Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ranni policjanci i koń. Pierwszy bilans koszmaru na finale Fortuna Puchar Polski WIDEO

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Adam Jastrzebowski
Totalną katastrofą organizacyjną zakończył się powrót finału Fortuna Pucharu Polski na PGE Narodowy Raków Częstochowa - Lech Poznań. Paraliż komunikacyjny i starcia policji z kibicami całkowicie zepsuły wydarzenie, które miało być piłkarskim świętem. Na trybunach pojawili się tylko kibice Rakowa, natomiast sektor fanów Lecha pozostał pusty. Policja podała pierwszy bilans zadymy.

Powrót meczu finałowego Fortuna Pucharu Polski na PGE Stadionie Narodowym całkowicie przerósł organizatorów. Zaczęło się od administracyjnej decyzji o zakazie wnoszenia dużych flag i transparentów, a skończyło na awanturach pod stadionem. Spotkanie Raków Częstochowa - Lech Poznań miało koszmarną otoczkę, a prezes PZPN Cezary Kulesza zapowiedział wyprowadzeniem kolejnych finałów z Warszawy.

Swoją cegiełkę dorzuciła policja. Drogi dojazdowe do Stadionu zostały przez nią zamknięte, a rozstawieni na poboczach stewardzi nie mieli żadnych pomocnych informacji, o zwykłych mapkach nie wspominając. Oznakowanie wokół PGE Narodowego też istniało zresztą tylko teoretycznie, a polecenia wydawane przez kierujących ruchem, a w zasadzie ograniczających się do blokowania wjazdów policjantów jedynie wzmacniały chaos.

Pod samym stadionem atmosfera gęstniała z minuty na minutę. Skrupulatne kontrole i realizowanie zalecenia prezydenta Rafała Trzaskowskiego zamieniło się w bojkot wejścia na mecz.

W momencie rozpoczęcia meczu pod stadionem pozostały tysiące kibiców.

O ile jednak kibice Rakowa stali w kolejce do wejścia to zgrupowanie fanów Lecha przerodziło się w awantury z policją. W ruch poszedł gaz, poszkodowani kibice, wśród nich kobiety i dzieci siedzieli na chodnikach, próbowano szturmować ogrodzenie, a służby apelowały o opuszczenie strefy działań policyjnych.

Duża część fanów zrezygnowała z wejścia na obiekt.

W czasie meczu kibice nieustannie skandowali "Co to za finał, co to za finał" , "Piłka nożna dla kibiców" oraz tradycyjną przyśpiewkę skierowaną przeciwko PZPN-owi oraz policji.

A prezydent Rafał Trzaskowski wyjaśnił sprawę na Twitterze:

Warszawska policja poinformowała o pierwszym bilansie awantur.

- Zatrzymano ponad 20 osób, rannych zostało dwóch policjantów i policyjny koń, który prawdopodobnie został uderzony butelką. Dwaj rani funkcjonariusze nie zostali hospitalizowani, poszkodowanym koniem zajął się weterynarz - oświadczył rzecznik prasowy stołecznej policji nadkom. Sylwester Marczak, dodając, że policja oddała salwy z broni gładkolufowej, natomiast gazu używały służby ochrony. We wszystkich awanturach brali udział kibole Lecha Poznań. - Po meczu na parkingu funkcjonariuszy próbowała zaatakować grupa 2.000 osób - dodał rzecznik.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto