W piątek wieczorem kilku różnych lokalizacjach można było zobaczyć spektakle zarówno twórców z Gniezna, jak i zaproszonych gości.
Noc Teatrów zaczęła się od mocnego uderzenia, czyli "Bubble gum" na podstawie książki Lolity Pille. Spektakl, który odbył się w klubie muzycznym Młyn, opowiada o dziewczynie marzącej o sławie, a raczej o tym, by wyrwać się ze swojego życia i zblazowanym młodym milionerze, którzy udając, że chce zrobić z nią film, tak naprawdę postanowił najpierw dał jej iluzję świata z naiwnych marzeń, by na koniec zamienić życie dziewczyny w piekło. Ot tak, dla rozrywki.
Drugim spektaklem tego wieczoru był monodram Jarka Mixera Mikołajczyka "Beef, czyli rurka PCV walizka i takie tam..." O tym, co dokładnie będzie można zobaczyć, zadecydowali widzowie, którzy z kapelusza wylosowali tytuły innych projektów "Mixera", które złożyły się na całość piątkowego spektaklu. Pojawiła się więc bajka Pana Walizki, fragment autobiografii, pisany w trzeciej osobie, o muzycznych fascynacjach nastoletniego chłopca i gra na gęślach. Tytułowa rurka PCV nie pojawiła się wśród wykorzystanych rekwizytów.
W Miejskim Ośrodku Kultury w Gnieźnie widzowie mogli zobaczyć kolejne dwa monodramy. Karol Barcki - lider teatru Pomarańcze W Uchu Na Skarpie Bez Kartki, tym razem solo zaprezentował krótki monolog pełen absurdów i wyolbrzymionych fragmentów rzeczywistości, do tego okraszony kulinarnymi specjałami w nietypowej roli.
Na ostatni spektakl tego dnia do Gniezna przyjechał Marcin Zarzeczny, który przedstawił "Zwierzenia bezrobotnego aktora czyli scenariusz na jednego aktora, najlepiej bezrobotnego". Artystę ostatnio zobaczyć było można w filmie "Układ zamknięty", jako młodego Mirosława Kamińskiego. Monodram jest, jak sam mówi, w dużej mierze oparty na jego doświadczeniach sprzed paru lat. Mimo iż trwał półtorej godziny, publiczność cały czas z zapartym tchem śledziła opowieść o poszukiwaniu angażu na stałe w teatrze czy filmie, wysyłaniu setek mailu, szukaniu kontaktów, a w międzyczasie zarabianiem na życie sposobami innymi. Jednak jeśli znalazło się zawód, który się kocha, to według Marcina Zarzecznego nie można na dłuższą metę robić nic innego. Nawet jeśli zostanie aktorem to na początku miesiące czekania na jakąkolwiek rolę. W prawie pozbawionym rekwizytów występie były marzenia, nadzieje, depresja, śmiech z samego siebie, miłość i samotność. A nawet monolog Hamleta po czesku.
Piątkowy wieczór zamykała "Karaoke poiesis, czyli parapetówka literacka". Stowarzyszenie Ośla Ławka zaprosiło do udostępnionych na ten czas pomieszczeń po Aptece Pod Lwem wszystkich, którzy piszą - wiersze, prozę, czy piosenki - by wyciągnęli je z szuflady i zaprezentowali w gronie innych aspirujących do bycia twórcami, lub tylko odbiorców i sympatyków. Znalazło się kilkoro śmiałków, którzy przeczytali swoje utwory, za każdym razem przyjmowane życzliwie i z entuzjazmem.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?