Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie tylko Holka, Różakolski i Pic – kupcy i rzemieślnicy gnieźnieńscy

Jarosław Mikołajczyk
Gnieźnieńscy kupcy z połowy XIX w. byli kluczowymi postaciami dla odbudowy życia gospodarczego w wolnej Polsce. Po burzliwych latach walk o niepodległość wielu powróciło do codziennych zajęć. Doświadczenie w organizacji sprawiło, że byli predestynowani do pracy przy odbudowie lokalnych struktur społecznych. Przede wszystkim musieli wymienić dawną niemiecką administrację na każdym szczeblu, przekształcić lub całkowicie zastąpić wszelkie instytucje i organizacje niezbędne w życiu publicznym.

Nie tylko Holka, Różakolski i Pitz – kupcy i rzemieślnicy gnieźnieńscy

Społeczeństwo polskie musiało odwrócić ogromną część pracy germanizacyjnej, jaką przez niemal 150 lat prowadzili Niemcy na tych ziemiach. Nie była to praca łatwa, choć spora część regulacji administracyjnych (tych poniemieckich) nadawała się do przeniesienia w realia polskie. Zdecydowanie łatwiej też było dźwignąć rzemiosło czy handel w Wielkopolsce niż w pobliskim zaborze rosyjskim. W Poznaniu, Gnieźnie czy mniejszej Wrześni, żywe były tradycje organicznikowskie.

Gnieźnieńskie środowisko kupieckie długo po odzyskaniu niepodległości wciąż utrzymywało bardzo silną łączność z organami handlowo-przemysłowymi w Bydgoszczy, co było konsekwencją wieloletnich kontaktów. Działania z lat pruskiego ucisku, a także fakt, że przez cały długi okres niewoli Gniezno, pomimo bliskości geograficznej Poznania, było podporządkowane administracyjnie niemieckiej rejencji bydgoskiej – pozostawiły swój ślad. Kilkadziesiąt lat funkcjonowania w tych strukturach organizacyjnych i urzędowych sprawiło, że nowe granice administracyjne w odrodzonej Polsce nie zmieniły silnych więzi kupiectwa gnieźnieńskiego i bydgoskiego.

W pierwszych latach niepodległego bytu, a nawet jeszcze w okresie wojen polscy kupcy czynili bardzo wiele kroków, aby sprawnie przejmować z niemieckich rąk kierownictwo wszelkich organizacji, także poza Wielkopolską, tam gdzie tylko sięgały polskie wpływy. Jednym z głównych obiektów zainteresowania były bardzo znaczące organizacje mające na celu zrzeszenie kupców i fabrykantów – Izby Przemysłowo-Handlowej. U swych początków, jeszcze w wieku XIX, miały być jednym ze sposobów na utrzymanie lokalnego handlu i produkcji pod niemiecką kontrolą. Nie inaczej było w przypadku Izby w Bydgoszczy, która z racji na wspomniane już podziały administracyjne zrzeszała wielu kupców i przedsiębiorców z Gniezna i okolic. Polscy kupcy jeszcze przed rokiem 1918 wywierali spory wpływ na tę Izbę, po odzyskaniu niepodległości zaś, korzystając ze sprzyjających warunków po opanowaniu miasta przez Polaków.

Artykuł omawia handel w Gnieźnie w okresie międzywojennym. Gnieźnieńscy kupcy mieli znaczący wpływ na rozwój polskiego handlu, rzemiosła i przemysłu. Bolesław Kasprowicz był pierwszym polskim prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Bydgoszczy i pełnił funkcję prezesa Związku Towarzystw Kupieckich. Wspólnie z Zygmuntem Migdałkiem, również gnieźnianinem, uczestniczył w tworzeniu pierwszych Targów Poznańskich. Po zmianach granic po Traktacie Wersalskim wielu Niemców opuściło Wielkopolskę, a Polacy przejmowali ich interesy. Wielu gnieźnieńskich przedsiębiorców zaczęło rozwijać swoje biznesy, a nowe możliwości rozwoju pojawiły się dla innych, którzy dopiero teraz mogli rozpocząć działalność gospodarczą. Stanisław Różakolski, który brał udział w powstaniu wielkopolskim, otworzył swoją firmę zajmującą się sprzedażą maszyn do oddzielania mleka od śmietany. Wirówki Różakolskiego dały początek długo, jeszcze w okresie PRL-u, funkcjonującemu przedsiębiorstwu.

Trudno może w to uwierzyć, kiedyś jednak mleko nie było z kartonika, a nawet nie ze sklepu. Jeszcze nie tak dawno było po prostu „od krowy”. Wtedy też w wielu domach królowały wirówki – zwane centryfugami, a czasem uczenie: separatorami. Urządzenia te służyły do oddzielania śmietany od mleka. Wiodącym producentem w latach międzywojnia w Polsce był właśnie wspomniany Stanisław Różakolski. Zaczynał on swój biznes przy ul. Dąbrówki od małego warsztatu naprawy wirówek. Tymczasem był to na owe czasy genialny wynalazek! Rozwiązania mechaniczne i wykorzystanie siły odśrodkowej pozwalały nawet ręczną wirówką, bez większego wysiłku, szybko wirować udojone mleko. Starzy gnieźnianie znają centryfugi właśnie dzięki firmie Różakolskiego, który produkował je dzięki współpracy z firmą Alfa Laval. Warto wspomnieć, że wynalazcą wirówki do mleka był właśnie Gustav de Laval, zatem Różakolski „wgryzł się” w produkcję bezpośrednio u źródła.

Firma Stanisława Różakolskiego powstała wkrótce po odzyskaniu niepodległości w 1919 r., jednak na początku zajmowała się naprawą urządzeń. Po niespełna 10 latach Różokolski, patriota, przemysłowiec, poszedł krok dalej. Zdecydował się rozpocząć produkcję własnych wirówek rozbudowując firmę przy ul. Trzemeszeńskiej (obecnie ul. Wyszyńskiego). Ich masowa produkcja w Europie przypadła na lata 30. Stanisław Różakolski produkuje już wtedy swoje wirówki, czerpiąc z Alfa Laval. W 1934 r. na Wystawie Światowej w Nowym Jorku, odpowiedniku dzisiejszego Expo, z polskich produktów jedynie dwa otrzymały złoty medal – pierwszym był motocykl Sokół, a drugim 100-litrowa wirówka do mleka firmy Różakolskiego. 100-litrowa Centryfuga Korona była zresztą ogromnym przebojem wielu międzynarodowych targów. Można powiedzieć, że tradycja trwa do dziś. Zakładu Różakolskiego nie zlikwidowali nawet hitlerowcy, wprowadzili niemiecki zarząd, wykorzystywali także wysoką jakość produkcji w kooperacji z własnym przemysłem zbrojeniowym, ale nie przerwali produkcji podstawowej. Schody zaczęły się, rzecz jasna, kiedy nastała Polska Ludowa. Mimo iż Stanisław Różakolski próbował utrzymać firmę we własnych rękach – najpierw dzieląc ją na dwie, by nie przekraczać maksymalnego limitu pracowników dopuszczonych w sektorze branży dekretami – okradziono go z dorobku. Na bazie zakładu utworzono kombinat Gnieźnieńskie Zakłady Metalowe Przemysłu Terenowego, który przekształcono później w Fabrykę Maszyn i Urządzeń Pakujących „Spomasz”, dziś – po perturbacjach lat 90. XX w. i przejściowym kierownictwie Unipak – funkcjonujący jako sprywatyzowane przedsiębiorstwo Trepko, pod duńskim kierownictwem. Jeszcze całkiem niedawno Spomasz nadal produkował centryfugi. Wielu gnieźniaków „robiło w Wirówach”. Tutaj jeszcze za Różakolskiego sztyftem był między innym, późniejszy nauczyciel zawodu przy Cieszkowskiego, niedawno zmarły Jerzy Cielaczyk, znany z aktywności w kołach seniorów. Nie jest zresztą jedynym pamiętającym czasy Różakolskiego. Brat Stanisława zajmował się m.in. sprzedażą rowerów. Zapis o jego firmie, bez rozszerzenia, znajdujemy w książce Dzieje Gniezna. Rodzina Różakolskich, ze Stanisławem na czele, mocno osadzona w tradycjach organicznikowskich, była jedną z tych, które wyznaczały rytm miasta.

Handel bławatny – nie tylko Holka

Rodzinie Holki poświęcimy odrębny artykuł. Nie da się ukryć, że jeszcze 10-15 lat temu starzy gnieźnianie na charakterystyczną ceglaną kamienicę przy Rynku nie mówili inaczej niż „po Holce” albo nawet „u Holki”. Dlatego też niebawem, specjalnie dla Interaktywnego Muzeum Gniezna, nagramy rozmowę z Tomaszem Holką – wnukiem Edmunda.

Choć interes Edmunda Holki obracał zdecydowanie mniejszym kapitałem niż choćby wspomnianego Bolesława Kasprowicza, czy innej zamożnej rodziny Grabskich, o której zapewne napiszemy więcej przy okazji artykułu poświęconego Cukrowni – do dziś stawiany jest za wzór. Fenomen Holki to nie tylko Dom Bławatów. Kupcy, którzy prowadzili swoje interesy jeszcze w czasach zaboru, po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, skupiali się na ich rozwijaniu. Było tak także w przypadku wspomnianych przedsiębiorców. Edmund Holka także w pierwszych latach niepodległości zmienił lokalizację swojego sklepu bławatnego na kamienicę przy Rynku i rozszerzył działalność, tworząc dwupoziomowy skład, a w ostateczności – hurtownię. W branży bławatnej konkurencję Holki stanowił Langiewicz przy ul. Warszawskiej 4, który w 1929 r. w „Ilustrowanym Przewodniku po Gnieźnie i Okolicy” reklamował swoje usługi jako „najstarszy magazyn tej branży”. Ponadto silną konkurencją był także Dom Bławatów Z. Sowiński przy ul. Chrobrego 4. W tej samej branży działał też Jarociński, który oprócz działającego niemal naprzeciw Holki gnieźnieńskiego magazynu przy ul. Chrobrego 1 miał swoje hurtownie także w Poznaniu i Toruniu. To jednak Holka przetrwał w świadomości gnieźnian. Dziesiątki bigli z napisem Holka i adresem salonu wisi jeszcze w ich domach. Gdzieniegdzie po starych elegantach zostały meloniki ze znakiem firmowym „Edmund Holka”. Spore zaangażowanie rodziny Holki w życie społeczne i towarzyskie Gniezna sprawiło, że jeśli myślimy o ubraniach i całej branży odzieżowo-tekstylnej, to zapytani o to najstarsi gnieźnianie, jednym tchem wymieniają właśnie Holkę i dużo późniejszy Polanex.

A zaczęło się od braci

Przed wojną w Gnieźnie istniał już sklep, który cieszył się wyjątkowym uznaniem wśród mieszkańców miasta. To właśnie tutaj Edmund Holka wraz z bratem Tadeuszem, po przybyciu do Gniezna, założyli niewielki interes z bławatami i konfekcją. Jednak ich wspólny sukces nie trwał długo, gdyż Tadeusz został powołany do pruskiego wojska i zginął na froncie. Mimo to Edmund nie poddał się i kontynuował swoją działalność. Zmienił lokal na większy, bardziej przestronny i funkcjonalny, a sklep stał się ulubionym miejscem zakupów dla mieszkańców miasta. Oferta była bogata i profesjonalna, a obsługa zawsze służyła fachową poradą. Właściciel zatrudniał wielu pracowników, którzy dbali o to, aby każdy klient był zadowolony z zakupów. Firma miała własny transport, którym przewożono zakupiony towar prosto do domu klienta. Przy wejściu do sklepu stał odźwierny, który zawsze uśmiechnięty i pomocny kierował klientów do odpowiednich stoisk. Na górnym piętrze znajdowały się pracownie krawieckie, gdzie dokonywano przeróbek i innych koniecznych prac. Niestety, wybuch II wojny światowej zakończył ten okres świetności, a Edmund Holka zmuszony został do opuszczenia Gniezna i porzucenia marzeń, pracy i dorobku całego życia w mieście, które pokochał.
Dziś, kiedy na jednym z regionalistycznych profili na Facebooku „Gnieznostoria” pojawiło się zdjęcie składu Holki, w komentarzach ożyły wspomnienia.

Kareja miała swoje krańce. Początek wyznaczał sklep Dziadka, a koniec kino Apollo (wtedy tak właśnie się nazywało). Byłem już dorosłym człowiekiem, gdy przypadkiem się dowiedziałem, jak młodzi opowiadali rodzicom, gdzie będą spacerować (przed wojną standard zachowania!). Mówili krótko: od Holki do Apolki – wspomina Tomasz Holka, mieszkający obecnie w Łodzi wnuk Edmunda.

Pamiętam pana Holkę. Siwy, dystyngowany pan. Mieszkał niedaleko mnie, w pięknej willi z dużym ogrodem. Babcia moja była klientką jego sklepu i bardzo chwaliła robione tam zakupy. Na gwiazdkę dla stałych klientów były prezenty. Pamiętam też ten duży, dwupoziomowy sklep z lat 60., na dole AGD, na górze m.in. instrumenty muzyczne. Ach, wspomnienia, wspomnienia…

„Leć po pfefermintki do składu po Picu”

Picowie to rodzina, u której można się doszukiwać niemieckiego pochodzenia. Osiedlili się w Gnieźnie bodaj w XIX w. W mieście zaczęli prowadzić interesy i szybko zdobyli uznanie i szacunek mieszkańców. W latach 20. XX w. rodzina Piców, kontynuując działalność handlową, zaangażowała się w życie społeczne i polityczne Gniezna. W 1945 r. włączyła się w działania Podziemnej Armii Skautowskiej.

Picowie prowadzili w Gnieźnie m.in. sklep z artykułami spożywczymi kolonialnymi. Niejeden z nas pamięta, jak babcia lub dziadek wysyłali go po „pfefermintki” do składu „po Picu”, który mieścił się na Rynku. Dzisiaj w Gnieźnie sklepu już nie ma, ale przetrwał we wspomnieniach gnieźnian, stał się częścią lokalnej tradycji i historii. Mimo że wiele miejsc i nazw zmienia się wraz z upływem czasu, warto pamiętać o ludziach, którzy w przeszłości przyczynili się do kształtowania tożsamości miasta i jego mieszkańców.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto