Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Metamorfoza "Pierś do przodu". Trzy panie, trzy niezwykłe historie. Zobacz, jak zmieniają się z nami

Redakcja MM
Redakcja MM
Elżbieta Budzyń, Krystyna Herman i Elżbieta Janowska to ...
Elżbieta Budzyń, Krystyna Herman i Elżbieta Janowska to ... Sebastian Wołosz
Elżbieta Budzyń, Krystyna Herman i Elżbieta Janowska to niezwykle odważne i silne kobiety. Każda z nich musiała zmierzyć się z rakiem. Choć tę walkę mają już za sobą, wciąż starają się przezwyciężyć lęk przed powrotem choroby. Marzą też o rozpoczęciu nowego, lepszego życia. Cała trójka weźmie udział w niezwykłej metamorfozie "Pierś do przodu".

PAULINA TARGASZEWSKA
[email protected]

Przemianie przyglądać się będzie MM Moje Miasto. Na naszych łamach zobaczycie, jak każda z pań zmienia swoje wnętrze, szlifuje charakter i pięknieje!

Pomysłodawczynią akcji metamorfoza „Pierś do przodu” jest Małgorzata Fudali, menedżerka studia urody Masumi. To tu trzy uczestniczki akcji spotkają się z fryzjerką Anną Jankowską, kosmetologiem Anetą Kęsicką-Bloch i kosmetyczką Marleną Petrusewicz.

Wcześniej panie spotkają się ze stylistką Agnieszką Nijak, która przewietrzy szafy uczestniczek, dobierze odpowiednie stroje, fasony i kolory ubrań. Panie spotkają się też z terapeutką Beatą Woś, która pomoże im rozluźnić swoje ciało i wyzdrowieć od wewnątrz.

Panie cały czas będą miały dostęp do spotkań z psychologiem Danutą Sochanecką. Dietetyk Anna Grzechowiak udzieli im natomiast rad dotyczących zdrowego odżywiania się. Finał akcji zaplanowano na grudzień. Do tego czasu MM Moje Miasto będzie regularnie odwiedzać uczestniczki akcji i relacjonować przebieg ich meatmorfozy.

Trzymajcie kciuki!


Jest dużo lepiej, odzyskałam pierś!

Krystyna Herman
wiek: 66 lat
miejsce zamieszkania: Szczecin

Pani Krysia jest najbardziej uśmiechniętą, pozytywnie nastawioną i otwartą na zmiany uczestniczką metamorfozy. Patrząc na tę wesołą kobietę aż trudno uwierzyć, że tyle w życiu przeszła. 2,5 roku temu wygrała walkę z rakiem.

– Tamtą walkę wygrałam, ale uważam, że wciąż walczę – mówi.

O chorobie dowiedziała się, bo była dociekliwa i nie odpuszczała lekarzom.

– Regularnie robiłam mammografię, ale żadna nie pokazywała, że mam raka – mówi pani Krysia. – Cały czas coś pobolewało mnie w piersi. Lekarze nie widzieli problemu, a dopiero później okazało się, że był to już budujący się rak. Przez cztery lata badania nic nie wykazywały, ale ja się nie poddawałam. Chciałam za wszelką cenę dowiedzieć się, co mi jest i rozpocząć leczenie. Namówiłam ginekologa na skierowanie na USG. Potem było czekanie w kolejkach, walka ze służbą zdrowia. Ostatecznie udało się badanie USG wykonać, następnego dnia miałam też rezonans. Wtedy, w 2010 roku zdiagnozowano, że mam raka i 9-milimetrowego guza. Może to wyda się dziwne, ale poczułam wtedy ulgę, bo choć był to rak, wreszcie dowiedziałam się, co mi dolega. Mogłam rozpocząć leczenie.

Chemioterapii i radioterapii udało się uniknąć. Niestety konieczna była operacja.

– Usunięto mi pierś i 20 węzłów chłonnych – opowiada pani Krysia. – Później musiałam przyjmować leki hormonalne. Okropnie się po nich czułam. Nie mogłam jeździć samochodem, zaczęłam wszystko zapominać, nie rozumiałam, co mówią do mnie ludzie. Teraz jest dużo lepiej i odzyskałam pierś! Po namowach mojej pani doktor, zdecydowałam się bowiem na jej rekonstrukcję. Zrobiłam to, bo nie akceptowałam protezy, nie chciałam też już nosić miękkiej wkładki. Teraz znów mam obie piersi, jedna nie jest doskonała, ma szwy, ale jest moja. Jestem bardzo szczęśliwa, że się na nią zdecydowałam. Teraz potrzebuję tylko odpowiedniego biustonosza! – dodaje z uśmiechem pani Krysia.

To właśnie na spotkania ze stylistką pani Krysia czeka najbardziej.

– Chciałabym coś zmienić w wyglądzie, zacząć nosić ładne ubrania, zmienić fryzurę – mówi kobieta. – Sama bym się na to nie odważyła, ale wierzę, że specjaliści o mnie zadbają. To koleżanki z Amazonek namówiły mnie, żeby wziąć udział w tej metamorfozie. Jestem otwarta na zmiany!


Tylko wieczorami płakałam w samotności


Elżbieta Budzyń
wiek: 57
miejsce zamieszkania: Szczecin

Pani Ela nie chciała uwierzyć, że ma raka. Nie powiedziała też o chorobie swojej mamie.

– Dawniej miałam trzy operacje na jednej piersi, z tego względu byłam pod stałą opieką lekarzy – opowiada kobieta. – Co roku chodziłam na USG piersi. W pewnym momencie w moim życiu nastał jednak trudny okres: wyrzucono mnie z pracy, musiałam opiekować się chorym tatą, zżerał mnie stres. Ani myślałam wtedy o badaniach i zrobiłam je pół roku później niż powinnam. Kiedy już trafiłam do gabinetu, po minie mojej pani doktor
widziałam już, że coś jest nie tak. Od razu stwierdziła, że to rak, ale mi nie chciało się w to wierzyć.

Kolejne badania potwierdziły diagnozę.

– Kiedy to już do mnie dotarło, przyjęłam tę informację ze spokojem – wspomina pani Ela. – Nie pytałam „dlaczego mnie to spotkało"? Wydawało się, że dobrze sobie z tą chorobą radzę. O niczym nie powiedziałam mamie, żeby jej nie martwić. Pocieszałam nawet w szpitalu inne kobiety chore na raka. Tylko wieczorami płakałam w samotności...

Przyszedł dzień operacji.

– Od razu powiedziałam lekarzom, żeby obcięli mi całą pierś jeśli będzie to konieczne – mówi pani Ela. – Zostawili jednak jej fragment, ale okazało się, że konieczna jest kolejna operacja usunięcia węzłów. Tej drugiej bałam się już bardziej.

Po operacjach konieczne były naświetlania. Pani Ela chodziła na nie bez przerwy przez 30 dni.

– Czułam się po naświetlaniach trochę jak po chemioterapii – wspomina kobieta. – Byłam osłabiona, miałam nudności, ale stosowałam się do rad lekarzy. Smarowałam się oliwką dla dzieci i jakoś to wszystko przetrwałam. Niestety wielu przyjaciół i znajomych wtedy się ode mnie odsunęło. Ludzie myśleli, że zarażą się rakiem. Nie wiedzieli, jak się przy mnie zachować.

Walkę z chorobą pani Ela stoczyła w 2005 roku. Choć od tego czasu minęło już tyle lat, obawy wciąż pozostały.

– Teraz z zewnątrz wydaję się silniejsza, ale w środku wciąż brakuje mi pewności – mówi kobieta. – Do tej pory nie czytam książek ani gazet choć kiedyś, przed chorobą, to uwielbiałam. Chciałabym, żeby wróciło to moje wewnętrzne światło, wiara w siebie i siła.

Nic więc dziwnego, że pani Ela najbardziej czeka na spotkanie terapeutką Beatą Woś.

– Wierzę, że pani terapeutka pomoże mi odzyskać to, co przez chorobę utraciłam.


Wygrałam z rakiem dwukrotnie

Elżbieta Janowska
wiek: 52 lata
miejsce zamieszkania: Szczecin

– Kiedy zachorowałam na raka, miałam niespełna 17 lat i wiele planów na dorosłe życie – opowiada pani Ela.– Wtedy nie zdawałam sobie jeszcze tak do końca sprawy, co to za choroba. Podczas prawie 5 miesięcy, które spędziłam w szpitalu, wiele się wydarzyło: tutaj obchodziłam swoje 18. urodziny, tu przeżyłam wielką miłość, to w murach szpitalnych bili się o mnie dwaj konkurenci.

Jako nastolatka pani Ela miała w sobie dużo energii, sił i chęci aby walczyć o swoje życie.

– Przede mną był przecież cały świat! – wspomina pani Ela.

Kobieta wyzdrowiała, ale niedługo po tym choroba znów dała o sobie znać. Konieczne były kolejne naświetlania i kolejna chemioterapia. Teraz trudno nawet powiedzieć jak wiele ich było. Pojawiły się inne choroby, będące konsekwencją posiadania raka. Okazało się, że pani Ela nie będzie mogła mieć nigdy dzieci.

– To był to dla mnie wielki cios, bo tak kochałam dzieci i marzyłam o założeniu własnej rodziny – mówi ze łzami w oczach. – Ale wtedy młodość była moim sprzymierzeńcem, dlatego miałam niezwykle silną psychikę, która pomogła mi przetrwać kolejne lata. Niestety na każdym etapie leczenia byłam zaskakiwana i moje nadzieje na wyjście ze szpitala czy zakończenie leczenia okazywały się płonne.

Bez włosów, w chustce na głowie, pani Ela podjęła pierwszą pracę. Przed całym światem ukrywała swoją chorobę. Potem była kolejna praca, nowe przyjaźnie, studia.

– Długo udawało mi się ukrywać swoją przeszłość chorobową – wspomina pani Ela. – Kamuflowałam się na każdym kroku – np. przy zawrotach głowy udawałam, że szukam czegoś w biurku – a na co dzień udawałam zdrową i próbowałam dorównać innym. Tak przetrwałam przez wiele dobrych lat, ale tej siły powoli zaczęło mi brakować i moje przejścia chorobowe nie dały się już dłużej ukrywać.

Dowiedzieli się znajomi, przyjaciele i rodzina. Po 40. roku życia pani Ela była już pod kontrolą wielu lekarzy specjalistów.

– Wydawało się, że nic gorszego mnie już nie spotka – nie mam własnej rodziny, nie mam już rodziców i praktycznie nikomu nie jestem potrzebna, schorowana i obolała sama muszę dźwigać ten bagaż gorzkich doświadczeń... I oto po 30 latach pojawia się nowa choroba nowotworowa, znowu złośliwy rak – mówi ze łzami w oczach kobieta.

Pani Ela drugi raz wygrała z rakiem, ale lęk pozostał.

– Znowu wygrałam, ale grać będę dalej, bo gra nigdy nie będzie skończona, bez względu na wyniki. Jestem skazana na opiekę onkologów, ja to wiem i moja nadszarpnięta psychika też będzie musiała sobie z tym dalej radzić – mówi kobieta.

Pani Ela ma mnóstwo umiejętności: pięknie fotografuje, pisze, prowadzi działkę. Swoje zdolności chce dalej rozwinąć. Metamorfozę traktuje jako ciekawą przygodę.

– Wierzę, że to będzie szalenie inspirujące doświadczenie – mówi.


Rozmowa z Małgorzatą Fudali,

menedżerką salonu urody Masumi w Szczecinie, pomysłodawczynią akcji Metamorfoza "Pierś do przodu".
**– Na czym polega akcja Metamorfoza "Pierś do przodu"? **
– Pomysł narodził się blisko pół roku temu w głowie mojej i Beaty Woś, która jest fizjoterapeutką. Później Beata poznała stylistkę Agnieszkę Nijak i wtedy nasz pomysł zaczął nabierać konkretnego wymiaru, stał się realny do zrealizowania. Akcja polega na tym, że chcemy pomóc trzem kobietom, które wygrały walkę z rakiem. Mamy zamiar je upiększyć, sprawić że uwierzą w swoją kobiecość, w urodę, piękno wewnętrzne i zewnętrzne. Studio urody Masumi przy pomocy fizjoterapeuty, stylistki, psychologa, dietetyka postanowiło pomóc tym kobietom przejść przez proces zdrowienia, stawania się piękniejszą i rozpoczynania i nowego życia.

– Co czeka te trzy panie?
– Zaczynamy od spotkania ze stylistką, która podpowie jak każda z pań powinna się ubierać, jak ma komponować stroje, ale też jak być sobą i czuć się dobrze przy pomocy ubioru. Następnie zmienimy paniom fryzury. Zrobi to Anna Jankowska, fryzjerka w Studiu Urody Masumi. Dopieścimy też twarze pań poprzez zabiegi u kosmetologa Anety Kęsickiej -Bloch i na spotkaniach z kosmetyczką Marleną Petrusewicz. Panie spotkają się też z terapeutką Beatą Woś, która pomoże rozluźnić swoje ciało i wyzdrowieć od wewnątrz. Panie cały czas będą miały dostęp do spotkań z psychologiem. Panie uczestniczące w akcji poprosiły także o spotkanie z dietetykiem, który poda rady żywieniowe i ułoży odpowiednią dietę.

– Cała przemiana jest bezpłatna? – Oczywiście. Tą akcją chcemy nie tylko zmienić samopoczucie i wygląd wybranych pań, ale też mówić o tym, jak należy zapobiegać chorobie nowotworowej, jak ją diagnozować, jak wykorzystywać metody Zachodu aby wyzdrowieć, jak zaprzęgać do procesu zdrowienia naturalne metody leczenia, jak być piękną i zdrową.

– Dlaczego w metamorfozie biorą udział tylko panie, które walczyły z rakiem?
– Moja przyjaciółka walczy z rakiem. Jest po chemioterapii, naświetlaniach, amputacji piersi i to, jak pięknie ona przechodzi przez cały ten proces natchnęło mnie, żeby powiedzieć kobietom, że warto to robić. Ona jest dla mnie inspiracją. Dzięki niej postanowiłam dodać wiary i sił kobietom walczącym z rakiem.

– Czego się Pani spodziewa na końcu akcji?
– Przede wszystkim spodziewam się trzech szczęśliwych kobiet, ale też wiary w innych kobietach. Mam nadzieję, że inne panie, które będą na łamach MM Moje Miasto czytać o przebiegu akcji, uwierzą, że warto dbać o siebie. Problemy, które mamy w życiu, można by wcześniej rozwiązać przy pomocy psychologów czy terapeutów a odkładając je na później, żyjąc w niewygodnej sytuacji, powodujemy, że nasze ciała zaczynają się buntować i chorują.

– Będą kolejne tego typu akcje?
– Bardzo bym tego chciała. Mam nadzieję, że ta akcja przyniesie zamierzony efekt. Marzy mi się wprowadzić kolejne metamorfozy. Kobiety są siłą świata, powinny głośno mówić o swoich problemach. Jak nauczymy się głośniej mówić o swoich sprawach, zostaniemy usłyszane. Być może kolejna akcja będzie dotyczyła młodych kobiet, które samotnie wychowują swoje dzieci albo seniorek, które borykają się z problemami wieku starszego i czują się samotne. Pomysłów ani zapału nam na pewno nie zabraknie!

ROZMAWIAŁA PAULINA TARGASZEWSKA


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczecin.naszemiasto.pl Nasze Miasto