Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"J***ć ciapatych" na murze. Akt wandalizmu czy rasizm i mowa nienawiści?

Łukasz Cieśliński
Ponad rok temu, z drugiej strony budynku zakończyła się manifestacja przeciwko uchodźcom. Czy ten napis to pokłosie rosnącego w Polsce nacjonalizmu i cichego przyzwolenia na mowę nienawiści w stosunku do imigrantów z innych kultur?
Ponad rok temu, z drugiej strony budynku zakończyła się manifestacja przeciwko uchodźcom. Czy ten napis to pokłosie rosnącego w Polsce nacjonalizmu i cichego przyzwolenia na mowę nienawiści w stosunku do imigrantów z innych kultur? ŁC
Ponad rok temu w Gnieźnie odbyła się manifestacja przeciwko uchodźcom. Zakończyła się pod popularnym lokalem, gdzie można kupić kebab. Dziś, na murze hotelu, który należy do tego samego właściciela znaleźć można obraźliwe napisy. Czy to akt wandalizmu czy przejaw rasizmu, na który w Polsce panuje ciche przyzwolenie?

Wszyscy chyba pamiętamy manifestację przeciwko uchodźcom, która odbyła się ponad rok temu w Gnieźnie. Pisaliśmy o tym w artykule Manifestacja przeciwko imigranotm w Gnieźnie. W proteście, obok osób prywatnych, brały też udział osoby publiczne - m.in. ze stowarzyszeń patriotycznych, czy niektórzy parlamentarzyści z naszego okręgu. Obok odśpiewania hymnu polskiego i flag polskich, można było słyszeć okrzyki "precz z Unią i imigrantami" albo takie oficjalne wypowiedzi: "Przyjeżdżają tutaj, żeby się nachapać socjalu. Jeżeli nie chcecie, żeby wasze matki, żony i córki były gwałcone i ubierane w burki, żebyście byli mordowani, wysadzani w powietrze w ramach akcji terrorystycznych, nie gódźcie się na to, aby przyjeżdżali tutaj islamiści w takiej wersji, w jakiej są sprowadzani. Oni chcą nas zniszczyć, bo jesteśmy ich wrogami".

Wtedy protest zakończył się przed lokalem prowadzonym przez obcokrajowca - lokalem, w którym pewnie każdy z nas niejeden raz kupił kebab lub frytki, a którego właściciel nie miał nic wspólnego z całym zamieszaniem. Organizatorzy tłumaczyli potem, że był to niefortunny zbieg okoliczności.

Aktualnie panuje w Polsce przekonanie, że uchodźcy i imigranci - zwłaszcza ci o odmiennej urodzie i pochodzący z innych kultur - to najgorsze, co może nas spotkać. Przykład olbrzymiej fali niechęci i przypisywania wszystkim osobom z obcych kultur bazowania na najgorszych instynktach i zachowaniach mieliśmy na początku roku w Ełku, kiedy po zabiciu Polaka przez prowadzących punkt z kebabem, Polacy w imię patriotyzmu wyszli na ulicę i wykrzykiwali najgorsze hasła, przy okazji niszcząc lokal i wszystko, co było dookoła.

Czy dziś powoli dociera ten klimat także do Gniezna? Na tej samej kamienicy, przy której zakończył się gnieźnieński protest, tylko z drugiej strony, można przeczytać taki oto napis:
J***ć ciapatych i ich kebaby"

Lokal należy do tego samego właściciela. Postanowiliśmy zapytać uczestników tamtego marszu, ale także radnych i przedstawicieli środowisk wspierających uchodźców, co sądzą na ten temat. Czy mamy do czynienia z szerzącą się w Gnieźnie mową nienawiści i rasizmem?

To akt wandalizmu, którego nie popieramy
- Każda forma mowy nienawiści jest czymś złym. Wiele ludzi nie wie nawet o czym pisze, tylko poddaje się wpływom własnego otoczenia - mówi Marcin Jagodziński, radny Miasta Gniezna (SLD). - Popisanie ściany w zaułku pewnie zakończyło się akcją: "teraz spieprzamy, żeby nikt nie widział". No trudno tak się czasami dzieje. Sporo także przy tym dane osoby miały uciechy i znając życie, pewnie pół miasta wie już kto to napisał, bo czyn swój podejrzewam był wychwalany. Sporo jest sposobów na wyrażenie swojej opinii. Każdy ma swój jak widać. Jeden lepszy (manifest) drugi gorszy (pisanie po murach). Skutek z takiego czynu jest jeden. Ktoś musi ponieść koszt na pomalowanie ściany - dodaje.

Każda forma mowy nienawiści jest czymś złym. Wiele ludzi nie wie nawet o czym pisze, tylko poddaje się wpływom własnego otoczenia.
Marcin Jagodziński, radny Miasta Gniezna, SLD

Niszczenia cudzej własności nie pochwala również Marcin Tomczak ze stowarzyszenia Gnieźnieńscy Patrioci, który problem widzi znacznie szerzej: - Po pierwsze nie można niszczyć cudzej własności. Nie żyjemy w czasach, w których swoje poglądy trzeba wyrażać na murach, można robić to na inne sposoby. Wulgarne napisy są jeszcze gorsze, źle wpływają na wizerunek miasta, widzą je także dzieci. W obecnej sytuacji antyimigranckie poglądy nie dziwią. Tak jak każde poglądy można je wyrażać nawet w ostrzejszej formie, ale z pewnością nie w ten sposób.

Marcin Tomczak broni jednak manifestacji, która odbyła się w Gnieźnie i w której sam brał udział, uważając, że nie należy łączyć tych dwóch spraw: - Dobrym przykładem była manifestacja antyimigrancka w Gnieźnie, która związana była z inicjatywą przyjęcia imigrantów do centrum naszego miasta. Nie padały tam żadne wulgarne, czy nawołujące do nienawiści na jakimkolwiek tle hasła. Nawet jeśli któreś z nich były ostrzejsze, to z pewnością granice dobrego smaku nie zostały przekroczone. Manifestacja zakończyła się wtedy na Rynku w pierwszym możliwym miejscu, na schodach. Złym zbiegiem okoliczności było to, że obok znajdował się kebab, bo od razu postarano się o skompromitowanie organizatorów w związku z tą sytuacją - tak widzi tę sytuację. - Niech o naszych intencjach świadczy to, że po manifestacji wyjaśniliśmy sprawę w tym kebabie. Nie jesteśmy ksenofobami, a manifestacja nie była przeciwko legalnie zarabiającym ludziom zza granicy, tylko przeciwko sprowadzaniu imigrantów do centrum Gniezna w związku z niebezpieczeństwem, które to powoduje. To, że w Polsce jest duży opór przeciwko imigrantom nie dziwi. I z pewnością nie jest to rasizm, czy ksenofobia, tylko zwykła obawa przed drugą Francją albo Norwegią - uważa Marcin Tomczak ze stowarzyszenia Gnieźnieńscy Patrioci.

To, że w Polsce jest duży opór przeciwko imigrantom nie dziwi. I z pewnością nie jest to rasizm, czy ksenofobia, tylko zwykła obawa przed drugą Francją albo Norwegią.
Marcin Tomczak, Gnieźnieńscy Patrioci

Podobnego zdania jest radny Maciej Elantkowski z klubu Ziemia Gnieźnieńska-GNIEZNO XXI, który także należy do Gnieźnieńskich Patriotów: - Co do tego typu napisów, moim zdaniem tego typu działania to zwykły godny potępienia wandalizm i niepotrzebne podgrzewanie atmosfery wokół i tak już budzących spore emocje spraw. Abstrahując już od faktu, że używanie takiego języka w dowolnej sytuacji, nawet takiej jeszcze, dobitnie świadczy o poziomie. Myślę, że w dzisiejszych czasach jest wiele odpowiedniejszych i na cale szczęście dostępnych miejsc do dyskusji i wyrażania swoich poglądów - mówi nam radny. - Co do zeszłorocznej manifestacji antyimigranckiej, to wydarzenia jakie od tamtej pory miały miejsce w takich krajach jak Niemcy, Francja, Szwecja czy Belgia dobitnie pokazują, że problem, na który wtedy zwróciliśmy uwagę istnieje i jest niezwykle groźny, chociaż wiele środowisk próbuje to zbagatelizować i zamieść pod dywan, przykrywając zdrowe zaniepokojenie i troskę o swoje bezpieczeństwo u wielu ludzi, sloganami o "mowie nienawiści", "rasizmie" czy "islamofobii" - dodaje Elantkowski, który podkreśla, że w ego ocenie manifestacja, która odbyła się w Gnieźnie przebiegała spokojnie, choć faktycznie miejsce zakończenia było niefortunne.

Co do tego typu napisów, moim zdaniem tego typu działania to zwykły godny potępienia wandalizm i niepotrzebne podgrzewanie atmosfery wokół i tak już budzących spore emocje spraw. Miejscem na dyskusję o imigrantach nie są mury, a kulturę zawsze trzeba zachowywać.
Maciej Elantkowski, radny Miasta Gniezna, Ziemia Gnieźnieńska-Gniezno XXI

- Na kwestię imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki przybywających do Europy i ich potencjalną obecność w Polsce trzeba zwracać baczną uwagę i dyskutować o tym problemie. Jednak miejscem na tę dyskusję nie są mury, a kulturę zawsze trzeba zachowywać - kończy radny Elantkowski.

