Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jerzy Berlik o sytuacji w starostwie i możliwym starcie w wyborach [WYWIAD]

Paweł Brzeźniak
Na głowie: szpital i reorganizacja. Z czym jeszcze musi się zmierzyć lider PSL? Powiat czy kariera przy Wiejskiej? Co wybierze wicestarosta gnieźnieński? Z Jerzym Berlikiem rozmawia Paweł Brzeźniak.

Panie wicestarosto, na pierwszych sesjach Rady Powiatu Gnieźnieńskiego wyglądał Pan na spiętego i zestresowanego. We znaki dał się bardziej konflikt z władzami PSL czy polityczna rzeczywistość w powiecie? Czy teraz oswoił się Pan z pracą w starostwie?
– Pierwsze sesje nowowybranej Rady Powiatu Gnieźnieńskiego nie należały do najłatwiejszych. Zarówno ci, którzy są już samorządowymi weteranami, jak i osoby, które po raz pierwszy uzyskały mandat radnego, były bardzo skoncentrowane na zmianach dokonywujących się z dnia na dzień. Należy pamiętać, że ubiegłoroczne wybory diametralnie zmieniły układ sił w powiecie. Dla nas – radnych tworzących koalicję – był to czas entuzjazmu i pragnienia urzeczywistnienia zapowiadanych zmian. Dla innych była to smutna lekcja, którą po czterech latach rządów przyszło im odrobić. Na twarzach tych ostatnich faktycznie można było zaobserwować duży niepokój. Dla mnie osobiście, pierwsze dni po objęciu funkcji wicestarosty powiatu gnieźnieńskiego nie były łatwe. Moje doświadczenie i wiedza, które nabyłem w poprzednim miejscu zatrudnienia, myślę tu o Urzędzie Gminy Gniezno, okazały się bezcenne. Pracę w starostwie powiatowym traktuję jako spłatę ogromnego kredytu zaufania wyborców. Podchodzę do niej z wielką rozwagą i troską. Od początku bardzo ważne było dla mnie poznanie wszystkich pracowników urzędu. To bardzo wartościowi ludzie z niewykorzystanym do końca potencjałem. Jestem przekonany, że dobiegająca końca reorganizacja starostwa powiatowego i nowy rozdział obowiązków pracowniczych odkryją ukryte talenty. Wracając do początku tworzenia koalicji rządzącej, obecnie w powiecie gnieźnieńskim – chciałbym to z całą stanowczością powiedzieć – wielkim nadużyciem jest używanie pojęcia: konfliktu w PSL. Trudne i długie rozmowy, wymiana zdań i potok argumentów przyczyniły się do stworzenia silnej drużyny, która obecnie podejmuje strategiczne decyzje dla dobra powiatu gnieźnieńskiego. Wraz z moimi kolegami wyszliśmy z założenia, że zostaliśmy wybrani do samorządu przede wszystkim po to, by realizować zadania, które dla naszej małej ojczyzny są najistotniejsze.

Jest Pan przewodniczącym Rady Społecznej ZOZ w Gnieźnie. Jak ocenia Pan współpracę ze związkami zawodowymi? Czy jest Pan zadowolony z działań służących rozbudowie szpitala w Gnieźnie? Czy obawia się Pan konsekwencji, jakie mogą spotkać szpital wskutek niedotrzymania terminu do końca 2016 roku? Co Pan czuł, tak po ludzku, kiedy marszałek Woźniak powiedział, iż nie można wykorzystać 33 mln zł na wyposażenie szpitala?

– Przewodniczący Rady Społecznej Zespołu Opieki Zdrowotnej to zaszczytna i bardzo odpowiedzialna funkcja, którą traktuje bardzo poważnie i poświęcam jej wiele uwagi. Wiąże się ona z bliską współpracą ze związkami zawodowymi ZOZ. Dlatego dziwię się, że w poprzednich latach wspomniani działacze odepchnięci byli na margines i nie liczono się z Ich zdaniem. Dzisiaj możemy być dumni z wypracowania bardzo dobrych, wzajemnych relacji.
Kwestia przytaczanego często terminu „końca 2016 roku” i zapewnienia kontraktu Narodowego Funduszu Zdrowia dla gnieźnieńskiego szpitala jest sprawą wciąż otwartą. Dotyczy ona nie tylko naszego powiatu, ale także wielu innych w skali całego kraju. Obecnie dyrekcja ZOZ Gniezno koordynuje działania i harmonogram niezbędnych prac, aby wspomniany kontrakt był zapewniony. W tym kontekście słowa marszałka Woźniaka o braku możliwości sfinansowania wyposażenia gnieźnieńskiego szpitala ze środków OSI budzą rozgoryczenie i brak zrozumienia dla potrzeb służby zdrowia w wymiarze powiatowym. Na szczęście rozmowy nadal trwają, a obecny Zarząd Powiatu jest niezwykle zdeterminowany.

Władze starostwa oskarżane są przez opozycję o mobbing w stosunku do pracowników. Jak może odnieść się Pan do tych zarzutów?
– Są to bezpodstawne zarzuty i krzywdzące dla nas. Proszę zwrócić uwagę na to, iż to właśnie podczas poprzedniego zarządu w Starostwie wprowadzona była polityka antymobbingowa, a wiele spraw pracowniczych było zaniedbanych. Opozycja popełnia grzech włączając do swoich ataków na Zarząd pracowników związanych politycznie. Nikt nikomu nie zabrania bycia członkiem partii, organizacji czy stowarzyszenia. To są konstytucyjne wolności każdego obywatela, bez względu na to, gdzie pracuje. Natomiast pracownik powinien, będąc w pracy za którą pobiera wynagrodzenie, zajmować się tylko i wyłącznie wywiązywaniem ze swoich obowiązków, a nie stawać się narzędziem opozycji do walki z zarządem. Takie zachowania są naganne. Nikt też nikogo na siłę nie trzyma w pracy na danym stanowisku i każdy ma wolność wyboru. Trzeba podkreślić, ze angażując pracownika do walki politycznej z Zarządem wyrządza się krzywdę nie Zarządowi, a temu pracownikowi, ponieważ źle jest odbierany przez swoich współpracowników podważając swoje zaufanie i swój autorytet i burząc pewien porządek panujący w Zakładzie Pracy, którym Starostwo Powiatowe – w myśl obowiązujących przepisów – także jest.

Padają również głosy, że starostwo jest upolityczniane. Mowa m.in. o pracy doradcy dla Marcina Makohońskiego, który prawdopodobnie będzie nowym dyrektorem Wydziału Kultury, Sportu, Turystyki i Rozwoju, a także skierowaniu do pracy w PUP Justyny Sztynyk-Kominkiewicz, związanej z PO. Jak Pan to skomentuje? Kiedy poznamy nazwiska nowych dyrektorów?

– „Upolityczniony urząd” to przewrotny termin, choć bardzo popularny, zwłaszcza w gronie opozycji. To przecież naturalna kolej rzeczy, że po każdych wyborach nowi włodarze skupiają wokół siebie zaufanych i merytorycznych ludzi, z którymi chcą przez najbliższe lata współpracować. To jest proces, który rozpoczął się od samego początku istnienia samorządów, choć prawdą jest, że czasami prowadzi do pewnych nadużyć. W Starostwie Powiatowym w Gnieźnie nowych pracowników, w tym dyrektorów, poznamy po zakończeniu procedury konkursowej, która obecnie trwa. Marcin Makohoński został wybrany radnym powiatowym, a po zrzeczeniu się mandatu zgodził się podjąć pracę jako doradca starosty Beaty Tarczyńskiej. Pierwsza z tych funkcji, podobnie jak każdego innego radnego nosi znamię polityki, choćby poprzez komitet z którego dana osoba startuje w wyborach. Ta druga wymaga jednak myślenia apolitycznego, zwłaszcza w wymiarze kultury i organizacji pozarządowych. Tak właśnie powinno się postrzegać tę funkcję. Jeżeli chodzi o panią dyrektor byłego już wydziału organizacyjno-prawnego, to nieprzerwanie jest ona pracownikiem starostwa powiatowego i jako pracownik otrzymała nowe zadania do wykonania.

Dlaczego Jerzy Paweł Lubbe nie poniósł konsekwencji związanych z użyciem pieczątki byłej już dyrektor Wydziału Oświaty, Kultury i Sportu, Aleksandry Kuźniak?
– W sprawie szkół w Trzemesznie, bo o tym mówimy, czyli reorganizacji szkół, które pod opiekę zostaną przekazane gminie Trzemeszno w myśl podjętych przez oba samorządy uchwał intencyjnych, trudno jest wskazywać jedną osobę winną. Winę tu ponosi m.in. zła regulacja wewnętrzna dotycząca możliwości użycia pieczątki dyrektora wydziału przez jego zastępcę. Myślę, że dla dobra prowadzonych w chwili obecnej rozmów z gminą Trzemeszno oraz zarządem powiatu w celu podpisania stosowanego porozumienia, nie jest zasadne, aby na ten temat mówić. Mam tylko nadzieję, że w przyszłości takie rzeczy miejsca nie będą miały miejsca, a nowy regulamin organizacyjny w pełni wyeliminuje takie nieścisłości.

