Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maturzysta z Gniezna gotowy oddać szpik. Ma swojego bliźniaka genetycznego

Karolina Barełkowska
Mateusz Korzybski ma 19 lat. Wkrótce odda szpik kostny
Mateusz Korzybski ma 19 lat. Wkrótce odda szpik kostny Dawid Stube/Agencja Fotostube
Ma 19 lat, jest w trakcie zdawania matury, w październiku rozpocznie studia. Można po-wiedzieć - typowy nastolatek. Może tak, ale z małym wyjątkiem. Chce uratować inne życie.

Mateusz Korzybski, jeszcze uczeń I LO w Gnieźnie, zdecydował się oddać szpik. Kiedy okazało się, że odnaleziono jego genetycznego bliźniaka, licealista nie przestraszył się i trwa w swoim postanowieniu. Czy czuje się przez to jak bohater? Mateusz zawsze lubił pomagać, dlatego nie traktuje tego w sposób szczególnie bohaterski.
- W szkole dwa razy do roku mamy akcję oddawania krwi. Wtedy też istnieje szansa, żeby się zarejestrować. Ja tego nie zrobiłem. Chyba w maju zeszłego roku organizowane były "Dni dawcy" . Niestety byłem wtedy chory i nie mogłem pójść. Zacząłem więc szukać innej możliwości i znalazłem stronę fundacji DKMS, która jest Bazą Dawców Komórek Macierzystych - tłumaczy Mateusz.
Licealista zarejestrował się korzystając z ich strony internetowej.
- Potem dostałem pałeczki, za pomocą których musiałem zrobić wymaz śliny, a następnie im to odesłać - tłumaczy.
Po około trzech miesiącach chłopak dostał informację, że jest w bazie. W lutym tego roku otrzymał maila, że fundacja znalazła bliźniaka genetycznego Mateusza.
- Na początku nie zauważyłem tego maila, a właściwie potraktowałem go jako spam.
Kiedy w końcu zorientował się, że wiadomość pochodzi z fundacji, natychmiast się z nią skontaktował.
- Od tego czasu musiałem oddać krew, żeby wykonano mi dodatkowe badania. Pobierano mi ją na miejscu w Gnieźnie - opowiada Mateusz.
Badania mogą potrwać nawet trzy miesiące. Kiedy zostaną zakończone i potwierdzą się informacje o zgodności dawcy i biorcy, dojdzie do przeszczepu.
- Dwa tygodnie po tym jak pobrano mi krew, złapała mnie różyczka. Dlatego też mam dwa miesiące karencji, abym całkowicie wyzdrowiał. Potem fundacja ma się do mnie odezwać.
Mateusza czekają jeszcze jedne badania, po których wyznaczona zostanie data przeszczepu. Chłopak przyznaje, że interesował się tym, jak to wygląda. Już wcześniej, przed rejestracją w DKMS, miał taką wiedzę.
- Są dwie metody. Z tego co wiem, częściej odbywa się to na zasadzie pobrania krwi. Coraz z rzadziej z talerza biodrowego - opowiada Mateusz. - Ten zabieg, przez pobranie krwi, nie jest skomplikowany. Nie wiem dlaczego ludzie nie chcą się rejestrować, a potem oddawać szpik. Być może się boją. Ja słyszałem takie plotki, że coś może stać się z kręgosłupem. Jest to jednak totalna bzdura.
Sto dni po zabiegu Mateusz dowie się czy przeszczep się przyjął. Potem może się skontaktować ze swoim "bliźniakiem" przez fundację - anonimowo. Po dwóch latach ma szansę dowiedzieć się komu uratował życie. Na razie nie wie czy jest to mężczyzna, czy kobieta, w jakim jest wieku, jakiej jest narodowości.
- Interesuje mnie to - przyznaje.
Na pytanie czy po wiadomości z fundacji odczuwał zdenerwowanie, odpowiada, że trochę tak, choć bardziej czuł się szczęśliwy, że może komuś pomóc.
- Bardziej zdenerwowani byli moi rodzice - mówi.

Karolina Tomczak, nauczycielka I LO, opiekun szkolnego koła PCK, przyznaje, że placówka jest dumna z ucznia.
- Cieszy nas, że pogodził to z maturą, którą obecnie zdaje - mówi.
Jak zaznacza, I Liceum Ogólnokształcące co roku w ramach projektu "Młoda krew ratuje życie" organizuje dwie akcje oddawania krwi. Jej koordynatorem jest gnieźnieński oddział PCK.
- W sumie w dwóch turach udział wzięło 96 osób, zebraliśmy około 43 litry krwi - mówi Karolina Tomczak. Oprócz tego szkoła bierze udział w akcji, którą prowadzi gnieźnieńskie starostwo - "Błękitna krew".

- W jej ramach już wcześniej odbywały się warsztaty, które prowadził doktor Jaromir Dziel i pracownicy starostwa. Podczas tych spotkań uczniowie dowiadywali się, dlaczego ważna jest korelacja krwi i kto ją może oddać - mówi K. Tomczak.
Szkoła w tym roku zaprosiła również "Drużynę szpiku" . Jej działacze powiedzieli uczniom m.in. jak ważne jest tworzenie baz dawców szpiku.
Jaromir Dziel, ordynator oddziału intensywnej terapii gnieźnieńskiego szpitala, przyznaje, że sytuacja Mateusza jest wyjątkowa.
- Zazwyczaj zgodność szpiku występuje w przypadku osób spokrewnionych. W tej sytuacji biorca może mówić o wielki szczęściu - przyznaje. Doktor Dziel mówi, że nie tylko wielką sztuką jest znaleźć dawcę, ale również bardzo ważne jest to żeby osoba, która wcześniej się zarejestrowała, a ma zgodność z chorym potrzebującym szpik, nie przestraszyła się zabiegu i po prostu się nie wycofała.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto