- Celnicy ukraińscy uparli się, żeby nam utrudnić przejazd. Przez siedem godzin biegałem, załatwiałem potrzebne pieczątki i nic, wciąż pojawiały się kolejne problemy. Celnicy twierdzili, że mamy za dużo towaru, kazali wszystko dokładnie opisywać. Kiedy pytaliśmy po co, mówili: "A skąd mamy wiedzieć, że nikogo nie próbujecie przewieźć przez granicę?". Wiedzieliśmy, że nie możemy wrócić do domu - mówi Janusz Sekulski, prezes gnieźnieńskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.
Więcej w piątek w "Gnieźnieńskim Tygodniu"
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?