Szczun z Kareji - o gwarze słów kilka
Czy zastanawialiście się kiedyś co wyróżnia nas w tłumie, gdy w dzisiejszych czasach walka o odmienność jest pogrążaniem się w globalizacji, a my pragnąc być wyjątkowymi, tylko giniemy w tęczy odmienności? Okazuje się, że tym, co wyróżnia nas już z samego faktu mieszkania w danym obszarze jest nasza mowa. I nie chodzi tutaj nawet o międzynarodowe różnice, chodzi o gwarę. Choć ten sposób porozumiewania się charakterystyczny dla odpowiednich regionów Polski powoli ginie, są nadal ludzie, którzy postanowili pielęgnować tę barwną część naszej kultury.
To sposób bycia i myślenia
W domu mojej babci Anny Mikołajczykowej, po prostu nie było mowy, by powiedzieć: ziemniaki, drożdże czy stołek. Siadało się na ryczce, jadło placek na młodziach albo pyry z gzikiem, a na dwór oblekało się jaczkę i myckę. Babcia udawała, że nie rozumie, kiedy mówiłem jak gilejza albo elegant z Mosiny, a czasem to i się w żartach obrywało sznatą bez łeb i tyle. To było o tyle dziwne, że ta zasada dotyczyła przede wszystkim najstarszego wnuka i tych dzieci, które zostały w babcinej chacie. Mojego tatę, chyba babcia jako szkolonygu gamunia spisała w tej kwestii na straty choć w innych była z niego dumna. Jednocześnie gwara nierozerwalnie łączyła się z codziennością sposobem bycia i myślenia - opowiada Jarosław Mikołajczyk.
Znacie Starego Marycha?
Wspomniany sposób bycia to także pewne mity, które przyległy np. do mieszkańców Poznania – mowa tutaj m.in. o oszczędności. – Babcia dziadkowi, który wychodził do POM-u w swoim cajgowym ancugu pakowała te klaptuszuły w gazetę. To był oczywiście „Głos Wielkopolski”, a jaka była awantura, jak dziadek zapomniał przynieść tej gazety do domu, bo przecież co najmniej tydzień można było zawijać śniadanie. To co urzeka mnie w tym, to wcale nie z biedy było to oszczędzanie – tak po prostu było akuratnie - mówi J. Mikołajczyk. Nie zapominajmy jednak, że oprócz rodzinnych tradycji gwarę usłyszeć można w wielu innych sytuacjach, a dobrze wykorzystana pozwoliła tworzyć postacie kultowe. – Ważne było dla mnie spotkanie z Marianem Pogaszem nie tylko słuchanie go na antenie radia - przyznaje J. Mikołajczyk, i dodaje - Myślę, że właśnie postać Starego Marycha – choć stworzona przez duet Juliusz Kugel autor tekstów i Marian Pogasz – to takie umocnienie miłości do gwary już w nastolatku.
Gwara i kultura Hip-hop
Wbrew pozorom okazuje się, że sytuacja gwary w dzisiejszym społeczeństwie zaczyna się poprawiać. – Tutaj spory wkład mają dziś ludzie związani z kulturą Hip Hop w Poznaniu i okolicy. To nie tylko Ajfam, którego bluzy mają napisy „Wuchta wiary Tej”. C-zet z RAP Chaty śpiewa „i nie wstydzę się, że pyry z gzikiem jem”. Mocno w stronę gwary jako części tożsamości skręca np. kawałek Miasto - gnieźnieńskiej Auli, jest w tym kawałku kilka zdań Szczuna z Kareji - powiedzmy mojego alter ego. W małych miejscowościach Zachodniej Wielkopolski, ale i na starych fyrtlach Poznania wiaruchna jeszcze pięknie gada. Jednak potrzeba silnego wsparcia władz samorządowych. Marzy mi się prezydent Poznania czy Gniezna, który kiedy jest ku temu okazja zaprasza na pyry z gzikiem czy plyndze, a nie na placki ziemniaczane czy coś innego. Marzą mi się gnieźnieńscy patrioci, którzy zapraszają na parzybrodę a nie bigos... – mówi J. Mikołajczyk.
Gnieźnieńska Kareja
Gwara wyróżnia obszary lokalne. Jednak jak w tym przypadku możemy zdefiniować obszar lokalny? Czy gwara gnieźnieńska różni się od tej z Poznania? – Gwara poznańska, gnieźnieńska czy krotoszyńska, różnią się choć przecież wywodzą się z tego samego cudownego połączenia języka Szkiebrów z językiem Polaków. To jest raczej różnica w zaśpiewie i niektórych wyrazach. Kiedyś miałem przyjemność pogadać z jednym z dryndziarzy z Chwaliszewa – opowiadał, że jeszcze 30 lat temu potrafił odróżnić szczunów z Łazarza od ejbrów z Wildy. Dziś wydaje mi się, że ratunkiem jest jednak pielęgnowanie wspólnej gwary, jakiejś wypadkowej. Prostym czytelnym przykładem gnieźnieńskiego słowa było popularne „He”. Ogólnie było to raczej pytanie He? (co? proszę?) w Gnieźnie „He” znaczyło tyle co: tak. Chyba też bardzo Gnieźnieńska jest właśnie Kareja – dodaje J. Mikołajczyk. A jak dziś uczyć się gwary? – Chyba nadal najlepszą skarbnicą tekstów są Blubry Starego Marycha. W Gnieźnie dobre są teksty Bolecha z Cierpiengów – pisane bodaj przez doktora Bulikowskiego. Świetnie tekstami gwarowymi operuje Andrzej Malicki. Polecam książkę „Mowa mieszkańców Poznania” - to była praca zbiorowa. Najlepszym źródłem są jednak stare Gnieźnioki czy starzy Poznaniacy. Język, bo lubię tak mówić o naszej gadce, czy jak ktoś woli bardziej naukowo gwara, poznaje się ze słuchania – tłumaczy Szczun z Kareji, oficjalnie Jarosław Mikołajczyk.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?