21 listopada jedna z młodych pacjentek przebywających w szpitalu „Dziekanka” w Gnieźnie samowolnie oddaliła się się z miejsca pobytu. Zapadł już zmrok, a o jej zniknięciu została powiadomiona policja. Rozpoczęto poszukiwania, które przed godziną 20.00 w poniedziałek zakończyły się znalezieniem 26-latki z licznymi ranami. Kobieta znajdowała się w krzakach w okolicach ulicy Orzeszkowej, co oznacza, że musiała przejść kilkaset metrów!
Służby podjęły akcję reanimacyjną, która zaowocowała przywróceniem funkcji życiowych kobiety. Została przewieziona do gnieźnieńskiego szpitala, gdzie zmarła. Zabezpieczenie jej ciała do wykonania sekcji zwłok potwierdza gnieźnieńska policja.
- W godzinach popołudniowych gnieźnieńska policja została powiadomiona przez dyżurną pielęgniarkę jednego z oddziałów o oddaleniu się jednej z pacjentek. Kobietę odnaleziono w zaroślach w pobliżu szpitala z widocznymi obrażeniami ciała. W związku z zagrożeniem życia, ta kobieta została przewieziona do szpitala, gdzie niestety stwierdzono tego samego dnia jej zgon
– relacjonuje szefowa gnieźnieńskiej prokuratury, Małgorzata Rezulak-Kustosz, która nie chce zdradzić, jakiego typu były obrażenia młodej ekspacjentki Dziekanki. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że były to głębokie rany cięte.
Jak doszło do tego, że osoba z zaburzeniami psychicznymi mogła samodzielnie opuścić oddział, na którym miała dochodzić do zdrowia?
- Oddział 18 to oddział leczenia nerwic. Jest tam mało personelu, nie ma tam lekarza, a psychologowie. Prędzej czy później musiało dojść do tragedii
– relacjonuje jedna z pielęgniarek psychiatrycznych zatrudnionych w szpitalu. Kobieta chce pozostać anonimowa, ze względu na toczący się w lecznicy spór między dyrekcją a pielęgniarkami-specjalistkami, które mimo zagwarantowanych podwyżek ustawą, nie otrzymały ich.
Nie od dzisiaj pracownicy oddziałów psychiatrycznych zgłaszają pewne niedociągnięcia w prowadzeniu niektórych oddziałów. Jak mówią, brakuje ochrony i personelu. Przypomnijmy, że kilka lat temu doszło do pobicia pielęgniarki przez jednego z pacjentów.
- W takich przypadkach potrzebna jest szybka reakcja kogoś tu na miejscu, a dyrektor każe nam dzwonić na policję!
- mówi jedna z pielęgniarek.
Jak się okazuje, kwestia samowolnego oddalenia się chorej pacjentki z lecznicy, która miała zapewnić jej powrót do zdrowia będzie przedmiotem śledztwa prokuratorskiego.
- Będziemy wyjaśniać okoliczności tego zgonu. Zaplanowano sekcję zwłok zmarłej. Będziemy też sprawdzać okoliczności jej oddalenia się ze szpitala. To też będzie podlegało rozpoznaniu. Zakładamy, że jakiś dozór tam obowiązuje i będziemy sprawdzać na jakiej zasadzie ona opuściła szpital
– dodała Rezulak-Kustosz.
Dyrektor Dziekanki, Marek Czaplicki, odmówił komentarza w sprawie, nazywając zdarzenie "wielką tragedią".
Chcesz wiedzieć więcej?
Samobójcza śmierć pacjentki „Dziekanki”. Uciekła z oddziału i odebrała sobie życie! Zabrakło odpowiedniego dozoru?
Te produkty powodują cukrzycę u Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?