Część osób zastanawia się nad sensem reorganizacji urzędu. Czy była ona potrzebna? Czy starostwo w dotychczasowym kształcie było niefunkcjonalne?
– Moim zdaniem, nawet jeśli administracja jest usystematyzowana, to mimo tego, cały czas się rozwija, a jeśli nie, to trzeba ją rozwijać. Administracja dla samorządu i samorządowców stanowi narzędzie, za pomocą którego realizuje główne kierunki swojego działania i polityki. Tym narzędziem dla zarządu powiatu jest starostwo powiatowe. Jeżeli istniała możliwość, aby dopasować funkcjonowanie urzędu dla realizacji naszych założeń, to należało z tego skorzystać. Po pierwsze dlatego, żeby usprawnić funkcjonowanie urzędu, a po drugie – wprowadzenie pewnego odświeżenia, które także pracownikom jest niezbędne i bardzo przydatne. Jestem pewien, ze ta reorganizacja z korzyścią wpłynie na funkcjonowanie urzędu oraz spowoduje, że urzędnicy odczują, iż nie traktujemy ich anonimowo jako wydział, ale każdy z nich stanowi dla nas pewien ośrodek zainteresowania oraz potencjał. Wszystko to w przyszłości ma się przyczynić dla lepszej i sprawniejszej obsługi interesantów oraz zrealizowania naszych celów względem całego powiatu gnieźnieńskiego. Pamiętajmy, że niemal każdego roku samorządy w naszym kraju otrzymują coraz to nowe zadania do realizacji. Stąd też potrzeba ciągłego dostosowywania struktury do nowych potrzeb. To proces naturalny i wbrew różnym opiom konieczny.

Czy nie obawia się Pan, że w koalicji rządzącej PSL może mieć funkcję „przystawki”, to znaczy ugrupowania zepchniętego na margines, którego głos może zostać przytłumiony przez znacznie większy PiS?

– Jest to całkowicie błędne stwierdzenie. Nawet jeżeli na szczeblu krajowym ktoś nam taką „ łatkę” przypiął, wcale nie znaczy, że w naszym wypadku tak jest i będzie. Mam wrażenie, że cały czas komuś zależy, aby zasiać ziarno zwątpienia i próbuje dokonać zawirowań w koalicji. Marny trud – jesteśmy tak silnie umotywowani realizacją najważniejszych celów i wspólnych założeń, że nie pozwolimy, aby ktoś doprowadził do rozbicia koalicji.
Koalicja to porozumienie różnych grup dla realizacji wspólnego celu. W koalicji stanowimy jeden z trzech trybów – bardzo ważny tryb. Bez naszego udziału pozostałe dwa przestaną działać. Mamy świadomość, że jesteśmy potrzebni, ale też potrzebujemy pozostałych. Zresztą nie raz udowodniliśmy, że mamy swoje zdanie i twarde stanowisko. Na chwilę obecną nie mam powodów, aby czuć się odepchnięty na margines. Nasza współpraca układa się pomyślnie i wierzę, że tak pozostanie na długo.

Jest Pan liderem PSL w powiecie. Wydaje się naturalne, że taką osobę wstawia się na listę w wyborach parlamentarnych? Ma Pan takie ambicje czy woli skupić się na pracy w samorządzie?
– Jesienią ubiegłego roku także wydawało się naturalne, że Polskie Stronnictwo Ludowe zawiąże koalicję z Platformą Obywatelską. To, czy wystartuję w wyborach parlamentarnych będzie moją osobistą decyzją, choć póki co pragnę działać w samorządzie. Nie ukrywam jednak, że uczestniczę w rozmowach z władzami partii, jak również z Zarządem Powiatowym PSL. W mojej opinii, przed ułożeniem list kandydatów, powinniśmy skupić się na programie wyborczym Polskiego Stronnictwa Ludowego, który już teraz ma bardzo atrakcyjną ofertę dla wyborców. W czasie tak dużych zawirowań politycznych dajemy gwarancję stabilizacji, doświadczenia i zaangażowania w sprawy kraju. Chcemy nadal troszczyć się o obywateli, szczególnie rolników i mieszkańców małych miast i wsi. Wierzę, że do naszych postulatów skutecznie przekonamy wyborców.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto