Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przeżyli trzęsienie ziemi podczas wakacji w Grecji

Sona Ishkhanyan
Rodzina z Gniezna z 9-miesięcznym dzieckiem przeżyła trzęsienie ziemi podczas swoich wakacji w Grecji. W strachu i panice, zdani tylko na swoją intuicję spędzili noc przed hotelem

Przeżyli trzęsienie ziemi podczas wakacji w Grecji

Silne trzęsienie ziemi nawiedziło w nocy z czwartku na piątek tureckie wybrzeże Morza Egejskiego i grecką wyspę Kos. Zginęły tam dwie osoby - turyści z Turcji i Szwecji, a ponad 100 osób zostało rannych, w tym pięć ciężko. Z kolei w Turcji około 80 osób odwieziono do szpitali. Wśród turystów, którzy przeżyli tę koszmarną noc na wyspie Kos, była trzyosobowa rodzina z Gniezna, w tym 9-miesięczne dziecko. W rozmowie z nami opowiadają o swoich przeżyciach. - Najpierw zaskoczenie, później strach, panika, zdezorientowanie, szukanie pomocy... Koszmar nie do opisania - opisują.

Łut szczęścia

-Początek był taki, że mieliśmy jechać do innego hotelu 6 kilometrów od miasta Kos, gdzie to trzęsienie miało najtragiczniejsze skutki. 4 godziny przed samym wylotem zadzwonili do nas z biura podróży i poinformowali, że w tym hotelu nie ma miejsca. Mogliśmy albo zrezygnować z wycieczki albo wybrać nową opcję w innej dzielnicy - hotel oddalony od miasta Kos ok 25 km. Zezłościło nas to ogromnie, ale ponieważ byliśmy już spakowani i gotowi do wyjazdu, zgodziliśmy się na te zmianę - wspomina dzień wylotu Katarzyna Radlińska. -Dziś już wiem, że był to łut szczęścia - dodaje.

W chwilach grozy, zdani na siebie

Z Polski wylecieli w sobotę, 15 lipca, a powrót był zaplanowany na rano w sobotę, 22 lipca. - Rezerwację mieliśmy w hotelu Mitsis Norida Beach w dzielnicy Kardamena. W trakcie podróży z lotniska do hotelu poznaliśmy 4-osobową rodzinę z Wolsztyna - opowiada Kasia. Jak dalej dodaje, na miejscu wszystko było super. Wymarzone wakacje po raz pierwszy z ich malutką córeczką. Rodzina cieszyła się sobą i beztrosko spędzała wspólnie chwile do momentu tej straszliwej nocy.

Wstrząsy zaczęły się w nocy z czwartku na piątek, o godz.1.30 czasu greckiego, czyli o 30 minut po północy według czasu polskiego. -Pierwszy silny wstrząs obudził nas ze snu. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Najpierw pomyśleliśmy, że może coś zawaliło się w hotelu - tak Kasia opisuje pierwsze chwile zwątpienia. Wyszli więc wraz z mężem z pokoju hotelowego, by sprawdzić sytuację. -Na korytarzu panował chaos. Część ludzi uciekała z hotelu. To była ta część, która się zorientowała, że chodzi o trzęsienie ziemi, natomiast my i inni obok z pokoi byliśmy zdezorientowani i wróciliśmy do środka - mówi nasza rozmówczyni. Sybko, bo po zaledwie minucie okazało się, że to był błąd. -Po minucie wystąpił kolejny wstrząs, tak samo silny jak poprzedni. Łóżka zaczęły się trząść i rozjeżdżać, okna zaczęły trzeszczeć razem z futrynami, wtedy juz wiedzieliśmy, że dzieje się coś złego i nie pozostaje nam nic innego jak uciekać - tym bardziej ze byliśmy z małym 9-miesięcznym dzieckiem, a pokój znajdował się na 2 piętrze. W pośpiechu wzięliśmy tylko paszporty, telefony, mleko dla dziecka, mąż chwycił wózek, a ja dziecko i zaczęliśmy biec do schodów - dodaje Kasia. Od tego momentu kierowali się wyłącznie instynktowną potrzebą ratowania życia, szczególnie swojej 9-miesięcznej córeczki. Nie liczyło się nic innego, tylko wydostanie się z budynku, który w każdej chwili mógł się zawalić. - Na dole była juz spora cześć turystów, która w panice uciekała przed hotel - tak wspomina Kasia pierwsze chwile grozy i totalnej paniki.

Niestety, zarówno pracownicy, jak i sam hotel zupełnie nie byli przygotowani na tak krytyczną sytuację. -Hotel nie posiadał żadnej formy ewakuacji, nie włączył się żaden alarm, nie wszyscy więc opuścili hotel. Co jeśliby przyszły kolejne wstrząsy, które miałyby tragiczniejsze skutki? Co więcej, nie zostaliśmy w żaden sposób poinstruowani, co mamy dalej zrobić - żali się rodzina Radlińskich. Udało im się jedynie dowiedzieć, że wstrząs przyszedł z tureckiej strony i miał tak ogromne nasilenie, jakiego miejscowi nie doświadczyli od kilkudziesięciu lat.

- Obsługa hotelowa była przerażona i kazali nam wychodzić przed hotel jak najdalej od budynków, tam znaleźliśmy naszych znajomych z Wolsztyna. Wspólnie łatwiej było opanować towarzyszący nam ogromny stres - twierdzi rodzina.

Kasia zadzwoniła do rezydenta ich biura, czyli opiekuna wycieczki tam na miejscu. -Kazał nie panikować, stwierdził ze to natura i takie rzeczy mogą się przydarzyć, co dla nas wszystkich było totalną abstrakcja. Zostaliśmy sami ze sobą. Późniejsze oświadczenia biura, że rezydenci pomagali w ewakuacji i towarzyszyli turystom było jednym wielkim kłamstwem. Jak twierdzi dalej, oczywista rzeczą jest, że liczba rezydentów jest nieproporcjonalna do liczby hoteli, które obsługują, natomiast w ich kompleksie, gdzie znajdowały się 4 hotele, nie pojawił się nikt nawet na chwilę.

Mile z kolei wspominają zachowanie pracowników hotelu, którzy choć nie byli dobrze szkoleni na takie ewentualności, zachowali się po prostu po ludzku. - Obsługa hotelu przyniosła koce, przygotowali kanapki i ciepłe napoje dla gości, którzy zdecydowali się przenocować przed budynkiem.

Zaczęli sami szukać informacji o zdarzeniu. -Wszystkie kolejne informacje czerpaliśmy z internetu , gdzie było epicentrum trzęsienia , z jaką siłą i czego mogliśmy się dalej spodziewać - z goryczą wspominają Kasia i Przemek. -Dotarły do nas informacje o ofiarach śmiertelnych oraz ilości osób poszkodowanych,co spotęgowało narastający strach - mówi Kasia. Lżejsze drgania ziemi były odczuwalne do godzin porannych. Nie było mowy o powrocie do hotelu, więc noc spędzili poza nim, jak większość turystów. -Na trawie, na parkingu hotelowym, niektórzy zdecydowali się pozostać przy recepcji, my jednak nie chcieliśmy ryzykować - opowiadają Kasia z Przemkiem. O godz. 7.00 poczuli ostatni wstrząs. Wrócili zmęczeni do pokoju. -W hotelu były widoczne pęknięcia ścian i rysy powstałe na skutek trzęsienia, hotel nie przeszedł żadnego sprawdzenia przez osoby kompetentne, czy nadaje się w całości do użytkowania. Nie czuliśmy się do końca bezpieczni w nim, więc cały dzień staraliśmy się spędzić poza nim, gdyż o wcześniejszym powrocie nie było mowy. Od rezydenta usłyszeliśmy, że jeżeli się zdecydujemy, to musimy wykupić lot z trzema przesiadkami, na swój koszt, gdyż według nich nie ma już żadnego zagrożenia zdrowia i życia.

Po kolacji - po godz. 20.00, pojawił się kolejny mocny wstrząs, wtedy postanowili, że spakują się i ostatnią noc przed powrotem spędzą ponownie pod otwartym niebem. Najpierw do późnych godzin z bagażami spędzili przy recepcji, by w razie potrzeby szybko wybiec. Potem jednak na parę ostatnich godzin wrócili do pokoju. -Na szczęście samolot mieliśmy planowo, gdyż praca lotniska wróciła do normy i wszyscy dopiero na pokładzie odetchnęli z ulgą i zapewne będą wspominać te wakacje do końca życia - z ulgą dodaje na koniec Kasia.

Grecka wyspa Kos po trzęsieniu ziemi. Nowe nagrania ukazują ogrom zniszczeń

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto