Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie żyje Helena Kowalewska,Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata. Jaka pozostała we wspomnieniach otaczających ją osób

Sona Ishkhanyan
Arch. pryw. Małgorzata Tomczak
W niedzielę około godziny 12.00, w wieku 101 lat, zmarła Helena Kowalewska, jedyna gnieźnianka odznaczona medalem Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata. Jak ją wspominają osoby, które miały okazję z nią pracować, być jej uczniem lub opiekować się nią.

Nie żyje Helena Kowalewska,Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata. Jaka pozostała we wspomnieniach otaczających ją osób
Helena Kowalewska dożyła 101 lat, a w listopadzie miałaby 102 lata.

-Życie nie zależy od przeżytych lat, tylko od tego, co człowiek w swoim życiu zrobił, co osiągnął. Ja wiem co zrobiłam i to jest dla mnie największa satysfakcja z tych przeżytych lat

- zaznaczyła podczas swoich setnych urodzin.

-Mam 14 odznaczeń, które dostałam za to, że przysłużyłam się ludziom, temu miastu, a przynajmniej myślę, że tak było. Dwa wśród nich sobie najbardziej cenię - tytuł „Sprawiedliwej wśród Narodów Świata” oraz Medal Edukacji Narodowej: najwyższe odznaczenie pedagogiczne. Pierwsze osiągnęłam czteroletnim strachem i możliwością każdego dnia utraty życia, drugie z kolei świadczy o moim sukcesie zawodowym, o tym, że moja wieloletnia praca została doceniona - mówiła podczas rozmowy z nami.

Oprócz wspomnianych tytułów jest również laureatką Nagrody Gnieźnieńskiej Kapituły Orła Białego. Za swoją postawę została odznaczona: Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2009 roku z rąk Prezydenta Lecha Kaczyńskiego otrzymała Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę wykazaną w ratowaniu życia Żydom podczas II wojny światowej, za wybitne zasługi w obronie godności człowieczeństwa i praw ludzkich.

Helena Kowalewska była wzorem dla wielu Gnieźnian, którzy wciąż ciepło wspominają lata spędzone blisko nauczycielki.

-Pani Hala... Anioł wśród nauczycieli. Nikogo nigdy nie zostawiła bez pomocy. Dzięki jej metodom nauczania wielu uczniów polubiło język polski. Pod każdym wypracowaniem mojej córki czytałam wskazówki, co dobrze, co źle, to były tzw., w żargonie uczniów, "litanie". Dzięki temu ja - rodzic i uczeń mieliśmy wskazówki do dalsze pracy. Kochała to co robiła i uczciwie to wykonywała. Nikogo nie pozostawiła bez pomocy. Gratis o 7 rano do szkoły przychodziła i dodatkowo uczyła. .. niepowtarzalny wielki pedagog - tak ją wspomina Kazimiera Janowiak, emerytowana nauczycielka.

Byli wychowankowie i współpracownicy wspominają panią Helenę Kowalewską z sentymentem.

-Moje wspomnienia to trzy etapy. ..szkoła podstawowa i pani Helena Kowalewska, nauczycielka języka polskiego, rosyjskiego i wychowawca. Dużo dzięki niej umiejętności zdobyłam. Jestem matematykiem, a mam tzw. "lekkie pióro" do pisania, dobrze posługuje się językiem rosyjskim i ...każdemu szansę dałam tak jak moja nauczycielka każdego promowałam. Drugi etap....dane mi było być koleżanką w pracy. Krótko razem pracowałyśmy w ukochanej naszej "piateczce". Była dla mnie pedagogicznym mistrzem. Trzeci etap.... nauczyciel moich synów wielki przyjaciel domu. U mnie były imprezy, na której gościem nr 1 była p.Hala, ulubieńca wszystkich gości. Kiedy trwoga - to do p.Hali, zawsze pomogła dobrym słowem. Da niej nie było sprawy nie do załatwienia. Dzięki takiemu Aniołowi życie moje było cudowne... Jej postać jest nr 1 w mojej książce ANIOŁY MOJEGO ŻYCIA. CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI - z wielkim smutkiem z powodu jej śmierci, oznajmia Małgorzata Tomczak, która cały czas utrzymywała ciepły kontakt z panią Heleną i często ją odwiedzała. Jednak jak twierdzi jej aniołami, którzy w tych ostatnich latach z całym sercem oddawali się jej opiece, zawsze przy niej byli i troskliwie dbali o jej potrzeby, byli: pan Sławek, pani Helena i pani Ewa .

-Pani Hala Kowalewska była naszą nauczycielką języka polskiego, języka rosyjskiego i wychowawczynią. Otrzymałam od Pani Hali wiele cudownych listów, które mi pozostaną na wieczną pamiątkę, pisaną piękną polszczyzną. W pierwszym liście napisała, że była chora i , że bała się, ze nikogo nie pozna, ale mnie i moją mamę dobrze pamięta i tak zaczęła się znajomość na nowo. Nasze ostatnie spotkanie odbyło się w 2009 roku, potem już się nie widziałyśmy. Ja nie mieszkam w Gnieźnie, a jak jechałam na cmentarz do Gniezna na groby rodziców, to Pani Hala wyjeżdżała do swoich rodziców, siostry, ale korespondencja trwała nadal i często rozmawiałyśmy przez telefon. Ostatnio nawet kilka dni temu - dodaje kolejna jej uczennica. Jak dalej zaznacza z wielkim smutkiem przyjęła wiadomość o śmierci nauczycielki.

-Pani Hala była jedną z ważniejszych osób w moim życiu. Wszczepiła we mnie zamiłowanie do języka polskiego. Miała niesamowitą pamięć. Często cytowała fragmenty wielu książek.W wieku 95 lat pomagała mi pisać pracę maturalną i równocześnie pięć innych. Jedynie pogorszenie wzroku spowodowało zakończenie pomocy kolejnym uczniom. Prywatnie przyjaźniła się z członkami mojej rodziny, z czego jestem bardzo dumna.

Od jakiegoś czasu na zakończenie rozmowy mówiła: "Nie zapomnij o mnie". Pani Halu nigdy o Pani nie zapomnę i będę o Pani opowiadać moim dzieciom. To był wielki zaszczyt móc Panią poznać

- opowiada z kolei Joanna Joachimiak, z domu Nowak.

-Drobna, filigranowa o charakterystycznym chodzie - małymi, szybkimi krokami. Wspaniały Człowiek, rewelacyjny pedagog,wyjątkowa postać - zaznacza na wstępie Małgorzata Fabiszak, kolejna uczennica pani Haliny,obecnie również polonistka, która również utrzymywała z nią stały kontakt. -Hasło: "proszę wyjąć czarne zeszyty" (owinięte czarną okładką, starannie podpisane, służyły do notatek z dziedziny literatury) oznaczało rozpoczęcie przygody z książką - wspomina.Jak dalej podkreśla uczennica, była też dla nich fantastyczną wychowawczynią. -Doskonale orientowała się w sytuacji wszystkich uczniów.

Po latach na spotkaniu klasowym,pamiętała imiona każdego z nas oraz nasze wady i zalety,gdy byliśmy uczniami

- mówi M. Fabiszak. - Droga Pani Halu pozostaniesz w naszych sercach i pamięci. Oby polska szkoła miała jak najwięcej takich nauczycieli - dodaje na koniec.

"Nie chciała luksusów, drogich prezentów, jedyne czego pragnęła to: miłość od ludzi, krótkie odwiedziny i miła rozmowa"

Równie ciepło i miło wspominają panią Helenę Kowalewską osoby, które w ostatnich latach opiekowały się nią. -Ja opiekowałam się nią, tak jak sama pragnęłabym być otoczona opieką. Pani Ewa z kolei zawsze powtarzała jej: "opiekuję się panią tak, jak robiłabym to przy mojej mamie". Pan Sławek, który panią Helenę znał od czwartej klasy, bywał u niej często, a zwłaszcza wtedy, gdy potrzebowała pomocy. Pani Hala - bo najbardziej lubiła, gdy się właśnie tak do niej zwracało, była dla nas jak rodzina. Nie tylko my się nią opiekowałyśmy, ale ona sama również o nas dbała, zawsze pomagała, a przede wszystkim uczyła lekcji życia - w rozmowie z nami zaznacza Pani Hania, jedna z jej opiekunek, która od ponad dwóch lat spędzała każdą noc z panią Heleną zamieniając się, w dzień, ze wspomnianą panią Ewą.

Lubiła z nami rozmawiać. Zawsze opowiadała różne ciekawe historie: niekiedy śmieszne, inne pouczające, a czasem też pełne tragizmu, bo jej życie takie było: chwilami trudne, ale także piękne

. Nigdy nie narzekała jednak, zawsze była pełna wdzięczności, a sprawy,problemy innych ludzi były dla niej ważniejsze, niż własne. Kochała i zawsze mile wspominała swoich uczniów i lata pracy w szkole. Była pełna miłości do drugiego człowieka, a jedyne czego sama potrzebowała, jaka sama wielokrotnie podkreślała: "trochę miłości i kawałek chleba do szczęścia mi potrzeba". Tej dzielności, miłości i troski wobec innych ludzi powinniśmy się od niej uczyć - dodaje opiekunka.

Przykłady, które dalej podaje nasza rozmówczyni są potwierdzeniem tych słów, a tych świadczących o jej dobroci jest tyle, że można byłoby książkę na ten temat napisać. - To co mi obecnie przychodzi do głowy to przykład wielodzietnej rodziny, której się "nie przelewało". Pani Hala zawsze pamiętała o niej. Wysyłała czy to mnie, czy to panią Ewę z konkretną listą zakupów najpotrzebniejszych rzeczy i kazała przekazać tej rodzinie. Inny z kolei przykład o tym jak bardzo martwiła się o innych to prośby żebyśmy odwiedzały jej przyjaciółkę, która przebywała w Domu Pomocy Społecznej, wówczas gdy sama nie była w stanie tam chodzić. Również sporządzała listę zakupów i kazała przekazać. Nigdy też nie pragnęła luksusów, zbędnych komfortów, gdy dostawała coś cennego. Jak na przykład raz otrzymała piękne koce od córki Pani Lusi, Żydówki której życie uratowała wraz z mamą i siostrą, to zaraz myślała o tym, komu by mogła sprezentować. Kto by mógł się ucieszyć z takiego daru? Komu bardziej by się przydały takie prezenty? Zawsze była tolerancyjna i wyczulona na cudze cierpienie. Gdy tylko się dowiedziała, że ktoś ma problem to żwawo uruchamiała tzw. "swoje kontakty", temu o coś poprosiła, tamtej się zapytała, żeby tylko móc pomóc. Taka aktywna była do samego końca. Nawet podczas już tych ostatnich tygodni,kiedy wiedzieliśmy, że się czuje słabo, nie ma siły rozmawiać, gdy tylko zadzwonił telefon, czy to był jej syn, który regularnie dzwonił i pytał się o jej zdrowie, czy to byli inni znajomi, to wyprostowała się na łóżku, odchrząknęła, jak nauczyciel przed lekcją, i z całych sił starała się mówić jak najwyraźniej i najgłośniej: "ja się czuję bardzo dobrze, a co u ciebie, jak się czujesz" itp. - opowiada dalej pani Hania.

Nasza rozmówczyni opowiada także jak ciężko było pani Helenie w ostatnim tygodniu jej życia, ale jak zaznacza nie była marudną chorą osobą, nie narzekała, nie krzyczała i nie lamentowała. Zawsze z pokorą i z ogromną cierpliwością znosiła ból. Co więcej, martwiła się o nich, czuwających przy niej. Czy aby na pewno zjedli, czy pan Sławek poszedł do domu odpocząć, czy nie są zmęczeni itp. -Myślę, że odeszła wśród swoich przyjaciół i otoczona miłością. Tak jaka sobie życzyła.Jej życie, jej pobożność i jej troskliwość,a także hart ducha była dla mnie lekcją życiową i będzie dla mnie wzorem do naśladowania - dodała na koniec.

Msza święta pogrzebowa zostanie odprawiona w piątek, 3 sierpnia,o godz. 11.00 w Kościele p.w. Św. Michała Archanioła w Mieścisku (powiat wągrowiecki). Pani Helena zostanie pochowana na cmentarzu parafialnym w Mieścisku. Jak nam tłumaczy pani Małgorzata Tomczak tam spoczywają jej mąż i jej siostra. W Mieścisku znajdował się także jej dom rodzinny po przeprowadzce z Przemyśla. -Pani Hala wiele razy mówiła, że tamtejszy cmentarz jest bardzo ładny i dobrze zadbany. Chciała być tam pochowana. Zawsze też podkreślała, że na swoim grobie życzyłaby wiązanek ze sztucznych kwiatów, bo dłużej zachowują swoją piękność - mówi z kolei pani Hania.

Dziękujemy bardzo Pani Małgorzacie Tomczak za pomoc w przygotowaniu materiału i za udostępnianie archiwalnych zdjęć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto