Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Żak w rozmowie z nami: "Jeżeli będę cokolwiek grała, to będę szczęśliwa" [WYWIAD]

Paweł Brzeźniak
Katarzyna Żak w rozmowie z nami: "Jeżeli będę cokolwiek grała, to będę szczęśliwa"
Katarzyna Żak w rozmowie z nami: "Jeżeli będę cokolwiek grała, to będę szczęśliwa" mat. nadesłany
Z Katarzyną Żak, wokalistką, aktorką serialową i teatralną, znaną m.in. z seriali "Miodowe Lata", "Ranczo" czy "Na Wspólnej" rozmawia Paweł Brzeźniak.

Rozmowę przeprowadziliśmy w środę, 9 maja przed występem p. Katarzyny Żak.
Zaprezentuje Pani dzisiaj swój recital w Niechanowie z okazji jubileuszu 70-lecia istnienia miejscowej biblioteki. Co usłyszymy?
- "Piosenki z dobrym tekstem", a więc autorstwa Wojciecha Młynarskiego, Agnieszki Osieckiej, Kuby Należytego, Andrzeja Poniedzielskiego, Magdy Czapińskiej, Artura Andrusa i Mariana Hemara.

Obecnie widzi Pani siebie jako osobę, dla której większą miłością jest aktorstwo czy muzyka?
- Nie rozróżniam tego. W propozycjach zawodowych zawsze kieruję się materiałem literackim. Czy to jest rzecz muzyczna czy spektakl teatralny, scenariusz serialu czy filmu, to zawsze jakość tego produktu jest dla mnie najważniejsza.

Czym Pani obecnie się zajmuje?
- Cały czas gram w serialu „Na Wspólnej”. Jeszcze kiedy grałam w „Ranczo”, to stamtąd pojawiła się propozycja. Jest to oczywiście taki bardzo poboczny wątek, od czasu do czasu mam tam zdjęcia. Brałam udział w spektaklu Teatru Telewizji „Okno na tamtą stronę”. Gram też w czterech warszawskich teatrach, około 20 spektakli miesięcznie. Ze spektaklami jeżdżę też po Polsce. Nagrałam płytę „Bardzo przyjemnie jest żyć”, którą promuje na koncertach. W zeszłym roku na zaproszenie Teatru Atelier w Sopocie brałam udział w koncercie pt. „Bardzo śmieszne piosenki” z czterema muzykami, z którymi również koncertuję po Polsce. 18 maja będę grała ten koncert w Pile, gdzie gram 13 różnych postaci kobiecych śpiewając popularne polskie piosenki. Gram recitale, jestem ambasadorką czytania, stąd moja obecność w bibliotece w Niechanowie. Od lat jestem ambasadorką akcji „Cała Polska czyta dzieciom”. Od niedawna jestem ambasadorką akcji „Czytam sobie” - jest ona przeznaczona dla małych dzieci, aby zachęcać do czytania, a nie ślizgania palcem po tablecie czy komórce. Nagrywam także audiobooki, pracuję w dubbingu, robię bardzo dużo różnych rzeczy, które mnie cały czas – mam nadzieję – zawodowo rozwijają i uskrzydlają. Bardzo lubię to, co robię. Dużo czasu poświęcam działalności charytatywnej, buduję hospicjum w Chojnicach.

Wiele Pani działań to taka kulturalna praca u podstaw. - Jak się wybrało zawód aktorki, to cały czas jest to kulturalna praca u podstaw. (śmiech)
W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że gdyby mogła wybrać jeszcze raz, to nie poszłaby Pani w stronę kariery aktorskiej. Bo było bardzo ciężko, a kobiecie tym bardziej. Podtrzymuje Pani te słowa?
- Tak. Nie od parady dwa lata temu Meryl Streep rozpoczęła oficjalny bój o kobiety aktorki w świecie filmu i serialu. To jest sprawa, która zawsze nas dotyczyła. Już od czasów tragedii antycznej tych ról dla kobiet było niewiele. Ktoś kiedyś prześledził polskie i światowe utwory czy dramaty i tych ról dla mężczyzn jest znacznie więcej. Też do szkół teatralnych przyjmuje się więcej mężczyzn niż kobiet, ten podział jest już na starcie. Wśród kobiet jest większa konkurencja zawodowa, bo dla nich jest mniej pracy. Przez to mamy bardziej pod górkę. Zawsze musimy się bardzo postarać, kolejny raz udowadniać, że jesteśmy skłonne bardzo dużo poświęcić dla roli. Pewnie, gdybym miała taką świadomość i wiedzę, jako bardzo młoda dziewczyna, kiedy wybierałam ten zawód, to aktorstwa bym nie wybrała. Ale wie pan, kiedy ma się 19 lat, zdaje się maturę, to każdy człowiek tak myśli, że świat jest u jego stóp. I całe szczęście, że tak jest, to bardzo dobry objaw. Bo z drugiej strony, gdybyśmy nie mieli w sobie, jako młodzi ludzie, ochoty do walki i determinacji o swoje życie, to pewnie byśmy wybierali bardzo zachowawcze zawody, bezpieczną drogę i plan na swoje życie. Jak większość młodych ludzi, lubiłam wtedy zaryzykować. To też jest zawód, w którym przychodzi czas na macierzyństwo, więc mamy do czynienia z wykluczeniem na pewien czas. Nie chodzi o to, że się żalę, tylko stwierdzam fakt, że kobietom w tym zawodzie, nie tylko w Polsce, jest znacznie trudniej.
Jestem wielkim fanem serialu „Ranczo”, więc muszę zapytać, czy tęskni Pani za postacią Solejukowej?
- Wszystko, co dobre, powinno skończyć się w odpowiednim momencie. Serial „Ranczo” bardzo pięknie wpisał się w pogląd na polską wieś, na małomiasteczkowość, na pewne stereotypy, które teraz się zmieniły. W najlepszym momencie oglądalności, a mieliśmy to podczas drugiego, trzeciego czy czwartego sezonu, mieliśmy 10 mln widzów. Dzisiaj, jak serial ma 1,5 miliona, to się wszyscy podniecają, jak jest super oglądany. Mimo, że od momentu rozpoczęcia pracy nad „Ranczem” minęło 10 lat, bardzo dużo zmieniło się w technologiach, w mediach społecznościowych i telewizji. Jest Showmax, Netflix, ludzie oglądają co innego i bardzo dobrze, że idą z duchem czasu. Myślę, że serial, który wtedy opisywał niezwykle prawdziwie polską rzeczywistość przez wizjer, takim trochę „skrzywionym okiem”, cudownie się wpisał w tamten czas i tamtą opowieść. Czy tęsknię za Solejukową? Myślę, że tak, bo już nie zagram takiej roli. Trafiłam na dwóch takich wspaniałych scenarzystów, którzy stawiali przede mną wysoką poprzeczkę, jeśli chodzi o środki wyrazu i wyobraźnię w kontekście tej roli. Kobieta, która umie tyle rzeczy, nie wiem czy w realu istnieje. Wszystkie te języki, których miałam się nauczyć, szczególnie włoski, którego miałam najwięcej, a wcześniej go nie znałam. Kolejnym etapem było studiowanie filozofii, poznanie problemów ekonomicznych, jak zakładałam biznes. W końcu zostałam nauczycielką, co – jak na tę postać – było dużym krokiem odwagi z punktu widzenia scenarzystów. Trafiła mi się wspaniała możliwość pokazania różnych stanów emocjonalnych. Cieszę się, że Solejukowa stała się ikoną dla kobiet w Polsce i nie tylko, także dla Polek mieszkających za granicą. Na Facebooku piszą do mnie kobiety, które mieszkają w różnych zakątkach świata. Piszą, że w końcu w polskim serialu została pokazana postać, która pokazuje kobietom, że niezależnie gdzie się mieszka, jak się wygląda i jakie ma się wykształcenie czy pozycję społeczną, nigdy nie jest za późno na realizację swoich marzeń. I to jest bardzo uskrzydlające dla kobiet, szczególnie w małych społecznościach.

W końcu mieliśmy serial o zwykłych ludziach dla zwykłych ludzi.
- Też tak myślę. Zresztą przeprowadzono ciekawe badania na ten temat. Wyszło z nich, że ogląda nas bardzo duża społeczność wsi i małych miast oraz inteligencja bardzo dużych miast w Polsce.

Tak liczny udział tej drugiej grupy jest ciekawym faktem.
- Powstało tyle prac socjologicznych i psychologicznych na temat serialu i samej postaci Solejukowej. Było dla mnie zaskoczeniem, że na Uniwersytecie Warszawskim tak się tym zainteresowano. Wielką przygodą było dla mnie spotkanie z ludźmi, którzy piszą pracę na ten temat i traktują serial jako zjawisko socjologiczne.

Gdzie widzi Pani siebie za kilka, kilkanaście lat?
- To ciekawe pytanie. Ja generalnie jestem pesymistką. Jest coraz mniej ról dla kobiet dojrzałych. Jeżeli będę cokolwiek grała, to będę szczęśliwa. Na razie tej pracy mam dużo, teatr jest dla mnie miejscem, gdzie bardzo realizuję się zawodowo i bardzo się z tego cieszę. A co będzie za 10 lat? Jak patrzę na aktorki po 60-tce, to mogę ich wymienić dosłownie kilka. A reszta jest na tzw. stand by'u. Widzę siebie w teatrze, ale zobaczymy, co czas przyniesie.
Zobacz, jaki prywatnie jest Cezary Żak, mąż Katarzyny Żak:**

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto