W pewnym momencie jeden z funkcjonariuszy wybiegł z kryjówki, by zatrzymać mercedesa. Kierowca, mieszkaniec powiatu kępińskiego, zaczął gwałtownie hamować. Jadący za nim tir z przyczepą, by uniknąć zderzenia gwałtownie skręcił, zjechał na drugi pas i wpadł w poślizg. Przewrócona przyczepa zablokowała ruch na dłuższy czas. Na szczęście, nikt nie jechał z przeciwka, bo skutki kolizji mogły być tragiczne. Obaj kierowcy byli trzeźwi. Sprawcę kolizji ukarano mandatem karnym.
- Usłyszałem o tym wypadku przez CB radio. Kierowcy złorzeczyli na policję. Co by było, gdyby np. z przeciwka jechała 4-osobowa rodzina? - pyta autor zawiadomienia Zbigniew Broniszewski. - Nie przeczę, że kierowca mógł przekroczyć dopuszczalną prędkość, chociaż mowy o tym nie było w prasowej notatce, do której dotarłem. Policjanci w takiej sytuacji nie powinni go jednak zatrzymywać, widząc, że jedzie za nim ciężarówka i mogą stworzyć zagrożenie. Powinni zatrzymać go za miastem. Tym bardziej że wszystko działo się na granicy terenu zabudowanego.
Broniszewski twierdzi, że w swoim komunikacie policja podała inną godzinę zdarzenia, by sprawę "zaciemnić". A gdy o wypadku zrobiło się głośno, informacja zupełnie zniknęła ze strony ostrzeszowskiej policji. Oczywiście i tak nie było w niej wzmianki o "roli", jaką w zdarzeniu miał odegrać patrol drogówki.
W piśmie do ministra Broniszewski domaga się przesłuchania kierowców i przekazania sprawy poza teren działania ostrowskiej Prokuratury Okręgowej. Obawia się bowiem, że tam może zostać umorzona bez jej analizy. Na razie ministerstwo skierowało sprawę do rozpoznania przez Prokuraturę Apelacyjną w Łodzi.
Ciekawostką jest, że kilkanaście dni po wysłaniu zawiadomienia zniknął płot, za którym chowali się policjanci. W ostrzeszowskiej policji nie sposób dowiedzieć się szczegółów zdarzenia na trasie nr 11. Okazuje się, że po kilku tygodniach komunikaty są archiwizowane, ale w taki sposób, że ich odnalezienie zajmuje sporo czasu. Dowodem na to, że taka kolizja w ogóle miała miejsce, jest krótka notatka, którą można znaleźć w internetowym wydaniu miejscowej gazety.
Wielkopolscy kierowcy sygnalizują częste przypadki chowania się policyjnych patroli w mało widocznych miejscach. Szansa na złapanie kierowców przekraczających przepisy jest wówczas większa. Wydaje się , że jednak nie zawsze idzie to w parze z bezpieczeństwem.
Rok temu podobna skarga
Rok temu także ostrzeszowianin złożył skargę za niesłuszne ukaranie go mandatem. Kontrolujący go policjant wybiegł z ukrytego w krzakach radiowozu, dokonując w tym samym czasie pomiaru trzymanym w ręce urządzeniem radarowym. Kierowca uważa, że takie zachowanie było większym zagrożeniem niż rzekomo przekroczona prędkość. Skarga została oddalona. Kierownictwo komendy w Ostrzeszowie uznało, że nie ma wyraźnych dyrektyw zakazujących ustawiania radiowozów w miejscach niewidocznych.
Stop kontrolom zza krzaków
- Mam dość policji działającej zza krzaków - stwierdził ostatnio komendant miejski policji w Lublinie Jacek Buczek. Komendant zapowiedział, że tamtejsza drogówka będzie bardziej przyjazna kierowcom. Lubelskie radiowozy policyjne muszą być z daleka widoczne, a funkcjonariusze mają służyć ludziom. W razie potrzeby policjant ma wysiąść z radiowozu i w newralgicznych punktach pokierować ruchem.
Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?