Jazda na motorze jak joga? [FOTO]

– Moja pasja zrodziła się, kiedy byłam dzieckiem. Od zawsze marzyłam o motocyklach, lecz bardzo długo myślałam, że jest to dla mnie nieosiągalne ze względów finansowych – przyznaje Agata Płócienniczak, motocyklistka z Gniezna. Agata, podobnie jak większość jej koleżanek, została zaszczepiona miłością do motocykli przez kogoś z rodziny (najczęściej ojca lub brata) lub przez swojego partnera. – Poznałam chłopaka, który jeździł motocyklem i pewnego dnia po prostu mnie przewiózł, wtedy wiedziałam już, że będę jeździć. Po roku miałam już swój motocykl i trwa to już siedem lat. Dzielę tą pasję że swoim narzeczonym, który również jest zapalonym motocyklistą. Obydwoje uwielbiamy wyprawy motocyklowe, bardzo często wyjeżdżamy do Czech, kilka razy byliśmy w Chorwacji a na przyszły rok jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli planujemy wyjazd do Maroka – dodaje Agata.
Mimo wielkiego zapału do motocykli, niektórzy członkowie rodzin dziewczyn mieli obawy, czy wybór właśnie takiej pasji jest słuszny. – Moja mama była trochę przestraszona, ale jak zobaczyła, że daję sobie z tym radę, to uspokoiła się i dała się przekonać. Myślę, że teraz dziewczyna na motorze nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia. Kiedyś było trochę inaczej – mówi Marta Basińska.

A co z bezpieczeństwem na naszych ulicach? Motocykliści nie mają lekko. – Dużo zależy od tego, w jakim miejscu się znajdujemy. Są tacy, którzy ustępują drogi, ale są też bardzo często tacy, którzy zajeżdżają. Ten stan rzeczy się poprawia. Są różne kampanie społeczne na ten temat, więc trzeba być dobrej myśli – przyznaje Izabela Figlak.
Kolejna z naszych motocyklistek, Justyna Kaczmarek-Nowak podkreśla, że z pasją motocyklową trzeba się po prostu urodzić. – Pasja motocyklowa była od zawsze. Byłam typem dziewczynki, która skakała po drzewach, jeździła na rolkach (nazbyt agresywnie jak na dziewczynkę), nie nosiła kokardek we włosach, krótko mówiąc byłam „chłopczycą”. To co lubię najbardziej w jeździe na motorze to czynnik antystresowy. Dziesięć minut jazdy na motorze działa jak godzina jogi.

Dla części dziewczyn pasja zaczęła się od... oglądania wyścigów motocyklowych w telewizji. – W gimnazjum i liceum uwielbiałam na to patrzeć. Potem chciałam spróbować sama. Rodzina, szczególnie rodzice, byli na „nie”. Nie chcieli dać pieniędzy na prawo jazdy, więc musiałam uzbierać sama – opowiada Justyna Pankowska.
Wspólne wypady motocyklem i zloty są okazja do zawarcia nowych znajomości. – Myślę, że pasja, jaką są dla mnie motocykle, nie powstała z dnia na dzień. Ona była we mnie od urodzenia. Dzięki niej poznałam wielu wartościowych ludzi – podkreśla Agnieszka Pilarska.

A co daje największą frajdę w jeździe na motorze? – Nie myślę o żadnych problemach. Resetuję cały „system”, który mam w głowie i znowu mogę działać – mówi Agnieszka. – To jest wolność, kiedy wsiadam na motocykl to wyłączam się od codziennych spraw, od problemów. Może nie do końca od rodziny, bo mam małe dziecko, o którym muszę pamiętać. Jest to jednak niesamowity luz – dodaje Iza Figlak.

No Limit Crew Gniezno
Agata Płócienniczak, Marta Basińska, Izabela Figlak, Justyna Kaczmarek-Nowak, Justyna Pankowska i Agnieszka Pilarska należą do nieformalnej grupy motocyklowej No Limit Crew Gniezno. To ekipa znajomych i przyjaciół, których połączyła wspólna pasja jaką są motocykle. NLC Gniezno to ekipa bez limitów, otwarta na wspólne wyprawy, spotkania i imprezy. Grupa, której początki sięgają 2005 roku, gdzie można spotkać pasjonatów stuntu, turystyki, jazdy na torze i w terenie. NLC Gniezno to ludzie otwarci na różne zainteresowania, dzięki którym czas płynie wolniej. Akcje, które dają sporą dawkę adrenaliny jak i radości, satysfakcji, dobra i uśmiechu na twarzach innych. Ludzie skorzy do pomocy, porad i rozmów, ale przede wszystkim ekipa na te dobre i złe chwile.
(za www.nlcgniezno.com)