Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komendant straży pożarnej w Gnieźnie: "Zdarza mi się usnąć oglądając telewizję..."

Redakcja
Z mł. bryg. Markiem Wegnerem komendantem gnieźnieńskiej Powiatowej Straży Pożarnej między innymi o niebezpiecznej pracy strażaka rozmawia Karolina Barełkowska

Panie komendancie, wielu mężczyzn, gdy zada im się pytanie kim chcieli zostać, gdy byli małymi chłopcami, odpowiada - strażakiem! Pan miał podobne plany?
- Tu może panią zaskoczę, ale nie. Dopiero będąc w szkole średniej, a były to lata 80., zacząłem się tym zawodem interesować. Być może dlatego, że mój tata był ochotnikiem i to on niejako mnie zachęcił do wykonywania tego zajęcia. Pod koniec szkoły średniej pomyślałem, że może by faktycznie wybrać ten zawód.

Wcześniej wstąpił pan do OSP?
- Tak. Zresztą do dzisiaj jestem członkiem OSP. Wcześniej byłem komendantem gminnym, kiedy jednak zostałem szefem gnieźnieńskiej jednostki zrezygnowałem z pełnienia tej funkcji. Nie chciałem, żeby one kolidowały ze sobą. Cały czas jednak wspomagam i wspieram strażków-ochotników. Czasem jest to wsparcie praktyczne, mam tu na myśli organizowanie dla nich różnego rodzaju szkoleń. Czasem prowadzę pogadanki dla młodzieży, co myślę, daję im doskonały pogląd tego, na czym ten zawód polega.

Strażak to nie jest łatwy zawód?
- To prawda. Czasami odczucie ludzi jest takie, że strażak to ma niewiele do roboty, że siedzi w komendzie i czeka na rozwój wypadarzeń. Nieprawda, jeżeli akurat nie jedziemy na interwencje, wykonujemy mnóstwo innych zadań. Mam tu na myśli różnego rodzaju szkolenia, konserwacje sprzętu, a nawet samonaukę. Strażak musi być cały czas na bieżąco z nowościami w naszej dziedzinie. Nasze działania w obecnych czasach mają naprawdę szeroki zakres. Dziś to nie tylko gaszenie pożarów, ale również ratownictwo drogowe, medyczne, chemiczne, ekologiczne. Ponadto strażacy biorą udział w poszukiwaniu zaginionych.

Gnieźnieńska straż dysponuje coraz lepszym sprzętem.
- To prawda. Nie mamy jeszcze kamery termowizyjnej, ale myślę, że w niedalekiej przyszłości uda mi się doprowadzić do tego, że będziemy mieć ją na swoim stanie.

Panie komendancie, chyba nieprawdziwe jest stwierdzenie, że łatwo zostać strażakiem, tym bardziej tym zawodowym?
- Trzeba spełniać odpowiednie kwalifikacje. Do straży przychodzą kandydaci ze szkoły pożarniczej. W Polsce mamy trzy szkoły aspirantów: Poznań, Kraków oraz w Częstochowa. Jest też jedna - Szkoła Główna Służby Pożarniczej, w której kształci się przyszłych oficerów. Generalnie każdy, kto chce iść do takiej szkoły, musi spełniać odpowiednie wymagania. Jednym z nich jest oczywiście odpowiedni stan zdrowia, kandydat musi się również wykazać się dobrą kondycją fizyczną oraz odpowiednią wiedzą z zakresu np. chemii. U nas w komendzie zdarza się, że przyjmujemy ludzi, jak to się mówi, z ulicy. Są to osoby, które nie miał stycznością ze szkołą pożarniczą. Oczywiście nie każdy zostaje przyjęty. Taka osoba musi mieć średnie wykształcenie, prawo jazdy kategorii B. Musi cieszyć się również odpowiednim stanem zdrowia. Oczywiście osoby, które służyły w OSP dostają dodatkowe punkty, podobnie jakte, które mają przydatne kursy, takie jak kurs ratownika medycznego.

Obecnie każdy zawodowy strażak przechodzi kurs ratownika medycznego?
- Tak, każdy. 

Duże jest zainteresowanie pracą w straży?
- W ostatnich latach kilka razy organizowaliśmy nabór. Mieliśmy wówczas trzy lub cztery wolne miejsca, a było blisko stu chętnych...

Wychodzi na to, że wielu chce zostać strażakiem...
- Faktycznie, można powiedzieć, że ludzi garną się do służby. My oczywiście wybieramy tych najlepszych.

Panie komendancie, pamięta pan swoją pierwsza akcję, będąc strażakiem działającym w OSP?
- Tak, pamiętam. Palił się niezamieszkały budynek. Pamiętam jak przedzieraliśmy się przez krzaki, aby dostać się do punktu czerpania wody. Kiedyś nie dysponowaliśmy takim samochodem, jakie są dzisiaj. W swojej trzydziestoletniej karierze pamiętam jeszcze parę innych zdarzeń. Kiedy na przykład spłonął człowiek... Takich obrazów nie da się wymazać z pamięci. O takich się pamięta. Podobnie jak akcje dotyczące ratownictwa drogowego. Uczestniczyłem w akcjach ratunkowych, gdzie w wypadkach ginęły dwie, trzy, a nawet cztery osoby.

Pan jest raczej człowiekiem, któremu ciężko szefować tylko i wyłącznie zza biurka. Często pojawia się pan na miejscu interwencji?
- W tych "mniejszych" zdarzeniach nie biorę udziału, jednak jeżeli są to już poważniejsze sprawy, to jadę na miejsce. Z jednej strony, jest to mój obowiązek, z drugiej natomiast, nie wyobrażam sobie wykonywania mojego zawody zza biurka. Nigdy nie chciałem, aby tak to wyglądało. Przyznam szczerze, nie za bardzo lubię siedzieć i pracować za biurkiem. W straży zaczynałem od najniższego szczebla. Nigdy nie myślałem o tym, że zostanę komendantem. Przeszedłem wszystkie etapy w tej pracy. Znam ją naprawdę dobrze. Wiem jak ona wyglądała kilkanaście lat temu, a jak wygląda teraz.

To jest dość niebezpieczny zawód. Pańska rodzina obawiała się o pana?
- W domu nie o wszystkim się opowiada. Choć oczywiście rodzina miała świadomość, że jest to niebezpieczny zawód. Myślę, że najbardziej zadowolony z tego, że zostałem zawodowym strażakiem, był mój tata. Mama być może mniej.

A małżonka nigdy nie sugerowała, żeby pan zmienił pracę?
- Nie, nigdy. Doskonale zdaję sobie sprawę, że kocham mój zawód. Zdarzały się oczywiście nieprzyjemne sytuacje, kiedy mieliśmy gdzieś wyjść, a ja dostawałem informację o jakimś ważnym zdarzeniu. Zresztą nawet teraz będąc komendantem jestem "pod telefonem" w razie, gdyby doszło do jakiegoś poważnego zdarzenia.
Gdyby nie został pan strażakiem, to kim by pan był?
- Wojskowym! Miałem takie momenty, gdy mocno zastanawiałem się nad wykonywaniem tego zawodu. Za pierwszym razem nie dostałem się do szkoły chorążych. Gdyby sytuacja powtórzyła się w kolejnym roku, wybrałbym właśnie szkołę wojskową zamiast pożarniczej.

Jak pan wypoczywa?
- Kiedyś bardzo lubiłem wędkować, byłem zapalonym wędkarzem. W pewnym momencie zabrakło mi czasu na wyprawy na ryby. Oczywiście sprzęt cały czas leży w domu i myślę, że jeszcze kiedyś wybiorę się nad wodę. Teraz, kiedy znajdę wolną chwilę, lubię pojeździć po lesie rowerem. Bardzo lubię również zwiedzać.

Zdarza się panu leniuchować przed telewizorem?
- Muszę przyznać, że tak... Nie mam wówczas jakiś swoich ulubionych programów, jest to tzw. skakanie po kanałach. Dawno mi się nie zdarzyło, abym włączył sobie jakiś film na płycie do obejrzenia. Jak mówiłem, lubię podróżować i czasami oglądam tego typu programy. Przyznam również, że zdarza mi się usnąć oglądając telewizję...

Woli pan podróżować po Polsce czy raczej wyjazdy w dalsze zakątki świata?
- Lubię podróżować po Polsce. Mamy tu wiele pięknych i naprawdę wartych obejrzenia miejsc. Teraz jednak mamy również możliwość zwiedzenia dalszych regionów świata i szkoda, by z tej szansy nie skorzystać. Ja na przykład zachwycony jestem wyspą Maderą - klimatem i tą roślinnością, której nie można nie podziwiać. Poza tym zachwycił mnie stary Rzym.

Planuje pan kolejną podróż?
- Ciężko mi zaplanować wakacje kilka miesięcy wcześniej. Mogę sobie na to pozwolić dwa, góra trzy tygodnie wstecz.

Gdzie teraz chciałby pan pojechać?
- Oglądałem ostatnio program o łowieniu ryb w wodach norweskich i myślę, że to jest naprawdę fajne przeżycie. Tym bardziej, że nigdy nie byłem w tamtym rejonie. Tak jak mówiłem, kiedyś znowu zacznę łowić i być może wybiorę się na ryby do Norwegii.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Komendant straży pożarnej w Gnieźnie: "Zdarza mi się usnąć oglądając telewizję..." - Gniezno Nasze Miasto

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto