Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młody człowiek uratował życie kierowcy. Prezydent Gniezna oraz komendant policji uhonorowali bohatera

Redakcja
16 lipca w Urzędzie Miejskim w Gnieźnie prezydent Tomasz Budasz wraz z komendantem Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie, Przemysławem Kozaneckim, w obecności rodziny uratowanego kierowcy, uhonorowali młodego gnieźnianina. Patryk - bo o nim mowa, uratował życie kierowcy, który zasłabł podczas jazdy na ul. Roosevelta.

Do zdarzenia doszło 30 czerwca 2020 roku. Kierowca volkswagena passata jechał ul. Roosevelta od strony centrum. Na wysokości Kauflandu nagle zjechał na drugą stronę jezdni, uderzył w drzewo oraz płot i zatrzymał się na chodniku. Kierowca – starszy wiekiem mężczyzna, zasłabł za kierownicą.

Patryk, który był świadkiem zdarzenia, zamiast biernie obserwować wydarzenie, ruszył do akcji. Najpierw wyłączył silnik auta i z jeszcze jedną osobą wyciągnął z niego kierowcę. Kiedy stwierdził zanik pulsu, poprowadził resuscytację krążeniowo-oddechową aż do przyjazdu Straży Pożarnej. -Chciałoby się, żeby każdy wykazywał się tak wzorową postawą, jak ten młody człowiek - pisze na swoim profilu facebookowym Tomasz Budasz, prezydent Gniezna

Dziś wspólnie z komendantem KPP w Gnieźnie, w obecności babci Patryka i rodziny uratowanego kierowcy, podziękowali za tę bohaterską postawę oraz wręczyli mu drobne upominki.

- Wszystko wydarzyło się przypadkiem. Szedłem akurat do mojej przyjaciółki i usłyszałem huk. Na samym początku pomyślałem, że komuś pękła opona. Później zobaczyłem, że nieopodal zbiera się tłum ludzi. Stali przy aucie na parkingu, a w środku znajdował się mężczyzna. Wszedłem do środka, wyłączyłem silnik, zaciągnąłem hamulec ręczny i włączyłem światła awaryjne - opisuje Patryk. - Wraz z innym panem wyciągnęliśmy kierowcę z auta. Sprawdziłem funkcje życiowe, które były aktywne. Położyliśmy pana w pozycji bocznej bezpiecznej. Co chwilę sprawdzałem tętno i oddech. Po pewnym czasie okazało się, że pan stracił funkcje życiowe, więc rozpocząłem resuscytację krążeniowo-oddechową do momentu przyjazdu straży. Ratownicy przejęli dalszą akcję ratunkową - dodaje.

Inni ludzie w większości przyglądali się całemu zdarzeniu. Jedna pani zadzwoniła po pogotowie, drugi pan również. Jak to powiedział prezydent Gniezna, Patryk teorię ratownictwa zdał w szkolę, a praktykę w życiu. Jak przyznaje w rozmowie z nami, nigdy wcześniej nie miałem możliwości uratowania człowieka.

- Zajęcia dotyczące resuscytacji miałem w szkole, ale interesuję się tym także poza szkołą. Teoria miała zastosowanie w praktyce i bardzo się z tego cieszę. Ludzie boją się podczas takich sytuacji, że zrobią coś źle. W takich momentach liczy się ludzkie życie, dlatego warto podjąć starania - twierdzi Patryk. - Podczas spotkania u pana prezydenta nie wiedziałem, co mówić. Nie da się ukryć, że byłem zestresowany. Nie czuję się bohaterem. To był mój obowiązek jako obywatela Rzeczpospolitej Polskiej - dodaje.

Patryk ma 16 lat. Na co dzień interesuje się mechaniką, motoryzacją, ratownictwem medycznym, strzelectwem i sztukami walk. Od kilku lat jest mieszkańcem Gniezna. Uczył się w szkole hotelarskiej, ale przepisuje się do zawodówki na kierunek mechanik do Zespołu Szkół Technicznych.

W zeszły poniedziałek na siódmym piętrze w jednym z wieżowców przy ulicy Sobieralskiego doszło do pożaru. Ogień zajął ubranie starszej kobiety, która z poparzeniami trafiła do szpitala. Na miejsce wysłano trzy zastępy straży pożarnej z Gniezna, w tym autodrabinę. Strażacy zastosowali specjalne hydrożele, które łagodzą ból i poparzenia. Kto wie, co mogłoby się wydarzyć, gdyby nie pan Bogdan, który ruszył na ratunek swojej sąsiadce.

Jak doszło do tego wydarzenia? Najprawdopodobniej doszło do nieszczęśliwego splotu wydarzeń. Starsza pani weszła na niewielki taborecik, żeby z górnej półki sięgnąć po produkty. W tym czasie odzież kobiety zajęła się ogniem od palnika gazu, który znalazł się zbyt blisko. - Swoim ciałem nakrywałem ten ogień, żeby udało się go zagasić. Żona podała mi mokre ręczniki, żeby tę panią przykryć. Ta pani cały czas była przytomna - relacjonuje pan Bogdan w rozmowie z TV Gniezno. - Cały czas płakała. Mówiła, że się pali, że zginie, że potrzebuje wody, ale nie była już w stanie się jej napić. Kiedy po pewnym czasie wzięła wody powiedziała, że jej ulżyło. Żona podała miskę z wodą, żeby ta pani mogła je zamoczyć. Już wtedy zauważyliśmy, że z jej rąk schodzi skóra. Nie do opisania jest, jaki stres przeżyliśmy. Byłem w szoku, kiedy zobaczyłem człowieka, który całkowicie się pali - dodaje.

Kobieta przebywa aktualnie w Zachodniopomorskim Centrum Leczenia Oparzeń Ciężkich w Gryficach. Jej stan jest określany jako krytyczny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto