Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Plenerowe Kino w Gnieźnie w metalicznej "oprawie muzycznej"

Magdalena Smolarek
Na koniec wakacji odbyło się Plenerowe Kino w Gnieźnie. Film Bata Faxona i Jima Rasha "Najlepsze najgorsze wakacje", mimo budowanej obok sceny, przypadł widzom do gustu

Plenerowe Kino w Gnieźnie w metalicznej "oprawie muzycznej"

Sobotni wieczór zapowiadał się pod kulturalnym względem bardzo interesująco. Na początek kolejny koncert w ramach Akademii Gitary (relacja tutaj), a następnie Plenerowe Kino na gnieźnieńskim rynku.

"Najlepsze najgorsze wakacje", w reżyserii Bata Faxona i Jima Rasha, jest zaliczany do nielubianej przez sporą grupę odbiorców kategorii komedii romantycznych. W obrazie tym faktycznie było sporo wątków wprost z "marzeń o jednorożcach" i innych niemożliwych sytuacjach, które nie zdarzają się zazwyczaj w normalnym życiu. Jednak z drugiej strony wiele scen nie było tak przewidywalnych i przesłodzonych, a samo zakończenie... było dla mnie miłym zaskoczeniem.

W zbudowaniu klimatu tego filmu zdecydowanie pomogła sama atmosfera plenerowego kina. Ciepłe powietrze, wieczór, można było się poczuć niemal jak główni bohaterowie. Podobne pozytywne odczucia co do nietypowego miejsca projekcji mieli widzowie, którzy licznie pojawili się na rynku w Gnieźnie.

- Usłyszeliśmy o takim plenerowym kinie od znajomych i stwierdziliśmy, że to będzie dobry pomysł! - powiedziała Kornelia. - To może być naprawdę fajny film - dodał Dominik; a zgodziła się z nimi Zuza.

- Przyszłyśmy tutaj, bo pomysł wydawał się nam ciekawy. Taki wielki ekran, ciekawy film. Tutaj jest taki klimat, wszyscy siedzą razem, jak w domu, z rodziną - podzieliły się z nami swoim zdaniem Julita i Daria, która juz po raz drugi oglądała film w plenerowym kinie.

- Znajomi mnie zaprosili i dlatego tu jestem. Bardzo fajna inicjatywa. Myślę, że nawet jakby coś takiego działo się co tydzień to również byłoby tak spore zainteresowanie. Dużo osób nie pójdzie do kina, bo np. z lenistwa nie będzie im się chciało rezerwować biletów, a tak dzisiaj zjedzą sobie coś na ogródkach i potem, jak ich to zainteresuje, przyjdą na film - powiedział Arek.
- Bo kto nie lubi kina na świeżym powietrzu? - zapytała retorycznie Marta, koleżanka Arka, współodpowiedzialna za jego przyjście na seans.

Niestety, jak mają to już do siebie imprezy plenerowe, nie obyło się także bez elementów nieco denerwujących czy wręcz przeszkadzających w odbiorze. Właśnie na ekranie widzimy trudne chwile w życiu głównego bohatera, udało się uzyskać ciszę w tej nietypowej "sali kinowej" i nagle.... pojawia się metaliczna "oprawa muzyczna". Nie, żaden z reżyserów nie był tak odważnym twórcą, a to nie jest kino offowe. Po prostu, kilka metrów obok, trwało rozkładanie sceny na jutrzejsze koncerty. Łańcuch uderzający o metalowe konstrukcje, młotek uderzający o metalowe rusztowania to zdecydowanie nie jest dźwięk, który chciałam akurat w tamtym momencie usłyszeć. W dodatku, jak się okazało, nie tylko ja miałam zastrzeżenia do tej metalicznej "ścieżki dźwiękowej".

- Film świetny, pomysł świetny, ale czemu akurat przez te ok. 2 godziny panowie musieli budować scenę kilka metrów obok. Ja rozumiem, że jutro jest koncert, ale serio musiały te dwie rzeczy dziać się w jednym momencie - skomentowała pani Natalia.

- Cieszę się, że coś dzieje się w końcu w Gnieźnie. Brawo panie Budasz! Jednak jak na nasze miasto przystało musimy iść na kompromisy. Skoro chcemy słuchać gwiazd formatu nieco większego niż disco-polo to potrzebna jest odpowiednia scena i kiedyś trzeba ją zbudować. Szkoda, że działo się to w tym samym momencie, co projekcja filmu, ale widocznie czasem trzeba iść na takie ustępstwa - powiedziała pani Maria.

W pełni zgadzam się z panią Marią, że skoro chcemy koncertów w Gnieźnie i innych wydarzeń to trzeba zgadzać się na pewne ustępstwa. Niemniej jednak można było to przewidzieć i rozplanować te dwa wydarzenia w różnych miejscach naszego miasta. Chyba nie tylko rynek nadaje się do projekcji filmu w plenerowych warunkach.
Mimo tej niedogodności, trwającej łącznie jakieś 20-30 minut filmu, uważam, jak inni gnieźnianie, że kino letnie powinno częściej gościć w naszym mieście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto