Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ścigamy się! Czwarta edycja Alleycat w Gnieźnie

Magdalena Smolarek
Ostre koła, manifest, szprychówki, czyli czwarta edycja wyścigu Alleycat w Gnieźnie już za nami. Na czym polega ten specyficzny wyścig? Kto może brać w nim udział?

Ostre koła, manifest, szprychówki – te słowa bardzo dobrze znają wszyscy uczestnicy specyficznego wyścigu, jaki odbył się w niedzielne popołudnie w Gnieźnie. Jednak czy innym mieszkańcom Gniezna coś one mówią? Gdyby nie wtajemniczenie przez jednego ze znajomych, uczestnika takiego wyścigu, ja też nie bardzo wiedziałabym o co chodzi. Dzisiaj sama mogłam się przekonać dlaczego dla uczestników tak fascynującym może być udział w takim wyścigu ulicami naszego miasta.

Nazwa Alleycat pochodzi od angielskich słów: alley – ulica i cat – kot, czyli w wolnym tłumaczeniu jest to uliczny kot, dachowiec, który bardzo dobrze zna swoje kąty, wie gdzie i jak najszybciej dotrzeć do interesujących go punktów. – Alleycat to zabawa, forma gry miejskiej, na którą przychodzimy z rowerami, jeździmy po mieście, zdobywamy punkty. Niektórzy porównują to do teraźniejszej gdy PokemonGo, bo trzeba jeździć po mieście, czegoś szukać i następnie wpisać to na kartkę, która nazywa się manifestem. Organizator rozmieszcza te punkty po całym mieście (przyklejam naklejki) i ludzie jeżdżą i zbierają te punkty – przybliżył zasady gry Marcin Zacholski, organizator czwartej edycji Alleycat w Gnieźnie.

Pierwszy taki wyścig odbył się w Toronto w 1989 roku, a pomysłodawcą był John Englar ze sklepu Jet Fuel Shop. –Zabawa ta związana była wtedy z kurierami, którzy starali się w jak najszybszym tempie dostarczyć przesyłki. Niestety obecnie jest ona negatywnie kojarzona właśnie z niebezpiecznymi wyścigami kurierów, które możemy oglądać w Internecie. My jednak staramy się stosować do zasad ruchu drogowego, dopasowywać się do ruchu ulicznego – skomentował M. Zacholski.

Co ważne, w wyścigu tym mogą startować głównie osoby posiadające tzw. OK – ostre koła (z języka angielskiego fixed gear). – Są to rowery zbliżone do rowerów szosowych, które zostały "odchudzone" ze wszystkich zbędnych elementów – kabelków, linek, przerzutek, nie mają też tzw. wolnobiegu (tzn. obrót tylnego koła powoduje ciągły obrót pedałów). Taki rower nie posiada też... hamulców. To jest najbardziej kontrowersyjna rzecz w tym rowerze, jednak można tak jeździć, tak rozplanować sobie siłę, nauczyć się świateł w mieście i jeździć z taką prędkością, ze hamulec jest zbędny. Tygodniowo staram się robić nawet 200 km i nie zdarzył mi się żaden wypadek czy kontrowersyjna sytuacja na drodze – zapewnia M. Zacholski.

Na początku wyścigu Alleycat w Gnieźnie uczestnicy, którzy spotkali się przy C.H. Max, dostali mapę z wyznaczonymi do zaliczenia, odwiedzenia punktami, tzw. manifest. To, w jakiej kolejności do nich dotrą zależało tylko od nich. W każdym z takich punktów uczestnik musiał spisać numer lub wykonać jakieś zadanie, m.in. wejść na konkretne piętro budynku, zrobić sobie zdjęcie. Najważniejszy w takim wyścigu jest czas, w jakim uda się zaliczyć wszystkie wyznaczone punkty, ale też znajomość miasta, skrótów, obrana strategia, ale także mocna kondycja niejednemu może się przydać. Jako nagrodę zwycięzca otrzymał odręcznie wykonany puchar, natomiast reszta uczestników mogła orzeźwić się prawdziwą oranżadą i otrzymać szprychówki, czyli małe zalaminowane karteczki (jakie można włożyć w szprychy roweru) potwierdzające uczestnictwo w 4. edycji wyścigu.

Wrażenia uczestników, jeszcze przed startem, co do samego wyścigu i jeżdżenia na ostrym kole były bardzo różne. Na pewno jednak można przyznać, że takie właśnie rowery "uzależniają"...

– Startuję, bo lubię jeździć na rowerze. Lubię ostre koła, bo na nich jeździ się szybko. Nie mam jakiejkolwiek pasji do jazdy po lasach, wolę szosy. Moja przygoda z „szosą” zaczęła się tak, że rok temu przejechałem się rowerem nad morze i tak jakoś zacząłem sobie „deptać”. Moje najbliższe plany to trenować, ścigać się tam, gdzie mogę, a w przyszłym tygodniu maraton w Poznaniu – skomentował Kuba, zwycięzca dzisiejszej edycji.

– Ciężko widzę jeżdżenie takim rowerem po mieście; na zjazdy, schody jest OK, ale po ulicach masakra może być. Myślę nad sprawieniem sobie ostrego koła na następny sezon i wtedy zacznę na serio brać udział w takich wyścigach, challengach – podzielił się z nami Mateusz, który należy do Gniezno Downhill Team i właśnie na takim rowerze dzisiaj wystartował, co zdecydowanie nie ułatwiło mu jazdy po mieście.

– Ostre koło jest na pewno ciekawszym rowerem. Jazda na nim się nie nudzi, bo cały czas trzeba ostro pedałować, myśleć do przodu co się dzieje na ulicy, na trasie. Na normalnym rowerze masz hamulec, wolnobieg, zupełnie inne uczucie. Ostre koło ma dopiero od ok. miesiąca i dopiero się uczę jak na nim jeździć. Mimo wszystko startuję w wyścigu, bo chciałam tego spróbować – powiedziała nam Ola, jedyna kobieta, która wystartowała w dzisiejszym wyścigu.

Warto też dopowiedzieć, że uczestnicy gnieźnieńskiego wyścigu startują też w podobnych zabawach, wyścigach w innych miastach, głównie w Poznaniu. Najbliższą imprezą (juz za tydzień), na którą się szykują, jest Poznań Bike Challenge.

Gratulujemy zwycięzcy, czekamy na kolejną edycję Alleycat w Gnieźnie i życzymy powodzenia w Poznaniu!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto