Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sebastian Buttny: "Brakuje kina w kinie". Rozmowa z reżyserem

Iza Budzyńska
Spotkanie z Sebastianem Buttnym i pokaz przedpremierowy "Heavy Mental" odbyły się wczoraj w kinie Helios Gnieźnie.
Spotkanie z Sebastianem Buttnym i pokaz przedpremierowy "Heavy Mental" odbyły się wczoraj w kinie Helios Gnieźnie. Iza Budzyńska
- Są tematy, są idee, jest historia, są czyjeś interesy, ale nie ma kina w kinie - mówi Sebastian Buttny, debiutujący pełnometrażową fabułą reżyser, pochodzący z Gniezna.

Przedpremierowy pokaz filmu "Heavy Mental" odbył się wczoraj w kinie Helios w Gnieźnie. Wydarzenie było częścią Królewskiego Festiwalu Artystycznego.

Sebastian Buttny jest absolwentem Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Teatralnej i Telewizyjnej w Łodzi. Rocznik 1976, urodzony w Gnieźnie. Z reżyserem rozmawialiśmy po pokazie jego debiutu fabularnego.

Legenda o mieszkaniu, sprzedanym, żeby sfinansować film to prawda. Czyli robienie kina wymaga poświęceń?

[Sebastian Buttny] Jest tak, że trochę się nie da zrobić filmu bez poświęcenia, zwłaszcza jeśli się robi pierwszy film. Ten pierwszy jest zawsze strasznie trudny, bo jednak to jest przekroczenie jakiegoś progu. Z jednej strony czyjegoś zaufania, swojej determinacji. Bo jak jeszcze jest się w szkole, to jest się zdeterminowanym, chce się robić filmy. Właściwie wszyscy chcą robić filmy, tylko jak się wychodzi z tej szkoły, to się okazuje, że poziom determinacji, który pozwala na to, żeby faktycznie zrobić ten film, musi być zwielokrotniony razy sto. Można powiedzieć, że w przypadku „Heavy Mental” doszło do takiej sytuacji, w której stwierdziłem, że jeżeli mam iść na jakieś kompromisy, to wolę kompromis z samym sobą, czyli powiedzieć sobie, że trzeba pójść na całość, zorganizować to samemu. Nie chodzić i nie czekać, czy ktoś się zgodzi zrobić ten scenariusz, a nie inny. Tym bardziej, że ja myślę, że ten scenariusz dla wielu producentów byłby z założenia nieatrakcyjny. Nie chciałem robić filmu atrakcyjnego, tylko interesujący dla widza, którego jeszcze nie widział, coś, czego się nie robi albo robi się filmy inaczej, czy robi się gdzieś indziej niż w Polsce.

Z jednej strony robiąc filmy niezależnie można więcej powiedzieć, zrealizować wszystko po swojemu, ale z drugiej poza festiwalami takie filmy mają małe szanse na zaistnienie.

[Sebastian Buttny] To jest różnie, na szczęście się zmienia. Widzimy na polskim rynku, że coraz częściej pojawiają się filmy, które są zrobione niezależnie. Są przykłady dwóch filmów w ostatnim roku, to są filmy moich znajomych, którzy postanowili pójść bardzo podobną ścieżką i te filmy są, okazuje się, tak samo dobre, a raczej są ciekawszymi propozycjami niż te, które są zrobione przez takie normalne, tradycyjne ścieżki gromadzenia funduszy. Myślę, że te ciekawe propozycje zaczynają się pojawiać w kinach i dystrybutorzy decydują się na nie. Myślę, że widzowie też chcą takiego kina.

To odbiorcy stają się bardziej wymagający, czy to kino typowo komercyjne wyczerpuje się, nie ma już nic do zaproponowania?

[Sebastian Buttny] Myślę, że dużo ludzi ma już dosyć tego kina, bo ono tak naprawdę goni swój ogon, te rzeczy już tak się powielają, że normalny widz, którzy chce iść do kina i się dobrze czuć, ma dużo bardziej dosyć, że dystrybutorzy nie zauważyli tego, że ta młócka ciągłego powtarzania tych samych gagów już się wyczerpuje. To nie jest już efektywne. Ludzie ciągle chcą czegoś nowego. I paradoksalnie może być tak, że teraz już jest czas na coś nowego, co wcale nie jest głupie.

Czego Tobie jako twórcy, ale też jako widzowi w polskim kinie brakuje?

[Sebastian Buttny] Strasznie dużo mi brakuje i to takich bazowych rzeczy. O polskim kinie można mówić bardzo dużo i są też oczywiście przykłady bardzo dobre. Ale to jest problem złożony, dotyczący samej branży i tego, jakie filmy są wybierane, dlaczego, skąd są takie, a nie inne tematy promowane. Mi się wydaje, że przede wszystkim brakuje kina w kinie. Są tematy, są idee, jest historia, są czyjeś interesy, ale nie ma kina w kinie. Mi brakuje miłości do kina. Widzę, że ktoś chce zrobić film, ktoś chce zrobić przedsięwzięcie, chce na tym zarobić. Natomiast miłości do kina, takiej jak z lat 60-tych, 70-tych brakuje najbardziej.

Trzeba iść pod prąd, trudniejszą drogą, żeby w ten sposób podchodzić do kręcenia filmów?

[Sebastian Buttny] Zależy, czy trudniej jest robić swoje, naprawdę z wielkim wyrzeczeniem, ale mieć takie poczucie, że się robi swoje, czy trudniej jest spędzać godziny na jałowych rozmowach o tym, czy dany aktor jest bardziej komercyjny, czy mniej, czy on ściągnie więcej widowni, a tak naprawdę nie wiadomo, czy w ogóle pasuje do tej roli. Nie ze względu na to, czy jest dobrym czy złym aktorem, ale tajemnica obsady polega na czym innym, niż tylko słupki sprzedaży.

Jacy są Twoi mistrzowie kina?

[Sebastian Buttny] Ja mam tych mistrzów wielu, zresztą pewnie wszyscy odpowiadają tak samo. Moim ulubieni reżyserowie to Wim Wenders, Jim Jarmush, David Lynch, Maurice Pialat, mało znany w Polsce francuski reżyser. To jest też w jakimś sensie na pewno Wong Kar Wai, jest kilka jego filmów, które wniosły bardzo dużo. Też Bergman, Antonioni, Fellini. No i Stanley Kubrick, którego zwykle nawet nie wymieniam, bo wydaje mi się oczywiste, że jest absolutnie mistrzem. Kubrick to jest sto procent kina w kinie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sebastian Buttny: "Brakuje kina w kinie". Rozmowa z reżyserem - Gniezno Nasze Miasto

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto