie tytułu doktora nauk. W czasach PRL-u prowadzenie prywatnej działalności nie było łatwe. Rzemiosło było niszczone. On jednak od podstaw stworzył firmę, którą rządził przez długie lata. Udzielał się też w gnieźnieńskim cechu rzemiosł, gdzie uczył zawodu młodych adeptów zawodu. Jak relacjonuje jego rodzina – wychował nowe pokolenie zdunów w powiecie gnieźnieńskim. Żaden z nich nie zdołał mu dorównać.
Zdun, miłośnik sztuki
Jacka Kasprzaka znali wszyscy kolekcjonerzy antyków i pasjonaci sztuki w rejonie. Był wielkim znawcą staroci. Jedna z gnieźnianek, która prowadziła sklep z antykami wspomina go jako konesera.
- Przychodził do nas często, mówiliśmy na niego „szkiełko”. Każdy talerzy czy fliżankę porcelanową sprawdzał przy pomocy lupy. Wszystko, co kupił, musiało mieć odpowiednią sygnaturę
– wspomina, dodając, że zduna było widać z daleka. Zawsze ubrany nietypowo, wyróżniał się z tłumu.
Gnieźnianin pasjonował się starymi meblami od młodości. - Już jak się poznaliśmy miał tę pasję – mówi Zofia, która przez 45 lat tworzyła zgrane małżeństwo z urodzonym w 1953 roku Jackiem. Doczekali się trójki dzieci. Jedno zmarło, a dwie córki, tak jak ich tata mają zmysł artystyczny. Karolina Dietrich jest autorką kilku książek i tomików wierszy. Kolejne wydanie jej opowieści ujrzy światło dzienne już w lutym.
Artysta doskonały w swoim fachu
Piece, które tworzył własnymi rękami, były małymi dziełami sztuki. Nic dziwnego, że chcieli je mieć u siebie nie tylko najznakomitsi gnieźnianie, ale też znane persony. Kiedyś dom Kasprzaków odwiedziła sama Eleni, z zamiarem zamówienia budowy w swoi domu strojnego pieca na długie lata. Rodzina nie pamięta już dlaczego do usługi nie doszło, ale jedno jest pewne: piosenkarka była zachwycona jego pracami!
I nie ma się co dziwić, bo piece wykonane przez Jacka Kasprzaka to prawdziwe dzieła sztuki. Każdy z nich był starannie przemyślany i naszkicowany. Żaden nie był taki sam. Pozłacane kafle, misternie ułożony wzór, fugi wypełnione z największą starannością – nic trudnego! Kasprzak miał artystyczny zmysł, który wykazywał nie tylko w swojej pracy zawodowej, ale także w innych swoich działalnościach.
Tata był bardzo wierzący. Co roku udoskonalał szopkę w domu. Czasem wydawało mi się że jest ładniejsza niż w kościele. Na działce miał wielki posąg Matki Boskiej codziennie zapalał świeczkę i oddawał się modlitwie. My kontynuujemy te tradycje
– wspomina ze smutkiem córka mistrza.
- Był pasjonatem jak wszedł w jakiś temat to brnął w niego. Pochłaniał wiedzę jakby bał się, że jutro nie zdąży. Kupował mnóstwo książek. Zostawił po sobie biblioteczkę. W wieku trzydziestu paru lat zwiedził niemal cały świat. Kochał podróże, książek podróżniczych kupował setki. Ma mnóstwo książek o polskiej szlachcie. Dzieje dworów szlacheckich, ówczesne problemy. Zagiął by niejednego, ale ludzie nie lubią jak ktoś jest mądrzejszy. A jak nie mają pojęcia to krytykują. Szkoda że po śmierci dopiero się docenia.
Odszedł ostatni taki zdun
O tym, że Jacek Kasprzak był postacią wyróżniającą się na tle innych gnieźnian, można wnioskować już ze zdjęcia. Do obiektywu córki Karoliny Dietrich, uśmiecha się starszy pan ubrany w kolorową koszulę. W jego oczach widać radość i spokój. Fotografia jest wyjątkowa, bo nie zachowało się wiele jego współczesnych zdjęć. Nie lubił pozować.
- Tata zawsze ubierał się młodzieżowo. Miał swój własny, poukładany świat, do którego nikogo, oprócz rodziny nie wpuszczał
– dodaje Karolina.
Na działce hodował drzewa i krzewy niespotykane. Jak relacjonują jego bliscy, właśnie gdy jak co dzień Jacek Kasprzak pojechał na swój ogród i nie wrócił z niego o godzinie 15.00, rodzina przeczuwała, że stało się coś złego.
- Tata 26 listopada, jak co dzień pojechał na działkę, która była jego oczkiem w głowie. Nie ma chyba drzewka w Polsce, którego nie kupił i nie posadził
– wspomina Karolina Dietrich. Kiedy zdun nie wrócił ze swojej ukochanej działki o stałej godzinie, rozpoczęto poszukiwania. Jacka Kasprzyka znaleziono przy pięknym piecu, dziele sztuki, który sam stworzył. Zmarł na zawał serca.
Jacek Kasprzak. Kolorowy ptak i wspaniały człowiek. To był ostatni taki zdun. Wspomnienie gnieźnianina
Zobacz piece wykonane przez mistrza Jacka Kasprzaka:
Wiersz Karoliny Dietrich dedykowany zmarłemu ojcu
Czekała na Ciebie przed domkiem myśliwskim
W oberżynowej sukience
Weszła do środka
kołysząc biodrami
bez twarzy
Niesłyszalna
Usiadła przy zimnym piecu
pod wypchanym borsukiem
ROZDAŁA MINUTY
nie czułeś, że te ostatnie
na zapas wydarta kartka z kalendarza....!
Łyk herbaty
Poszedłeś po taczkę gałązek...
nie wróciłeś
Zmrożony piec i serca
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?