Proszę opowiedzieć historię swojego życia. Jak to się stało, że był Pan bezdomny?
Marian Wierzbicki: Ja jestem bezdomny. To nie ma znaczenia, że byłem bezdomny. Nadal nim jestem i dlatego mieszkam w schronisku i dlatego 24 godziny na dobę mają mnie do dyspozycji wszyscy, którzy potrzebują mojej pomocy. Moje życie tak się potoczyło, ponieważ spaliło mi się mieszkanie. Zostałem bez domu. I tak to się jakoś stało, że już później nie było tej motywacji i chęci do odtworzenia czegoś, dla siebie, stworzenia czegoś nowego. Po prostu gdzieś tam życie się załamało, zawirowało i tak poszło, że stałem się osobą bezdomną i trwa to do dzisiejszego dnia. Jak widać, to krótka historia.
Czyli osobista tragedia zaprowadziła Pana na ulicę?
Marian Wierzbicki: Spalenie mieszkania, ale czy tragedia? Nie wiem. Może tak miało się stać, żeby coś się w moim życiu odmieniło. Może stało się tak dlatego, żebym mógł być tutaj, pomagać sobie i innym. Może to Opatrzność, a może zwykłe losowe zdarzenie lub po prostu moje niedbalstwo?
Jest Pan teraz szczęśliwy?
Marian Wierzbicki: Szczęście to jest definicja nieokreślona nawet przez wszystkich filozofów tego świata, bo co oznacza szczęście? Ja jestem zadowolony z tego, że mogę być właśnie tutaj, że mam ten dach nad głową, ale też, że mogę z innymi dźwigać ten ciężar losu, który nas spotkał. Dlatego ja jestem dla nich, a Oni dla mnie. Powiedzmy, że to jest moja definicja szczęścia. Do pełni radości brakuje jeszcze „drugiej połowy”, ale tej już w swoim życiu chyba nie znajdę.
Chodzi o miłość?
Marian Wierzbicki: Może o miłość, może o zwykłą przyjaźń. A może jeszcze o coś innego – zwykłe poczucie potrzeby bycia z kimś, porozmawiania czy nawet żeby wymienienia jakiegokolwiek zdania miedzy sobą, dyskusji czy coś jest dobre czy złe. Po prostu tego, żeby ktoś był, by mógł rękę podać, abym mógł do kogoś się zwrócić… Chociaż, z drugiej strony, właśnie tutaj mam tylu ludzi, że mogę do każdego się zwrócić i o wszystko poprosić i nikt nigdy mi niczego nie odmówił. A prawdziwa miłość? Może za stary jestem…
Skąd pomysł na założenie „Domu”?
Marian Wierzbicki: Zaczęło się tak, że Pani Maria [Chwiałkowska-Grygiel – przyp. red.] z powrotem przybyła tu do Gniezna i jakoś los nas zetknął razem. Zacząłem jej opowiadać o tym co myślę i co powinno zostać zrobione w naszym mieście, a ona razem ze mną to podłapała i założyliśmy to stowarzyszenie. Mogłem je założyć dzięki dużej pomocy pani Marii.
Udało się już pomóc wielu ludziom, czyli ta praca ma sens? To trwa już 8 lat!
Marian Wierzbicki: Tak, to już jest 8 lat. Działalność stowarzyszenia będzie miała w przyszłym roku jubileusz 10-lecia, ale dom ma 8 lat. A czy to ma sens? Ma. I to olbrzymi. Nawet gdybyśmy mieli pomóc jednemu człowiekowi wyjść na prostą – to już ma sens. Przychodzi wielkie zadowolenie, kiedy widzisz, że wszystko się komuś ułożyło, wrócił do rodziny, idzie przez miasto z żoną i dziećmi… Dla mnie to jest taka satysfakcja, taka radość, że jest to nie do ocenienia. Proszę sobie wyobrazić co człowiek może odczuwać kiedy przez dwa, trzy lata był z kimś pod jednym dachem, przeżywał radości i kryzysy oraz wszystko to, co z wyjściem z bezdomności się wiąże, a teraz widzi go szczęśliwego. To jest olbrzymia satysfakcja i olbrzymia radość, że można pomóc drugiemu człowiekowi. Ale przez te 8 lat funkcjonowania pomogliśmy 35 osobom wyjść na prostą, powrócić do rodzin, do własnych mieszkań, znaleźć pracę. Trzeba z tymi ludźmi wykonać olbrzymią pracę, żeby wszystko zostało przestawione. Bo stać się bezdomnym jest bardzo łatwo, ale wyjść z bezdomności jest bardzo trudno. Żeby to zrobić, musi się w tym człowieku jakby zmienić psychika. Musi się przestawić o 360 stopni i znów iść do przodu.
Co robią ci ludzie, którzy wydostali się z bezdomności?
Marian Wierzbicki: Tu jest tak, że jeżeli ktoś wychodzi, to nigdy ten człowiek nie wraca do normalnego życia bez pracy. Inaczej, jeśli nie mógłby się utrzymać, nie miałoby to sensu. Nie ma po co wracać do domu, kiedy rodzina widzi, że znowu będziesz siedział i nie będziesz łożył na utrzymanie. To nie jest wyjście z bezdomności. Wyjście to jest kompleksowa przemiana człowieka, który idzie i działa cały czas. żeby móc coś zmieniać w sobie, ale też pomagać swoim obecnym czy byłym bliskim.
Co powoduje, że ludzie trafiają na ulicę?
Marian Wierzbicki: Definicja bezdomności to złożony proces, na który składa się wszystko. Ludzie myślą, że to alkohol: ktoś wszystko przepił i to tylko jego wina. Otóż nie. To są pewne uwarunkowania społeczne, gospodarcze, polityczne, które mają miejsce w naszym otoczeniu. To zmiana pewnych zasad i obowiązków, które przez lata były narzucone tym ludziom w naszym kraju. Nagle zostali wypuszczeni na dużą wodę. Jednym się powiodło, poszli do przodu. Inni upadli – stracili na przykład pracę. A jak tracisz pracę, to masz niską samoocenę. Mężczyzna, który siedzi w domu i nie ma pracy, nie może zarobić na rodzinę ani zrobić dzieciom przyjemności często ucieka… w towarzystwo kolegów. Piwo, wino wódka…. To jest proces. Człowiek nie staje się bezdomny od razu. Nikt nie powiedział, że on tak chce żyć. Bywają przypadki, że ktoś mówi, że mu to pasuje. Ale tylko pod wpływem upojenia alkoholowego.
MARIAN WIERZBICKI może zostać Człowiekiem Roku Wielkopolski 2012! Głosowanie trwa do soboty 9 lutego do godz. 16.59.
Jaki jest człowiek bezdomny?
Marian Wierzbicki: Człowiek bezdomny ma niską ocenę swojej wartości. To osoba o wybuchowym charakterze, ma różny temperament i nastroje. Są też ludzie spokojni, tacy, którzy dużo mówią i wszystko im przeszkadza. Na ogół z braku czegoś, czasem to brak alkoholu we krwi. Nie ma tego uspokajacza, dlatego człowieka trzeba wyciszyć, by mógł myśleć o czymś innym. Osoba bezdomna jest na początku jak taki dynamit, który w każdej chwili może wybuchnąć i powiedzieć: nie ja tu nie będę. Idę stąd, bo tam mogę wszystko. Trzeba wyczuć, kiedy człowiek wybuchnie, żeby mu wytłumaczyć że tutaj ma lepiej.
Dlaczego tak często bezdomni nie chcą korzystać z pomocy?
Marian Wierzbicki: To nie jest tak. Oni chcą. Nie chcą przyjść do schroniska, ale to dwie różne rzeczy. Pomoc oczywiście przyjmują: jedzenie, ubrania itp. Nie chcą iść do schroniska, bo tu brak alkoholu, są zasady i wymagania. Podstawą jest nie picie. A oni twierdzą, że są tak nisko, że nie podołają temu wyzwaniu. Ale to nie oznacza, że nie chcą pomocy.
Czy istnieją podobne organizacje w naszym powiecie?
Marian Wierzbicki: Takiej jak nasza nie ma. Ta inicjatywa powstała przecież bezpośrednio od ludzi bezdomnych. Bezdomni to założyli. I to jest właśnie inicjatywa oddolna, która też zadziwiła władze naszego miasta, ale również w województwie. To było zaskoczenie, że ludzie bezdomni potrafią się zrzeszyć i potrafią coś prowadzić.
Marian Wierzbicki - może zostać Człowiekiem Wielkopolski! Wyślij SMS do soboty 9 lutego 2013 do godz. 16.59 o treści WLKP.23 na numer 72355 (koszt 2.46 zł z VAT)
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?