To nie tylko wandalizm. To nienawiść do innego człowieka
Sprawy napisu nie bagatelizuje jednak prof. Eliza Grzelak z Instytutu Kultury Europejskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, językoznawca, która na co dzień zajmuje się m.in. komunikacją interpersonalną. - Napisy, rysunki na murach są przejawem wandalizmu, szczególnie, gdy trudno dostrzec w nich walory estetyczne, jest to także niszczenie własności prywatnej. Napisy wulgarne, obraźliwe, np. dotyczące konkurencyjnego klubu piłkarskiego, przeciwników politycznych, są przejawem agresji językowej. Natomiast napisy, które poniżają, deprecjonują innych ze względu na ich pochodzenie etniczne, kolor skóry, płeć, religię, już nie tylko są przejawem agresji językowej są oznaką nienawiści do innego człowieka i w każdym kraju powinny spotkać się ze sprzeciwem społecznym oraz konsekwencjami prawnymi - mówi specjalistka. - Według definicji sformułowanej przez Radę Europy, mowa nienawiści obejmuje wszelkie formy wypowiedzi, które szerzą, propagują czy usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nienawiści bazujące na nietolerancji m.in.: nietolerancję wyrażającą się w agresywnym nacjonalizmie i etnocentryzmie, dyskryminację wrogość wobec mniejszości, imigrantów i ludzi o imigranckim pochodzeniu. Ktoś może powiedzieć, że nic UE do nas, ale to ta definicja chroni Polaków mieszkających i pracujących poza granicami Polski. Przejawy nienawiść, także werbalne, należy tłumić w zarodku, nie wolno usprawiedliwiać się, twierdząc, że to tylko słowa, ponieważ słowa mają moc sprawczą i łatwo przeradzają się w czyny - twierdzi prof. Eliza Grzelak i dodaje na koniec:- Nie chcę, by i w Gnieźnie, jak ma to miejsce już w wielu innych miastach Polski, nasi współobywatele innego pochodzenia, turyści zagraniczni i studenci z innych krajów musieli się bać tych, którym wydaje się, że ich pochodzenie etniczne, biały kolor skóry lub wyznawana religia czynią ich lepszymi od innych.

Natomiast napisy, które poniżają, deprecjonują innych ze względu na ich pochodzenie etniczne, kolor skóry, płeć, religię, już nie tylko są przejawem agresji językowej są oznaką nienawiści do innego człowieka i w każdym kraju powinny spotkać się ze sprzeciwem społecznym oraz konsekwencjami prawnymi.
Prof. Eliza Grzelak, specjalistka ds. komunikacji

Nie można łączyć tamtej manifestacji z tym napisem
Poprosiliśmy też o komentarz posła Krzysztofa Ostrowskiego z PiS, który brał udział w tamtej manifestacji, mówiąc wtedy, że imigranci przyjeżdżają do Europy głównie po to, by narzucać swoje prawa i zwiększyć swoją liczebność na naszym kontynencie. Dziś sprawę napisu na budynku komentuje w ten sposób: - Napis ze zdjęcia to chuligański wybryk, którego nie popieram. Nie widzę jednak żadnego związku pomiędzy demonstracją z 2015 roku przeciwko planom ówczesnego rządu przyjmowania do Polski uchodźców z Bliskiego Wschodu, a napisem który pojawił się ponad rok później. Widzę natomiast związek pomiędzy wzrostem przestępczości a liczbą muzułmanów w danym kraju. Potwierdzeniem moich słów może być wiele raportów, spośród których powołam się na jeden, opracowany przez brytyjskie MSZ. Wymienione w nim państwa o najwyższym zagrożeniu terrorystycznym to: Belgia, Francja, Niemcy, Rosja, Turcja i Wielka Brytania. Polskę uważa się za kraj o najniższym zagrożeniu - twierdzi Krzysztof Ostrowski. Poseł dodaje, że polityka rządu w sprawie imigrantów jest prowadzona w dobrym kierunku. -Zdecydowanie popieram politykę migracyjną polskiego rządu. Oparta jest ona na realnej ocenie sytuacji a nie rasistowskich uprzedzeniach. Przyjmowanie imigrantów z Bliskiego Wschodu nie byłoby dobrym rozwiązaniem dla żadnej ze stron. Nie stanowi to żadnej skutecznej pomocy dla rzeczywistych ofiar wojny. Dla Polski stanowiłoby to z kolei otwarcie się na ataki terrorystyczne.

Napis ze zdjęcia to chuligański wybryk, którego nie popieram. Nie widzę jednak żadnego związku pomiędzy demonstracją z 2015 roku przeciwko planom ówczesnego rządu przyjmowania do Polski uchodźców z Bliskiego Wschodu, a napisem który pojawił się ponad rok później.
Poseł Krzysztof Ostrowski, PiS

Poseł podkreśla, że bezrefleksyjne przyjmowanie niezidentyfikowanych uchodźców, którzy często nie pochodzą z Syrii, a pomoc rzeczywistym ofiarom wojny to dwie różne kwestie. Pomagać trzeba zawsze mądrze, w tym przypadku na miejscu konfliktu - twierdzi poseł, dodając jednocześnie, że problem dotyczy głównie ludzi z obcych kultur. - Zwrócę też uwagę na sporą liczbę obywateli Ukrainy, którzy przebywają w Polsce (w roku 2016 wydano dla nich ponad 1,2 mln wiz). Pracują w naszym kraju, integrują się i nie spotkałem się z wrogim stosunkiem Polaków do nich. Mówienie o rasistowskich postawach naszych rodaków byłoby dużym nadużyciem i niesprawiedliwością - twierdzi Ostrowski.

Definicja mowy nienawiści jest prosta. Problem istnieje
Problem jednak dostrzega Krystyna Lewińska, wolontariuszka, edukatorka ze Stowarzyszenie Jeden Świat w Poznaniu, które zajmuje się kwestiami uchodźców i praw człowieka. - Codziennie przejeżdżają tamtędy samochody, codziennie nowy kierowcy. Czy są oburzeni? Zdziwieni? Niekoniecznie. Przecież to nic nowego. Element krajobrazu. Prześlizgujemy się wzrokiem po kolejnych “kebabach”, “ciapatych “ i “brudasach” i skrolujemy kolejne nagłówki o wyzwiskach, groźbach - mówi Lewińska, zauważając, że jako społeczeństwo dajemy ciche przyzwolenie na tego typu działania, sami się przy tym usprawiedliwiamy. - To jeszcze nie podniesienie ręki na człowieka, nic takiego się nie stało. Zresztą dlaczego przykładać wagę do zwykłego wandalizmu, pijackich wybryków? Pobicia? To gdzieś daleko, na pewno były jakieś szczególne okoliczności, nie tutaj. Nie podniosę na nikogo ręki, sam nie nazywam nikogo "ciapatym", więc jestem w porządku - twierdzi wolontariuszka.

Codziennie przejeżdżają tamtędy samochody, codziennie nowy kierowcy. Czy są oburzeni? Zdziwieni? Niekoniecznie. Przecież to nic nowego. Element krajobrazu. Prześlizgujemy się wzrokiem po kolejnych “kebabach”, “ciapatych “ i “brudasach” i skrolujemy kolejne nagłówki o wyzwiskach, groźbach.
Krystyna Lewińska, Stowarzyszenie Jeden Świat

- Zakwalifikowanie każdego takiego napisu jako mowy nienawiści zmienia perspektywę. Z pewnością znajdą się osoby, które uznają to za przesadę. Nadmierną poprawność i niepotrzebne komplikowanie - zauważa Krystyna Lewińska ze Stowarzyszenia Jeden Świat. - Definicja mowy nienawiści jest jednak bardzo prosta. Mowa nienawiści obejmuje wszelkie formy wypowiedzi, które szerzą, propagują czy usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nienawiści bazujące na nietolerancji m.in.: nietolerancję wyrażającą się w agresywnym nacjonalizmie i etnocentryzmie, dyskryminację i wrogość wobec mniejszości, imigrantów i ludzi o imigranckim pochodzeniu. Wystarczy poważnie potraktować, naprawdę przeczytać zdanie na murze parkingu, by przestało być prostym wybrykiem, aktem wandalizmu a stało się bezpośrednio związane z szerszą rasistowską tendencją i bezpośrednią przemocą. Autorzy czy autorki tych wypowiedzi niekoniecznie muszą być tego świadomi/e. Osoba, która pisze “Jebać ciapatych” nie musi być tą samą osobą, która rzuca petardę w kierunku wypełnionej klientami arabskiej restauracji. O ile jednak łatwiejsze jest rzucenie petardy, kiedy codziennie patrzy się na nienawistne napisy i nie widzi żadnej reakcji - kończy Lewińska.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czekamy na komentarze i opinie.

Zobacz, co wydarzyło się w Ełku:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto