Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LUBASZ - Horror zagłodzonych zwierząt w gospodarstwie Andrzeja K.

Agnieszka Świderska
Koszmar zwierząt w gospodarstwie Andrzeja K. trwał już kilka lat
Koszmar zwierząt w gospodarstwie Andrzeja K. trwał już kilka lat fot. Archiwum Pogotowie i Straż dla Zwierząt
Cmentarzysko zwierząt, rodem z najgorszego koszmaru, odkryli w czwartek inspektorzy Pogotowia i Straży dla Zwierząt w gospodarstwie Andrzeja K., rolnika z Nowiny koło Lubasza.

W zapuszczonych i brudnych boksach zwierzęta deptały po zwłokach innych, które padły wcześniej. Tym, które żyły, też niewiele brakowało do śmierci.
– Sześciomiesięczne cielaki ważyły jedynie po 50 kilogramów, a powinny cztery, pięć razy więcej – mówi Katarzyna Kuźmicz, inspektor Pogotowia i Straży dla Zwierząt z Trzcianki. – Z pewnością były zagłodzone, całe oblepione odchodami i na stałe przyczepione łańcuchami do pustego koryta.

O koszmarze zwierząt w gospodarstwie Andrzeja K. powiadomili inspektorów mieszkańcy wsi. Jeszcze tydzień wcześniej słyszeli, jak zwierzęta ryczały z głodu. Przez kilka ostatnich dni nawet już nie ryczały, nie miały na to siły.

– Wiele już widziałem, ale takiego koszmaru jeszcze nie – mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia i Straży dla Zwierząt. – Te zwierzęta jadły z głodu nawet zwłoki. Psy, które były w tym gospodarstwie, to były szkielety ze zwisającą z nich skórą. Omal nie zagryzły, kiedy kazaliśmy właścicielowi rzucić im kawałek chleba.
Dlaczego Andrzej K. głodził zwierzęta? Nie ma na to żadnej racjonalnej odpowiedzi, chyba że są nią jego kłopoty z alkoholem. To, co inspektorzy znaleźli w jego magazynach, wystarczyłoby na kilkumiesięczne utrzymanie kilkudziesięciu sztuk bydła: było tam siano, słoma, pasza, zboże, kilka ton kiszonki. A oszalałe z głodu świnie potrafiły wyskoczyć na kilka metrów, by wyrwać jednemu z inspektorów z ręki kawałek szmaty, którą podniósł z klepiska; pomyliły ją z karmą.

Zwłoki padłych zwierząt były nie tylko w boksach, ale też w innych częściach gospodarstwa. Za drzwiami pomieszczenia, w którym miał stać śrutownik, inspektorzy znaleźli zmumifikowane już zwłoki cielaka. Leżał tam od pięciu lat. Miał trzy miesiące, kiedy padł z choroby albo z głodu. W całym gospodarstwie inspektorzy znaleźli 18 sztuk padłych zwierząt.

Andrzej K. tłumaczył się, że nie stać go było na ich utylizację, ale wcześniej należycie się nimi opiekował. Jak było naprawdę, wykaże sekcja zwłok. Te sztuki, które do sekcji już się nie nadają, trafiły do utylizacji.

W czwartek inspektorzy zabrali z sobą dwa najbardziej zagłodzone cielaki oraz sukę ze szczeniakami. Część zwierząt trafiła na badania, reszta została w gospodarstwie.

– Złożyliśmy już w urzędzie gminy wniosek o zabranie reszty zwierząt – mówi Grzegorz Bielawski. – Przed sądem będziemy się domagać dla Andrzeja K. 10-letniego zakazu hodowli i styczności ze zwierzętami.

Zagłodzonym zwierzętom można pomóc. Zbierane są fundusze na ich leczenie i utrzymanie. Szczegóły na stronie www.animals.org.pl.

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto