Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Święto Niepodległości: czas zabrać się do roboty i "zszyć" trzy części

Paweł Brzeźniak
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Polska po 123 latach zaborów odzyskała niepodległość! Ludzie masowo wylegli na ulice, aby wspólnie przeżyć ten radosny dzień. W naszych miastach, miasteczkach i wsiach roiło się od szczęśliwych rodzin, zadowolonych mężczyzn, kobiet i dzieci.

Święto Niepodległości: czas zabrać się do roboty i "zszyć" trzy części

Tak wielu z nas wyobraża sobie dzień 11 listopada 1918 roku. Ten opis niewiele ma wspólnego z prawdą. Niepodległość odzyskano, owszem, ale Polska była w tamtym czasie państwem kadłubowym, z pewnością nie takim pod względem terytorialnym, jakim chcieliby Ojcowie Założyciele II Rzeczpospolitej, czyli Józef Piłsudski, Ignacy Daszyński, Ignacy Jan Paderewski czy Roman Dmowski. Niejasna była sprawa Śląska, Wielkopolski, Warmii i Mazur, Pomorza oraz Kresów Wschodnich. Piłsudski uważał, że wschodnią granicę Polska musiała sobie „wykuć” mieczem, a na Zachodzie musimy zadowolić się tym, co przyznają nam państwa alianckie w ramach podpisanego traktatu.

Pamiętajmy, że dzień 11 listopada 1918 roku jest jednocześnie dniem zakończenia Wielkiej Wojny. Wojny, w której stało się to, czego tak pragnęli Polacy: za łby złapali się znienawidzeni zaborcy - Austriacy i Prusacy z jednej strony oraz Rosjanie z drugiej strony. Szczęśliwy los historii sprawił, że Niemcy wojnę przegrali, a Rosja, pomimo tego, że znajdowała się w zwycięskiej grupie alianckiej, była pochłonięta rewolucją bolszewicką i przez pewien czas była zajęta sobą.

Czynnik wojenny sprawił, że nie może być mowy o szczęśliwych rodzinach na ulicach polskich miast. Polskie społeczeństwo było przetrzebione. Mężczyźni byli wcieleni do zaborczych armii, a część z nich służyła w tzw. „Błękitnej Armii” gen. Józefa Hallera. Niestety, na frontach Wielkiej Wojny często dochodziło do sytuacji, że Polak strzelał do Polaka. Nie mieli jednak wyjścia, szczególnie ci traktowani jako „mięso armatnie” w straszliwych okopach zachodniego frontu, gdzie „sukcesem” było przesunięcie się o... kilkadziesiąt metrów w głąb przestrzeni zajmowanej wcześniej przez przeciwnika.

Zachodnia, północna i południowa granica była zdobywana na mocy powstań (wielkopolskich i śląskich), plebiscytów (w których dochodziło do nadużyć ze strony niemieckiej) oraz traktatu wersalskiego. Na Wschodzie jeszcze w 1918 roku rozpoczęły się walki o Lwów z Ukraińcami. To wtedy swoim bohaterstwem zasłynęły „orlęta lwowskie”, których ciała spoczywają na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Męczącą walkę o utrwalenie polskiej granicy zakończono de facto w... 1921 roku, kiedy to podpisano traktat ryski oficjalnie kończący wojnę polsko-bolszewicką 1920 roku.

Terytorialnie Polska była całkiem spora, ale nawet wtedy nie była tak duża jak w okresie Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Rozległe terytorium było z jednej strony pożyteczne, ale jednocześnie okazało się klątwą, bo znacznie trudniej było się bronić w 1939 roku.

Ogromnym wyzwaniem dla polskich władz było zbudowanie jednego państwa z trzech zaborów: rosyjskiego, austriackiego i pruskiego. W tych trzech częściach była inna: administracja, szkolnictwo, waluta, gospodarka i wiele innych rzeczy. Przykładem, który lubię przywoływać jest szerokość rozstawu szyn. Jeżeli na danym odcinku szerokość jest różna, to pociąg oczywiście dalej nie pojedzie. W Rosji rozstaw szyn był szerszy niż w pozostałych dwóch państwach zaborczych. To wszystko trzeba było pozmieniać.

Skala inwestycji, którą trzeba było podjąć, jest dla współczesnych trudna do wyobrażenia. Polska miała jednak szczęście do znakomitych fachowców z dziedziny ekonomii, wojskowości i infrastruktury. Jednym z przykładów jest Eugeniusz Kwiatkowski, minister przemysłu i handlu oraz skarbu, który przyczynił się do rozwoju polskiej gospodarki. To m.in. dzięki niemu Gdynia stała się portem, a w konsekwencji także miastem. Wcześniej nic nie znacząca miejscowość stała się dla Polski „oknem na świat”.

A gdzie w tym wszystkim jest Gniezno i Wielkopolska. Formalnie zostały włączone do Rzeczpospolitej na mocy traktatu wersalskiego z czerwca 1919 roku. Dlatego dla naszego regionu znacznie ważniejsze od daty 11 listopada 1918 roku jest data 27 grudnia 1918 roku, czyli wybuch Powstania Wielkopolskiego zakończony sukcesem. Po jego zakończeniu Wielkopolanie mogli powiedzieć - jak w filmie „Hiszpanka” - „Polska wróciła!”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto