Powstanie Wielkopolskie: nieznany uczestnik z Gniezna
Był rok 2014.
Próżno szukać ich nazwisk w podręcznikach do historii, a nawet w literaturze specjalistycznej. Ostoją dla pamięci o nich mogą być jedynie lokalne kroniki, dokumenty, a także wspomnienia rodzin. Prości wojownicy o wolność, często najniżsi stopniem – to właśnie o nich mowa. Przybywam do jednego z bloków na gnieźnieńskich Winiarach. Skontaktowała się ze mną pani Stefania Zygmaniak. Przekazała mi informację, że posiada dokumenty wojskowe o swoim teściu, Franciszku Zygmaniaku, uczestniku powstania wielkopolskiego. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tej postaci. Zaciekawiony tym, co mogę zobaczyć, przybywam w umówione miejsce.
– Proszę pana, chciałabym to gdzieś przekazać. Mieszkam sama i co z tym się stanie, gdy umrę?
– mówi na wstępie pani Stefania. Zapoznaję się z dokumentami. W oczy rzuca się patent informujący o nadaniu odznaki pamiątkowej wojsk wielkopolskich, który Franciszek Zygmaniak otrzymał w 1921 roku. Miał wówczas niespełna 27 lat. Odczytuję, że należał do 17 pułku Strzelców Wielkopolskich i miał stopień plutonowego
. – Pani teść musiał się zasłużyć w czasie powstania wielkopolskiego. Co Pani wie na ten temat? Wspominał tamte czasy?
– pytam.
Uczestnictwo w powstaniu jest niezaprzeczalne
– Ja niewiele wiem na ten temat. Znałam go jako naprawdę dobrego i serdecznego człowieka, ale o tych sprawach nie mówiło się za dużo. Może nie było wskazane wiele mówić na ten temat
– mówi pani Stefania.
– Nie wiem. Nie należałam do takiego pokolenia, które mocniej wnikało w tę historię
– wyznaje moja rozmówczyni.
Fakt uczestnictwa Franciszka Zygmaniaka w Powstaniu Wielkopolskim jest niezaprzeczalny. Świadczy o tym m.in. legitymacja Związku Powstańców Wielkopolskich 1918-1919 z okresu powojennego. Z tego dokumentu dowiadujemy się, że nasz powstaniec ma już stopień starszego sierżanta i pracuje jako urzędnik miejski. Inne dokumenty potwierdzają, że wskazany stopień został uzyskany jeszcze w czasach II Rzeczpospolitej. To właśnie w czasach przedwojennej Polski doczekał się największego zaszczytu. Otóż, w 1932 roku, na mocy zarządzenia prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, Ignacego Mościckiego, otrzymał Medal Niepodległości „za pracę w dziele odzyskania niepodległości”.
Wciąż czuję pewien niedosyt. Nie wiem, w jakim okresie i na jakim froncie Powstania Wielkopolskiego walczył Franciszek Zygmaniak. Ta sprawa wymaga z pewnością pogłębionych badań historycznych, które, mam nadzieję, dadzą odpowiedzi na moje pytania. Nie ulega jednak wątpliwości, że w zaprezentowanych dokumentach mam do czynienia z ważną postacią. Inne dokumenty świadczą o tym, że Franciszek Zygmaniak trafił do niemieckiej niewoli po kampanii wrześniowej z 1939 roku. W zachowanej legitymacji w języku niemieckim i polskim pada informacja, że „jako były niemiecki jeniec wojenny odprawia się w ojczyste strony na terenie zajętym przez władze niemieckie”. Data – 9 październik 1939 roku.
Walka się jeszcze nie zakończyła
Koniec wojennej zawieruchy nie oznaczał końca walki o wolność. Franciszek Zygmaniak zaangażował się w działalność Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej „Warta”, która była antykomunistyczną organizacją konspiracyjną funkcjonującą od wiosny do jesieni 1945 roku. Franciszek Zygmaniak trafił do więzienia za działalność w organizacji „dążącej do obalenia obecnego (komunistycznego – przyp. red.) ustroju – jak czytamy w Ilustrowanym Kurierze Polskim z 28 maja 1946 roku. To właśnie w tej gazecie ukazał się artykuł pt. „Zastosowanie amnestii w głośnym w procesie w Gnieźnie” (pisownia oryginalna). Informuje on o wypuszczeniu więźniów „gdyż sąd uznał, że nie podejmowali oni żadnej specjalnej działalności i od organizacji odstąpili”.
– W czasie osadzenia mój teść był bity. Kiedy go poznałam, był już bardzo chory i przebywał albo w domu albo w szpitalu
– wspomina pani Stefania Zygmaniak. Zmarł w 1958 roku. – Byłoby dobrze, gdyby te dokumenty zostały przekazane do archiwum w Gnieźnie. Może się to przydać młodszym pokoleniom do nauki historii – dodaje moja rozmówczyni. Trudno się z tym nie zgodzić. Oprócz samych dokumentów, pani Stefania dysponuje także portretem swojego teścia oraz oprawionym dyplomem. Będzie to zasób informacji historycznej, którą z pewnością zainteresują się stosowne instytucje.
Dokumenty dzięki zaangażowaniu dziennikarzy finalnie trafiły do archiwum. Pani Stefania kilka lat temu odeszła.
Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?