Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

POWIDZ: Ostatnie pożegnanie Katarzyny Kapczyńskiej. 35-letnia matka trojga dzieci oddała, co mogła za życia i po śmierci

Adrianna Jackowiak
Adrianna Jackowiak
Historia 35-letniej Kasi Kapczyńskiej z Powidza (woj. wielkopolskie) wstrząsnęła rzeszą ludzi. Matka trójki dzieci od dwóch lat walczyła o choć namiastkę normalności w funkcjonowaniu dla swej 3-letniej córeczki Julki. Dziewczynki -„cichego aniołka” - u której zdiagnozowano zespół Retta. Zmagająca się z codziennością i jej problemami, siebie stawiała na ostatnim miejscu. Własne, poważne problemy zdrowotne uznała za mniej ważne, czego konsekwencją była nagła i niespodziewana śmierć. 15 września na Cmentarzu Parafialnym w Powidzu odbyło się ostatnie pożegnanie Kasi.

Julka, uśmiechnięta królewna z zespołem Retta

Scenariusz jaki życie napisało dla rodziny Kapczyńskich z Powidza budzi niedowierzanie i wiele pytań o ludzką sprawiedliwość. Katarzyna i Łukasz to małżeństwo wychowujące trójkę dzieci. Dwa lata temu u Julii, najmłodszej z rodzeństwa, zdiagnozowano zespół Retta - ciężką chorobę genetyczną, która powoduje, że zdrowy i świadomy umysł zostaje uwięziony w niesprawnym ciele. Dziewczynki (bo tylko u tej płci dochodzi do tej mutacji genu), które dotyka ta choroba nazywane są „cichymi aniołkami” - nie mają jednak anielskiego życia, bo choroba odbiera im wszystko. Pomimo ciągłej rehabilitacji i opieki medycznej Julka nie chodzi, nie mówi, nie umie samodzielnie usiąść ani się najeść. Z otoczeniem porozumiewa się za pomocą mrugnięć. Dziewczynka potrzebuje stałej opieki i pomocy.

Na wysokości zadania staje Katarzyna Kapczyńska, mama dziewczynki. Mieszkanka Powidza zwykła powtarzać: - Julka plac zabaw zamieniła na salę rehabilitacyjną. 36-latka dla córki zrezygnowała z własnego życia: troszczyła się o Julię na co dzień, organizowała dla niej odpowiednią opiekę medyczną i rehabilitację oraz gromadziła środki na leczenie. Kasia walczyła o to, by każdy malutki postęp nie został przekreślony przez regres choroby.

Niefortunny krok Wiktora

Kilka miesięcy temu na barki rodziny spada kolejna niepełnosprawność dziecka. Tym razem 16-letni Wiktor ulega wypadkowi.

- Idąc po chodniku zsunęła mi się kostka: noga wygięła się w bok na tyle, że kostką dotknąłem ziemi, kolano wygięło się w przeciwną stronę, a łydka z impetem uderzyła w krawężnik – relacjonuje chłopak.

Diagnozę postawiono w Poznaniu: - Zerwane 2 więzadła boczne (strzałkowe i przednie krzyżowe), zerwane ścięgno mięśnia dwugłowego i coś z nerwem. Podczas drugiej operacji lekarze wycięli mi więzadło przednie, kawałek mięśni i przewiercili 2 kości. Tym razem pojawiły się komplikacje: nie mogę wyprostować kolana i nie mam czucia w stopie. Kolejna operacja odbędzie się 22 lutego – dzieli się swoimi doświadczeniami Wiktor.

Kasia jest obok i czuwa nad wszystkim

W tym samym czasie mama trojga rodzeństwa narzeka na silne bóle głowy, a po przeprowadzonych badaniach dostaje rekomendację, by zostać w szpitalu pod kontrolą lekarską. Pomimo wskazań medycznych postanawia wypisać się na własne życzenie, być obok syna i wspierać go podczas drugiej operacji nogi.

- Mama zawsze była obok i czuwała nad wszystkim. Często powtarzała, że brakuje jej czasu, ale zawsze dawała z siebie 100%. Siebie samą stawiała na samym końcu - dodaje Wiktor.

- Historia z Julką, przypadek najstarszego syna oraz fakt, że średni syn Mikołaj rozpoczął w tym roku edukację szkolną, zajmowały Kasi tyle czasu, że najzwyczajniej zapominała o sobie - mówi Agnieszka, przyjaciółka rodziny. - Kaśka miała problemy z kręgosłupem, niedawno dostała również złe wyniki badań mammograficznych i cytologicznych ale niestety brakowało jej czasu żeby zadbać o siebie. Jej życie życie kręciło się wokół dzieci i szpitali – dodaje Agnieszka.

Kasia odeszła nagle i niespodziewanie

3 września w godzinach wieczornych Kasia zemdlała. 35-letnia mieszkanka Powidza została przewieziona do szpitala, w który rodzina usłyszała wyrok. 07.09.2021 roku o godzinie 13.00 Katarzyna Kapczyńska została odłączona od respiratora. Mózg umarł, ona odeszła. 35-latka osierociła trójkę dzieci, pozostawiając na barkach męża problemy, które dotychczas dzielili na dwoje.

- W domu jest ciszej. Nie ma już tej jedynej w naszym życiu kobiety. Już brakuje nam Mamy – mówi Wiktor.

Nawet po śmierci zatroszczyła się o innych

15 września 2021 roku na Cmentarzu Parafialnym rodzina, najbliżsi przyjaciele i znajomi towarzyszyli Katarzynie Kapczyńskiej w ostatnim pożegnaniu. - Żona nawet po śmierci zatroszczyła się o innych. Już drugiego dnia po odłączeniu jej od respiratora jej wątroba uratowała komuś życie. Chciała pomóc innym po śmierci. Jej wolą było oddanie narządów i tak też się stało – informuje Łukasz Kapczyński, mąż Kasi.

Kasia pozostanie we wspomnieniach wszystkich jako osoba waleczna, zmagająca się z niełatwą codziennością. Osobą, która stawiała siebie na ostatnim miejscu – najważniejsza dla niej była bowiem rodzina i spełnienie marzenia, „by Julka mogła samodzielnie pójść na spacer”.

Najważniejsza jest rehabilitacja Julki

Każdy, kto chce wesprzeć rodzinę Kapczyńskich może to zrobić wpłacając datek na stronie internetowej pomagam.pl, zbiórka nosi tytuł Julia kontra zespół Retta. Wystarczy, że klikniesz TUTAJ

POWIDZ: Ostatnie pożegnanie Katarzyny Kapczyńskiej. 35-letni...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wrzesnia.naszemiasto.pl Nasze Miasto